DailyArt – Naprawdę najlepsza apka na świecie!

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 4/2025 (115)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Pamiętacie wycieczki szkolne do Zamku Królewskiego? Te niezręczne filcowe kapcie nakładane na buty, surową panią przewodnik i godziny stania przed obrazami, których kontekstu nikt wam nie wyjaśnił? Zuzanna Stańska też to pamięta. Tylko że ona postanowiła, coś z tym zrobić. – Na początku lat 2000 muzea to były zakurzone miejsca – wspomina założycielka DailyArt. – Jechało się tam za karę i liczyło na powrót do szkoły przez McDonald’sa. Swoje trzeba było jednak odcierpieć. Czasami udawało się pośmiać z nieudolnie - według nas - narysowanych kotów i żółtawych twarzy bohaterów obrazów – dodaje.
Dzięki aplikacji nadal można poznawać tajniki malarstwa w kapciach, ale tym razem we własnym fotelu i filiżanką herbaty z domowej zastawy. W czasach, gdy świat szuka przystępnych sposobów na kontakt ze sztuką, polska firma proponuje innowacyjne rozwiązanie. Zamiast długich muzealnych wizyt – codzienna dawka sztuki w kieszeni. Zamiast trudnego akademickiego języka – przystępne opisy, które nie odstraszają. A wszystko to zaczęło się od dawnego siedliska wszelkiego zła – gimnazjum.
Totalna zajawka
Historia DailyArt rozpoczęła się, gdy Zuzanna Stańska trafiła do gimnazjum. Tam, zamiast typowej plastyki, czekały na nią zajęcia z historii sztuki. Pasja rozwinęła się w liceum pod okiem charyzmatycznego nauczyciela. – Przemek był świetnym pedagogiem. Już po pierwszej klasówce zorientowałam się, że po prostu opowieści o sztuce łatwo mi wchodzą – wspomina Zuzanna. – Dawały mi one dużo przyjemności i radości, ale nigdy nie traktowałam tego jako coś, czym mogłabym się zajmować profesjonalnie w przyszłości - dodaje.
Mimo zamiłowania do historii sztuki, Stańska początkowo studiuje stosunki międzynarodowe, traktując historię sztuki jako coś dodatkowego. Około 2010 r. iPhone’y i inne smartfony zaczęły się robić coraz popularniejsze. Siłą rzeczy zaczęły się też rozkręcać aplikacje mobilne. W tym momencie w Stańskiej uruchomiło się pragnienie zwiedzania. „Erasmus!” – pomyślała. Rzeczywistość zweryfikowała jej plany – nie znała włoskiego, a Watykan, który sobie wymarzyła na erazmusowe praktyki, nie odpowiedział na jej aplikację. Mimo to nie poddała się i po wysłaniu ok. 100 e-maili do różnych włoskich instytucji, znalazła praktyki w Musei Capitolini. W gmachu, zaraz przy Forum Romanum, wypełnionym po brzegi głowami rzymskich cesarzy. Właśnie wśród tych dekapitowanych głów zajmowała się przerzucaniem tekstów opisów do dzieł do bazy danych aplikacji mobilnej - przewodnika po muzeum.
Po powrocie do Polski zupełnym przypadkiem, w wieku 24 lat, trafiła do funduszu inwestycyjnego specjalizującego się w startupach. To doświadczenie okazało się kluczowe dla jej przyszłej kariery. Przebywając wśród programistów i innowatorów, zaobserwowała, jak muzea zaczynają wykorzystywać nowe technologie, zastępując tradycyjne audioguidy aplikacjami mobilnymi. – Ludzie zaczęli chodzić po salach z telefonami, skanowali, czytali, szukali informacji – dodaje.
Pracowała tam prawie rok. Zajmowała się głównie organizacją wydarzeń i zarządzaniem społecznością startupową. Po zdobyciu doświadczenia w funduszu inwestycyjnym, zainspirowana praktykami w Rzymie, Zuzanna Stańska w 2012 r. postanowiła wykorzystać swoją wiedzę w praktyce. Zanim powstał DailyArt, założyła firmę tworzącą mobilne rozwiązania dla instytucji kulturalnych. – Wystartowałam z pomysłem produkcji rozwiązań softwarowych dla instytucji. Przede wszystkim miały być to aplikacje mobilne, ale też strony internetowe – wyjaśnia.
Pierwszym znaczącym klientem stało się Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, które w tamtym czasie budowało swoją siedzibę. – Znalazłam pierwszego klienta – wspomina Stańska. To zlecenie było dla niej przełomowe, choć - jak sama przyznaje - nie spowodowało od razu lawiny kolejnych projektów. – Zrobiłam ten projekt, ale kolejne zlecenia nie przychodziły. Bo dlaczego by miały? – pyta retorycznie.
Współpraca z Polin pozwoliła jej jednak lepiej poznać realia instytucji kulturalnych i ich potrzeby cyfryzacji. To doświadczenie okazało się bezcenne przy tworzeniu DailyArt, aplikacji, która miała demokratyzować dostęp do sztuki w sposób, jakiego tradycyjne muzea nie mogły zaoferować.
Przełomowy moment nastąpił parę miesięcy później, podczas wakacji all inclusive, które – jak sama przyznaje – były jednocześnie pierwszymi i ostatnimi takimi wakacjami w jej życiu. – Tak się strasznie nudziłam, że zaczęłam myśleć o historii sztuki. Doszłam do wniosku, że stworzenie aplikacji dla muzeów to jest to! – opowiada Zuzanna. Inspiracją były popularne w latach 2000 serwisy SMS-owe, które wysyłały codziennie jedno słówko w obcym języku. – To było łatwe i przyciągające uwagę. To nie jest duża paczka wiedzy. Możesz to przeczytać i zobaczyć, stojąc w kolejce w sklepie – zauważa.
W tamtym czasie historia sztuki nie była modna. Zuzanna postanowiła pokazać historię sztuki w sposób przystępny i niezobowiązujący, który udowodni, że rozumienie i znajomość sztuki są fajne. Za resztę oszczędności pozostałych po pracy z Polin stworzyła pierwszą, bardzo podstawową wersję DailyArt. Co ciekawe, mimo że myślała o polskim rynku, aplikację wydała w języku angielskim – Wiedziałam, że dzięki temu będę miała szansę na dotarcie do większej liczby użytkowników.
Jak zarabiać na sztuce
Po wydaniu aplikacji Zuzanna rozesłała informacje prasowe do zagranicznych mediów technologicznych, które wówczas chętnie pisały o nowych aplikacjach mobilnych. Gdy zaczęły się pojawiać pierwsze publikacje, szybko przyszedł też wzrost liczby użytkowników. Dziś, 13 lat później, DailyArt może pochwalić się imponującymi statystykami.
W kolekcji DailyArt znajduje się ponad 3,8 tys. dzieł, stworzonych przez ponad 1,2 tys. artystów, pochodzących z 600 muzeów na całym świecie. Znajdziecie tu dzieła pochodzące z zasobów największych muzeów I instytucji kultury, a także prywatnych kolekcji z całego świata. Wśród nich znajdują się m.in. J.P. Getty Museum (Los Angeles), Luwr (Paryż), Kunsthistorisches Museum i Leopold Museum (Wiedeń), Van Gogh Museum i Rijksmuseum (Amsterdam), Mauritshuis (Haga), Kunstmuseum Basel (Bazylea) czy Finnish National Gallery (Helsinki). Aplikacja prezentuje również kolekcje polskich instytucji, takich jak Muzeum Narodowe w Krakowie, MOCAK czy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Teraz aplikacja ma między 800 a 850 tys. aktywnych użytkowników miesięcznie. Użytkownicy pochodzą z całego świata, a aplikacja dostępna jest w 24 językach. Od niedawna w aplikacji można czytać po szwedzku. Jak zapowiada Zuza, jeśli w apce pojawia się nowy język, twórcy starają się rozszerzyć gamę udostępnianych dzieł sztuki o te pochodzące z danego kręgu językowego.
Co zaskakujące, największą grupę odbiorców stanowią Chińczycy (48 proc.), następnie Amerykanie (30 proc.) oraz mieszkańcy Wielkiej Brytanii (9 proc.). Polska i Niemcy mają po 7 proc. udziału. – Mam przeczucie, że Azjaci chcą poznać zachodnią kulturę. Być może jest to dla nich kwestia statusu społecznego czy kontaktów biznesowych – zastanawia się Stańska nad dużym zainteresowaniem aplikacją w Chinach.
Początkowo Zuzanna nie miała pomysłu na biznes i nie wierzyła, że ktokolwiek będzie chciał płacić za aplikację o historii sztuki. W pierwszych latach utrzymywała się głównie z tworzenia aplikacji dla muzeów, natomiast rozwój DailyArt finansowała z pieniędzy z muzealnych zleceń oraz ze zbiórek wśród użytkowników. – Nasi użytkownicy są bardzo zaangażowani, chcą nas wesprzeć – wyjaśnia.
Pierwsza płatna wersja aplikacji kosztowała zaledwie dolara i dawała dożywotni dostęp do dodatkowych funkcji. Z czasem eksperymentowała z cenami, zauważając, że przy cenie 6 dol. sprzedaż utrzymywała się na tym samym poziomie. Przełomem było jednak wprowadzenie modelu subskrypcyjnego dwa lata temu. Decyzja wiązała się z obserwacją zmian na rynku i przyzwyczajeń konsumentów, którzy dzięki popularności serwisów streamingowych oswoili się z takim modelem płatności za treści.
Co ciekawe, wpływ na skłonność do płacenia za treści kulturalne mają różnice kulturowe. – Amerykanie i Brytyjczycy płacą, bo w tych krajach kultura i sztuka jest dużo mniej dotowana przez państwo, niż na przykład w Polsce, gdzie praktycznie 100 proc. działalności kulturalnej posiada wpływy z państwowego budżetu – zauważa Zuzanna.
Globalne muzeum
Za tworzeniem DailyArt stoi zespół ludzi z całego świata. Nad tłumaczeniami pracują wolontariusze z różnych krajów, a następnie redaktorzy, również wolontariusze dokonują korekty. – Te wszystkie wersje językowe, to nie są żarty – śmieje się Zuzanna Stańska.
Różnorodność kulturowa przynosi jednak również wyzwania. Jednym z nich jest odmienne podejście do nagości w sztuce. – Jak pokazujemy akty, to w niektórych krajach podnoszą się głosy oburzenia – wyjaśnia Zuzanna. Problem z nagością w sztuce pojawia się zwłaszcza w krajach arabskich, ale też w konserwatywnych rejonach Stanów Zjednoczonych w tzw. Bible Belt.
DailyArt nie tylko popularyzuje sztukę, ale także dba o pokazywanie jej różnorodności. Od lat w aplikacji pojawiają się specjalne tematy związane z historią kobiet czy sztuką czarnych artystów. – W lutym mamy Black History Month, więc przez miesiąc pokazujemy dużo sztuki czarnych twórców – tłumaczy. Zaznacza jednak, że jest to wyzwanie, ponieważ aplikacja skupia się głównie na dziełach z domeny publicznej, czyli stworzonych przez artystów, którzy zmarli ponad 70 lat temu.
Podejście to zostało docenione przez Apple, które przyznało DailyArt prestiżową nagrodę App Store Award w kategorii Cultural Impact. Mimo tego, że aplikacja skupia się na różnorodności, użytkownicy DailyArt mają swoje preferencje. – Nasi użytkownicy nie przepadają za abstrakcją i sztuką nowoczesną – zauważa Stańska. Ludzie wolą dzieła, na których łatwo rozpoznać, co jest namalowane, albo znanych artystów. Po prostu „lubimy melodie, które już znamy”. Prawo inżyniera Mamonia – dorzuca.
Podkreśla, że w ostatnich latach można zaobserwować rosnące zainteresowanie sztuką. – Żeby zobaczyć w Muzeum Narodowym w Warszawie wystawę malarstwa Józefa Chełmońskiego, trzeba było stać cztery godziny – zauważa.
Pandemia COVID-19 również miała pozytywny wpływ na popularność Daily Art i sztuki w ogóle. – W pandemii mieliśmy największe wzrosty. Wszyscy chcieli zrobić coś dobrego ze swoim czasem i się czegoś uczyć – wspomina. Co więcej, instytucje kulturalne również dostosowały się do nowej rzeczywistości i zaczęły skuteczniej docierać do odbiorców, także przez internet. – Nie brakuje wykładów online, memów stworzonych na bazie obrazów z zasobów muzeów, cała Polska mówiła o budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej – ocenia Zuzanna.
Przyszłość DailyArt
Funkcjonalność aplikacji stale się rozwija. Oprócz codziennego dzieła sztuki, użytkownicy mogą korzystać z funkcji „Odkryj”, zawierającej kolekcje tematyczne oraz przewodniki po muzeach i galeriach w wybranych miastach. DailyArtMagazine.com to internetowy portal pełen fascynujących opowieści o sztuce, a DailyArt Shop oferuje unikalne artystyczne drobiazgi i kursy internetowe. W zasadzie DailyArt to gotowy produkt, który wciąga w świat sztuki.
Zuzanna zdradza, że plany na przyszłość obejmują rozwój na chińskim rynku, co wymaga pokonania przeszkód związanych z „Great Firewall of China”, systemem blokującym zagraniczne serwisy internetowe. – Posiadamy już specjalną licencję. Musimy jeszcze dostosować nasz software chińskich serwerów – wyjaśnia Zuzanna.
A potem? Cesarz rzymski Marek Aureliusz gościł na dworze cesarza Liu Zhi. Trzymamy kciuki za Zuzannę i DailyArt.
Kwestionariusz - Zuzanna Stańska - twórczyni DailyArt
Pierwsze pieniądze zarobiłam: kosząc trawnik na działce mojego wujka. Miałam wtedy jakieś 12–13 lat i alergię na trawy
Człowiek, któremu najwięcej zawdzięczam w biznesie: przyjaciel, Konrad Latkowski. Pokazał mi, że wielu rzeczy w biznesie nie trzeba robić samemu, a profesjonaliści w danych tematach są dostępni i łatwo można z nimi porozmawiać. Jest też wiele negatywnych postaci, które spotkałam w swojej biznesowej drodze. One z kolei nauczyły mnie stanowczości, walki o swoje, asertywności i twardego stąpania po ziemi, ale tutaj bez nazwisk
Książka, która mnie zainspirowała: ostatnio „Ziemia obiecana” Reymonta. To nie tylko wspaniała literatura, ale także opowieść o biznesie. Bardzo wszystkim polecam. Typowe książki o biznesie mnie nie inspirują
Dar natury, który pomaga mi w pracy: mój kot Pimpek. Jego stateczność przypomina mi, że jest stabilność na tym świecie
Wada, która mi przeszkadza, a której już raczej nie zmienię: czasami działam dosyć wolno, ale niestety zawsze po swojemu
Więcej możesz przeczytać w 4/2025 (115) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.