Collegium Vitae Practicae
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2024 (109)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Na dokumentach mają znaleźć się dodatkowe informacje: o dacie rozpoczęcia i zakończenia studiów, liczbie godzin zajęć online i przypisanych do nich punktów ECTS oraz wzmianka o ewentualnych praktykach i zdobytych uprawnieniach zawodowych. Mają one pokazać rzeczywisty wysiłek włożony w zdobycie podyplomowego wykształcenia. Choć dziwne, że nie będzie tam żadnej wzmianki o tym, ile kosztowały studia… To oczywiście konsekwencja tragikomicznej afery z Collegium Humanum, gdzie po zaledwie miesiącu „nauki online” można było uzyskać dyplom MBA. Cena 9500 zł. Tak zainwestowane pieniądze mogły błyskawicznie przynieść wielkie zyski. Oczywiście pod warunkiem, że udało się uzyskać nominację do rady nadzorczej państwowej spółki.
Wszystko zaczęło się od zmiany – obowiązującej od 1 stycznia 2017 r. – art. 19 ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym. Wpisano do niej, że członkiem organu nadzorczego w spółce z udziałem Skarbu Państwa może być również osoba, która „ukończyła studia podyplomowe Master of Business Administration (MBA)”. To otworzyło przysłowiową – jak mawiał nasz były prezydent – „puszkę z Pandorą”. Słynne Collegium Humanum zaczęło wtedy masowo oferować dyplomy MBA. Kiedyś, żeby zdobyć lewe świadectwo maturalne albo dyplom inżyniera trzeba było się natrudzić. Najpierw wybrać się na warszawski Bazar Różyckiego. Tam u pani Basi gotującej gorące pyzy i flaki należało zdobyć poufny kontakt do wujka Mariana, który już wszystko profesjonalnie załatwiał. Płaciło się mu zaliczkę, podawało dane osobowe i po trzech dniach – oraz wręczeniu drugiej części honorarium – odbierało prima sort papiery. Lepsze jak prawdziwe, bo bez błędu w nazwisku! Teraz cały ten proceder został zalegalizowany, a świadectwa wystawiają różne wyższe szkoły i szkółki, którymi kierują potomkowie Mariana z Bazaru Różyckiego. Wtedy i teraz nikt nie zawracał sobie głowy jakąś niepotrzebną nauką.
Patologie starej władzy zostały rytualnie skrytykowane przez nową. I słusznie. Niespodziewanie Centrum Informacyjne Rządu poinformowało nawet, że w procesie opiniowania kandydatów do rad nadzorczych dyplomy MBA uzyskane w Collegium Humanum nie będą uznawane przez Radę ds. spółek z udziałem Skarbu Państwa i państwowych osób prawnych. Potem jednak wycofano się z tego stanowiska, wskazując, że przecież trzeba przestrzegać zapisów ustawowych! A te się nie zmieniły. Przywołany przepis nadający dyplomowi MBA status „przepustki do raju” faktycznie nie został uchylony. To absolutny fakt. Okienko transferowe ciągle jest otwarte. Możemy być zatem pewni, że – obok starych – pojawi się wkrótce wiele nowych szkół wyższych, które wypełnią rynkową niszę po likwidowanej uczelni i będą robiły dokładnie to samo, co w przeszłości zacna szkoła Biznesu i Nauk Stosowanych „Varsovia”.
Ciekawe także, czy utrzymają się stare sposoby, w jaki sposób dostać się do rady nadzorczej jednej z 400 państwowych spółek? A może pojawią jakieś zupełnie nowe? Najbardziej banalny to oczywiście dobrze znać kogoś, kto podejmuje takie decyzje albo znaleźć się we właściwym układzie politycznym lub towarzyskim. Pić z kimś albo polować. Można także odpalać część wynagrodzenia za każde posiedzenie rady nadzorczej politykowi, któremu zawdzięcza się robotę w radzie nadzorczej (nie mówiąc już o działce dla partii, bo to zupełnie oczywista sprawa). Posadę można dostać osobiście – albo dla bliskiego członka rodziny – gdy będzie się dysponowało ważnym politycznie głosem. Układ jest prosty: bierzesz kasę ze spółki, to głosujesz tylko tak, jak my chcemy! I to jest właśnie cenna praktyczna wiedza, którą należałoby przekazywać na studiach podyplomowych. Wykłady i seminaria takim umiejętnościom powinny być poświęcone. Oto lista przydatnych umiejętności: znajdywanie dojścia, wydeptywanie ścieżek, montowanie poparcia i mocnych pleców, transakcje wymienne, dyskredytowanie konkurentów i szukanie na nich mocnych haków. A wszystko w szkole – po łacinie to będzie jakoś tak – Collegium Vitae Practicae. Pierwszy program MBA odpalono na Harvard Graduate School of Business Administration w 1908 r. Od tego czasu nauka przedmiotu nie poszła w las.
Więcej możesz przeczytać w 10/2024 (109) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.