Wiceprezeska Erbudu: Kobiety to przyszłość budownictwa [WYWIAD]

Agnieszka Głowacka
Agnieszka Głowacka, fot. materiały prasowe
Tak jak srebrny kombinezon i czapka z antenką nie są przyszłością mody, tak kilometrowy drapacz chmur nie jest symbolem przyszłości budownictwa. Jest nim drewno i kobiety na budowie – wskazuje Agnieszka Głowacka, wiceprezeska Erbudu i promuje drugą część kultowej książki „Klara buduje” dla dziewczynek o budowaniu.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Czemu przeszkadzają pani te drapacze chmur?

W ogóle mi nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, panorama Warszawy staje się imponująca, a ilekroć wjeżdżam na Manhattan i wyłania się „downtown” to serce szybciej mi bije. Natomiast uważam, że to nie jest wcale wzorzec do którego wszyscy powinniśmy bezrefleksyjnie dążyć. Kopenhaga, Wiedeń, Zurych – miasta ze szczytu rankingu najlepszych do życia – wcale ich nie budują, choć tam też trwa walka o skrawek wolnej ziemi w centrum. Uważam, że o ile nie ma rzeczywiście dużych ograniczeń jak w Hongkongu czy Nowym Jorku, to z tej fascynacji drapaczami chmur będziemy stopniowo wyrastać. Jako ludzkość.

Musi pani to powiedzieć tym w Dubaju (śmiech).

Akurat im najpierw bym zwróciła uwagę na kwestie bezpieczeństwa na budowach i dobrostanu pracowników, głównie tych z Bangladeszu i Pakistanu. Natomiast myślę, że w kulturach maczystowskich rywalizacja na to kto więcej i kto wyżej i kto bardziej przez wiele lat będzie się jeszcze dobrze trzymać. Mi jest bliższy etos skandynawski, równościowy. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, by mieszkańcy Sztokholmu czy Helsinek bardzo potrzebowali „Burj Khalifa”, chociaż pewnie mogliby sobie na niego pozwolić. Ale oni nie muszą nic nikomu udowadniać.

Przewiduje pani koniec budowania jak najwyżej?

Drapacz chmur od zawsze był powiązany z pewną hierarchią społeczną. Nie znam zarządu, który miałby swoje biuro na pierwszym piętrze takiego biurowca. Zawsze była zasada: im wyżej, tym ważniejsi. To totalnie nie gra z wizją partnerstwa, równości i otwartości w nowoczesnej firmie. Mark Zuckerberg, zanim jeszcze się przeniósł do wirtualnego biura w Metaverse, miał swój gabinet po środku parterowego obiektu. Był przeszklony i z otwartymi drzwiami zamiast barykadować się na szczycie i mieć autoryzację wjazdów windą na wyższe piętra.

To co będzie przyszłością budownictwa?

W kwestii biurowej myślę, że osiedlowe co-worki, do których wstęp będzie benefitem pracowniczym jak dzisiaj karta Multisport – zresztą sami widzimy zastój w biurowcach od początku pandemii, a budowaliśmy ich kiedyś na hektary. Jeśli chodzi o przyszłość całej budowlanki, na pewno czeka nas wielki powrót do drewna. Branża budowlana generuje 40 proc. światowej emisji CO2, Unia Europejska kombinuje co zrobić, by to zredukować. Dekadę temu wzięli się za samochody, za chwilę wezmą się za budowanie. Najprostszym z wielu powodów rozwiązaniem jest właśnie surowiec odnawialny. Nie ma tu wielkiego wyboru – bywają oczywiści eko-cegły, różne rodzaje recyklingu. Bambus odnajdzie się w innym klimacie, ale w Europie wygra drewno.

Wycinanie drzew jest ekologiczne? To pokrętna logika.

Wręcz przeciwnie. Drewno absorbuje najwięcej CO2 w fazie wzrostu. Na pewno też miała Pani największy apetyt i najlepsze spalanie jako nastolatka, ja ciągle tęsknię za tymi czasami (śmiech). Jak drzewo osiąga swoją docelową wysokość to najlepiej je ściąć i wsadzić nowe w jego miejsce, by znowu rosło i absorbowało. Tak też robi się w gospodarkach, które od lat hodują drzewo fabrycznie, metodycznie i w szerszej perspektywie. Na potrzeby przemysłu budowlanego czy chociażby meblarskiego. Mamy oczywiście certyfikaty, emblematy i audyty drzewa z którego budujemy, nikt nam nie kupi modułów drewnianych z drewna niewiadomego pochodzenia. Tu dopowiem – nie ma obecnie alternatywnej metody redukcji CO2 niż właśnie zalesianie.

Erbud wydał drugą część książki „Klara buduje – domek na drzewie”. O czym to książka?

O przyszłości. Ale nie ma latających taksówek, srebrnych kombinezonów i bajki o Jetsonach. Sorry, że znowu się przyczepię tego Dubaju, ale była Pani w ich nowym Muzeum Przyszłości? To zabawne, że szejkowie cały czas wyobrażają sobie tak właśnie przyszłość, że dron będzie nam dostarczał jedzenie i będziemy półrobotami. Dla mnie przyszłość to wielki społeczny reset, powrót od stali i plastiku do drewna i natury. Promocja lokalnej społeczności, duma z lokalnych kultur, upadek mitu globalnej wioski i unifikacji, zacieśnianie więzi międzyludzkich zamiast uaplikacyjnienia relacji. I o tym jest nasza książeczka. O powrocie do lasu, do drewna, do rozmowy wujkiem Teodorem.

To już druga jej część. Co się zmieniło u Klary?

Tym razem Klara buduje z drewna – mamy więc dwa główne wątki. Pierwszy to ekologia w budownictwie, czyli coś, o czym będziemy dużo mówić w tej i kolejnej dekadzie. Druga to kobiety w naszej branży. To kontynuacja naszego strategicznego projektu, który wystartował w zeszłym roku. Wydaliśmy pierwszą część, której właśnie trwa już piąty (!) dodruk, zorganizowaliśmy serię warsztatów budowlanych „Młode MajstERki” dla dziewczynek w Centrum Nauki Kopernik. Bilety na sześć kolejnych warsztatów wyprzedały się w kilka godzin, akcję wsparły gwiazdy, był u nas TVN, dzięki czemu idea trafiła do szerszej publiczności. W tym roku w maju startujemy z kolejną serią warsztatów, by promować budownictwo wśród nie tylko dziewczynek, ale przede wszystkim przemawiać do wszystkich rodziców, by pozbyli się tych uprzedzeń i stereotypów.

Czy ludzie dziwią się na widok kobiety na budowie?

Jestem w branży budowlanej od 25 lat i czasem zapominam o tym, że kogoś jeszcze może zaskoczyć kobieta w kasku. Ale nasze dziewczyny z budowy, nawet te młodsze, mówią, że spotykają się z tym zaskakująco często. Co smutne – towarzyszy im to całe życie. Najpierw w szkole, w której stereotypowo w „mat-fizie” 90 proc. klasy to panowie. Potem w domu, gdy obwieściły rodzicom, że idą na politechnikę i widziały ich wielkie oczy. Kupowali im te różowe odkurzacze, wysyłali na balet, lepiły z babciami pierogi, a tu nagle szok i „polibuda”? Stąd te wszystkie teksty w stylu „a ty cegły będziesz przerzucać?”, „dziewczyno, to nie jest praca dla ciebie”, „z chłopami na budowie będziesz przesiadywać?”. Podcina skrzydła, prawda?

Albo niektóre wręcz motywuje.

Potem te dziewczyny przychodziły na studia, zwykle kończyły je nawet z dobrymi wynikami – to ciekawa statystyka, że może i kobiet jest „35 proc. na uczelniach technicznych, ale już odsetek ten rośnie w przypadku uzyskania absolutorium. To dowodzi ich determinacji, więc może rzeczywiście były zmotywowane. Po studiach szły na budowę i słyszały od starego majstra „baba nie będzie mi mówić”.

Tak się dzieje u pani w firmie?

Mamy polityki równego traktowania, zero tolerancji dla dyskryminacji, programy zgłaszania naruszeń, mamy też mnie i wiele innych kobiet na wysokich stanowiskach – to już ponad 20 proc. kadry zarządczej przy 97 proc. równości płac. Ale oczywiście, że takie przypadki się pewnie się jeszcze zdarzają, bo procedury procedurami, a mentalność mentalnością. To zawsze była branża maczystowsko-patriarchalna, z dnia na dzień nie zmienimy sposobu patrzenia na świat wszystkich 3000 pracowników Erbudu i dziesiątek tysięcy budowlańców w całym kraju. Wiem na pewno, że jest o wiele lepiej niż jeszcze dekadę temu, a branża budowlana jest dużo lepszym środowiskiem pracy. Fajnie się „ukorporacyjniła” w dobrym znaczeniu tego słowa.

Czym by pani zachęciła kobiety do pracy w branży budowlanej?

Będę nieromantyczna i zacznę od zarobków. Jesteśmy po IT drugą najlepiej opłacaną branżą z największym niedoborem kadr. Inżynierki, kierowniczki projektów, kontraktów – to są doskonałe stanowiska pracy dla kobiety, zarządzanie budową to jest praca menedżera, który musi pilnować kosztów, zarządzić zespołami, trzymać terminy. Nie potrzeba mu bicepsów i krzepy, bo to praca umysłowa, jesteśmy generalnym wykonawcą, czyli na budowie oferujemy przede wszystkim nadzór. No i co najważniejsze – mamy realny, konkretny, trwały efekt naszej pracy. Nie jest to „bullshit jobs”, tylko zawsze już przejeżdżając przez Warszawę taka pani może powiedzieć na widok Hali Koszyki czy Galerii Młociny „tak, to ja to zbudowałam”. To daje poczucie dumy. I na pewno jest ciekawsze od stukania w klawiaturę w branży IT, choć ta zyskuje na popularności.

Co mówić córce, by rozbudzić w niej zainteresowanie branżą budowlaną?

Kupić książkę „Klara Buduje” – cały dochód idzie na konto Fundacji ERBUD. A w maju przyprowadzić ją na warsztaty budowlane do Centrum Nauki Kopernik, by pobudowała z miniaturowych cegiełek i pobabrała się w cemencie. A za 20 lat zapraszamy do nas na staż do Erbudu (śmiech). Nie pożałuje.

ZOBACZ RÓWNIEŻ