Starzeć się jak angielska królowa

Łukasz Rzeczkowski
Łukasz Rzeczkowski / Fot. materiały prasowe
Nasz biotech to wizja z kosmosu, ale realna tu, na Ziemi – mówi o swoim kolejnym startupie Łukasz Rzeczkowski, współzałożyciel LinkGevity, pięcioosobowej spółki, która wprowadzi na rynek przełomowe leki hamujące starzenie się komórek.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 8/2024 (107)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Być może nigdy nie usłyszelibyśmy o nim w kontekście projektów, które zmieniają świat, gdyby z małego polskiego miasta nie wyjechał na stypendium do Anglii, nie rozwinął kariery w bankowości za granicą i nagle, w wieku 35 lat, nie oddzielił wszystkiego grubą kreską, by zacząć od zera jako startupowiec.  

Czy rzeczywiście prestiżowa szkoła średnia może dać tak solidne podwaliny pod przyszłą karierę? – The Royal School dała mi pewność siebie, dzięki niej mam wolność umysłu, czuję, że mogę wszystko. Moje nastawienie pozwala mi przekraczać granice niemożliwego – mówi Łukasz, a ja myślę po cichu, że takiej wiary w siebie powinny uczyć także polskie szkoły

Ze smutnej refleksji wybija mnie energetyczny ton mojego rozmówcy, który zaczyna opowiadać, że przed LinkGevity stworzył Trustedoctor, startup rozpoznawalny w wielu krajach. – Razem z moim przyjacielem Grześkiem Jarząbkiem mieliśmy superprace w banku. Zarabialiśmy duże pieniądze, to był samograj. W którymś momencie uzmysłowiłem sobie jednak, że nie robię nic ważnego dla świata. Wtedy wydarzyło się coś, co pchnęło mnie do zakończenia kariery w finansach – wspomina.

Film z happy endem

Historia Trustedoctor, jak wiele opowieści o startupach, zaczyna się od poszukiwań remedium na bolący problem. W tym przypadku sytuacja była naprawdę poważna. Jednemu z założycieli Trustedoctor mama zmarła na raka. Medycyna okazała się bezsilna, ale Łukasz i jego przyjaciele postanowili, że pomogą ludziom, którzy szukają dla siebie odpowiedniego leczenia. 

Obaj bankowcy opuścili więc lukratywne posady i, zaczynając zupełnie od zera, w dodatku bez doświadczenia w branży medycznej, przystąpili do kreślenia pomysłu na platformę, która miała łączyć online pacjentów i lekarzy. Był 2016 r., medycy sceptycznie podchodzili do pomysłu, nie chcieli bowiem konsultować chorych za pomocą wideorozmowy. Na szczęście świat biznesu widział to inaczej. – Grzesiek studiował wtedy na Harvardzie na Executive MBA. Przedstawił nasz projekt na forum swoim kolegom. Dwóch gości wstało. Jeden powiedział: „Dam ci pieniądze”, a drugi, sławny neurochirurg, dodał: „Będę twoim medycznym co-founderem”. – Ruszyliśmy wtedy pełną parą. Razem. Bo ja pracuję i robię biznesy wyłącznie z przyjaciółmi – opowiada Łukasz. 

W pierwszej prezentacji Trustedoctor przekonywali inwestorów, że chcą wyleczyć wszystkich użytkowników. – To było naiwne, ale czasem potrzeba takiej naiwności. Jeżeli zakładam, że mi się nic nie uda, to bez sensu w ogóle się za to zabierać – tłumaczy. 

Początki startupu Łukasz określa jednak jako traumę. Nie wypłacali sobie żadnych pensji. Wszystkie pieniądze, które mieli, inwestowali w rozwój platformy. Szybko zebrali pierwsze fundusze, ale później było ciężko. Widmo bankructwa nawiedzało Trustedoctor aż czterokrotnie. – Było źle, ale mieliśmy w głowie film. Nie daliśmy się przekonać, że może nam się nie udać – zapewnia.

– Jaki to film? – pytam.

– Żeby móc przetrwać, potrzebujesz wsparcia ze strony innych ludzi albo dobrej opowieści w swojej głowie – tłumaczy Łukasz i dodaje: – Większość startupów nie upada dlatego, że pomysł się nie sprawdza. Po prostu nie mają wystarczająco dużo czasu, żeby dojść do właściwych wniosków. My z Trustedoctor również piwotowaliśmy, żeby dojść do wniosku, że naszym rynkiem są ubezpieczenia. To od razu do nas nie przyszło.

Dziś Łukasz z dumą mówi, że ich technologia powstała w Polsce, zaplecze medyczne w Szwajcarii, a siedziba firmy była w Wielkiej Brytanii. Trustedoctor miał na platformie najlepszych onkologów z 30 krajów, a pacjentów ze 100. Po pewnym czasie połączyli się ze swoim największym klientem – ubezpieczycielem, który potrzebował digitalnej oprawy, a oni potrzebowali outletu, żeby dotrzeć do pacjentów na całym globie. W Polsce usługi połączonych platform pod nazwą Further Group sprzedaje siedmiu ubezpieczycieli. Nowa spółka ubezpiecza na wyjazd za granicę i leczenie nowotworów 4 mln ludzi w 35 krajach. 

Starzeć się godnie 

Biznes sprzedali w 2022 r. funduszowi private equity. Ale Łukasz jest nadal jednym z głównych udziałowców spółki. – Zrobiliśmy exit po sześciu latach. Inwestorom oddałem pieniądze z dużą nawiązką i to było piękne. Taka sytuacja w świecie startupów nie zdarza się zbyt często. Najbardziej cieszę się z tego, że ci, którzy w nas zainwestowali, chcą inwestować dalej, bo mówią, że to, co robimy, jest fajne. 

Teraz współtworzy kolejny startup, czyli LinkGevity. – Inwestuję w nowy projekt i w siedem innych polskich startupów. To dla mnie bardzo ważne. Jestem patriotą – dodaje.

Po exicie Łukasz Rzeczkowski i Grzegorz Jarząbek zaczęli badać rynek longevity, czyli sprzyjający długowieczności. Zauważyli, że wiele firm składa fałszywe obietnice, typu „wyleczę cię w tydzień”, „mam magiczną pigułkę”, czy „odmłodzimy twoją twarz podczas jednego zabiegu”. – Tyle że to nie pomoże pani w podeszłym wieku – kwituje Łukasz. I dodaje: – Nie lubię słowa „longevity”, bo nie chodzi o to, żeby żyć długo, tylko dobrze. Jeżeli ktoś żyje 100 lat, to moje pytanie brzmi: jak wyglądało jego życie między 80. a 100. rokiem życia? Ja chcę żyć jak królowa Anglii, a nie być warzywem podłączonym do aparatury. Może w niedalekiej przyszłości z wyprzedzeniem będziemy brali leki, które będą zapobiegały pewnym procesom i w następstwie chorobom? Właśnie takie mają być leki od LinkGevity.

Nowa klasa leków

Poza Łukaszem i Grzegorzem w LinkGevity zaangażowani są także Nikodem Grzesiak, specjalista od sztucznej inteligencji, którego poprzedni startup fintechowy uplasował się w czołówce najlepszych startupów w Kanadzie, oraz dwie siostry, pół-Szwajcarki, pół-Hinduski: Serena Kern-Libera, prawniczka, która wcześniej brała udział w negocjacjach brexitowych pomiędzy Wielką Brytanią a Szwajcarią, oraz dr Carina Kern – bez której startup by nigdy nie powstał. 

Carina od ponad dekady (najpierw na jednej z najlepszych uczelni na świecie – University College London – a teraz w słynnym Instytucie Babraham w Cambridge) współtworzy „Blueprint” – nowatorską teorię łączącą ze sobą różne choroby starości. W oparciu o tę teorię spółka buduje platformę napędzaną sztuczną inteligencją, aby skrócić czas szukania powiązań między pozornie odmiennymi chorobami. Obecnie medycyna jest w stanie tylko fragmentarycznie zatrzymać obumieranie komórki. Tymczasem, kiedy komórki obumierają w całości, dochodzi do martwicy. Jak tłumaczy Łukasz, Carina wynalazła więc sposób na przeciwdziałanie martwicy i jednocześnie wymyśliła nową klasę leków – antynekrotyki (necrosis, z gr. nekro, czyli śmierć), opartą na lekach generycznych, które już istnieją. 

Jestem ciekawa, co w praktyce oznacza pojęcie: „nowa klasa leków”? – Tak jak antybiotyki były kiedyś nową klasą leków, tak my stworzyliśmy kolejną – antynekrotyki, które zapobiegają wielu chorobom i schorzeniom. O ile antybiotyki walczą z infekcjami bakteryjnymi, to antynekrotyki z wszelkimi czynnikami, które powodują obumieranie komórek, tkanek albo organów – słyszę w odpowiedzi. 

Pierwszy lek LinkGevity – w przystępnej cenie – ma szansę stać się jednocześnie pierwszym zatwierdzonym na świecie lekiem przeciw starzeniu. Na dostępność będziemy musieli poczekać 5-7 lat. Na razie trwają badania. 

Biznes oparty na przyjaźni

Łukasz uśmiecha się szeroko, bo domyśla się, o co chcę go zapytać. – Tak, ten startup też jest oparty na przyjaźni – mówi. – Jedna z założycielek jest siostrą żony mojego dobrego przyjaciela, z którym prowadzę Polish City Club w Londynie. Zawsze mówiłem Carinie, że gdy założy startup, to wesprę ją finansowo. I dobrze się złożyło, bo kiedy ona była gotowa na odpalenie startupu, to ja wyszedłem akurat z Trustedoctor – wspomina. 

Dzięki platformie powstanie więcej antynekrotyków. Ale startup nie chce sam komercjalizować produktów, tylko licencjonować leki do różnych graczy na rynku. Zaczyna od nieklinicznych wdrożeń np. przy przeszczepach. Jednym z największych problemów jest to, że serce lub płuco, po usunięciu od dawcy, może być przechowywane tylko od czterech do sześciu godzin przed przeszczepem. Dlaczego? Niedobór tlenu w organach przygotowanych do transplantacji powoduje martwicę. I tu wchodzi do gry LinkGevity, który już współpracuje z firmami zajmującymi się przedłużeniem żywotności organów między przeszczepami. Dodatkowym benefitem antynekrotyków jest to, że hodując tkanki i całe organy, nie będzie trzeba wykorzystywać do testów zwierząt tak często jak obecnie. Zresztą, wyniki badań na zwierzętach nie zawsze przekładają się na ludzi.

Jak budować startup

Na koniec proszę Łukasza o rady dla tych, którzy chcą budować innowacyjną firmę. Czy lepiej działać w pojedynkę? – Oj nie! Nawet dwuosobowa spółka to może być czasem za mało – wyjaśnia. – Wydaje mi się, że pięć to jest dobra liczba, ale pod warunkiem, że te wszystkie osoby rzeczywiście biorą pełne ryzyko na siebie. Bo czasami jest tak, że jeden, dwóch wspólników wszystko robi, a reszta jest takimi co-founderami satelitarnymi. To powoduje potem konflikty – wyjaśnia Łukasz.

Skoro poprzedni startup odniósł sukces, to czy było coś, czego mu, z perspektywy lat, w nim zabrakło? – Kobiet! – odpowiada bez namysłu – One wnoszą zupełnie inną energię. Konieczna jest dywersyfikacja: kulturowa, intelektualna i umiejętności. Gdy każdy dokłada do konstrukcji swoją odmienną cegiełkę, możemy stworzyć naprawdę unikalną całość.

Na pewno to, że wcześniej stworzyli już jeden startup, bardzo pomogło. Mają już w głowach umowny „podręcznik biznesu”, którego w razie potrzeby używają. – Wiemy co i jak działa, wiemy też co nie działa. Ale przede wszystkim wiemy, czego nie wiemy. To jest megawartościowe, dzięki temu idziemy cały czas do przodu – tłumaczy Łukasz.

Na księżyc i dalej

LinkGevity pozyskał już od aniołów biznesu 750 tys. dol. Obecnie czeka na publikację swoich pierwszych badań i wdrożenie patentów. Następny przystanek na mapie startupu to Boston – największy ośrodek medycyny na świecie – i rozmowy z gigantami o licencjonowaniu leków. 

Na koniec Łukasz zdradza mi, że rozmawiają już na temat bioinżynierii w kosmosie. Chodzi o to, żeby gdzieś w przestworzach, w warunkach bez grawitacji, testować hodowlę organów i tkanek. – Startupowcy zazwyczaj mówią o swoich projektach "to the moon", tymczasem my naprawdę będziemy w kosmosie!

My Company Polska wydanie 8/2024 (107)

Więcej możesz przeczytać w 8/2024 (107) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ