Olej palmowy miał być zastępowany zdrowszą alternatywą, ale firmy zmieniają podejście

Olej palmowy wraca do łask / Fot. Sincerely Media,
Olej palmowy wraca do łask / Fot. Sincerely Media, Unsplash.com
Globalne niedobory i zerwane łańcuchy dostaw zmuszają producentów żywności do powrotu do oleju palmowego.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Olej palmowy jest szkodliwy, ponieważ ma wysoką zawartość SFA (saturated fatty acid), czyli kwasów tłuszczowych nasyconych. Nadmierne spożywanie może przyczyniać się do wzrostu poziomu cholesterolu, otyłości, jak i zwiększać ryzyko m.in. chorób sercowo-naczyniowych. Takie informacje podaje Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej. Co na to biznes?

Sprawdź: Avatar 2

Wspomniane informacje są znane od wielu lat, a konsumenci są obecnie bardziej świadomi. Rezultat? Producenci reagowali na odpowiednie sygnały i potrzeby z rynku, szukając alternatywy dla oleju palmowego. Tą alternatywą był w dużym stopniu olej słonecznikowy. Teraz jednak, ze względu na inwazję Rosji na Ukrainę, dochodzi do zmian. Ukraina była odpowiedzialna za ponad połowę światowych dostaw oleju słonecznikowego. 

Jak podaje Bloomberg, pierwszą oznaką zmian jest sieć supermarketów Iceland Foods w Wielkiej Brytanii, która najpierw zrezygnowała z oleju palmowego, a teraz robi zwrot o 180 stopni.

W 2018 r. firma zobowiązała się do usunięcia oleju palmowego ze swoich linii marek własnych, a obecnie zaczęła go stosować już w 25 różnych produktach. Znajdziemy go nawet w mrożonym pieczywie czosnkowym czy budyniu biszkoptowym. Inna firma, Wm Morrison Supermarkets, informuje z kolei, że szuka alternatywy dla oleju słonecznikowego i chce go zastąpić... zrównoważonym olejem palmowym. 

Olej palmowy wraca do łask

Iceland Foods zrzuca winę na wojnę. Richard Walker, jej dyrektor zarządzający, tłumaczył na konferencji: "To była trudna decyzja i nigdy nie sądziłem, że wrócimy do oleju palmowego". 

Rosja i Ukraina dostarczają razem ok. 65% światowego oleju słonecznikowego, 25% pszenicy, 20% jęczmienia i 18% kukurydzy. Wojna doprowadziła do różnych blokad i konfliktów w łańcucach dostaw, ale też w transporcie i kosztach nawozów. Tego typu problemy przełożyły się na wyższe ceny żywności - w tym tak podstawowych produktów jak chleb. 

Zobacz: 1000 plus 

Inne kraje zauważyły już narastający problem i z kolei nie chcą eksportować własnych towarów. Indie czy Argentyna poinformowały, że wstrzymują eksport, aby zabezpieczyć własne zapasy żywności. Świat ma więc jeszcze bardziej ograniczony dostęp do kluczowych składników, jak pszenica, cukry i oleje roślinne.

Firmy nie chcą i tak naprawdę nie mogą dźwigać cen w nieskończoność, bo klienci zwyczajnie przestają kupować pewne produkty - te stają się za drogie. W rezultacie zobowiązania na rzecz zrównoważonego rozwoju, zdrowszych produktów czy ochrony klimatu trafiają na drugi plan. Zaczynamy sięgać po gorszej jakości produkty i rozwiązania, które są jednak tańsze czy też łatwiej dostępne.