Między elektroniką a kręglami

Materiały prasowe
Materiały prasowe 31
Bezkonfliktowy wizjoner i ciężko pracujący człowiek – mówią o Piotrze Wojciechowskim współpracownicy. Konsekwentnie rozwijając firmę, stworzył – wraz z zespołem, co mocno podkreśla – największe w Polsce prywatne przedsiębiorstwo produkujące dla wojska. Bardzo innowacyjne.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2016 (6)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Zawsze interesował się matematyką i fizyką, więc studia wybrał ścisłe. Skończył elektronikę na Politechnice Warszawskiej. Został  nawet asystentem na uczelni, ale długo tam nie zabawił. Ciągnęło go do biznesu (chociaż tak się wtedy, w latach 80., nie mówiło). Jego pierwsza firma nazywała się po prostu: Zakład Elektroniczny Piotr Wojciechowski. Zgodnie z przepisami, jakie wtedy obowiązywały, przystąpił do egzaminu mistrzowskiego w Cechu Rzemiosł Elektrycznych i został rzemieślnikiem. 

Dalej jednak szukał swojego miejsca. Zaczął pracować w firmie polonijnej Emco, produkującej aparaturę medyczną, a potem wrócił do ZE Piotr Wojciechowski. Przyszedł rok 1989. Wiedziony intuicją rzemieślnik  opracował tzw. kalkulator artyleryjski (nadal używany w polskiej armii). Trzeba było nie lada wyobraźni, żeby wymyślić dla siebie działalność w tak trudnej i skomplikowanej branży, jaką bez wątpienia jest sprzęt elektroniczny dla wojska. 

Po trzech latach, już ze wspólnikiem – Wojciechem Górnickim – przekształcili firmę w spółkę jawną o nazwie WG Electronics. Działa do dziś. Pięć lat później powstało kolejne przedsiębiorstwo – WB Electronics Sp. z o.o. z siedzibą w Ożarowie Mazowieckim. Do jej prezesa Piotra Wojciechowskiego dołączyli dwaj partnerzy: Adam Bartosiewicz i Krzysztof Wysocki.

Wojciechowski został prezesem, ponieważ miał największe udziały. Ale zastrzega, że nie jest w firmie jedynym wizjonerem. Podkreśla, że udało się ją zbudować i rozwinąć dzięki wielu ludziom. Zresztą trudno stworzyć prawdziwie innowacyjne przedsiębiorstwo, jeśli nie da się innym swobody działania i nie stworzy twórczej, pełnej zaufania kultury pracy. – Trzeba tylko postawić jasne cele, a ludzie sami znajdą metody dojścia do nich – mówi.

Wspaniała przygoda

O powodzeniu w przemyśle zbrojeniowym decydują jakość, nowoczesność i funkcjonalność. Produkty muszą być odporne i działać także w bardzo trudnych warunkach klimatycznych, a przy tym nie mogą być przesadnie skomplikowane, żeby żołnierze poradzili sobie bez problemu z ich obsługą. Dodatkowe utrudnienie to mała liczba odbiorców. Dlatego trzeba bardzo precyzyjnie spełniać ich wymagania.

– To jest wspaniała przygoda, realizacja własnych ambicji. Moich działań nie determinuje tylko chęć zysku. Jesteśmy inżynierami elektronikami – uśmiecha się Wojciechowski. – Nie boimy się wyzwań. Chcieliśmy produkować profesjonalną elektronikę, a nie robić cokolwiek i konkurować ceną. Wytwarzać coś według własnego pomysłu i panować nad całym procesem.

Fakt, że po drodze udało się wykreować markę, która jest dobrze postrzegana (i kupowana) w kraju i za granicą, uważa za największą pochwałę dla konstruktora. – Oczywiście kieruję się też chłodną analizą możliwości rynkowych – dodaje Wojciechowski-biznesmen.

Jego firma specjalizowała się w systemach wspomagania artylerii, a potem, we współpracy z Wojskowym Instytutem Technicznym Uzbrojenia w Zielonce, stworzyła zautomatyzowany system Topaz do kierowania ogniem artylerii. W 2003 r. podpisała pierwszy kontrakt na jego dostawę dla 10 dywizjonów artylerii w Polsce. System służył też w Afganistanie do ochrony baz wojskowych. Dobrze się sprawdził.

– Po pierwszych próbach przeciwnicy zrezygnowali z ataków – wspomina Wojciechowski i zaznacza, że polska artyleria, bardzo skuteczna, jest obecnie wspomagana cyfrowo, czyli najnowocześniejsza w Europie.

Brawurowa transakcja

Kontrakt na Topazy, pierwszy tego typu z krajową firmą prywatną, dał przedsiębiorstwu WB Electronics impuls do rozwoju. Na tyle silny, że w 2010 r. przejęło ono znacznie większy od siebie, ale znajdujący się w stagnacji, państwowy Radmor. To było głośne wydarzenie w branży.

– Zapłaciliśmy ponad 120 mln zł. Na pewno więcej, niż pierwotnie zamierzaliśmy, ale nie żałujemy. Zakład ma wielkie perspektywy. Uzyskujemy też potężny efekt synergii – mówi Wojciechowski. Nie kryje zadowolenia, że udało się tchnąć w Radmor nowe życie: – Polska gospodarka też nie straciła.

W ciągu pięciu lat zysk netto nowego nabytku wzrósł ok. 10 razy. Przedsiębiorstwo stało się ważnym centrum produkcyjnym dla całej grupy WB Electronics. Opracowano szczegółowy plan wdrożenia w nim nowych technologii i produktów, zmieniono strukturę kosztów, wzrosła efektywność pracowników. Radmor ze zwykłego producenta, bazującego na licencjach, przekształca się w innowacyjną firmę rozwijającą własne wyroby. Jego nowe radiostacje nie ustępują najlepszej konkurencji.

W tym samym czasie firma WB Electronics opracowała zaawansowany system łączności Fonet, oparty na systemie operacyjnym Linux, który można konfigurować według własnych potrzeb. Montowany jest w produkowanych w Polsce Rosomakach. Licencję na niego kupiła też znana amerykańska firma Harris, sprzedano go poza tym armii szwedzkiej, węgierskiej, słowackiej, zainteresowani są Hindusi. – To obecnie jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich systemów na rynku wojskowym – nie kryje dumy Wojciechowski.

Grupa rozwijała się zresztą także poprzez konsekwentne zakupy spółek teleinformatycznych: Areksu i startupu MindMade. Nieco wcześniej, bo w 2009 r., przejęła firmę Flytronic, produkującą bezzałogowe systemy latające. One też sprzedawane są polskiemu wojsku i na eksport zarówno jako gotowe produkty, jak i technologie. W Wietnamie np. lata już kilkanaście platform  powietrznych zbudowanych przez dronową część biznesu Wojciechowskiego wspólnie z tamtejszym partnerem.

Ale nie samą pracą człowiek żyje. Przede wszystkim Piotr Wojciechowski stara się poświęcać nieliczne wolne chwile najbliższym. Jest przekonany, że bez wsparcia rodziny „sukces w poważnym biznesie nie jest możliwy”. 

Namiętnie też gra w kręgle. Jest prezesem klubu bowlingowego, jego drużyna występuje z sukcesami w ekstraklasie, a on zdobył trzy lata temu 2. miejsce w pucharze Polski. – Kula porusza się po łuku i trzeba sobie wyobrazić, w jaki sposób rzucić, żeby trafiła w odpowiednie miejsce – opowiada z błyskiem w oku. 

My Company Polska wydanie 3/2016 (6)

Więcej możesz przeczytać w 3/2016 (6) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie