Lekcje biznesu. Czyli dlaczego nie warto pożyczać na auto za 300 tys. zł
Praktycy o przedmiocie Biznes i Zarządzaniez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2023 (96)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
By poznać perspektywę biznesu, przeprowadziliśmy kilka rozmów z przedstawicielami tego świata. Z tych dyskusji płynie jeden główny wniosek – odpytywane przez nas osoby nie mają wątpliwości, że zmiany są potrzebne, oczywiście jednak – jak zawsze – diabeł tkwi w szczegółach. – Wie pan, znajomi pracujący na uczelniach często zapraszają mnie na gościnne wykłady. Młodzi ludzie są chłonni wiedzy, jednak nawet na uniwersytetach dostrzegam ogromne braki w rozumieniu podstawowych zjawisk ekonomicznych – zauważa jeden z naszych rozmówców.
Wydaje się, że nauka biznesu i zarządzania nie powinna się skupiać na usilnym przekonywaniu do zakładania własnych działalności gospodarczych – tak jak nie każdy może zostać dziennikarzem (choć śledząc branżę, zaczynamy mieć wątpliwości…), tak nie każdy jest stworzony do robienia biznesu. Rolą nowego przedmiotu powinno być przede wszystkim zachęcanie tych jednostek, które mają do tego szczególne predyspozycje. Przed nauczycielami nie lada wyzwanie, zwłaszcza że sama sucha teoria w żadnym wypadku nie wystarczy.
Jak więc praktycy wyobrażają sobie Biznes i zarządzanie
Grzegorz Golec, Rubicon Partners
Biznes i zarządzanie to bardzo pojemna nazwa, mam nadzieję, że pomysłodawcy rzetelnie odpowiedzieli sobie na pytanie, w jakim celu chcą wprowadzić nowy przedmiot. Uważam, że w kontekście programu nauczania powinniśmy zrobić krok w tył i skupić się na zupełnie podstawowych kwestiach, bo kiedy obserwuję młodych ludzi, wciąż widzę podstawowe problemy w poruszaniu się po świecie finansów. Nie wszyscy rozumieją, czym jest inflacja czy stopy procentowe, nie zdają sobie sprawy, jakie ma to przełożenie na nasze codzienne życie – chociażby pod postacią rosnących rat kredytu czy kosztów wakacji. W szkole powinniśmy więc jak najwięcej tłumaczyć podstawowe zjawiska i terminy makroekonomiczne, ponieważ bez tej elementarnej wiedzy po prostu nie radzimy sobie w życiu. I chociaż głównym celem współczesnej edukacji musi być dostarczenie młodzieży narzędzi do dalszego kształcenia się, a nie wkuwanie wiedzy encyklopedycznej, to bez posiadania pewnego zasobu wiedzy i reguł nie sposób sprawnie się poruszać w rzeczywistości gospodarczej.
Celem nowego przedmiotu nie powinno być uczenie, jak założyć własną firmę, tylko jak być przedsiębiorczym w szerokim tego słowa znaczeniu – jak zarządzać swoimi pieniędzmi czy karierą, które oferty inwestycyjne i kredytowe są dobre, a które złe i dlaczego. Młodzi ludzie już na starcie kariery powinni wiedzieć, jak interdyscyplinarną branżą jest biznes, jak wiele czynników wpływa na sukces. Budowa tej świadomości może się okazać kluczowa w kształtowaniu przyszłych pokoleń.
Lekcje biznesu i zarządzania mogłyby też mieć element praktyczny, warsztatowy, pozwalający zobaczyć, jak wyglądają prawdziwe sytuacje i jak można sobie z nimi radzić. Przykładów może być wiele: od gier strategicznych, przez symulacje giełdowe, takie inwestowania na niby, po symulowane negocjacje handlowe na podstawie zadanych warunków. Podzielmy klasę na dwie grupy, każda ma inny „biznesowy” cel – niech się spierają, szukają argumentów. Ciekaw jestem takich dyskusji! Tutaj duże wyzwanie samych nauczycieli, którzy powinni tak dobierać przykłady, żeby z jednej strony ukazać złożoność problemu, a z drugiej – sprawić, by był on relatywnie łatwo rozwiązywalny.
Cezary Kosiński, Pricely
Biznes to wymieszanie wielu elementów – ekonomii, prawa, relacji międzyludzkich. Wiele osób po prostu nie wykazuje predyspozycji do takich działań, stąd zasadnicze pytanie – przedmiot biznes i zarządzanie powinien przekazywać wszystkim ogólną wiedzę czy może jednak skupiać się na kreowaniu liderów? Obawiam się, że pójście tą pierwszą drogą sprawi, że zniechęcimy trzy czwarte uczniów do przedsiębiorczości. Sam, dopiero kiedy zetknąłem się z doświadczonymi, inspirującymi ludźmi, dokładnie tłumaczącymi, co wynika z poszczególnych tabelek, na poważnie zainteresowałem się rozwijaniem własnej firmy. Takich rzeczy nie da się nauczyć na pamięć, słuchając „gadających głów”.
Uczenie dzieci przedsiębiorczości będzie znacznie trudniejsze niż uczenie ich biologii, geografii czy matematyki. O biznesie nie może opowiadać człowiek, który ma wyłącznie solidne wykształcenie akademickie – niezbędne jest przynajmniej jakiekolwiek doświadczenie handlowe. Ponadto czasy się zmieniają, więc powinien się również zmienić model szkoły - nie tylko w Polsce – w którym głównym celem jest nabycie podstawowych umiejętności pisania, czytania i liczenia. Na znaczeniu zyskuje sztuczna inteligencja, co jak na razie nie ma odzwierciedlenia w programach nauczania, więc młodzi ludzie po prostu nie potrafią posługiwać się narzędziami AI.
Zastanawiam się, na ile szkoła jest w stanie kompensować te umiejętności, których nie da się nauczyć na pamięć. Wiele decyzji podejmujemy intuicyjnie, doświadczenia nabierając z czasem. W biznesie i zarządzaniu koniec końców nie powinno chodzić o nabycie wiedzy, lecz nabycie pewnego odruchu, braku obawy przed sprawdzaniem się w boju.
Pokolenie moich dzieci – a więc dwudziestokilkulatków – to pokolenie zadłużające się na potęgę. Kolega mojego syna zamarzył, że będzie jeździł nowym samochodem kosztującym 300 tys. zł. Teraz płaci blisko 7 tys. zł miesięcznej raty, by mieć wymarzone auto. No więc mój syn też zaczął o tym marzyć – wydawać by się mogło ogarnięty ekonomicznie i biznesowo mężczyzna wykłada się na takich prostych, emocjonalnych tematach. To dla mnie przesłanka do tego, że nowy przedmiot powinien przede wszystkim sprawić, by młode pokolenie stało się bardziej świadome.
Anna Kozłowska, Finiata
Przedsiębiorczość napędza wzrost gospodarczy i rozwój zarówno organizacji, jak i społeczeństw, dlatego w wielu krajach od lat toczy się dyskusja na temat tego, w jaki sposób dostosować tradycyjne metody edukacji do potrzeb szybko zmieniającego się świata. I choć mogłoby się wydawać, że nikt nie ma wątpliwości co do potrzeby rewizji polskiego systemu edukacji, zmiany te dzieją się zbyt wolno, by nadążyć za dynamicznie postępującym otoczeniem. Skupiamy się na aspektach kosmetycznych zamiast na sednie problemu. Myślę, że zmiana nazwy przedmiotu bez zintegrowanego wdrożenia nowych modeli, ram i schematów nie wystarczy, by przygotować młodych ludzi do funkcjonowania w innowacyjnym świecie, a tym bardziej do swobodnego poruszania się w ekonomicznych zagadnieniach.
Moim zdaniem powinniśmy odejść od tradycyjnych metod nauczania, które zbyt mały nacisk kładą na kreatywność, krytyczne myślenie czy umiejętność przekuwania idei w działanie. Nie będzie to możliwe bez stworzenia programów szkoleniowych dla nauczycieli, by potrafili skutecznie przekazywać podstawowe koncepcje przedsiębiorczości, ale też inspirowali i rozwijali w młodych ludziach zarówno umiejętności praktyczne, jak i kompetencje miękkie.
Prawdziwe rozumienie przedsiębiorczości przychodzi wraz z doświadczeniem, dlatego oprócz teorii należałoby wdrożyć szereg praktycznych projektów i staży, które przybliżą uczniom realne wyzwania środowiska biznesowego. Mogłoby to być możliwe np. dzięki partnerstwom pomiędzy szkołami a lokalnymi firmami lub globalnymi organizacjami czy aranżowanie spotkań z liderami biznesu. Finlandia, Dania czy Norwegia wiodą prym we wdrażaniu nowoczesnych strategii nauczania. Przyglądanie się ich metodom i dobieranie najlepszych praktyk może pomóc nam uniknąć podstawowych błędów w budowaniu zrównoważonego ekosystemu przedsiębiorczości.
Maciej Hawrus, Altkom Akademia
Przedmiot biznes i zarządzanie to krok w dobrym kierunku, pod warunkiem że będzie prowadzony w sposób przemyślany. Przede wszystkim powinien być zaprojektowany jako zajęcia interaktywne i jak najbardziej praktyczne, aby uczniowie mogli zdobyć rzeczywiste umiejętności, które będą w stanie wykorzystać w przyszłym życiu zawodowym czy prywatnym. Mógłby być prowadzony np. poprzez konkretne studia przypadków czy projekty grupowe realizowane z przedsiębiorcami. Dobrze byłoby, gdyby zachęcał do nieszablonowego, krytycznego myślenia, podejmowania samodzielnych decyzji oraz pracy zespołowej. Przedmiot musiałby odpowiadać na pytania i wyzwania, z którymi się obecnie mierzymy, np. jak radzić sobie z cyfrową transformacją, czyli w jaki sposób czerpać z nowych technologii i jak je skutecznie wykorzystywać. Nie można pominąć też kwestii etyki i odpowiedzialności biznesu, w tym również zrównoważonego rozwoju oraz zarządzania projektami, czyli w jaki sposób je inicjować, planować i kontrolować.
Biznes i zarządzanie obejmują wiele zagadnień, dlatego w ramach przedmiotu konieczne byłoby przekazanie i usystematyzowanie podstawowej wiedzy z zakresu ekonomii i przedsiębiorczości. Uczniowie muszą wiedzieć m.in.: czym jest podaż, popyt, podatki, inflacja i jakie skutki za sobą niesie, w jaki sposób analizować dane i czytać raporty. Dodatkową wartość niosłoby dzielenie się, w jaki sposób zarządzać finansami, jak i w co inwestować, jak budżetować biznesowe inicjatywy.
Ostatnią istotną kwestią, której nie można pominąć, jeśli chcemy przekazać rzetelną wiedzę na temat biznesu i zarządzania, jest też rozwijanie umiejętności skutecznej komunikacji interpersonalnej, negocjacji oraz budowania relacji biznesowych.
Karol Górnowicz, Skriware
Jeśli chodzi o praktyki, metody dydaktyczne, zaproponowane wykorzystanie studium przypadku czy design thinkingu – wszystko brzmi świetnie. Spotkania z lokalnymi przedsiębiorcami oraz debaty oksfordzkie ujęte w 45-minutowych lekcjach – takie propozycje zdecydowanie mają ręce i nogi, sądzę, że to słuszny kierunek. Uważam również, że założenia związane z egzaminem maturalnym, zakładające składową ocenę z zaliczenia projektu społecznego są strzałem w dziesiątkę. Powiem więcej – moim zdaniem powinniśmy dążyć do zwiększenia udziału tej oceny z 30 proc. do co najmniej 50 proc., oczywiście kosztem egzaminu teoretycznego, który, jak wiemy, jest oceniany według konkretnego, dokładnego klucza. Sam projekt ma w założeniu być dobrany dowolnie, być działaniem zespołowym, mieć wymiar praktyczny uwzględniający interesy beneficjentów spoza danej szkoły, a także mieć wystandaryzowany system ocen.
W skutecznej realizacji przedmiotu kluczowe będzie odpowiednie przeszkolenie nauczycieli oraz zaangażowanie inspirujących praktyków. Ale na tym nie koniec, bo żeby wprowadzenie nowego przedmiotu odniosło zamierzony skutek, niezbędne będzie regularne zbieranie feedbacku od nauczycieli i uczniów. Dużą nadzieję
– również w tym kontekście – wiążę z zapowiadaną platformą edukacyjną online, która w przypadku biznesu i zarządzania zastąpiłaby przestarzały, tradycyjny podręcznik.
Więcej możesz przeczytać w 9/2023 (96) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.