Jak zakładać firmę ze znajomym

Jak zakładać firmę ze znajomym
Niepokojące jest, gdy przyszły partner biznesowy nie chce ustalić jasnych reguł współpracy. Mówi: „Jakoś to będzie. Przecież się znamy, lubimy, więc się dogadamy…” – przestrzega Bruno Żółtowski, psycholog biznesu, trener i coach.

Jest taka opinia, że lepiej nie robić interesów z osobami, z którymi jesteśmy w bliskiej relacji. Trudno jednak zakładać firmę z kimś, kogo nie znamy. Gdzie jest więc ta granica, za którą „blisko” to już „zbyt blisko”?

Znam tę opinię, ale jej nie podzielam. To, na ile jesteśmy z kimś blisko, nie powinno być decydujące przy wyborze wspólnika. Najważniejsza nie jest intensywność relacji tylko jej jakość. Mamy w Polsce wiele firm rodzinnych, które od lat świetnie funkcjonują i niosą naszą gospodarkę, co jest najlepszym dowodem na nieprawdziwość tej obiegowej opinii.

Jak ocenić czy koleżanka, z którą prywatnie świetnie się dogaduję, sprawdzi się też jako wspólniczka?

Pierwsza rzecz to zaufanie. Buduje się je codziennymi zachowaniami: dotrzymywaniem słowa, terminów i obietnic. Nawet jeśli one dotyczą spraw drobnych, można wyciągnąć wnioski. Ważne jest też to, w jaki sposób ktoś się wyraża o wspólnych znajomych – czy jest dyskretny, czy raczej rozsiewa plotki i snuje intrygi. Brak lojalności w relacjach towarzyskich znajduje odzwierciedlenie w relacjach biznesowych. Nie mówiąc już o sytuacji, kiedy wiem, że koleżanka oszukała poprzedniego wspólnika czy klientów. Miałem kilku klientów, którzy takie informacje zlekceważyli. Myśleli o potencjalnym wspólniku: „To jest przedsiębiorcza osoba, świetnie sprzedaje, więc wejście z nią w spółkę będzie dla mnie korzystne. Mnie nie oszuka. To przecież znajomy”. Liczyły na to, że będą potraktowane wyjątkowo.

I przeżyły niemiłe zaskoczenie.

Prędzej czy później – tak. Chociaż był to właśnie najbardziej prawdopodobny scenariusz. Znam też sytuacje, gdy podczas zakładania spółki okazało się, że jeden wspólnik przed drugim zataił jakąś ważną informację. To też bardzo źle rokuje.

Druga rzecz, nad którą warto się zastanowić to to, na ile potrafimy dawać sobie nawzajem negatywne informacje zwrotne; na ile przekazując je, czujemy się pewnie i bezpiecznie; na ile możemy liczyć, na to, że druga strona założy nasze dobre intencje i przyjmie nasze uwagi. Nie da się przecież prowadzić z kimś firmy i nigdy nie mieć żadnych zarzutów do jego pracy.

Jeśli do tej pory łączyły mnie z koleżanką tylko rozrywki, mogę nie wiedzieć, jak reaguje na krytykę z mojej strony.

Ale możesz to sobie wyobrazić. Zadaj sobie pytanie, jak byś się czuła, gdybyś miała jej powiedzieć, że nie podoba ci się, że np. się spóźniła albo pożyczyła coś od ciebie i nie oddaje mimo że termin minął. Sądzisz, że byłbyś w stanie wyłożyć karty na stół czy byłoby to dla ciebie tak trudne, że wolałabyś to przemilczeć? Jaką jej reakcję przewidujesz? Jeśli uważasz, że prawdopodobnie by się obraziła, strzeliłaby focha albo poczułaby się dogłębnie urażona, potraktowałbym to jako sygnał ostrzegawczy.

Ale moja obawa przed tym, że poczuje się urażona może wcale...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 2/2024 (101)

Więcej możesz przeczytać w 2/2024 (101) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ