Jak wychować milionera

To był news, za którym poszła fala sarkastycznych komentarzy w internecie: oto w Miasteczku Wilanów, mateczniku warszawskiej klasy średniej, pojawiło się ogłoszenie o naborze do „Akademii Młodego Managera”. 

Na ulotce dziewczynka w typie stara malutka. Czarna marynarka, włosy w kok, okulary w grubych oprawkach. I podpis: „Kim będzie twoje dziecko, gdy dorośnie? Wierzymy, że może osiągnąć sukces w każdej dziedzinie życia”. Trzymiesięczny kurs i know-how z pierwszej ręki, bo 

od przedsiębiorców, za „jedyne” 2490 zł. Dziś po akademii nie ma śladu. Nawet nie dlatego, że jej oferta była bez sensu, bo nauka organizacji czasu czy skutecznej komunikacji przyda się każdemu. Organizator szkoły, kierujący ofertę zajęć pozalekcyjnych do dzieci do 17. roku życia, najwyraźniej sam nie odrobił lekcji, bo przegapił, że od 2002 r. przedsiębiorczość widnieje jako obowiązkowy przedmiot w szkolnictwie ponadpodstawowym, a w przypadku młodszych dzieci jest uzupełnieniem podstawy programowej. Uczą się jej nawet przedszkolaki, ale nie chodzi o to, żeby je przebierać w garniturki i fotografować na tle rzędów segregatorów. Takie wyobrażenie pokazuje, że mimo wysiłków wciąż jesteśmy na bakier z edukacją w zakresie przedsiębiorczości i ze zrozumieniem, co ona właściwie oznacza. Talent do zarabiania pieniędzy? Prowadzenie z sukcesem własnej firmy? Umiejętność generowania zysków? I wreszcie – czy można...