Jak powstają wynalazki

Wpisując w wyszukiwarkę słowo „innowacje”, dostajemy ponad 6,8 mln wyników. To hasło stało się tak modne, tyle się o nim mówi, że w zasadzie zostało ono pozbawione znaczenia. I co najważniejsze, nie wiadomo, kto za tymi wszystkimi innowacjami stoi. Na tych milionach stron trudno znaleźć ludzi, innowatorów, którzy zmieniają świat. A przecież już w XIX w. Thomas Carlyle wyraził opinię, że „historia świata jest niczym innym jak biografią wybitnych jednostek”. Jednak innowacje nie powstają tylko dlatego, że na świecie rodzą się wybitne jednostki, musi istnieć otoczenie i siły społeczne, które ten prąd zmian wspierają. Thomasowi Carlyle’owi odpowiedział Herbert Spencer, tworząc teorię sił społecznych jako tych, które napędzają zmianę.
Idąc tym tropem, pokazujemy w tym numerze „My Company Polska” ludzi z krwi i kości, polskich innowatorów, którzy stoją za najciekawszymi współczesnymi polskimi wynalazkami. Z drugiej strony, stawiamy pytanie, czy to nasze otoczenie innowacyjności jest dobre. Czy w polskim ogródku jest dobra gleba, by z wynalazków rodziły się patenty, a potem firmy, które na nich zarabiają? Czy przedsiębiorstwa poszukują nowych rozwiązań? I choć ludzi mamy wspaniałych, to jednak z tym drugim elementem jest gorzej. Znacznie gorzej. W nakładach na innowacyjność wyprzedzają nas niewielkie Litwa i Łotwa (Europejski Ranking Innowacyjności). Korea Południowa na badania i rozwój wydaje ponad 4 proc. PKB, Stany Zjednoczone blisko 3 proc. My wydajemy ledwie 1 proc. A wydatki to tylko jeden z elementów, ważne są czynniki instytucjonalne, takie jak jakość i zrozumiałe przepisy prawne oraz to, czy środowisko inwestorów jest przyjazne lub wrogie. To wszystko wymaga pracy.
Ale wracając do ludzi, jest jeszcze jeden element, który odróżnia nas od czasów Edisona, Tesli czy Westinghouse’a. Dziś nie ma samotnych wynalazców, nie da się badań robić w pojedynkę – zamknąć się w laboratorium, by kiedyś krzyknąć: „Eureka!”. Badania robione są w zespołach, często bardzo interdyscyplinarnych. To właśnie taka mieszanka różnych ludzi mających różne doświadczenie doprowadza do przełomu. Pisał o tym Walter Isaacson, który w książce „Innowatorzy” pokazał ludzi tworzących erę internetu. Zauważył, że te najbardziej twórcze pomysły ery cyfrowej są autorstwa osób działających na styku światów sztuki i nauki. Ludzi, którzy doceniali znaczenie piękna. Steve Jobs był w dużej części humanistą, podobnie jak Edwin Land, twórca polaroida.
To ważne, bo nie trzeba być dziś wspaniale wykształconym specjalistą, by być innowatorem. Wystarczy, że rozumiesz potrzeby i starasz się szukać rozwiązań. Jeśli sam ich nie znasz, to szukasz ludzi, którzy mogą je znać. Tak powstało wiele wynalazków z naszej listy. I dlatego też w tym numerze po raz pierwszy mają Państwo do wyboru dwie okładki. Na jednej jest Magdalena Król, najmłodsza profesor onkologii eksperymentalnej, która pracuje nad przełomowym lekiem na raka. To przykład tego jak polska naukowczyni może przyczynić się do poprawy świata. Na drugiej jest Marcin Joka, współtwórca robota edukacyjnego Photon. Nie jest jeszcze profesorem, ale rozwiązuje bardzo konkretny i ważny problem braku programistów. To są dwa różne światy, ale jak już wspomnieliśmy, największe pomysły rodzą się na styku różnych światów.