Aleksandra Bis: "W mojej utopijnej wizji społeczeństwa każdy ma podstawową wiedzę o programowaniu"
Aleksandra BisDare IT to biznes impaktowy z misją zwiększania reprezentacji kobiet na każdym szczeblu kariery w IT. Firma od 2018 roku wspiera kobiety w przebranżawianiu i rozwoju, a firmy technologiczne w rekrutacji specjalistek. Rozmawiamy z Aleksandrą Bis, współzałożycielką Dare IT.
Od kilku lat współtworzysz jeden z największych programów mentoringowych dla kobiet w IT. Jak przez ten okres zmieniły się potrzeby kobiet związane z pracą w branży nowych technologii?
Potrzeby są takie same, natomiast wiele trendów sprzyja nam, by jeszcze skuteczniej pomagać kobietom. Przebranżawianie się na branżę IT jest zjawiskiem dostrzegalnym od jakiegoś czasu, a dodatkowym katalizatorem zmian okazała się pandemia koronawirusa, która uświadomiła ludziom jak kryzysoodporna jest branża IT. Takie aspekty jak mobilność czy praca zdalna są niezwykle istotne dla kobiet.
Branża podobno przestała już być kryzysoodporna i nadciągają ciężkie czasy dla programistów.
Zakładam, że pomimo ogólnej niepewności i widma recesji, IT nadal będzie się nieźle rozwijać. Na pewno w ostatnich miesiącach firmy stały się ostrożniejsze jeśli chodzi o rekrutacje czy wydatki, nie zmienia to jednak faktu, że trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której zniknie trend digitalizacji i zatrudniania osób z cyfrowymi kompetencjami. Nowe technologie przestały być luksusem, stały się potrzebą, dlatego inwestycje w ten obszar nie ustaną – zwłaszcza że rywalizacja na rynku staje się coraz bardziej zaciekła.
Czy zmieniło się podejście firm do tematu różnorodności?
Zdecydowanie tak! Kiedy pięć lat temu startowałyśmy z Dare IT, to zainteresowanie tematem różnorodności i aktywnego budowania kultury włączającej było raczej niewielkie. Teraz samodzielnie zgłasza się do nas coraz więcej organizacji, a kierowane do nas zapytania są czasami efektem starań pracowników, którzy oczekują od przełożonych zmian i w pewnym sensie lobbują programy wewnątrz firm.
Nie masz trochę wrażenia, że przedsiębiorstwa podchodzą do kwestii różnorodności raczej powierzchownie? Wszyscy chcą się chwalić liczbą kobiet w zarządach, ale o innych aspektach wciąż się milczy.
Trzeba działać krok po kroku. Jak ważne są regularne działania, widzę na przykładzie amerykańskich firm, z którymi współpracujemy przy ich wejściach na polski rynek – one nie tylko są bardziej świadome, ale również mają konkretne KPI związane z różnorodnością. Umówmy się, jesteśmy dosyć homogenicznym narodem, a kwestię różnorodności rzeczywiście ogranicza się do tematów związanych z płcią. Tymczasem różnorodność ma wiele oblicz: to osoby niepełnosprawne czy o różnej orientacji seksualnej. Polskie organizacje dopiero zaczynają to dostrzegać, dlatego tak ważne jest, by nie działać ad hoc. Mam na przykład duży problem z wszelkimi akcjami organizowanymi co roku przy okazji Dnia Kobiet – to zwykle jednorazowe zrywy, nie rozwiązujące żadnych problemów. Unikamy współpracy z podmiotami podchodzącymi do tematu powierzchownie, ale jednocześnie rozumiemy, że nie wszystko da się zrobić od razu – by rozpocząć zmianę, naprawdę nie potrzeba gigantycznych budżetów.
Aleksandra Bis o kobietach w biznesie
W styczniu na okładce znalazły się trzy wspaniałe przedsiębiorczynie, a w obszernym materiale opisywaliśmy kobiety, o których – naszym zdaniem – będzie głośno w 2023 roku. Co sądzisz o takich publikacjach: potrzebne czy dziaderskie?
To dosyć trudne pytanie, a moje podejście w temacie stale ewoluuje. Kiedyś zapewne zastanowiłabym się nad takim artykułem, czy on nie pogłębia pewnych uprzedzeń i stereotypów, ale dziś widzę, jak ważne jest promowanie kobiecych wzorców. Zawsze powtarzam, że Dare IT daje kobietom przede wszystkim szansę wejścia w branżę IT – pomagamy w zdobyciu wiedzy oraz niezbędnych narzędzi. A jednym z takich narzędzi jest na pewno walka ze stereotypizacją, szczególnie widoczną w tym obszarze – chyba sam dobrze wiesz, jaki jest obraz „typowego” pracownika IT. Tymczasem IT to branża jak każda inna, której można się dosyć szybko nauczyć.
Można, co wpłynęło na fakt, że znacząco zmniejszył się próg wejścia w nią. Czy to w dalszej perspektywie może jakoś zaszkodzić całej branży?
Nie jestem przekonana, czy zmniejszył się próg wejścia, natomiast potrafię sobie wyobrazić konsternację wieloletniego programisty, nagle muszącego rywalizować o zlecenie z osobą, która skończyła „zaledwie” trzymiesięczny bootcamp. Ale czy to źle, że konkurencja się zwiększa? Jestem zdecydowanie przeciwna zapewnianiu, że w kilkanaście tygodni można zdobyć nie wiadomo jak rozległe umiejętności czy doświadczenie, z drugiej strony chciałabym żyć w społeczeństwie dającym szansą każdemu, kto uparcie i konsekwentnie dąży do celu. Jeśli dana osoba – nawet posiadająca, wydawać by się mogło, podstawowe kompetencje – może wnieść do firmy jakąś wartość, to dlaczego mamy z niej rezygnować? W mojej utopijnej wizji społeczeństwa każdy ma podstawową wiedzę dotyczącą programowania.
Po co?
Chociażby po to, żeby wykorzystać ją do automatyzacji jakichkolwiek własnych działań, nie tylko zawodowych. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości nauka języków programowania będzie w szkołach stawiana na równi z nauką języków obcych.
Sama od dziewięciu lat zajmuję się projektowaniem produktów cyfrowych, a od pięciu lat prowadzę zespoły projektowe, głównie w Oslo. I kiedy rozmawiam ze znajomymi projektantami, to czasem pół żartem pół serio dostrzegamy, że w czasach, kiedy zaczynaliśmy, o zdobywanie niezbędnej wiedzy było znacznie trudniej. Obecnie praktycznie o każdym obszarze jest dostępny jakiś kurs czy szkolenie, a w internecie działają liczni branżowi influencerzy.
Kurs kursowi nierówny.
To oczywiście rodzi pytanie, jak ocenić ich jakość i w co tak naprawdę warto inwestować czas. Jako Dare IT staramy się pomóc w podjęciu najwłaściwszych decyzji, by proces przebranżowienia był jak najbardziej efektywny.
Aleksandra Bis o rekrutacji
Jak duże znaczenie w tym procesie mają kompetencje miękkie? Rekruterzy lubią mówić o ich kluczowej roli, ale czy w odnajdywaniu się na rynku IT również się liczą?
Tak, bo – jak głosi jeden z powszechniejszych branżowych truizmów – w IT jest ogromna rywalizacja o największych specjalistów. Wiele firm chce się uniezależnić od tej sytuacji, więc inwestuje w młode, nieodkryte jeszcze talenty. A jeśli jesteś nieodkrytym talentem, to z założenia nie masz doświadczenia, dlatego musisz nadrabiać innymi zaletami, chociażby właśnie kompetencjami miękkimi. IT to – wbrew stereotypom – sport zespołowy, interdyscyplinarna branża. W toku tworzenia produktów cyfrowych współpracujesz na prawdę z wieloma ekspertami i siłą rzeczy musisz posiadać choć podstawowy zakres takich umiejętności.
Pytam o to, bo trochę usłyszałem w ostatnich miesiącach HR-owych sloganów, nie mających zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością - uprzedzenia w procesach rekrutacyjnych wciąż są dostrzegalne.
Może i są dostrzegalne, ale każdy rekruter jest w pewnym stopniu stronniczy, ma swoje wyobrażenie o idealnym kandydacie. Staramy się mimo to edukować i udowadniać, że pewne niewłaściwe naleciałości można konsekwentnie niwelować, chociażby przez używanie feminatyw podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Takie drobne kroki ułatwiają firmie dostęp do szerszego grona bardziej różnorodnych kandydatów i kandydatek. Znam też organizacje, które do pewnego momentu anonimizują informacje dotyczące aplikujących, również te związane z płcią.
Wszelkie działania związane z usprawnieniem rekrutacji są o tyle ważne, że jednym z największych rynkowych problemów jest obecnie duża rotacja pracowników.
Czytałam niedawno raport, którego autorzy przekonywali, że w branży IT zatrzymanie pracownika na dłużej niż dwa lata jest sporym sukcesem. Oczywiście ta rotacja ma związek z wieloma aspektami, a głównym są – jak to zwykle bywa – pieniądze i wysokość zarobków. Warto jednak zaznaczyć, że dla kandydatów coraz większe znaczenie mają wszelkie benefity, dlatego również w tym obszarze firmy mogą budować swoją konkurencyjność na rynku pracy – nielimitowane urlopy czy dostęp do innowacyjnych narzędzi pracy naprawdę może kogoś skłonić do podjęcia zatrudnienia w konkretnym przedsiębiorstwie. Nie zazdroszczę HR-owcom, bo w obecnych kryzysowych czasach zatrzymanie pracowników to ogromne wyzwanie.
A może właśnie będzie odwrotnie? Kryzysy nie sprzyjają ryzykownym decyzjom, a takie zwykle są te związane ze zmianą pracy.
Trudno przewidzieć, jak będą zachowywać się specjaliści. Nie zmienia to faktu, że już teraz wiele rekrutacji trwa kilka miesięcy, a niektóre nawet jeszcze dłużej, dlatego nim firma zdecyduje się na zatrudnienie nowej osoby, powinna przeanalizować już obecne kadry – być może to wśród pracowników znajdzie się jakiś nieodkryty talent.
Który z trendów, o których rozmawialiśmy, wskazałabyś jako ten, który będzie dominującym w najbliższych miesiącach?
To, co dostrzegam już teraz to fakt, że firmy na razie „zamrażają” rozległe procesy rekrutacyjne, czekając, jak rozwinie się sytuacja rynkowa – skupiają się wyłącznie na core’owych stanowiskach, niezbędnych do rozwoju organizacji. Z pewnością będzie postępować digitalizacja przedsiębiorstw, niezależnie od ewentualnego dalszego wyhamowywania gospodarki – a skoro firmy będą się cyfryzować, to będą potrzebowały do tego kolejnych fachowców...