Wygląd do poprawki
Turystyka medyczna, fot. materiały prasoweMarek ma 40 lat i po wielu miesiącach rozważań za i przeciw wreszcie zdecydował się na przeszczep włosów. Wybór pada na jedną z tureckich klinik. Bo znacznie taniej, a przy tym – jak przeczytał w internecie – równie dobrze. A może nawet i lepiej.
Marek kontaktuje się więc z pewną polską firmą organizującą wyjazdy na przeszczep do Stambułu. Na podstawie kilku zdjęć głowy po dwóch dniach zostaje zakwalifikowany do zabiegu – w 7-stopniowej skali Norwooda, opisującej etapy łysienia androgenowego, osiąga czwarty stopień, co świadczy o tym, że ubytki są już dość spore. Wspólnie z polskim pośrednikiem bez problemu znajdują niedaleki termin zabiegu. W cenie usługi zawarty jest nie tylko sam zabieg, ale również nocleg, transfer z lotniska oraz wszelkie niezbędne kosmetyki. Firma nie wymaga wpłaty żadnej zaliczki – rezerwacja terminu w klinice odbywa się wyłącznie na podstawie potwierdzenia zakupu biletów lotniczych do Stambułu.
Marek do Turcji rusza wraz z żoną. Na miejsce przylatują w piątkowy wieczór. Z lotniska, eleganckim mercedesem, odbiera ich kierowca, a następnie zawozi do 4-gwiazdkowego hotelu. Zabieg ma się odbyć kolejnego dnia, jest więc niewiele czasu na odpoczynek.
Nazajutrz przy śniadaniu Marek – co tu kryć – trochę pęka. Hotel, w którym zatrzymał się wraz z żoną, gości przede wszystkim tych, którzy do Turcji przyjechali coś – jak mówi – „poprawić”. Przy stolikach siedzi mnóstwo łysych mężczyzn z opatrunkami na głowach, kobiety, które najwyraźniej przeszły korekty oczu i nosa. Jedna pani prawdopodobnie ujędrniała pupę – śniadanie konsumuje na stojąco, z obfitym opatrunkiem na tylnej części ciała.
Ale już za późno, by zmienić swoje postanowienie – skoro powiedziało się „A”, trzeba również powiedzieć „B”, prawda? O ósmej Marek spotyka się w lobby hotelu z polskojęzyczną opiekunką, która będzie do jego dyspozycji – oraz dwóch innych mężczyzn, którzy zapisali się na zabieg tego samego dnia – przez cały dzień.
Sam zabieg – klinika konsekwentnie unika słowa „operacja” – trwa blisko 10 godzin, z krótką przerwą na obiad. Najpierw konsultacja z lekarzem prowadzącym, który rysuje nową linię włosów i na podstawie badań ustala możliwą do przeszczepienia liczbę graftów. Następnie badanie krwi oraz golenie głowy na łyso. Choć – jak powtarza Marek – znieczulenie jest koszmarne, sam zabieg przebiega bezboleśnie. – To po prostu wielogodzinne leżenie w różnych pozycjach. W internecie naczytałem się opinii, jak to pacjenci czytają książki czy oglądają seriale. Nie wiem, skąd się wzięły takie głosy, gdyż ja nie byłem w stanie wyjąć nawet smartfona z kieszeni – wspomina mężczyzna.
Po zabiegu, zaopatrzony w torebkę z kosmetykami, Marek wraca do hotelu. Noc okazuje się nieprzyjemna – można leżeć wyłącznie w jednej pozycji, głowa jest obolała – ale do przeżycia. Rano w klinice następuje ściągnięcie opatrunku oraz założenie specjalnej opaski uciskowej, która ma chronić przez zejściem opuchlizny na twarz. Do Polski Marek wraca tego samego dnia, wieczorem – w samolocie ze Stambułu do Warszawy około jedna czwarta pasażerów to osoby po jakimś zabiegu.
Przez następne dwa tygodnie Marek jest w stałym kontakcie z przedstawicielem kliniki na WhatsAppie – wysyła zdjęcia gojącej się głowy, konsultuje wątpliwości. – Pierwsze fajne efekty...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 3/2023 (90) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.