Supersiły naszego mózgu

rezyliencja
Fot. shutterstock.
Pandemia pokazała, że rezyliencja to prawdziwy fundament jakiejkolwiek strategii dotyczącej ludzkiego kapitału. Pracownicy z niską rezyliencją mniej spali, gorzej jedli, rzadko ćwiczyli i byli mniej produktywni, podczas gdy ci z wysoką odpornością nie tylko utrzymali poziom swojego dobrostanu, ale byli także w stanie bardzo dobrze pracować.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2023 (94)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Departament Obrony miał powody, aby wziąć udział w szkoleniu na temat rezyliencji. W ciągu ostatnich kilku dekad działania wojenne w stylu VUCA znacznie się nasiliły. Zmiana sposobu działań wojennych – obecnie to wysoce rozproszone, hiperlokalne bitwy – spowodowała, że żołnierze wyszkoleni w tradycyjnych metodach walki byli nieprzygotowani do nowych form bojowych. 

Jak ujął to generał (w stanie spoczynku) Bob Scales, jesteśmy wplątani w pewną formę konfliktu globalnego, który „przekształca się z tradycyjnej konstrukcji linearnej w coś na kształt ameby; jest rozczłonkowany, rozproszony, nielinearny, bezkształtny w przestrzeni i nieograniczony w czasie”. 

Współczesna wojna prowadzona jest przez żołnierzy, którzy muszą być gotowi w każdym momencie do podjęcia samodzielnej decyzji w sprawie zmiany taktyki lub spróbowania czegoś zupełnie nowego. Przejście od hierarchicznego, scentralizowanego nadzoru do rozproszonego, dynamicznego, lokalnego i ultraelastycznego działania dobrze opisuje postfordowskie warunki pracy. Stawka w przypadku cywilów jest inna, ale plansza do gry taka sama. Jak współcześni żołnierze musimy cały czas elastycznie dopasowywać się do zmian kontekstu. Organizacje polegają na naszym osądzie sytuacji i umiejętności podejmowania krytycznych decyzji, a także naszej zdolności do unoszenia się na falach zmian bez ryzyka utonięcia.

Czym jest rezyliencja 

Najbardziej podstawowym wyjaśnieniem tego terminu jest zdolność powrotu na właściwe tory po trudnych wydarzeniach. Przytrafia nam się coś złego. Niektórzy się załamują. Inni rozwijają skrzydła. Rzeczywistość oczywiście jest bardziej złożona – rezyliencja może odnosić się do sposobu, w jaki reagujemy w czasie rzeczywistym na zdarzenia; może opisywać sposób, w jaki przygotowujemy się na zdarzenia, które antycypujemy; może również odwoływać się do sposobu, w jaki przetwarzamy zdarzenia po tym, jak już się wydarzyły. 

Rezyliencja może być stosowana do opisu zachowania jednostki, zespołu lub całej organizacji. Ludzie z niskim poziomem rezyliencji będą mieli poważne problemy z wyzwaniami, a nawet mogą nabawić się zaburzeń psychicznych. Po drugiej stronie są ludzie, którzy w czasie trudów rosną w siłę. 

Gdy rozejrzymy się wokół, znajdziemy w naturze wiele przykładów, kiedy to stres powoduje adaptację i poprawę. Wzmocnienie mięśni po ćwiczeniach jest jednym z takich przykładów. Rozwój pourazowy to kolejny przykład. Wiele typów nauki podąża tą samą ścieżką. Kłopoty pchają nas naprzód. 

Nassim Nicholas Taleb ukuł termin na to zjawisko – antykruchość. Jeśli przeciętna osoba jest jak gąbka, która absorbuje pewną ilość psychologicznego stresu zanim dotrze do swoich granic, to osoba antykrucha jest raczej zabawkową kulą, którą wrzuca się do wody, aby się rozpuściła i przekształciła w brontozaura. Jednostki te paradoksalnie w czasie zmagania się z trudnościami rozkwitają. Absorbują je i przekształcają w coś lepszego. Od lat 70. XX wieku naukowcy szukali odpowiedzi na pytanie: Czy istnieje jakaś umiejętność lub cecha, która wyróżnia osoby antykruche, a jeśli tak, to czy można się jej nauczyć? 

Odpowiedź brzmi: tak i tak

Badania Marty’ego nad wyuczoną bezradnością na Uniwersytecie Pensylwanii położyły podwaliny pod setki psychologicznych ćwiczeń interwencyjnych poprawiających rezyliencję. Udowodniły na przykład, że nasza reakcja na trudne sytuacje zależy częściowo od naszego przekonania o tym, czy jesteśmy w stanie uniknąć tej sytuacji. Tego zdrowszego systemu przekonań można się nauczyć. 

Ze względu na to, jak niezwykle ważną rolę odgrywa rezyliencja w pozytywnym rozwoju zasobów ludzkich, jeden z najważniejszych projektów prowadzonych przez BetterUp Labs miał dotrzeć do tego, co ją napędza. 

Rezyliencja to sposób reagowania, który wpływa na nasze myśli, uczucia i zachowania. Nie zależy od jednej cechy, a w związku z tym jej zbudowanie wymaga wzmocnienia złożonego zestawu umiejętności psychologicznych i behawioralnych. Jak jednak dowiedzieć się dokładnie, jakie to umiejętności? Analitycy danych (data scientists) często wykorzystują regresję statystyczną, aby rozbić na czynniki kluczowe składniki wyniku. Ten rodzaj analizy skupia się na ogromnych zbiorach danych wejściowych i wyjściowych, a następnie mówi nam, które czynniki miały największy wpływ na wynik. Jednym ze sposobów, w jaki przebadaliśmy czynniki napędzające rezyliencję, była właśnie tego typu analiza skupiająca się na relatywnej wadze poszczególnych części składowych. 

Pięć z nich miało szczególne znaczenie. Były to: emocjonalna regulacja, optymizm, zwinność poznawcza, autoempatia i poczucie własnej sprawczości. Wyniki te zgadzają się z informacjami zawartymi w literaturze na temat budowania psychicznej odporności.

Regulacja emocjonalna 

Regulacja emocjonalna to zdolność do elastycznego i produktywnego radzenia sobie z naszymi emocjami, zwłaszcza z tymi negatywnymi, aby móc osiągnąć wytyczone cele. Bez takiej samoregulacji negatywne emocje mogą nas przytłoczyć i zaburzyć zdolność jasnego myślenia. Te miliony lat poświęcone na ewolucję ultrasprawnego mózgu zaprzepaszczone przez falę emocji! 

Miejscem, w którym następuje sabotaż jest nasz układ limbiczny, jedna z najstarszych części naszego mózgu, odpowiedzialna ze reakcję ucieczki lub walki. Silny, nagły gniew pochodzi z ciała migdałowatego, zaledwie centymetrowego centrum emocji o kształcie migdała. Gdy pojawia się stres lub strach, ciało migdałowate aktywuje uwolnienie kortyzolu i inicjuje kaskadę intensywnych fizycznych reakcji, które mogą być nieproporcjonalnie większe niż zagrożenie je wywołujące. Wiele modeli rozwoju dorosłego człowieka uznaje samoregulację emocjonalną za fundament wszystkich wyższych funkcji mózgu. Gdy dojrzewamy psychicznie, nawet w późniejszym etapie dorosłości, uczymy się z coraz większą finezją panować nad emocjami. Emocje mogą nas wiele nauczyć, ale komunikują nam to w sposób bezceremonialny. Najbardziej dojrzali liderzy i profesjonaliści wiedzą, jak ujarzmić swoje emocje i użyć ich na swoją korzyść. Oni nie zdają się na zwykłe reagowanie. Z tych samych powodów coachowie powiedzą ci, że regulacja emocjonalna ma niebagatelne znaczenie w ich pracy.

Regulacja emocjonalna to często pierwszy krok do przejęcia kontroli nad swoją psychiką, aby osiągnąć cele. Rola coacha, który nam w tym pomaga, jest bezcenna, gdyż sesje coachingowe stwarzają ustrukturyzowane i empatyczne środowisko, w którym możemy zbadać i zrozumieć swoje emocje. Coachowie uczą konkretnych umiejętności dopasowanych do naszej trajektorii rozwoju. W ciągu zaledwie trzech miesięcy coachingu ludzie zmagający się z regulacją emocjonalną mogą poprawić swój wynik o 92 proc.

Optymizm 

Optymizm to tendencja do żywienia nadziei i odczuwania pewności względem pozytywnych efektów w przyszłości. Wiemy już od jakiegoś czasu, że optymizm to kluczowy czynnik sprzyjający rezyliencji. W czasie swoich badań nad wyuczoną bezradnością, które rozpoczęły się w roku 1967, Marty odkrył, że nawet w obliczu nieuniknionych przeciwności losu, jedna trzecia badanych nigdy nie okazywała się bezradna. Owe odporne psychicznie jednostki zazwyczaj postrzegają przeszkody jako coś chwilowego, coś lokalnego, co można kontrolować. „To szybko minie, to jednorazowa sytuacja. A poza tym jest mnóstwo rzeczy, które mogę zrobić w przyszłości, aby ustrzec się przed tego typu problemem”.

Zwróć uwagę na kluczowe słowo: nieuniknione. Historie, które ci ludzie tworzyli, aby poradzić sobie z dyskomfortem, nie odpowiadały temu, czego faktycznie doświadczali. Mimo to nadal trzymali się swojej optymistycznej narracji i w efekcie po kilku próbach udawało im się. To, na ile dana sytuacja jest znośna, zależy od naszej wiary w to, czy możemy ją pokonać. To właśnie jest optymizm – nastawienie, by oczekiwać korzystnego wyniku.

Dlaczego warto nauczyć się takiego sposobu myślenia? Ponieważ zazwyczaj jest to dla nas dobre. Optymizm wspiera nie tylko psychiczną, ale również fizyczną rezyliencję. Czy wiedziałeś, że optymiści żyją około ośmiu lat dłużej niż pesymiści? Istnieje u nich znacznie mniejsze prawdopodobieństwo śmierci w wyniku zawału, jeśli ten się przytrafi. Mają też silniejszy system odpornościowy. Myślenie optymistyczne służy umysłowi i ciału.

Istnieją nowe mocne dowody na to, jak świetnie radzą sobie optymiści w pracy. Paul Lester wraz z Edem Dienerem i Martym śledzili przez pięć lat losy ponad dziewięciuset tysięcy żołnierzy. W ciągu tych pięciu lat 12 proc. badanych otrzymało pożądaną nagrodę za „wzorową służbę”. Pytanie brzmiało: „Czy można przewidzieć na podstawie testów psychologicznych, które wykonano, gdy zaciągnęli się do wojska, kto zdobędzie owe nagrody?”. Tak. W przypadku żołnierzy, którzy mieli wysoki poziom pozytywnych emocji, niski negatywnych oraz wysoki poziom optymizmu istniało czterokrotnie większe prawdopodobieństwo zdobycia nagrody za wzorową służbę, a także nagrody za heroiczną postawę. Ponieważ badana próba to ludzie pracujący w ponad stu pięćdziesięciu różnych zawodach, wyniki są reprezentatywne dla amerykańskiego środowiska pracy.

Zwinność poznawcza 

Zwinność poznawcza to zdolność do mentalnego manewrowania pomiędzy różnymi możliwymi scenariuszami, zanim skupimy się na tym najbardziej obiecującym. Dowiedzieliśmy się wcześniej, jak niezwykle ważna była zwinność kognitywna (przejawiająca się zdolnością do przystosowania) dla naszych przodków zajmujących się myślistwem i zbieractwem. Była ona równie ważna, co umiejętności generalisty. Zbieractwo i łowiectwo polegają na identyfikacji zasobów na nowym terenie. Bez otwartości na nowe okazje nasi przodkowie na pewno przeoczyliby wiele cennych zasobów. Gdyby jednak potem nie potrafili się skupić, nie zebraliby pożywienia, które zidentyfikowali. 

Nabyliśmy te umiejętności w wyniku milionów lat ewolucji, ale zaczęliśmy od nich odchodzić z nastaniem rewolucji rolniczej. Wskutek przejścia na rolnictwo, a potem industrializacji nasze role coraz bardziej się zawężały, a działania zawodowe były coraz bardziej sprecyzowane. Dziś ponownie potrzebujemy zwinności poznawczej i zdolności przystosowawczych naszych przodków, aby zręcznie reagować na burzliwy nurt białej wody na rynku pracy. W takiej scenerii odczytujemy trendy, analizujemy kontekst i pozostawiamy jak najwięcej opcji otwartych, aby gdzieś nie utknąć.

Autoempatia 

Profesor Kristin Neff z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin definiuje autoempatię, czwarty czynnik sprzyjający rezyliencji, jako zdolność do współczucia samemu sobie z powodu cierpienia, porażki lub pozornego niedopasowania. Autoempatia pozwala nam skorzystać z instrukcji, jak pocieszyć innych – instrukcji, które wszyscy dobrze znamy i z którymi nasz mózg czuje się komfortowo – i zastosować je w stosunku do nas samych. Kluczowym aspektem tej praktyki jest zrozumienie, że nasze problemy są problemami, z którymi zmaga się cała ludzkość. To, czemu stawiamy czoło, zwykle nie różni się zbytnio od tego, czego inni doświadczyli wcześniej. Autoempatia to również skuteczne narzędzie do radzenia sobie z symptomami pourazowymi u osób z ZSP. Prostym sposobem praktykowania autoempatii jest wyobrażenie sobie, że tego, z czym się zmagasz, doświadcza inna osoba. To nie ty, lecz twój bliski przyjaciel, który spartaczył prezentację dla kierownictwa. Co czułbyś w stosunku do przyjaciela? Jak byś go wspierał i pomagał stanąć na nogi? Nietrudno zanurzyć się w tych emocjonalnych i behawioralnych reakcjach, a jednak są one całkowicie odmienne od tych, które rodzą się w nas, gdy kryzys dotyczy nas samych. Pozwalając sobie na empatię, odsuwamy od siebie negatywne emocje, takie jak strach lub wstyd i zastępujemy je miłością i troską. 

Poczucie sprawczości 

Ostatnim kluczowym czynnikiem przyczyniającym się do wyższego poziomu rezyliencji jest poczucie własnej sprawczości, czyli przekonanie, że możemy odnieść sukces w konkretnym przedsięwzięciu. Jest to termin ukuty i po raz pierwszy zastosowany przez psychologa Alberta Bandurę w latach 70. XX wieku. Poczucie sprawczości to niezwykle ważny czynnik prognozujący zarówno dobre wyniki w pracy, jak i pomyślne stosowanie diety lub ćwiczeń. 

Z poczuciem sprawczości ściśle powiązane jest przekonanie, że mamy wpływ na przyszłe wydarzenia. To przekonanie chroni nas przed wyuczoną bezradnością. Poczucie sprawczości można wzmocnić. Według Bandury najlepszym sposobem na rozwijanie w sobie sprawczości jest uczenie się czegoś nowego i opanowanie tego na poziomie mistrzowskim. Biegłe opanowanie czegokolwiek wymaga małych, stopniowych kroków i niewielkich zwycięstw w drodze na szczyt. Ustalanie osiągalnych, podzielonych na mniejsze celów pozwala nam uniknąć pułapki celowania zbyt wysoko i chybienia. Mniejsze kroki pomagają również podbudować poczucie pewności, dzięki której będziemy stopniowo podejmować coraz większe wyzwania. Gdy na koniec osiągamy w czymś biegłość – mistrzostwo – zaczynamy bardziej w siebie wierzyć, a dzięki temu możemy próbować swoich sił na innych polach. 

Poczucie sprawczości, autoempatia, zwinność poznawcza, optymizm i samoregulacja emocjonalna to fundamentalne części składowe psychicznej odporności, czyli rezyliencji, która jest niezbędna, abyśmy mogli zwinnie manewrować w spienionych wodach dzisiejszego rynku pracy. Każdej z tych umiejętności można się nauczyć. Spersonalizowane metody, takie jak coaching lub systemy kształcenia bazujące na danych, dostosowują szkolenie do potrzeb każdej uczącej się osoby. Niektórzy z nas muszą bardziej skupić się na regulacji emocjonalnej, natomiast inni muszą wyrobić w sobie mięśnie optymizmu. 

Dzięki ćwiczeniom każdy z nas może rozwijać w sobie rezyliencję i stopniowo zbliżać się do stanu antykruchości. A jeśli zrobisz wszystko tak, jak należy, rezultaty dostrzeżesz bardzo szybko. Osoby, które zaczynały na najniższym poziomie, wykazują poprawę w samoocenie rezyliencji o 125 proc. zaledwie po trzech miesiącach treningów. Ta wzmocniona rezyliencja pomaga im unikać negatywnych następstw i rozwinąć skrzydła zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. 

Do tej pory przyjrzeliśmy się temu, jak rezyliencja przynosi korzyści jednostkom i jak wszyscy możemy zwiększyć jej rezerwy. Służy ona jednak również zespołom i całym organizacjom, co ma pozytywny wpływ na wyniki. Spójrzmy zatem na grupę.

Rezylientna organizacja 

Pandemia covid-19 była lekcją rezyliencji dla każdego z nas. Z dnia na dzień dziesiątki milionów ludzi musiały przejść na pracę zdalną w ciasnych pomieszczeniach wraz ze współlokatorami, partnerami, rodzinami, dziećmi, które nie chodziły do szkoły. Pracujący w usługach publicznych musieli radzić sobie z nieustannie zmieniającymi się przepisami. A to byli ci, co mieli szczęście. Miliony straciły pracę. Każdego dnia traciliśmy naszych bliskich. Narastały wyczerpanie, dezorientacja, strach i gniew. 

W kontekście pracy organizacje oczekiwały od pracowników ogromnych zmian. Jak szybko mogą przerzucić się z szycia płaszczy na szycie maseczek? Z montażu samochodów na składanie respiratorów? Kierownictwo przygotowało urlopy dla sporej części załogi, natomiast ci, którzy zostali, musieli pracować dwa razy ciężej. Pandemia pokazała, że rezyliencja to prawdziwy fundament jakiejkolwiek strategii dotyczącej ludzkiego kapitału. Pracownicy z niską rezyliencją mniej spali, gorzej jedli, rzadko ćwiczyli i byli mniej produktywni, podczas gdy ci z wysoką odpornością nie tylko utrzymali poziom swojego dobrostanu, ale byli także w stanie bardzo dobrze pracować. W ich przypadku świetne samopoczucie było silniejsze, a spadki nastroju przytępione. Rezyliencja przygotowała ich do rośnięcia w siłę nawet w najtrudniejszym okresie.

My Company Polska wydanie 7/2023 (94)

Więcej możesz przeczytać w 7/2023 (94) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie