Podatku Sasina jednak nie będzie?
Sejm, fot. ShutterstockW ostatnim tygodniu września ze strony rządu popłynęły mocne sygnały, o polskiej wersji "windfall tax", czyli podatku od nadzwyczajnych zysków firm. Oryginalnie, czyli w wersji europejskiej, podatek ten miał zostać nałożony na przedsiębiorstwa z branży energetycznej i pochodnych, które osiągnęły w br. ze względu na wojnę na Ukrainie duże zyski wynikające z mocnego wzrostu surowców. Podatek miał być formą podzielenia się pieniędzmi ze społeczeństwem, dotkniętym wysoką inflacją.
W Polsce jednak podatek ten miał przybrać inną wersję - objąłby wszystkie firmy zatrudniające powyżej 250 pracowników. Liczony byłby w odniesieniu do zysków z 2021, 2019 i 2018 roku - jako 50 proc. różnicy między zyskami w 2020 a średnią z powyższych lat (więcej o pomyśle).
Podatek "Sasina" (bo o jego szczegółach opowiedział w wywiadzie z Dziennikiem Gazetą Prawną Jacek Sasin) może jednak nie wejść w życie.
Bez "Podatku Sasina"?
W ubiegłym tygodniu sejm przegłosował nowelizację prawa energetycznego, która zakłada zniesienie obliga giełdowego, czyli obowiązku sprzedaży wytworzonej energii elektrycznej przez giełdę. Docelowo ma to obniżyć ceny energii. Jak informuje dzisiejsza "DGP", jeśli senat zgodzi się na to rozwiązanie, to wprowadzenie nowego podatku może nie być potrzebne.
Publikacja nie pomogła jednak polskim firmom. Na Giełdzie Papierów Wartościowych indeks WIG20 spada dziś o 2 proc. Oznacza to, że niemal osiągnął poziom niższy od najgłębszego, COVID-owego dołka.