Ostry wzrost cen energii elektrycznej. Nadchodzi podwyżka rachunków o 40 proc.?
Elektrociepłownia Bełchatów, fot. Adobe StockO cenach energii mówi się coraz więcej m.in. ze względu bardzo szyki wzrost cen zezwoleń na emisję dwutlenku węgla. Obecnie za emisję jednej tony CO2 producent musi zapłacić nieco ponad 61 euro. Dla porównania - rok temu było to około 25 euro. Koszt produkcji prądu rośnie, w dodatku w ciągu ostatnich tygodni odotowano mocny cen węgla, który stanowi główne źródło produkcji energii w Polsce. Wszystko przez ogólnoświatową tendencję do likwidowania kopalni.
Czy nadchodzi fala podwyżek? Krzysztof Kilian, były prezes PGE, w rozmowie z Business Insiderem stwierdził, że nadchodzi wysoka podwyżka - wynosząca nawet 20 proc. To wynik wieloletnich zaniedbań ze strony rządzących w obszarze transformacji energetycznej, ale również siłowego utrzymywania niższych cen energii.
W efekcie, jak zauważa Kilian, wysokie podwyżki cen dla odbiorców energii są niezbędne nawet nie po to, by firmy energetyczne utrzymały rentowność, ale w ogóle mogły przetrwać.
Podobnego zdania jest obecny prezes PGE, Wojciech Dąbrowski. W rozmowie z portalem wnp.pl zaproponował, by całkowicie uwolnić ceny energii elektrycznej. Obecnie cena ta ustalana jest przez Urząd Regulacji Energetyki. W efekcie na rynku widać dużą dysproporcję - przedsiębiorcy muszą płacić za prąd o wiele więcej, niż odbiorcy indywidualni. Poza tym odbiorcy indywidualni cieszą się stosunkowo niskimi cenami w odniesieniu do cen rynkowych. W lipcu br. na rynku TGE koszt jednej kWH wynosił 38 groszy. Cennik dla odbiorców indywidualnych zaakceptowany przez URE przewiduje maksymalną cenę w wysokości 23 groszy w przypadku najdroższego operatora. Najtańszy proponował 16 groszy za kWh.
Nieoficjalnie mówi się, że niebawem operatorzy wystąpią do URE z prośbą o podniesienie cen prądu dla odbiorców indywidualnych nawet o 40 proc. Czy tak się stanie? Premier Mateusz Morawiecki w rozmowie na antenie RMF FM zapewniał, że do takiej podwyżki nie dojdzie.