Od zarządcy do przedsiębiorcy
© Filip Millerz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2016 (15)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Ta śmiała transakcja była jego pomysłem. Zainwestował w nią prywatnie ponad milion złotych. Młynarczyk wszedł w tym celu w spółkę z grupą marketingu interaktywnego AdNext i funduszem inwestycyjnym Opoka. Dzięki przejęciu oddziałów Devonshire (polskiego i niemieckiego) oraz dwóch rodzimych firm (Vlog i Cern) zaczął wreszcie działać samodzielnie. Po wielu latach w branży rekrutacyjnej jest to dla niego najwyższa gratyfikacja. Teraz może bez przeszkód realizować swe nowatorskie koncepty.
Jest absolwentem Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. – Po moim kierunku wiele osób poszło do HR-u – zauważa. On jednak szukał dodatkowych okazji. Skorzystał z oferowanej przez rząd australijski opcji work & travel i wkrótce znalazł się w Sydney. Pobyt w największym mieście antypodów był dla niego czasem szybkiego rozwoju – uzyskał tam tytuł MBA i szlify rekrutacyjne w firmie Hudson, specjalizując się w branży IT. Bardzo sobie ceni to doświadczenie: – Miałem okazję zobaczyć, jak działa bardziej rozwinięta gospodarka, poznałem mechanizmy, które w Polsce nie były jeszcze wówczas stosowane.
Wracając do kraju, czuł, że przywozi pokaźny bagaż wiedzy. Niestety, czekało go rozczarowanie – polski oddział Hudsona, mimo jego doświadczenia, zaoferował mu tylko bezpłatny staż. – Nie miałem ochoty pracować za darmo. I tak trafiłem do firmy Hays, wtedy jeszcze mało znanej.
Droga na szczyt
W Haysie, agencji rekrutującej specjalistów, Młynarczyk został aż do zeszłego roku, do chwili, gdy postanowił stanąć ze swym pracodawcą w szranki i zbudować własną markę. Przez ostatnie 14 lat brał udział w przeistaczaniu polskiego oddziału agencji z niepozornego, 5-osobowego zespołu w firmę liczącą się w całym regionie. – Często powtarzam, że 80 proc. doświadczenia związanego z daną pracą nabywa się w ciągu pierwszych dwóch lat, choć trochę zadałem kłam tej zasadzie, pracując tam tak długo – uśmiecha się.
Zresztą w Haysie często zmieniał stanowiska i zespoły, zdobywając wiedzę o różnych aspektach rynku. Swoje początki wspomina jako „kubeł zimnej wody” – nagle z IT „wrzucono” go do specjalizacji budowlanej. – W tamtych czasach nikt nie robił rekrutacji w budowlance, ludzie pukali się w głowę, gdy do nich dzwoniłem.
Po dwóch latach wrócił do swych ulubionych informatyków. Gdy w 2010 r. zostawał dyrektorem generalnym na Europę Środkową i Wschodnią, kierował już de facto większością działów firmy.
To właśnie praca na tak wysokim stanowisku nasunęła mu myśl o pójściu „na swoje”. – Hays to międzynarodowa firma, więc, paradoksalnie, im bardziej w niej prestiżowa i odpowiedzialna funkcja, tym mniej swobody. Choć byłem dyrektorem na kilka krajów, krępowało mnie więcej procedur.
Młynarczyk mógł zająć się robieniem kariery w centrali, lecz czuł, że gigant tłumi jego kreatywność. Pojawiła się idea przejęcia Devonshire. – Chciałem móc realizować własne wizje. Decyzje, które kiedyś zapadały w Londynie, teraz „leżą” na moim biurku.
Wybór Devonshire nie był przypadkowy. Fundusz inwestycyjny, którego Młynarczyk jest współtwórcą i liderem, nazwany później Devonshire Investment Group (DIG), poszukiwał firmy zapewniającej konkretne zyski i zarazem międzynarodowej – posiadającej wypracowane standardy, bazę danych i markę.
Cyfrowe rewolucje
Siedząc w biurze swojej nowej firmy, Młynarczyk może doznawać déjà vu – to właśnie w tym budynku, na skrzyżowaniu warszawskich Alej Jerozolimskich i Żelaznej, znajdowała się pierwsza siedziba Haysa. Jednak jego koncepcje mało przypominają to, co dotychczas działo się w polskiej branży rekrutacyjnej.
Wieszczy, że wydarzy się w niej to, co miało już miejsce w hotelarstwie za sprawą Airbnb czy w branży taksówkowej przez Ubera – zasiedziałe korporacje, sztywne i obawiające się ryzyka, będą musiały ustąpić przed mniejszymi, bardziej elastycznymi firmami. Młynarczyk cieszy się, że przejęta przez niego agencja jest stosunkowo niewielka: – Będziemy mogli znacznie szybciej odpowiadać na nowe zjawiska, sprawdzać najnowsze technologie.
Jednym z jego licznych pomysłów jest wykorzystanie w rekrutacji mechanizmów znanych z cyfrowego marketingu. Zamiast mozolnie szukać pożądanych specjalistów, chce, by to oni zgłaszali się do niego. Pomóc tu może Big Data. Dzięki analizie plików cookies firma będzie w stanie „namierzyć” właściwego fachowca i, w formie reklamy kontekstowej, wyświetlać na jego komputerze ofertę pracy, gdy będzie korzystał z internetu.
Innym, rzadko stosowanym w Polsce rozwiązaniem, jest video interviewing. Zamiast zgłaszać do potencjalnego pracodawcy wszystkich kandydatów, można poprosić ich, aby np. za pomocą specjalnej aplikacji odpowiedzieli na filmie na kilka pytań. Zleceniodawca będzie mógł zobaczyć, czy dana osoba w ogóle mu odpowiada. – Technologia pozwala usunąć wiele rzeczy, które obecnie stały się zbędne. Chcemy odcinać te elementy, pozostać przy tym, co kluczowe.
Kolejna idee fixe Młynarczyka to grywalizacja. Devonshire ma ok. 350 współpracowników. Chce on więc, by ci stworzyli rodzaj internetowej społeczności zaangażowanej w pracę poprzez wymianę doświadczeń i rozwiązania przejęte z gier (jak rywalizacja czy kolejne etapy do pokonania). Mogliby zdobywać różnorodne punkty i odznaki, przekładające się na realne korzyści – certyfikaty czy szkolenia. Również w swej firmie Młynarczyk pragnie zastosować te mechanizmy. Marzą mu się takie rozwiązania, jak choćby posiadanie przez każdego pracownika „karty postaci”, która mogłaby awansować na wyższy poziom, gdy jej właściciel wykonałby np. odpowiednią liczbę telefonów albo inne zadania.
Pomysły są odważne, a plan jest taki, by zbudować rozpoznawalną polską markę w Europie (nazwa Devonshire zostanie zastąpiona przez nową). Czy wizja się ziści? – Lepiej żałować błędów niż tego, że się w ogóle nie spróbowało – przytacza swą życiową maksymę Młynarczyk. Sukces Haysa przypisuje temu, że firma ta dywersyfikowała działalność, ryzykowała. – Są różni menedżerowie. Wielu ma potrzebę stabilności, nie lubi wychodzić ze strefy komfortu. Nie krytykuję tego, ale też do nich nie należę. Co prawda podejmowanie ryzyka zawsze wiąże się ze stresem, ale też radość po każdym sukcesie jest 10 razy większa. Ja już to widzę.
Michał Młynarczyk
Prezes i większościowy udziałowiec Devonshire Investment Group oraz prezes firmy Devonshire (nazwa tymczasowa), specjalizującej się w rekrutacji specjalistów i menedżerów.
Przez 14 lat pracował w międzynarodowej firmie rekrutacyjnej Hays, ostatnio jako jej dyrektor generalny na Europę Środkowo-Wschodnią.
Absolwent Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim, MBA na Uniwersytecie w Sydney oraz szkół biznesowych Ashridge i IMD.
Aktywny kitesurfer i snowboardzista, jest też zawodnikiem Legii Warszawa w strzelectwie sportowym.
Pasjonat sportowych samochodów i klasyków motoryzacji.
Żonaty, ojciec Feliksa i kolejnego synka w drodze.
Ma 38 lat, warszawiak.
Więcej możesz przeczytać w 12/2016 (15) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.