IBM do menedżerów: albo do biura, albo składasz rezygnację
Firma naciska na zakończenie pracy zdalnej, informując menedżerów z USA, by natychmiast zgłaszali się osobiście do pracy lub opuszczali swoje stanowiska. Wiadomość w tej sprawi rozesłał do personelu pod koniec stycznia John Granger, starszy wiceprezes IBM.
Od teraz od kadry kierowniczej i menedżerów oczekuje się, że będą obecni osobiście w biurze przynajmniej trzy dni w tygodniu, a pracownicy zdalni mieszkający w odległości większej niż 100 kilometrów od biura mają czas do sierpnia, aby przeprowadzić się bliżej. Będą pewne wyjątki jedynie dla pracowników z problemami medycznymi lub służących w wojsku.
Wysiłki firmy na rzecz powrotu do pracy w biurze są skomplikowane. W ostatnich latach IBM stawiał na redukcję nieruchomości, ale ciągle ma kilka długoterminowych umów i musi opłacać wynajem powierzchni biurowych, w których świeci pustkami. Zarządowi się to zdecydowanie nie podoba.
Praca z biura nie ma nic wspólnego z produktywnością
Od czasu pandemii IBM zamknął wiele biur, a teraz stawia niektórych pracowników zdalnych w sytuacji, w której mogą być zmuszeni do przeprowadzki na duże odległości, aby zachować zatrudnienie.
Firma mówi, że pracownicy, którzy nie będą przestrzegać tych zasad, będą musieli "rozstać się z IBM", a dane z systemu kontroli dostępu będą używane do śledzenia obecności w biurze i potwierdzania przestrzegania nowej polityki.
Zmiana IBM w kierunku odchodzenia od pracy zdalnej narastała od czasu pandemii. Poszczególne zespoły już wprowadziły politykę pracy na miejscu, a dyrektor generalny Arvind Krishna otwarcie wyrażał swoje preferencje dla obecności w biurze.
W wywiadzie dla Bloomberg w maju Krishna powiedział, że awanse będą "mniej prawdopodobne dla pracowników zdalnych", choć również przyznał, że pracownicy nie będą zmuszani do powrotu.
Krishna powiedział także, że firma planuje zastąpić 7800 miejsc pracy sztuczną inteligencją w ciągu najbliższych pięciu lat. Jednocześnie spodziewa się redukcji etatów.
Warto dodać, że praca z biura nie wiąże się z tym, że jesteśmy bardziej produktywni, co potwierdzają niedawne badania. To de facto trudny do zrozumienia dla pracowników przymus, narzucany przez zarządy. Tymczasem korporacje często są zwolnione z podatku za to, że ich pracownicy chodzą do biura, bo przez to mają "wspierać lokalną przedsiębiorczość" i robić zakupy w pobliskich sklepach czy restauracjach.