Wielki błękit

jeans
Fot. shutterstock.
„Jedyne, czego w życiu żałuję, to tego, że nie wynalazłem dżinsów” – przyznawał Yves Saint Laurent. Cóż, spóźnił się o dobry wiek, choć niektórzy historycy utrzymują, że nawet kilka tysięcy lat. Obecnie produkuje się na świecie ok. 6 mld par rocznie takich właśnie spodni.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2023 (94)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Tkaniny były bardzo, bardzo brudne – opowiadał archeolog Jeffrey Splitstoser współautor artykułu w czasopiśmie „Science Advances”. – W niektórych próbkach mogliśmy dostrzec kolor niebieski, ale dominowała szarość – dodawał. Tak właśnie wyglądały dżinsy sprzed 6 tys. lat. Fragmenty bawełnianych tkanin znaleziono kilka lat temu w peruwiańskim Huaca Prieta. Dotychczas najstarsze znane materiały barwione niebieskim barwnikiem indygo pochodziły z czasów V dynastii władców w starożytnym Egipcie i są datowane na ok. 2400 lat p.n.e. 

Dżinsy z Genui, denim z Nimes

Jednak historia znanych współcześnie dżinsów zaczyna się w XII w. we włoskim mieście Genua. Tam na szeroką skalę produkowano bardzo trwały, lekki, wełniany materiał o intensywnie niebieskim odcieniu będący jednym z najpopularniejszych towarów eksportowanych do Anglii. Tkanina była nazywana jeans – od francuskiego określenia bleu de Genes, czyli błękit z Genui. Później została wyparta przez znacznie cięższą, wygodniejszą i szlachetniejszą jej odmianę, pochodzącą z miasta Nîmes. Nazwano ją denim - od francuskiego de Nîmes, czyli „z Nîmes”.  Z tego materiału szyto spodnie dla marynarzy oraz pracowników portowych. Na przełomie XVII i XVIII w. denim trafił na kontynent amerykański, gdzie zamiennie nazywano go także jeansem. 

W branży odzieżowej denim spopularyzowany został jednak dopiero w połowie XIX stulecia. Dokonał tego niemiecki emigrant o żydowskich korzeniach – Levi Strauss, który przybył z Bawarii do Nowego Jorku. Następnie przeniósł się do San Francisco, otwierając tam filię rodzinnej pasmanterii, w której sprzedawał niemiecki denim. Do stworzenia znanych nam dziś dżinsów zainspirował go poszukiwacz złota, który skarżył się na swoje spodnie stale przecierające się podczas pracy na kolanach. Wtedy właśnie Levi Strauss zaczął szyć z denimu spodnie robocze. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Pierwsze pary miały brunatny odcień. 

Charakterystyczna ciemnoniebieska barwa pojawiła się dopiero rok później, kiedy Strauss zaczął sprowadzać z Indii barwnik indygo. Spodnie stały się bardzo popularne wśród amerykańskich górników. Przełom w dziejach firmy nastąpił, kiedy Strauss poznał krawca Jacoba Davisa – emigranta  z Łotwy. Wpadł on na pomysł umocnienia spodni miedzianymi nitami w miejscach szczególnie narażonych na rozrywanie, czyli przy kieszeniach. Nie posiadając wystarczających funduszy na opatentowanie swojego wynalazku, zwrócił się do Leviego Straussa z propozycją współpracy. 20 maja 1873 r. Strauss oraz Davis otrzymali patent i rozpoczęli produkcję swoich spodni na znacznie szerszą niż poprzednio skalę. 

Od tamtej pory dżinsy są najczęściej wykonywane z 15 fragmentów materiału i mają zazwyczaj pięć kieszeni. Ta najmniejsza została wymyślona przez Leviego Straussa, który uznał, że będzie to doskonałe rozwiązanie dla kowbojów i farmerów noszących zegarki na łańcuszku. Stąd jej angielska nazwa watch pocket. 

Para zabytkowych dżinsów Levi’s z XIX w. została znaleziona w opuszczonym szybie kopalni na zachodzie Stanów Zjednoczonych. Spodnie zostały później sprzedane na aukcji za kwotę 87 tys. dol., a więc ok. 400 tys. zł. W 1905 r. pojawił się specjalny krój boot-cut, czyli najpopularniejszy i cieszący się największym prestiżem, model Levi’s 501. 

Prawie 30 lat później Levi Strauss & Co. wypuścił na rynek pierwsze specjalne dżinsy przeznaczone dla kobiet – Lady Levi’s 701. Wtedy na łamach amerykańskiej edycji magazynu „Vogue” pojawiła się ilustracja przedstawiająca właśnie tak ubrana damę. 

Gwiazdy w błękicie

W tamtych latach świat nie był jednak jeszcze gotowy na to, by uczynić z denimowych spodni element stroju codziennego, zwłaszcza noszonego przez panie. Potwierdzają to wspomnienia słynnej kolekcjonerki sztuki oraz ikony mody – Iris Apfe. W 1940 r. postanowiła ubierać się w męskie dżinsy. Poszła po nie do sklepu wojskowego. Tam kategorycznie odmówiono sprzedaży jej niebieskich spodni, uznając ją za osobę całkowicie niepoczytalną. 

Kolejnym etapem popularyzacji dżinsów były lata 50., kiedy stały się modnym wyborem głównie dla osób młodych. Nastąpiło to zwłaszcza dzięki  popularnym filmom „Buntownik bez powodu” oraz „Dziki”, ale przede wszystkim gwiazdom kina noszącym na ekranie właśnie dżinsy – Jamesowi Deanowi i Marlonowi Brando. 

Pojawiały się w nich także aktorki Brigitte Bardot, Audrey Hepburn oraz Marilyn Monroe, która miała je na sobie w filmie „Rzeka bez powrotu” z 1954 r. Trzy pary takich spodni należących do MM znalazły się potem w kolekcji Tomy Hilfigera. Były to klasyczne denimowe spodnie z podwyższonym stanem w kolorze jasnego błękitu, o nieco luźniejszym fasonie. Jedną parę sprzedano na aukcji, dwie pozostałe dyktator mody podarował Britney Spears oraz Naomi Campbell. Trafiły więc „na godne nogi”. 

W 1957 r. na ekranach kin pojawił się film z Elvisem Presleyem „Jailhouse Rock”, w którym gwiazda rock & rolla tańczy i śpiewa ubrana w więzienny dżinsowy uniform. Kilka lat później światowym przebojem stała się piosenka brytyjskiej grupy The Animals – „House of the Rising Sun”. Jej druga zwrotka zaczyna się tekstem: „Mother was a tailor, yeah, yeah/Sewed my Levi jeans” (Mama była szwaczką i uszyła dla mnie nową parę levisów). 

Zbiegło się to z momentem, w którym zasłużona amerykańska firma zaczęła sprzedawać pierwsze pary swoich dżinsów w Europie. Wówczas jeszcze na dość konserwatywnym Starym Kontynencie błękitne ćwiekowane spodnie wywołały szok i nieufność. Utożsamiane z marzeniami o „amerykańskim śnie” stały się jednak z czasem strojem pokoleniowym – swoistego rodzaju mundurem przywdziewanym z radością przez społecznych i kulturowych „rewolucjonistów” z końca lat 60. Nieco później do ich grona dołączył tenisista Andre Agassi. Podczas US Open 1988 pojawił się na kortach w dżinsowych szortach, czym wywołał skandal. Spodenki niczym nie przypominające stroju profesjonalnego sportowca, miały jednak charakterystyczne logo sponsora tenisisty – firmy Nike. W tamtych latach Agassi rezygnował z występów na wimbledońskiej trawie, bo łamał kategoryczny nakaz noszenia jednolitego białego stroju.  

Grzeszne czy grzeczne

Jako trwały element popkultury dżinsy zaczynały być także częścią przekazu reklamowego. Amerykańscy marketingowcy wymyślili więc twardziela „Marlboro Man” – kowboja palącego papierosa, ubranego w strój z denimu. Ikoniczny projekt opracowano w 1954 r. w słynnej firmie reklamowej Leo Burnetta. 15 lat później obyczajową drakę wywołał włoski fotograf-skandalista Oliviero Toscani, który wpadł na pomysł wyprodukowania spodni o nazwie Jesus Jeans. Plakat reklamujący nowy produkt przedstawiał spodnie z rozpiętym rozporkiem i napis: „Nie będziesz miał cudzych dżinsów przede mną”. 

Okazało się, że jednak rację miał mormoński przywódca Brigham Young, który już w latach 30. XIX w. potępił spodnie z rozporkiem na guziki jako „spodnie kopulacyjne”. A co by powiedział surowy pastor o współczesnych spodniach z zamkiem błyskawicznym? Co ciekawe najczęściej widnieje na nim napis YKK. Skrót ten wskazuje na nazwę producenta zamka Yoshida Kōgyō Kabushiki-gaisha. To japońska firma, która całkowicie zdominowała ten wąski sektor rynku. 

Kulturoznawcy wskazują, że ostatnim prezydentem Stanów Zjednoczonych, który publicznie nie pokazał się w dżinsach, był Richard Nixon. Od młodzieżowej mody wolał podsłuchy. Ustąpił w 1974 r., który stał się rodzajem cezury w budowaniu publicznego wizerunku polityków. 

Nowe znaczenie spodniom z denimu nadał Andy Warhol, który jako pierwszy nosił je w połączeniu z koszulą w kratkę, krawatem oraz granatową marynarką uniwersytecką. Wówczas dżinsy zaczęły pojawiać się także na modowych wybiegach. Gdy w 1978 r. Calvin Klein zaprojektował własne denimowe spodnie, w pierwszym tygodniu ich sprzedaży zakupiono ich ponad 200 tys. sztuk. W odważnej kampanii reklamowej występowała młoda amerykańska aktorka Brooke Shields (notabene przed dwa lata żona Agassiego). Przeciągając się przed kamerą, wypowiada słynne zdanie z jednoznacznie erotycznym kontekstem: „You want to know what comes in between me and my Calvins? Nothing”(Niczego nie ma pomiędzy mną a moimi Calvinami!) 

Denim od nowa

Dziś już każdy liczący się dom mody ma własną linię lub kilka fasonów dżinsów. Jest więc z czego wybierać. Wśród marek „grających w pierwszej lidze” są: A.P.C., Baldwin, Dehnam, Edwin, Jacob Cohen, Momotaro, Nudie, Candiani czy Cone Mills z USA. To oni oprócz wysokiej jakości odzieży wnoszą do dżinsowego świata mnóstwo pasji, pomysłów i unikalne podejście do wykorzystania błękitnej tkaniny. 

Taką firmą jest także japońska Hisao Manabe. Jej dżinsy są farbowane naturalnym, a nie sztucznym, indygo. Jest on 10 razy droższy niż barwnik otrzymywany syntetycznie. Proces farbowania trwa jednak znacznie dłużej, bo trzeba aż dwóch miesięcy, aby nici przyjęły barwę głębokiego indygo. Spodnie muszą więc być znacznie droższe niż tradycyjne. 

Najdroższe spodnie dżinsowe na świecie wyprodukowała firma Secret Circus. Kosztują 1300 tys. dol. Nic w tym dziwnego, bo do ich stworzenia potrzebne było 15 dużych diamentów. 

Klasyczny Levi Strauss & Co. także stara się przełamać nudną sztampę. W kolekcji Levi’s x Miu Miu znalazły się klasyczne modele Levi’s 501 i dżinsowe kurtki z lat 80. i 90. w odświeżonej formie z elementami glamour. Ubrania zostały ozdobione luksusowymi dodatkami, takimi jak hafty, kryształy i perły. Oczywiście są dostępne również w nowych, znacznie wyższych cenach. Cała linia została nazwana Upcycled. 

Warty uwagi jest też nowatorski koncept biznesowy Mud Jeans. Firma nie sprzedaje, lecz jedynie wynajmuje dżinsy na rok. Klienci mają także w bonusie prawo do ich trzykrotnej darmowej reperacji. Po roku można je wymienić na inną parę. 

W Japonii dla zwierząt z ogrodu zoologicznego przygotowano zabawki wykonane z dżinsów. Trafiły do tygrysów i niedźwiedzi. Tak powstały unikalne pary, bardzo modnych obecnie, „spodni szarpanych”. Ich sprzedaż zasiliła konta obrońców praw zwierząt. 

Do dżinsów pasuje więc jak ulał słynne powiedzenie „Trzeba wiele zmienić, żeby wszystko zostało po staremu”, które wypowiada książę Fabrizio Salina, bohater powieści „Lampart”, której autorem jest Giuseppe Tomasi di Lampedusa. Długa historia dżinsów trwa więc nadal. Nie wiemy, jakie modowe rewolucje przyniesie nam najbliższa przyszłość, ale można przewidzieć, że dżinsowy fenomen będzie trwał. Ponadczasowe są słowa aktorki Cameron Diaz: „Mam szafę pełną ciuchów i nic do założenia. Więc noszę dżinsy”.

My Company Polska wydanie 7/2023 (94)

Więcej możesz przeczytać w 7/2023 (94) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie