Przedsiębiorcy–fighterzy

szumowski
Julian Szumowski, fot. mat. pras.
– Sami mówią, że po serii treningów budzą się w nich pokłady kreatywności albo znajdują nowe rozwiązania dla problemów w swoich biznesach czy działaniach. Walka i poprawa sylwetki przynosi też wzrost pewności siebie. Taka walka daje im kopa do przodu – mówi Julian Szumowski, założyciel największej organizacji boksu białych kołnierzyków w Polsce, Biznes Boxing Polska.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2023 (97)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Wiktor Cyrny: Zarażasz ludzi pasją do sztuki walki – w jaki sposób ty złapałeś bakcyla?

Julian Szumowski: Jako młody chłopak często zmieniałem szkoły. Byłem „tym nowym”, co czasami wywoływało pewne napięcia. Szybko zrozumiałem, że miejsce w grupie trzeba sobie wywalczyć. Zbudować do siebie szacunek 

– to było wtedy ważne, szczególnie że wkraczałem do grup zgranych i zależało mi na zapewnieniu sobie poczucia bezpieczeństwa. A że miałem dużo energii i wszędzie mnie było pełno, postanowiłem ćwiczyć boks, co dawało nie tylko ujście dla młodzieńczego narwania, ale też skuteczną samoobronę. 

Co jeszcze dawały ci te umiejętności? 

Za treningami idą wymierne efekty – ludzie po prostu zaczynają się z tobą liczyć. Są z tego duże profity, także towarzyskie. Organizowałem sporo imprez, domówek – to mi zostało, chęć do zbliżania ludzi, co też wynika z charakteru wschodnich sztuk walki, które uczą wzajemnego szacunku i pokazują, że walka może nas zbliżać. 

Można powiedzieć, że dar łączenia ludzi wykorzystujesz do dziś. Skąd pomysł, by połączyć niby dwa obce światy boksu i biznesu? 

Choć w młodości boks ćwiczyłem rekreacyjnie, marzyłem o walce w ringu przed wielkim gronem przy swojej ulubionej piosence. Po organizacji pierwszej gali 

w 2015 r. wiedziałem, że stworzyliśmy coś wyjątkowego. Z mojego zawodu wynikała obecność na spotkaniach i galach, gdzie spotykali się ludzie biznesu, z którymi łatwo znajdowałem wspólny język. Z drugiej strony wciąż trzymałem się z pięściarzami, więc mogłem z łatwością połączyć obie grupy. Gdy dowiedziałem się o koncepcie boksu białych kołnierzyków, od razu wiedziałem, że chcę to zacząć organizować w Polsce.

Co takie oderwanie od codziennych obowiązków daje uczestnikom waszych walk?

To wszystko zależy od człowieka. Widzę, jak odżywają, jak zapala się w nich duch rywalizacji sportowej. Sami mówią, że po serii treningów budzą się w nich pokłady kreatywności albo znajdują nowe rozwiązania dla problemów w swoich biznesach czy działaniach. Walka i poprawa sylwetki przynoszą też wzrost pewności siebie. Robią coś wyjątkowego dla siebie i dla innych, bo przyświeca im cel charytatywny. Nieważne jest, czy wygrają starcie, bo samo stanięcie do walki zapewnia pomoc potrzebującym. Bacznie obserwuję poczynania naszych uczestników i uczestniczek i widzę grono elitarne, które odnosi różne sukcesy w życiu.

Odważyłbyś się na słowa, że tworzycie społeczność przedsiębiorców-fighterów? 

Tak. Najlepszym przykładem są zawodnicy z Poznania. Byli uczestnicy otworzyli fight club i rozwijają tam pasję do sportów walki do dziś. Do tego klubu nie wejdziesz z kartą Multisport. Trenują tylko osoby, które mają w nim kogoś znajomego. Podczas samych przygotowań oraz na naszych imprezach poznają się przedsiębiorcy, którzy potem robią razem interesy czy po prostu się przyjaźnią. Ten networking ma ogromną wartość. 

Czy taka przyjaźń jest możliwa między rywalami w ringu? 

Jasne, że tak! My uczymy szacunku do partnera w walce. To wynika z duchowej części wschodnich sztuk walki. 

Zbiórki uczestników walk to jedno, ale sprawnie idzie wam zbieranie środków na cele charytatywne. Może zainspirujesz innych do podobnych działań, jeśli zdradzisz swój sekret?

Mamy dobre know-how. Większość dochodów pochodzi z licytacji i wiemy, jak je robić, jak stopniować napięcie podczas aukcji. Mamy świetnych konferansjerów i zawsze atrakcyjne przedmioty do wylicytowania. Dużo czasu poświęcamy na ich pozyskanie. To np. rakieta Igi Świątek, rękawice Darka Michalczewskiego itp. Poza tym dbamy o otoczkę podczas gali Biznes Boxingu 

– tam panuje świetna atmosfera i estetycznie to się nie różni od walk, które możemy obserwować w telewizji. Wybieramy ciekawe miejsca na walki, np. Gdański Teatr Szekspirowski. Sam dress code, czyli „black tie”, sprawia, że czujemy się jak na bankiecie z dużymi emocjami, a nie jak na turnieju sportów walki.

My Company Polska wydanie 10/2023 (97)

Więcej możesz przeczytać w 10/2023 (97) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ