Technologia podkręca wynik

Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe 84
Co jest potrzebne, by biegać? Przede wszystkim dobre chęci, wytrwałość oraz odpowiednie buty. I już? Tak, choć gdy zaczniemy to robić naprawdę regularnie, może się okazać, że niezbędny jest także zegarek mierzący puls czy aplikacja, która pokaże nasze osiągnięcia.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2016 (13)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Motywacja jest bardzo ważna, jeśli podejmuje się trudne wyzwania, a przecież do takich należy narzucenie sobie reżimu treningowego. Wielu przekonało się już, jak ciężko po kilku dniach wielkiego entuzjazmu przełamać niechęć do wyjścia na dwór i pokonania zaplanowanych kilku lub kilkunastu kilometrów. Pomóc może nam w tym technologia, np. specjalna aplikacja na smartfona, która pokaże, że znajomi właśnie wrócili z treningu po przebiegnięciu solidnego dystansu. Nic nie mobilizuje lepiej niż zdrowa rywalizacja i... zauważony na Facebooku wpis koleżanki lub kolegi. 

Kolejną zachętą do biegania może okazać się chęć bicia własnych rekordów i obserwacja treningowych dokonań (z pełną informacją o odbytych biegach, pokonanych kilometrach i kolejnych krokach na drodze do mistrzostwa). Wsparciem w tym zakresie również może służyć wspomniana aplikacja lub – bardziej funkcjonalny – zegarek biegowy z wbudowanym odbiornikiem sygnału GPS. Pokaże on przebiegnięty dystans, czas, wyliczy średnie tempo i zmierzy tętno. A także skontroluje wiele innych parametrów – im bardziej skomplikowany (i droższy) model, tym będzie ich więcej, o czym za chwilę. 

Trening pod kontrolą

Nawet jeśli nie jesteśmy wielkimi entuzjastami nowinek technologicznych i biegamy wyłącznie dla przyjemności, warto wyposażyć się w najprostsze urządzenie, które zmierzy nasze tętno podczas treningu. To parametr bardzo istotny dla zaawansowanych biegaczy, ale jego kontrolowanie nie zaszkodzi również na początku naszej przygody z tą formą aktywności, kiedy nie znamy jeszcze tak dobrze naszego organizmu, a przy tym mamy zbyt mocne sportowe zapędy, które wypadałoby czasami ostudzić (zawodowcy na pewno doskonale wiedzą, że nie zawsze szybko znaczy dobrze). 

Na rynku jest rozmaity wybór tego typu urządzeń, a ich ceny zwykle nie przyprawiają o ból głowy. Najprostszy pulsometr, na który tak naprawdę składa się zakładana na klatkę piersiową opaska i zegarek, na którym wyświetlane są dane, to koszt ok. 100 zł. Bywają i tańsze, ale w tym przypadku – jak ze wszystkim – warto się zastanowić, czy najtańszy dostępny model spełni nasze oczekiwania, i być świadomym pewnych jego ograniczeń (gorsze wykonanie i materiały, większe ryzyko błędów pomiarowych). 

Nieco innym rozwiązaniem – wciąż plasującym się w niższym przedziale cenowym – może być samodzielny pasek piersiowy. Ma go w ofercie np. dobrze znana biegaczom firma Polar (model H7). To proste urządzenie przekazuje dane o tętnie nie do zegarka, a do dowolnej aplikacji treningowej (przed zakupem na pewno trzeba sprawdzić, czy dane urządzenie da się sparować z naszym telefonem). Taka opaska to koszt ok. 200 zł. 

Jeśli zdecydujemy się na urządzenia z nieco wyżej półki, łączące funkcje pulsometrów i popularnych dziś monitorów codziennej aktywności, możemy oczywiście liczyć na lepszą jakość wykonania i dokładność pomiaru, większą liczbę funkcji i mierzonych parametrów, a także ciekawszą stylistykę (choć to już kwestia bardzo indywidualna). Kosztujący ok. 400 zł Polar A300 wyświetla liczbę kroków, przebyty dystans i spalone kalorie, motywując do osiągania celów związanych z daną aktywnością. A jeśli siedzisz zbyt długo, wibracjami da znać, że czas się ruszyć. 

Zegarki biegowe

Gdzieś w miejscu, do którego dochodzą najbardziej zaawansowane pulsometry, zaczynają się zegarki stricte biegowe. Mają one wszystkie funkcje pulsometrów i... dużo, dużo więcej. Pozwalają monitorować codzienne treningi, rejestrując i zapisując podstawowe parametry, takie jak przebyty dystans, czas, tempo biegu czy tętno (sygnał do zegarka, podobnie jak w przypadku pulsometrów, wysyła zazwyczaj mały nadajnik umieszczony na pasku piersiowym, choć są też modele mierzące puls w nadgarstku). Bardziej zaawansowane urządzenia pozwolą określić strefy tętna (i poinformują o ich zmianie w trakcie biegu), zmierzą kadencję (czyli częstotliwość stawiania kroków), czas kontaktu z podłożem czy... oscylację pionową. 

Zegarki te, będące w praktyce zminiaturyzowanymi komputerami, są bardzo popularne wśród intensywnie trenujących. Choćby dlatego, że dzięki nim nie trzeba zabierać ze sobą na bieg nieporęcznego smartfona. O palmę pierwszeństwa wśród firm oferujących tego typu urządzenia walczą Garmin i Polar. Tuż za nimi są takie marki jak Suunto czy TomTom. Wszystkie „w pakiecie” dają dostęp do specjalnych aplikacji, dzięki którym można analizować treningi nie tylko w zegarku, ale także na ekranie komputera (po przesłaniu danych, np. poprzez Bluetooth). 

Przyjrzyjmy się bliżej kilku flagowym modelom wspomnianych wyżej firm. Za prawdziwego króla wśród multifunkcyjnych sportowych urządzeń może być dziś uznany Polar V800, który współpracuje z paskiem mocowanym na klatce piersiowej. Przeznaczony jest on dla osób intensywnie trenujących. Analizuje tętno, dystans, tempo czy różnice pokonywanych wysokości. Wyniki treningów można następnie prześledzić w aplikacji Polar Flow. Warto też dodać, że V800 to zegarek, który wspomoże nie tylko biegaczy, ale również kolarzy czy pływaków – jest zatem idealny dla osób trenujących triathlon. 

Garmin z kolei proponuje biegaczom serię zegarków oznaczonych mianem Forerunner – od najprostszych modeli z podstawowymi funkcjami (jak Forerunner 25), poprzez bardzo popularne 230 i 630, po najbardziej zaawansowane propozycje, jak Forerunner 920 XT czy najnowszy 735 XT. Ten ostatni to bardzo lekki zegarek przeznaczony dla osób uprawiających różne dyscypliny. Ma oczywiście wszystko, co mieć powinien, a tętno mierzy z nadgarstka, dzięki czemu – nie zdejmując go – możemy monitorować ten parametr przez 24 godz. na dobę. 

Inny przykład sportowego zegarka z górnej półki to Garmin Fenix 3 kosztujący niebagatelne 2 tys. zł (choć w rozmaitych promocjach można „ustrzelić” go zdecydowanie taniej). Zmierzy on tętno, określi pułap tlenowy (czyli wydolność naszego organizmu) oraz czas odpoczynku, a nawet – na podstawie zebranych danych – oszacuje czas biegu na 5 i 10 km oraz w półmaratonie i maratonie (choć do tych informacji – które uzyskamy też w innych zaawansowanych modelach – należy podchodzić z pewną rezerwą). Niejako przy okazji Fenix 3 może też pełnić funkcję zwykłego smartwatcha, informując o połączeniach z podłączonego do niego smartfona, nadchodzących e-mailach, SMS-ach lub powiadomieniach z serwisów społecznościowych. Oczywiście zebrane informacje można przesłać do aplikacji Garmin Connect, która pozwala swobodnie przeglądać i analizować wszystkie statystyki w domowym zaciszu. 

Rywalizacja społecznościowa

Dobrym wsparciem dla tych, którzy nie rozstają się ze swoimi smartfonami, są również aplikacje dla biegaczy, które pozwalają śledzić postępy i – co najlepiej motywuje do dalszej pracy – porównywać je z osiągnięciami znajomych. Cieszą się one ogromnym powodzeniem, co z kolei sprawia, że na rynku wciąż pojawiają się nowe. 

Najpopularniejsza to Endomondo. Korzysta z niej nawet 50 mln użytkowników na całym świecie, co oznacza, że na pewno będziemy mieli z kim się porównywać. Aplikacja ta jest bardzo uniwersalna i mogą z niej korzystać zarówno biegacze, jak i osoby jeżdżące na rowerze, pływające czy prowadzące innego rodzaju treningi. W Endomondo można zapisywać trasy, rejestrować swoje rekordy oraz prowadzić dokładny zapis parametrów podczas treningu. Później dane te można do woli analizować, planując np. kolejne treningi. 

Podobne możliwości mają też inne aplikacje: Runtastic, RunKeeper, Nike+ Run Club czy Strava. Wszystkie mają swoich zwolenników i przeciwników, choć tak naprawdę oferują bardzo podobne funkcjonalności. Różnią się stylistyką czy formą podania poszczególnych danych. Oprócz podstawowej funkcji, jaką jest śledzenie i zapis aktywności sportowej, oferują także gotowe plany treningowe, z których można korzystać, jeśli mamy jakiś określony cel biegowy. Zebrane statystyki można przeglądać na stronie internetowej, porównywać je z osiągnięciami znajomych oraz publikować swoje w serwisach społecznościowych. 

Użyteczność na co dzień

Czy to wszystko, czego potrzebuje biegacz lubujący się w technologiach? Niekoniecznie. Należałoby jeszcze wspomnieć o rozmaitych urządzeniach dodatkowych, przydatnych w określonych okolicznościach. Weźmy choćby tych, którzy lubią (albo muszą) biegać po zmroku. Docenią oni z pewnością małą latarkę czołową – niezastąpioną podczas jesiennych i zimowych biegowych popołudni. Latarki takie są bardzo lekkie i jednocześnie wydajne – to dzięki LED-owym żarówkom, które nie wymagają stosowania kilku baterii, by uzyskać mocny snop światła. Niektóre latarki są zresztą wyposażone w nowoczesne akumulatory litowo-polimerowe i nie wymagają tradycyjnych baterii. Te dobre powinny być też odporne na upadek oraz wodoszczelne. Niektórym biegaczom niestraszna przecież nawet największa ulewa, gdy przychodzi czas treningu. 

A jeśli ktoś lubi biegać w towarzystwie ulubionej muzyki? I na to jest rozwiązanie: to po prostu słuchawki, przez które do uszu biegacza mogą się sączyć jego ulubione dźwięki przeplatane treningowymi wskazówkami. Mogą być albo klasyczne, podłączane kablem do gniazda minijack smartfonów, albo – i te coraz częściej są stosowane – bezprzewodowe, korzystające z technologii Bluetooth. Oczywiście, tak jak latarki, słuchawki muszą mieć konstrukcję odporną na wstrząsy i wilgoć. Warto w tym miejscu wspomnieć o ciekawej propozycji, jaką jest Sony Walkman – we współczesnym wcieleniu to nie tyle same słuchawki, ile wodoodporny odtwarzacz mp3 (zakładany na uszy), z którego można korzystać nawet na basenie. 

Setki gadżetów

Na tym jednak producenci gadżetów i akcesoriów dla biegaczy nie kończą. Nowe technologie wkraczają też na rynek odzieży i obuwia dla aktywnych osób, wpisując się w popularny dzisiaj trend wearables, czyli m.in. ubrań oraz akcesoriów zawierających w sobie zaawansowaną elektronikę. Na liście nowinek znajdziemy np. buty SpeedForm Gemini 2 Record marki Under Armour, zaprezentowane w połowie tego roku. Mają one czujniki w podeszwie śledzące tempo biegu, zliczające kroki oraz mierzące odległość. Dzięki nim nie musimy już trenować z nieporęcznym smartfonem, bo dane można po treningu łatwo przenieść z podeszwy do przestrzeni wirtualnej. 

Niektórzy producenci próbują też swoich sił, prezentując zestawy urządzeń, dzięki którym można kompleksowo podejść do treningu. Jednym z takich rozwiązań jest HealthBox Under Armour, który składa się z trzech niezależnych elementów porozumiewających się ze sobą bezprzewodowo. Są to bransoletka mierząca m.in. jakość snu, tętno czy liczbę kroków, pas do monitorowania pracy serca oraz waga łazienkowa – wyposażona w moduł Wi-Fi, dzięki któremu automatycznie przekazuje dane dotyczące użytkownika. 

I tylko pamiętajmy o jednym: nie dajmy się zdominować technologii. Są bowiem znane przypadki, że biegacze spędzają więcej czasu na analizowaniu swoich wyników, przeglądaniu filmów i wrzucaniu na Facebooka informacji o odniesionych sukcesach niż na konkretnym treningu. A przecież zaczęliśmy biegać również po to, by choć na te kilkadziesiąt minut oderwać się od komputera i smartfona. 


Nie tylko na pamiątkę

Lekka kamera sportowa to wprawdzie niezbyt popularny gadżet wśród biegaczy, ale ma też swoich zwolenników. Dzięki niej można np. pokazać znajomym swoje ulubione trasy. Albo zarejestrować nasz moment chwały, gdy przebiegamy metę pierwszego półmaratonu. 

Za króla kamer sportowych może być uznany najmocniejszy model w serii GoPro Hero. 4 Black ma w standardzie tryb 4K przy 30 klatkach na sekundę, a przy rozdzielczości Full HD mamy do dyspozycji aż 120 klatek, co pozwala realizować efektowne spo­wolnienia (nawet 4-krotne przy zachowaniu dobrej jakości filmu). GoPro może też robić zdjęcia, rejestrować obraz nocą i samodzielnie dokonywać edycji nagrania w podstawowym zakresie (np. zaznaczenie najważniejszych fragmentów filmu). W tej wersji kosztuje ok. 1,8 tys. zł. 

Inną propozycją może być Sony FDR-X1000V/VR. Ma parametry porównywalne z GoPro i rejestruje obraz w nie gorszej jakości, co jest m.in. zasługą bardzo dobrego obiektywu firmowanego przez Carla Zeissa. Standardem – w odróżnieniu od GoPro – jest za to stabilizacja obrazu. Sony potrafi też dodawać do nagrywanego filmu dane z czujnika GPS, takie jak np. położenie i prędkość. Cena to ok. 1,7 tys. zł. 


Biegaj w domu

Rozwiązaniem idealnym na zimę może być bieżnia. Przy czym te tradycyjne okazują się banalnie proste w porównaniu z urządzeniem przygotowanym przez firmę NordicTrack. Bieżnia ta ma cztery silniki pod taśmą, dzięki którym nachylenie zmienia się nie tylko w przód i w tył, ale także na boki. Zdaniem konstruktorów takie rozwiązanie ma sprawić, że biegacz będzie miał wrażenie treningu na bezdrożach i bardzo nierównej nawierzchni. Uczucie to spotęguje jeszcze 60-calowy, zakrzywiony ekran prezentujący wirtualną trasę w najmniejszych detalach – dzięki technologii 4K. Szkoda tylko, że to urządzenie ma kosztować ok. 8 tys. dol. 

My Company Polska wydanie 10/2016 (13)

Więcej możesz przeczytać w 10/2016 (13) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie