Na koronakryzysie tracą wszyscy. Kto przetrwa?

EAST NEWS; materiały prasowe
EAST NEWS; materiały prasowe 9
Zamknięcia działalności i zatory płatnicze pogrążają firmy. Skala problemów jest ogromna, a przedsiębiorcy łapią się każdej możliwości na przetrwanie. W ciągu jednego miesiąca działalność zawiesiło 50 tys. firm.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2020 (56)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Mimo że zatrzymanie gospodarki trwa zaledwie kilka tygodni, wiele przedsiębiorstw jest już na skraju upadku. Potwierdzają to liczby. W marcu br. działalność gospodarczą zawiesiło ok. 50 tys. firm. Kolejnych kilkanaście tysięcy biznesów zostało zlikwidowanych. Ostatniego dnia miesiąca wnioski o zawieszenie lub zlikwidowanie działalności złożyło ponad 11 tys. przedsiębiorstw. Dla porównania – w całym tylko marcu 2019 r. decyzję o likwidacji lub zawieszeniu działalności podjęło nieco ponad 30 tys. przedsiębiorców. Jednocześnie w porównywalnym okresie trzykrotnie spadła liczba otwieranych nowych działalności.

Nic dziwnego – polska gospodarka w dużej części została wstrzymana. Zakaz wychodzenia z domów, ograniczenia dla wielu branż oraz gigantyczny spadek popytu na większość usług i towarów doprowadził do sytuacji, w której każdy przedsiębiorca może obawiać się o przetrwanie. Pokazuje to dobitnie Barometr Europejskiego Funduszu Leasingowego. Aż 93 proc. mikrofirm uważa, że koronawirus sparaliżuje ich działalność.

Tysiące firm, dziesiątki tysięcy miejsc pracy

Jedną z branż, która w tym momencie została najbardziej dotknięta przez skutki pandemii, jest rynek hotelarski. Pod koniec lipca 2019 r. (najbardziej aktualne dane) w Polsce działało łącznie ponad 11,2 tys. turystycznych obiektów noclegowych, w tym niemal 4,3 tys. hoteli. Wszystkie obecnie są zamknięte. 

Mimo że rynek ten rozwijał się bardzo dynamicznie (szczególnie ze względu na mocny wzrost liczby wizyt turystów z zagranicy – 7,5 mln w całym 2019 r.), to firmy z tego sektora miały coraz większe problemy. Raport BIG InfoMonitor z października 2019 r. pokazywał, że mimo wzrostu liczby hoteli, obiekty niezrzeszone w sieciach miały coraz większe problemy z utrzymaniem rentowności. Zadłużenie całej branży wynosiło wówczas prawie 5,7 mld zł (wzrost o 200 mln w ciągu roku). Prawie 900 firm hotelarskich było na liście dłużników. Łącznie ok. 30 proc. firm było w złej kondycji finansowej.

Dziś sytuacja jest dramatyczna. W marcu 2019 r. z polskich obiektów noclegowych skorzystało niemal 2,5 mln turystów. Danych za ten rok nie ma, ale z rozmów z przedstawicielami branży wynika, że spadki są gigantyczne. W kwietniu, zgodnie z prawem, hotele muszą być zamknięte – rok temu odwiedziło je 2,5 mln turystów. Tyle że to tylko „cisza przed burzą”. Żniwa dla branży zaczynają się w maju – rok temu polskie obiekty obsłużyły niemal 3,5 mln turystów. Prawdopodobieństwo, że w tym roku będzie podobnie, jest zerowe. Upadłość czeka setki, jeśli nie tysiące obiektów, bo w realistycznym scenariuszu wakacje (nawet, jeśli gospodarka wróci do normalności), nie pozwolą na odrobienie strat.

Usługi na krawędzi

W trudnej sytuacji jest także cały sektor usługowy, szczególnie w branży beauty. Część firm nie może funkcjonować ze względu na ograniczenia. W CEIDG pod kodem PKD 96.02.Z można znaleźć ok. 133 tys. firm, ale część z tych podmiotów jest wykreślona, a część nie nastawia się na świadczenie usług. Szacuje się, że samych salonów fryzjerskich, kosmetycznych i tatuażu jest w Polsce ok. 70 tys. Wszystkie są zamknięte, ale konsekwencje tzw. lockdownu ponoszą także inne firmy.

Przykładowo, Orange w swoim raporcie podała, że musiała zamknąć ok. 45 proc. punktów sprzedaży, a w placówkach wciąż działających ruch klientów jest znacznie mniejszy. Z tego względu spadła sprzedaż usług, mimo że klienci w większości przenieśli się do internetu. Podstawy biznesu pozostają stabilne, bo większość przychodów firmy opiera się na płatności abonamentów.

W sektorze usług poważne straty ponoszą np. kina (tych w Polsce jest ok. 500) czy teatry i instytucje muzyczne (ok. 200). Gigantyczne problemy ma także sektor restauracyjny. Tu, mimo że możliwe jest dostarczanie posiłków do domu, spadki przychodów sięgają 70–80 proc. 

Handel w internecie nie rekompensuje strat

Mimo że w marcu sklepy spożywcze notowały gigantyczne wzrosty sprzedaży (na poziomie obrotów przed świętami Bożego Narodzenia, czyli najgorętszym okresie roku), to pozostałe sektory tej branży dołowały. Polska firma CCC poinformowała, że w ostatnim tygodniu miesiąca odwiedzalność jej sklepów spadła o 90 proc. w porównaniu z minionym rokiem. Ogólny spadek sprzedaży w I kwartale (włączając w to styczeń i luty, kiedy kryzysu w Polsce jeszcze nie było!) wyniósł dla sklepów stacjonarnych aż 27 proc. Większa sprzedaż w internecie (+40 proc.) nie zrekompensowała strat. 

Wyniki w kwietniu będą dramatycznie gorsze. Co dalej? Opisane powyżej CCC spodziewa się otwarcia sklepów w maju, ale nawet to nie pomoże w utrzymaniu rocznych przychodów za cały rok 2020 na poziomie ubiegłorocznym (spadek o 10 proc.). 

Wynikami sprzedaży w marcu podzieliła się inna polska firma – Wojas. Przychód ze sprzedaży zmniejszył się o 34 proc. Sama sprzedaż detaliczna spadła o ponad 36 proc. W kwietniu całkowita sprzedaż ma spaść aż o 70 proc. – Grupa Kapitałowa Wojas podejmuje intensywne działania stabilizujące mające za główny cel utrzymanie płynności finansowej – brzmi zakończenie komunikatu.

Ten cel stawia sobie tysiące firm z branży, także z rynku FMCG. Mimo że w marcu sprzedaż znacząco wzrosła (w tygodniu 23–29 marca o 8 proc. rok do roku, a był to „najgorszy” tydzień w marcu), to wiele sklepów może mieć problemy z utrzymaniem działalności. Z tego względu Polska Sieć Handlowa Lewiatan ustanowiła specjalny fundusz, który pomoże franczyzobiorcom borykającym się z tym problemem.

Idą cięcia i zwolnienia

Przedsiębiorcy chwytają się różnych narzędzi, by uratować biznes. Najczęściej obniżają pensje swoich pracowników. Często także zwalniają – nawet do 50 proc. załogi. 

W marcu br. zwolnienia z powodu pandemii przeprowadziło niewiele ponad 30 proc. zapytanych firm. Jednak pytanie o plany na kolejne trzy miesiące przyniosło niepokojące odpowiedzi – redukcję zatrudnienia planuje aż 66,5 proc.! Skala redukcji jest różna, ale np. jedna piąta pytanych zamierza zwolnić od 11 do 20 proc. pracowników, a co dziesiąta – od 21 do 30 proc. załogi.

Działania rządu, o których szerzej piszemy w kolejnych tekstach naszego raportu, przynoszą pewną ulgę. Do 15 kwietnia, wnioski o wsparcie na ochronę miejsc pracy złożyło już prawie 784 tys. przedsiębiorców. Ponad 542 tys. firm złożyło wniosek o zwolnienie z obowiązku opłacenia składek ZUS, a ponad 15 tys. podmiotów o odroczenie płatności składek. 

---

Ernest Pytlarczyk 

główny ekonomista, Bank Pekao S.A.

 

Kryzys i co dalej?

Zasadniczym problem w gospodarce polskiej jest obecnie nie samo przerwanie łańcuchów dostaw, czym martwiliśmy się jeszcze w lutym, ale szok preferencji widoczny u konsumentów i firm. Nawet tzw. helicopter money (transfery pieniężne dla obywateli finansowane bezpośrednio przez bank centralny) mogą nie przekonać ich do zwiększenia zakupów.

Realistyczny scenariusz zakłada wyhamowanie epidemii (nie wiemy dokładnie kiedy i w jaki sposób) kosztem zatrzymania całych działów gospodarki i recesji. W Polsce gospodarka może wyhamować o kilka punktów procentowych już w pierwszym kwartale. W drugim i prawdopodobnie również w trzecim kwartale dynamika roczna PKB będzie wyraźnie ujemna. Już dziś ożywają jednak w Europie, a nawet w USA (będących na dużo bardziej stromej trajektorii potwierdzonych zakażeń), dyskusje o konieczności minimalizowania ekonomicznych skutków epidemii i stopniowego otwarcia gospodarek. Do czasu masowego stosowania skutecznej szczepionki będziemy musieli nauczyć się funkcjonować w tym bardziej wymagającym i ryzykownym, także ekonomicznie, otoczeniu. Polityka gospodarcza i zdrowotna w każdym państwie będzie przypominać stąpanie po cienkim lodzie.

Nawet po ponownym rozruchu gospodarki prawdopodobna realizacja odłożonego na czas epidemii popytu nie będzie dotyczyła wszystkich sektorów. Najbardziej ucierpią na tym usługi. Ścieżka wychodzenia z kryzysu może zatem być bardziej U- niż V-kształtna, co oznaczać może istotny wzrost stopy bezrobocia. Mamy do czynienia z bezprecedensowym zagrożeniem kryzysem gospodarczym na świecie. Bezprecedensowa jest jednak też skala reakcji ze strony rządów i banków centralnych na to zagrożenie. W Polsce kolejna odsłona tarczy antykryzysowej i oferta częściowo umarzanych pożyczek (a więc subsydiów po ocenie ex post wypełnienia warunków przez przedsiębiorców) może istotnie odsunąć realizację czarnego scenariusza, w tym scenariusza niekontrolowanego wzrostu bezrobocia.

My Company Polska wydanie 5/2020 (56)

Więcej możesz przeczytać w 5/2020 (56) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie