Trzykrotnie większa dziura budżetowa

Morawiecki
Mateusz Morawiecki, fot. shutterstock.
Rząd w samym 2023 roku będzie musiał pożyczyć 270 mld zł. Toniemy w morzu długów, a części z nich nawet nie znamy ze względu na wypychanie wydatków poza budżet państwa.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

O niebezpiecznym procesie omijania budżetu państwa przez polski rząd pisaliśmy w ostatnich dniach. Wydatki pozbawione społecznej kontroli mogą szkodzić interesom obywateli. Jak wyjaśniał dziennik „Rzeczpospolita” w zasadzie nie wiadomo, ile i na co państwo wydaje, czy dotrzymuje dyscypliny w finansach i jak duży deficyt pokaże się na koniec roku.

Trzykrotnie większa dziura budżetowa

Ministerstwo Finansów założyło, że przyszłoroczny deficyt sięgnie 65 mld złotych. Jak zauważa Business Insider dziura w finansach państwa wzrosła trzykrotnie wobec przewidywanego deficytu na 2023 r.  

"W rezultacie planowane w 2023 r. potrzeby pożyczkowe netto kształtują się na poziomie 107,5 mld zł wobec kwoty przewidywanego wykonania w 2022 r. 59,4 mld zł (w ustawie budżetowej na 2022 r. 58,2 mld zł)" – dowiadujemy się z uzasadnienia projektu przyszłorocznego budżetu.

Na tym etapie wiemy, że przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe mają sięgnąć ok. 270 mld zł, co oznacza, że w porównaniu z tym rokiem wzrosną o przeszło 35 mld zł. Same koszty obsługi długu za przyszły rok zwiększą się o 154 proc. i mogą sięgnąć kwoty 66 mld zł wobec 26 mld zł w tym roku.

Pieniądze na wybory

Jak zaznacza Business Insider rząd może mieć w planach o wiele większe pożyczki, choćby ze względu na działania osłonowe przed wzrostem cen energii czy gazu oraz koniecznością pokrycia ubytku w dochodach, jaki może przynieść przedłużenie tarcz antyinflacyjnych czy konieczność kolejnej wypłaty dodatku węglowego.

A to oznacza, że rządząca partia ma zamiar wydać dużo środków z pieniędzy, których de facto nie ma. Opozycja interpretuje ten fakt, jako przygotowanie budżetu pod masowe wsparcie finansowe na zasadzie „gotówki do ręki” w zamian za sympatię potencjalnych wyborców.

Ekonomiści ostrzegają, że wsparcia będzie potrzebował także Bank Gospodarstwa Krajowego – to tej instytucji rząd prawdopodobnie będzie musiał pożyczyć dziesiątki miliardów złotych. BGK zarządza funduszami i to tam wypychana jest część wydatków, które w normalnej sytuacji realizowałby budżet państwa.

ZOBACZ RÓWNIEŻ