Jeśli nie z banku...

© Shutterstock
© Shutterstock 82
Skorzystanie z oferty firmy pożyczkowej to najdroższa z możliwych forma finansowania biznesu, ale bywa, że jedyna dostępna. Jeśli poważnie rozważacie tę opcję, poznajcie ją od podszewki.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2016 (8)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Tego rodzaju pożyczki są drogie, lecz pieniądze można dostać naprawdę szybko, także wówczas, gdy chodzi o znaczne kwoty. Zdolność kredytowa nie zawsze jest wymagana, przy niskich sumach niepotrzebne są nawet zaświadczenia z ZUS i Urzędu Skarbowego, za to przedstawienie wartościowego zabezpieczenia otwiera drogę do uzyskania środków rzędu kilkuset tysięcy złotych. Maksymalne oprocentowanie nie przekracza ustawowych 10 proc., niemniej wysokość prowizji winduje rzeczywisty koszt kredytu do grubych kilkudziesięciu procent rocznie. A jednak zdarzają się sytuacje, w których pożyczka pozabankowa jest jakimś wyjściem (choć także i wejściem w koszty). W końcu firmy pożyczkowe nie działają w próżni.

Potrzeba matką biznesu

Istnieje grupa przedsiębiorców, którzy, mimo posiadanego majątku, nie mogą liczyć na kredyt z banku. Mogą o tym przesądzać zaległości wobec ZUS czy US, może niski scoring w Biurze Informacji Kredytowej. Pożyczkę pragnie się wziąć z różnych powodów – niektórzy włożyli w uruchomienie firmy własne oszczędności, ale zabrakło im środków na dokończenie inwestycji. Ich biznes jest zbyt mały, żeby pozyskać wspólników, a nie generuje jeszcze dochodów odpowiednich, by udowodnić zdolność kredytową. Zresztą wśród mikroprzedsiębiorców powszechne jest dążenie do minimalizowania wykazywanych zysków podlegających opodatkowaniu. I może się okazać, że choć wypracowywane obroty i strumienie gotówki zapewniają wystarczający standard życia, to są formalnie zbyt małe, żeby przedsiębiorca miał w oczach banku zdolność kredytową, gdy stwierdzi, iż przydałyby się pieniądze na niezbędne inwestycje. Banki kierują się bowiem przede wszystkim zdolnością do obsługi zadłużenia, a szacują ją na podstawie wykazywanych przychodów i rozchodów. 

W firmach pożyczkowych wygląda to inaczej. „Kredyt bez BIK” to ich sztandarowe hasło. Nie należy jednak sądzić, że nie weryfikują klientów. Bez zgody tych ostatnich nie mogą wprawdzie wystąpić do BIK o wydanie na ich temat raportu kredytowego, ale szukają śladów zadłużenia w Krajowym Rejestrze Długów lub innych organizacjach zbierających dane o niezapłaconych na czas fakturach. Zaświadczenia z ZUS czy Urzędu Skarbowego nie są niezbędne przy niskich kwotach pożyczki, ale już umożliwienie wglądu w książkę przychodów i rozchodów będzie cennym atutem. Analizując zdolność swoich przyszłych klientów do spłaty zobowiązań, firmy pożyczkowe zwracają uwagę nawet na takie detale, jak to, czy księgowość jest prowadzona samodzielnie przez przedsiębiorcę, czy też przez firmę zewnętrzną (księgową). Oczywiście preferują ten drugi wariant, ponieważ niższe jest wtedy ryzyko ewentualnych nieprawidłowości. 

Jednak, co do zasady, uzyskanie pożyczki gotówkowej w tego rodzaju firmach jest fraszką w porównaniu z bankami. Zapewniają one, że akceptują 90–95 proc. złożonych wniosków. Większość kredytów można załatwić „nie wstając z łóżka”, a pieniądze są do dyspozycji w kilka dni. Później trzeba się jednak martwić, jak i z czego je zwrócić. 

Ważne są koszty... dodatkowe

Firmy pożyczkowe zachwalają swoje oferty jako oprocentowane niewiele wyżej niż kredyty bankowe i... jest to prawda. Zgodnie z obowiązującymi przepisami oprocentowanie pożyczki nie może przekraczać czterokrotności stopy lombardowej Narodowego Banku Polskiego, która wynosi obecnie 2,5 proc. Zatem odsetki sięgają maksymalnie 10 proc. w skali roku i szanujące się firmy pożyczkowe przestrzegają tego limitu. Ściśle. 

To, na czym zarabiają, to opłaty dodatkowe. Już prowizja za przyznanie kredytu może wynieść np. 30 proc. przyznanego limitu: ktoś, kto potrzebuje środków na pół roku, płacąc taką prowizję, zwiększy koszt pożyczki do 70 proc. w skali roku. Do tego dochodzą „drobne” koszty dodatkowe, jak opłata za wizytę „analityka”, „monitoringowa” czy „za ryzyko” (rośnie wraz z kwotą udzielanego kredytu). Nie wspominając już o cenie ewentualnej windykacji. 

Te różnie nazywane koszty dodatkowe bywają starannie ukryte w gąszczu „przejrzystej i z góry znanej” tabeli opłat. Podczas gdy niektóre firmy nazywają rzeczy po imieniu, inne będą pobierały opłaty za „doradztwo” w wyborze „najkorzystniejszego” rozwiązania, przekonując przy tym, że nie pobierają przecież prowizji. 

Jak wspomniano stosunkowo niewielkie pożyczki na krótki okres są zwykle dostępne od ręki i bez zabezpieczeń, np. 15 tys. zł do spłaty w sześciu miesięcznych ratach lub 26 ratach tygodniowych. Ponieważ obok oprocentowania spłacany jest też kapitał, nie można liczyć na to, że tego rodzaju pożyczki sfinansują kapitał obrotowy przedsięwzięcia – będzie on się stale kurczył wraz z koniecznością uiszczenia kolejnych rat, co bardziej utrudni niż ułatwi prowadzenie biznesu. 

Im większa jest kwota kredytu, tym wyższe są wymagania i opłaty towarzyszące, a to ze względu na rosnące ryzyko. Firma pożyczkowa woli to ostatnie zdywersyfikować i udzielić pięciu pożyczek po 20 tys. zł niż jednej w wysokości 100 tys. zł. Dlatego już przy kwocie 20–30 tys. zł pojawią się oczekiwania dotyczące zaświadczeń z ZUS i Urzędu Skarbowego, a także konieczność przedstawienia zabezpieczenia (może nim być także poręczenie majątkowe osób trzecich lub ich majątek). 

Największe kwoty można uzyskać, proponując wartościowe zabezpieczenie. I w tym tkwi rzeczywista przewaga firm pożyczkowych nad bankami. Podczas gdy dla banku klient, który dysponuje np. świetnie zlokalizowaną nieruchomością, ale nie generuje stałych dochodów gwarantujących spłacanie zobowiązań, raczej nie będzie wartościowym partnerem, dla firmy pożyczkowej będzie nim jak najbardziej. Dobre zabezpieczenie jest dla niej więcej niż satysfakcjonujące. 

Leasing zwrotny i przewłaszczenie – to najchętniej wybierane formy zabezpieczenia pożyczki. Mogą je stanowić posiadane samochody (nawet do 75 proc. wartości auta), nieruchomości (ale nie rolne i dające szansę na w miarę szybką sprzedaż po zejściu z ceną poniżej wartości rynkowej), a nawet cesje zawartych kontraktów. W przypadku nieruchomości kwoty pożyczki z reguły nie przekraczają 40–50 proc. jej wartości, przy czym ta jest ustalana przez firmę pożyczkową, a nie na podstawie operatów wystawianych przez biegłych. Operaty kosztują i przydają się dopiero, gdy zabezpieczenie trzeba sprzedać. Tak czy inaczej – w ten sposób można pozyskać nawet  100–200 tys. zł rozłożone na sześcioletni okres spłaty. W materiałach marketingowych pojawiają się i wyższe kwoty: wszystko jest kwestią zabezpieczenia. 

Serca z tytanu

W leasingu zwrotnym i umowie przewłaszczenia właścicielem przedmiotu zabezpieczenia jest firma pożyczkowa, dopóki kredyt nie zostanie spłacony. Ale gdy zdarzy się poślizg w uiszczeniu raty, tolerancja jest niewielka – w niektórych firmach już po 10 dniach opóźnienia trzeba się liczyć z możliwością utraty przedmiotu zabezpieczenia, czyli z jego przejęciem na stałe przez pożyczkodawcę. 

I nie należy się dziwić. Firmy pożyczkowe to z reguły raczej niewielkie przedsięwzięcia budowane na własnym kapitale właściciela. Jeśli pożycza on komuś pieniądze, to oczekuje ich zwrotu, zwykle po to, aby jak najszybciej znów mogły pracować. Jeżeli taka firma sama pożycza od kogoś (np. poprzez obligacje) albo zdobyła środki, emitując akcje, wówczas tolerancja dla spóźnialskich dłużników będzie jeszcze mniejsza. Generalnie, nie jest to biznes ludzi skorych do współczucia innym. 

Dzięki zabezpieczeniom koszty pożyczki można zbić nawet do 30–40 proc. w skali roku, a okres spłaty wydłużyć do 72 miesięcy, choć trudno nazwać to działaniem opłacalnym. Drogie pożyczki lepiej też zwrócić jak najszybciej. W większości przypadków jest to zresztą możliwe bez dodatkowych opłat lub za „skromne” 2,5–5 proc. wartości kwoty spłacanej przed terminem. Oczywiście niemożliwe jest odzyskanie początkowej prowizji czy opłat dodatkowych – przed czasem można pozbyć się wyłącznie kosztów oprocentowania, które, jak wspomniano, należą do najniższych. 

Choć oferta firm pożyczkowych nie jest konkurencyjna wobec kredytu bankowego, jeśli chodzi o koszt, jest jednak jakąś alternatywą dla tych przedsiębiorców, którzy nie mają zdolności kredytowej. Niemniej tańsze będzie wsparcie ze strony krewnych i znajomych, a w większości przypadków także znalezienie wspólników i zgoda na podział przyszłego zysku. 

Firmy pożyczkowe często bazują na różnicy między potocznym rozumieniem pewnych zwrotów a ich interpretacją prawną. Przedterminowa spłata „bez żadnych dodatkowych kosztów” oznacza tylko możliwość uniknięcia kosztów odsetkowych (ważniejsze są i tak prowizje za przyznaną pożyczkę). „Z góry znane warunki” udzielenia kredytu oznaczają z kolei listę opłat dodatkowych, które lepiej zsumować, by zobaczyć, ile tak naprawdę zapłacimy. 

Dlatego każda umowa – przed złożeniem podpisu – powinna być starannie skalkulowana przez pożyczkobiorcę. Dobrze jest złożyć wnioski w kilku firmach jednocześnie i porównać przedstawione koszty. A przede wszystkim należy ocenić, czy taka droga pożyczka ma szansę zostać spłacona z wypracowanych przez przedsięwzięcie dochodów. Pamiętajmy: 40 proc. zwrotu z kapitału rocznie to marzenie wielu przedsiębiorców. A to i tak jedna z niższych cen, jakie mogą zaśpiewać firmy pożyczkowe za swoje finansowe wsparcie. 

 


Artur Zabielski, dyrektor Departamentu ds. Rozwoju Produktu i Rynku Provident Polska

Najmniejsze firmy to stale rosnąca grupa, licząca obecnie ok. 2 mln podmiotów, która nie zawsze może liczyć na kredyt w banku, a potrzebuje szybkiego finansowania na bieżącą działalność. W naszym przypadku średnia wartość pożyczek udzielonych mikrofirmom przewyższa tę udzielaną indywidualnym klientom i wynosi ok. 5,5 tys. zł. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że przedsiębiorcy wykazują się większym stopniem spłacalności niż klienci indywidualni. 

Dla mikroprzedsiębiorców Provident oferuje pożyczki w wysokości od 300 do 15 000 zł na okres od 30 do 104 tygodni. Z naszych obserwacji wynika, że najczęściej celem takiej pożyczki jest bieżące finansowanie prowadzonej działalności gospodarczej. Mówimy tutaj np. o zatorach płatniczych wynikających z opóźnień płatności za usługi lub towary. Często nasi klienci finansują też nagłe, nieplanowane wydatki – jak zepsuta lada chłodnicza w kawiarni, w środku lata. 

Zaciągając pożyczkę – niezależnie  od tego, czy jest się przedsiębiorcą czy klientem indywidualnym – należy przede wszystkim wybrać ofertę odpowiadającą naszym potrzebom i możliwościom finansowym oraz korzystać z usług firm, które mają ugruntowaną pozycję na rynku. Należy także zapoznać się dokładnie z zapisami umowy i w razie jakichkolwiek pytań i wątpliwości konsultować jej warunki z przedstawicielem pożyczkodawcy. 

Oprac. Michał Pawłowski

My Company Polska wydanie 5/2016 (8)

Więcej możesz przeczytać w 5/2016 (8) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie