Dantejskie sceny w Niemczech. Fajerwerki w roli głównej

Jak relacjonuje mdr.de, w nocy z 28 na 29 grudnia policja w Turyngii otrzymywała liczne zgłoszenia o „podejrzanych osobach” kręcących się po parkingach supermarketów. Na miejscu okazało się jednak, że nie byli to włamywacze, lecz klienci czekający na rozpoczęcie legalnej sprzedaży fajerwerków. Wielu z nich spędzało noc pod sklepami, by jako pierwsi zdobyć rakiety, petardy i zestawy pirotechniczne.

Podobne sceny rozgrywały się w innych regionach Niemiec. Przed wejściami do dyskontów takich jak Lidl, Aldi czy Rewe ustawiały się wielometrowe kolejki. Nagrania z parkingów szybko obiegły media społecznościowe, pokazując skalę zainteresowania i nerwową atmosferę zakupów.

Krótkie „okno sprzedażowe” napędza popyt

Źródłem całej sytuacji są jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów w Europie. W Niemczech sprzedaż fajerwerków kategorii F2 – obejmującej m.in. klasyczne rakiety i petardy – jest dozwolona tylko przez ostatnie trzy dni robocze roku. Poza tym okresem handel jest całkowicie zakazany. Co więcej, fajerwerki wolno odpalać wyłącznie 31 grudnia i 1 stycznia.

W wielu miastach wprowadzono także strefy całkowitego zakazu odpalania pirotechniki, m.in. w centrach, w pobliżu szpitali czy zabytków. Fajerwerki F2 mogą kupować jedynie osoby pełnoletnie. Eksperci TÜV co roku przypominają o konieczności zachowania ostrożności, jednak ograniczenie sprzedaży do zaledwie kilku dni sprawia, że popyt kumuluje się w jednym momencie – a część towaru znika z półek w kilkanaście minut od otwarcia sklepów.

Spada popularność fajerwerków, ale… emocje rosną

Paradoksalnie, choć badania wskazują, że coraz więcej Niemców rezygnuje z prywatnych pokazów pirotechnicznych, to restrykcje tylko podgrzewają emocje wokół tych kilku dni w roku. W efekcie pojawia się powtarzalny scenariusz: nocne kolejki, spanie w samochodach, policyjne interwencje i presja czasu.

Jednorazowe poluzowanie zakazu sprawia, że początek sprzedaży staje się dla części konsumentów wydarzeniem niemal „kultowym”. A im krótszy okres dostępności, tym większa gorączka zakupowa, czego tegoroczne obrazy z niemieckich sklepów są najlepszym dowodem.