Wieszczę zmierzch sociali

Igor Zalewski
Igor Zalewski. / Fot. mat. pras.
Jakiś czas temu pisałem tutaj o tym, jak rozstałem się z Facebookiem. Który zabierał mnóstwo czasu, a w zamian nie dawał właściwie nic. Poszło to zaskakująco łatwo.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 8/2024 (107)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Dziś Facebook jest zakurzoną ikonką, którą nawiedzam raz na parę tygodni, by sprawdzić, czy nie powinienem komuś na coś odpowiedzieć, bo inaczej wyjdę na zarozumiałego chama. Ale takie sytuacje są sporadyczne.

Czy zatem zaoszczędzone tysiące godzin przeznaczyłem na coś sensownego i dzisiaj kończę doktorat? No, nie do końca. Owszem, udaje mi się czytać więcej niż w czasach bezmyślnego scrollowania. Ale nie jest niestety tak, że mój kontakt z internetem polega jedynie na słuchaniu mądrych podcastów mądrych ludzi. Zapomniałem bowiem, że jest u mnie w smartfonie jeszcze jedna niebezpieczna ikonka, tym bardziej podstępna, że wygląda na zupełnie nieszkodliwą.

Od czas do czasu wchodziłem sobie na Instagram. Oglądanie ładnych obrazków, jeszcze nikomu nigdy nie zaszkodziło – myślałem. Sądziłem, że w ten sposób wyszukam cele kolejnych wyjazdów. Ale ze zdziwieniem zauważyłem – musiałem tę ewolucję jakoś przeoczyć – że obecny Instagram to przede wszystkim wielkie zbiorowisko ludzi, którzy chcą ci powiedzieć, jak należy żyć. Jak każdy zwyczajny człowiek mam rozmaite problemy. Tu doskwiera kręgosłup lędźwiowy, ówdzie dokuczają zbędne kilogramy, a jeszcze gdzie indziej po cichutku zapychają się tętnice. Jeśli scrollowanie ma pomóc uporać się z tymi problemami, to dlaczego nie. Zaobserwowałem ten i ów profil i nie wiedzieć, kiedy zacząłem być napastowany przez tłumy mentorów, z których każdy miał dla mnie trzy rady. Ewentualnie przecząco kiwał głową na jakieś błędne działanie, a potem pokazywał właściwe działanie. Albo retorycznie pytał, dlaczego nikt nie wie, że witaminę D należy suplementować rano. Czy faktycznie nikt nie wie? No cóż, ja po 17 poście na ten temat wbiłem to sobie do głowy już do końca życia. Nawet jeśli dopadnie mnie kiedyś alzheimer i będzie pożerał po kawałku mój mózg, to w tym ostatnim ocalałym fragmencie szarej substancji będzie ta informacja. Witaminę D suplementujemy rano! – wykrzyknę, wydając ostatnie tchnienie.

Problem z instagramowymi mentorami polega na tym, że ciągle mówią to samo. Pij wodę. Kurkuma jest zdrowa. Ćwicz trzy razy w tygodniu. Medytuj. Nie scrolluj! Jedz nieprzetworzony pokarm. Pieniądze nie są celem. Pij kawę z oliwą. Albo jeszcze lepiej z pastą tahini. Nie jedz niczego, bo wszędzie jest mikroplastik. Wstawaj wcześnie. Wieczorem pomyśl, za co jesteś wdzięczny. I nie scrolluj!

I tak na okrągło. Zasób serwowanej na Instagramie wiedzy się nie zwiększa. Zwiększa się natomiast liczba ludzi, którzy ją serwują. Co chwila pojawia się jakiś nowy dietetyk, który stwierdza, że o szkodliwości cukru opowie światu lepiej niż 4 tys. jego poprzedników. Co chwila swój profil otwiera kolejny psycholog, który chce odmienić twoje życie stwierdzeniem, że jak ktoś nie patrzy ci w oczy to pewnie kłamie albo ma coś do ukrycia. Co chwilę rodzi się nowy coach, który oświeci cię myślą, że to kim będziesz za pięć lat zależy od książek jakie czytasz.

Instagram jest pełen mędrców z AliExpressu. Ich porady można przyswoić w 24 godziny. Potem nie ma sensu tam wracać. No chyba że zapomniałeś, iż należy pić wodę.

Wydaje mi się, że media społecznościowe gonią w piętkę i pogrążają się w kryzysie. Oczywiście, że nie znikną, bo fajnie jest oglądać śmieszne filmy z psiakami (z tego nigdy nie zrezygnuję). A kobiety z ogromnymi ustami muszą przecież gdzieś publikować swoje zdjęcia. Ale chyba ta formuła zaczyna się wypalać. Nudzi i męczy. Na pewno jakiś kolejny Zukcerberg myśli o tym, czym to zastąpić. I jak.

My Company Polska wydanie 8/2024 (107)

Więcej możesz przeczytać w 8/2024 (107) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ