Urlop na kółkach
Kampery, czyli urlop na kółkach, fot. ShutterstockMichał Sadowski to założyciel Brand24, firmy zajmującej się monitoringiem internetu, która posiada tysiące klientów w ponad 120 krajach. Gdy w zeszłym roku wyjeżdżał z rodziną na wakacje kamperem, znajomi się dziwili. W końcu kogo jak kogo, ale jego stać na hotel czy wyjazd all inclusive!
Sadowski nie ma jednak wątpliwości: – To był nasz najlepszy – jak dotąd – wyjazd!
„Jak dotąd”, bo Sadowscy właśnie szykują się na kolejną wyprawę kamperem – do Słowenii. I kto wie, może będzie jeszcze lepiej!
W zeszłym roku jako pierwszy kierunek wybrali jednak Islandię. Dlaczego? Bo piękna, bo dzika, bo zaskakująca, bo… przyjazna karawaningowi. A oni nie mieli właściwie żadnych doświadczeń w podróżowaniu kamperem. – Trochę bałem się kwestii technicznych. Przecież to auto o masie 3,5 t, a ja nie jestem zawodowym kierowcą – podkreśla. Do tego doszły wyzwania związane choćby z wymianą wody czy spuszczeniem nieczystości. – Wszystko okazało się jednak bardzo łatwe – zapewnia Sadowski.
Druga obawa wiązała się z pasażerami, a dokładnie z dwiema kilkuletnimi pasażerkami. Córki są w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. – Baliśmy się z żoną, że dziewczynki będą się w podróży nudzić, tak jak zwykle nudzą się w samochodzie. A tu nic podobnego. Bawiła ich ta podróż kamperem tak samo jak nas – opowiada Sadowski.
Przez tydzień przejechali 1,5 tys. km, czyli średnio robili 250 km dziennie. Część dróg była żużlowa, zwłaszcza na północy wyspy. Czasem musieli zwalniać do 20–30 km/h, co też było swoistą atrakcją. – Właściwie każde obozowisko, na którym się zatrzymaliśmy, było fantastycznie położone. Które było najpiękniejsze? To nad jeziorem Mývatn, które nigdy nie zamarza, bo jest na granicy dwóch płyt tektonicznych. Pamiętam, że zatrzymaliśmy się tam na obiad.
Nie, nie w restauracji, tylko na świeżym powietrzu, z widokiem, który zapierał dech w piersi. No i z dala od innych. W Islandii jest w ogóle mało ludzi, a przez COVID-19 spotykali ich jeszcze mniej.
Chłonny rynek
Takich osób jak Michał Sadowski jest coraz więcej. Eskapada kamperem staje się coraz częściej rozważaną przez Polaków opcją wyjazdową – zarówno na krótsze wyprawy, choćby majówkę, jak i cały trzytygodniowy urlop.
W Polsce przez długie lata kampery kojarzyły się przede wszystkim z przyczepkami, z których sprzedawano zapiekanki. – Swoją drogą dla mnie bardzo przyjemne wspomnienie – śmieje się Katarzyna Jedlińska z Campiri.pl. Dziś kamperowanie (to chyba lepsze słowo na wakacje w domku na czterech kółkach od lekko ponurego „karawaningu”) coraz częściej wygrywa z wakacjami all inclusive czy wyjazdem do pensjonatu czy hotelu. Powody? Przede wszystkim wspomniana już swoboda i elastyczność. To od nas zależy, gdzie się zatrzymamy i na jak długo. Podoba nam się w jednym miejscu? Zostajemy kilka dni. Nie podoba? Zwijamy się i jedziemy dalej.
Do tego dochodzi luksus odłączenia się od mediów, digitalowy detoks. Przecież prowadząc auto czy będąc jego pilotem, nie możemy czytać newsów i odpowiadać na maile.
Oczywiście w porównaniu do Zachodu nasze kamperowanie jest jeszcze w powijakach. Na przykład w Niemczech jest prawie 100 razy więcej kamperów niż w Polsce. Ale za to, a może dzięki temu, nasz rynek jest niezwykle chłonny i ma ogromne...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 5/2022 (80) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.