Podatkowa Ashwagandha. Właśnie wypada dzień wolności podatkowej

łuczak
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowe
Na 19 stycznia 1910 r. przypadł w Stanach Zjednoczonych Tax Freedom Day, czyli Dzień Wolności Podatkowej. Był to pomysł amerykańskiego biznesmena Dallasa Hostetlera. Obliczył on, w którym dniu obywatele przestają płacić państwu podatki, a zaczynają zarabiać tylko dla siebie.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 6/2024 (105)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Od tamtej pory jest już tylko gorzej i gorzej, nie tylko w USA, ale na całym świecie. W zeszłym roku w Polsce Dzień Wolności Podatkowej przypadł na 21 czerwca. Za to nasze Ministerstwo Finansów rozpoczęło intensywne prace nad Kartą Praw Podatnika, od której daniny publiczne nie obniżą się nawet o złotówkę, podatki nie będą prostsze i bardziej sprawiedliwe, e-urząd skarbowy nie będzie stale „się zawieszał”, a prowokacje skarbowe nie staną się eleganckie i przeprowadzane w przyjaznej atmosferze oraz z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.

Koncepcja z Kartą jest powrotem do starego sejmowego pomysłu zgłoszonego przez dawną opozycję tworzącą dziś koalicję rządzącą. Projekt ustawy o Karcie Praw Podatnika z 2019 r. miał 29 artykuły, które nie wnosiły niczego nowego do naszego systemu podatkowego. Zwłaszcza że przecież już w 1997 r. obowiązuje Ordynacja Podatkowa, która gwarantuje nam (oczywiście tylko teoretycznie) masę przeróżnych przywilejów. Mamy w niej zagwarantowane prawo do zwrotu nadpłaty podatku, do korekty złożonej deklaracji, uzyskania pisemnej interpretacji, ustanowienia pełnomocnika. czynnego udziału w postępowaniu podatkowym, terminowego załatwienia sprawy przez urząd, przywrócenia terminów procesowych, zaskarżenia decyzji, a nawet jej wzruszenia. Można się naprawdę głęboko wzruszyć! Jest pięknie, wspaniale, demokratycznie i można głośno śpiewać z radości Hosanna.

Ogólnie wszystkie te założenia są bowiem całkiem sensowne. Po co zatem tworzyć jakieś nowe, puste i nikomu niepotrzebne ustawy, zamiast starać się porządnie przestrzegać tego, co już obowiązuje, sorry, powinno obowiązywać? Czy nasz system podatkowy poprawi się choćby odrobinę od wzniosłej preambuły Karty stanowiącej: „Mając na uwadze rolę podatków w demokratycznym państwie prawnym i uznając, że państwo i samorząd terytorialny są zobowiązane do dbałości o prawa podmiotów, które umożliwiają ich działanie, ponoszą ciężary i świadczenia publiczne, w tym w szczególności podatki, stanowi się Kartę Praw Podatnika.

Celem Karty jest zapewnienie należytej ochrony praw podatników, w tym poprzez odpowiednie wyważenie interesu publicznego i prywatnego w prawie podatkowym oraz podniesienie świadomości społecznej praw podatnika”. Art. 2 ustawy przewidywał, że podatnik otrzyma egzemplarz Karty Praw Podatnika już w momencie „wszczęcia postępowania podatkowego, kontroli podatkowej lub celno-skarbowej”. Taka broszurka będzie działała jak tabletki na uspokojenie zawierające modną ostatnio substancję o egzotycznej nazwie Ashwagandha, a więc naturalny ekstrakt z witanii ospałej. „Ta znana od wieków roślina jest ceniona za swoje liczne właściwości prozdrowotne, ale przede wszystkim jest znana jako adaptogen, który pomaga naszemu organizmowi radzić sobie z wysiłkiem i stresem”. Tak jest właśnie reklamowana. Ospały nieco podatnik solidnie znieczulony lekturą Karty swoich własnych praw – niczym ekstraktem z witanii ospałej – z największym spokojem przyjmie więc nawet najbardziej surowe rozstrzygnięcia organów skarbowych, milionowy domiar, a nawet doceni subtelny wdzięk inspektorek skarbowych przeprowadzających prowokację.

Broszurką z Kartą Praw Podatnika będzie można się także nieco powachlować, żeby troszkę ochłonąć z wrażenia i nadmiaru emocji. Cóż, poważnie mówiąc, znacznie lepszym pomysłem – zamiast uchwalania nowych nikomu niepotrzebnych przepisów podatkowych – jest uchylanie tych, które obowiązują. I to obowiązują zdecydowanie nadmiarowo. Zwłaszcza tych, które zostały bardzo niedawno wprowadzone pod dumną nazwą Polskiego Ładu. Objęły one nowelizację aż 22 ustaw, liczyły wraz z uzasadnieniem 500 stron i stały się obowiązujące zaledwie po 38 dniach od ich ogłoszenia. A ingerowały w życie – bagatela – 25 mln podatników! Teraz czekają oni na nieco wytchnienia i spokoju. Nie chcą także, żeby – jak w starym szmoncesie – na brutalne pytanie fiskusa o to z czego się utrzymują, musieli z rozbrajającą szczerością odpowiadać: „z tego, że w szabas mamy przecież zamknięty interes”.

My Company Polska wydanie 6/2024 (105)

Więcej możesz przeczytać w 6/2024 (105) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie