Owczy pęd w kozi róg
Giełda, fot. ShutterstockChoć zachowanie cen obligacji na przełomie lipca i sierpnia przypominało bardziej wydarzenia typowe dla rynków akcji i na przykład dziesięcioletnie obligacje naszego rządu podrożały w kilka dni o 4 proc. (przy oprocentowaniu ustalonym na 5 proc.), trudno mówić o niespodziance. Już w lipcowym numerze z ubiegłego roku zapowiadaliśmy, że rok po ostatniej podwyżce stóp procentowych w wykonaniu Fed rynki obligacji zwykle wchodziły w okres rynku byka. A ponieważ rynki finansowe przypominają dziś sieć naczyń połączonych, to właśnie nadzieje na rychłe i mocne obniżki stóp procentowych w USA ożywiły także i nasz rynek obligacji.
Nadzieja na recesję
Choć obniżki stóp procentowych kojarzą się najczęściej z pozytywnymi efektami, takimi jak spadek oprocentowania kredytów i zmniejszenie rat spłacanych hipotek (to właśnie w przypadku wieloletnich kredytów obniżki stóp procentowych mają największy wpływ na wysokość rat), decyzje o cięciach stóp podejmowane są zazwyczaj w mało przyjemnych okolicznościach. Rozgrzana wcześniej gospodarka wyraźnie stygnie pod presją wcześniejszego wzrostu stóp i prób stłumienia inflacji. A to oznacza zazwyczaj, że firmy mają problemy najpierw ze wzrostem przychodów, później z utrzymaniem marż netto, o co jest trudno, skoro obsługa kredytów kosztuje coraz więcej, a na końcu nawet z utrzymaniem zatrudnienia, skoro popyt na produkty i usługi hamuje i spada.
Równolegle konsumenci także mierzą się z wyższymi kosztami obsługi zaciągniętych zobowiązań, część z nich traci pracę lub zmienia zajęcie na gorzej płatne, zaczynają się oszczędności w domowych budżetach i ostatecznie inflacja wyhamowuje. Wtedy właśnie banki centralne mogą obniżyć nieco stopy procentowe, ale mało kto jest z tego naprawdę zadowolony.
Uśmiechy pojawić się mogą na twarzach inwestorów, którzy w odpowiednim momencie, to jest po zakończeniu cyklu podwyżek stóp, a dokładniej po dniu, w którym inwestorzy zorientowali się, że poprzednia podwyżka była tą ostatnią w cyklu, kupili obligacje skarbowe o stałym oprocentowaniu i możliwie długim terminie zapadalności. Dlaczego akurat takie papiery miałyby dostarczać najwyższych zwrotów?
Ponieważ po zakończeniu cyklu podwyżek (czyli po uzyskaniu przekonania, że cykl został zakończony) obligacje osiągają najwyższy pułap rentowności. Samo czekanie na przyszłe obniżki staje się wtedy dochodowe, gdyż najwyższa rentowność zwykle przekracza aktualny lub chociaż przyszły pułap inflacji. Dla przykładu jesienią 2022 r. nasze obligacje dziesięcioletnie osiągnęły 9 proc. rentowności. Rok później inflacja spadła do 6,6 proc., przez co sama rentowność zapewniła realny zysk. Jednak od swojego dołka cena obligacji wzrosła z 57 proc. (seria DS1030) do 75 proc. rok później (inaczej z 570 zł do 750 zł przy nominale 1000 zł), czyli o 31 proc. Obecnie...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 9/2024 (108) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.