Opinia: Bez innowacji nie wejdziemy do ligi najbardziej dynamicznych gospodarek świata
Innowacyjność pozwoli zmienić miejsce przy stole / Fot. Unsplash.comMichał Górecko, Prezes Zarządu BPSC, dzieli się opinią na temat innowacji i gospodarki w Polsce:
"Bez innowacji nie wejdziemy do ligi najbardziej dynamicznych gospodarek świata i przestaniemy być konkurencyjni. W udoskonaleniu, o jakim myślę, nie chodzi o zaadoptowanie technologii informatycznych, które elektryzują, ale o trwałą zmianę, która będzie impulsem do rozwoju.
Być może zabrzmi to dość kontrowersyjnie, ale moim zdaniem innowacyjność nie jest podstawą przedsiębiorczości. Kluczowa jest umiejętność, czy też bardziej zdolność do wdrażania innowacji. Koniec końców w zmianie chodzi o modernizację i funkcjonalizm. Czy będzie to system IT, maszyna, robot, powinna pojawić się poprawa.
Innowacja musi być rozwiązaniem przełomowym dla tego, który ją wprowadza. Można to porównać do nauki chodzenia, nim dziecko zacznie biegać, musi nauczyć się raczkować, stać, chodzić i dopiero na samym końcu będzie w stanie biegać. To porównanie dobrze określa pozycję naszego kraju i naszej innowacyjności. Nie jesteśmy czołowym innowatorem, co jest wypadkową wielu zmiennych, ale nie oznacza to, że mamy nie próbować. Spójrzmy na pozycję Korei Południowej, która dopiero w ostatnich dekadach stała się jednym z największych innowatorów i globalnych liderów w zakresie technologii. Nie było to dziełem przypadku, a długofalowych, bardzo przemyślanych działań rządu, który miał jasno określony cel. A jeśli wiemy dokąd idziemy, to łatwiej jest określić drogę. Czy zawsze będzie właściwa? Nie, ale gdy nie będzie celu, to każda droga będzie zła.
Jednostka napędowa
Badania i rozwój są główną siłą napędową innowacji. Bez wydatków na B+R na odpowiednim poziomie, które cyklicznie rosną, nie może być mowy o długofalowym wykorzystaniu nowatorskich rozwiązań. Innowacyjność i intensywność to dwa kluczowe wskaźniki wykorzystywane do monitorowania zasobów przeznaczanych na naukę i technologię na całym świecie. W 2019 r. państwa członkowskie Unii Europejskiej wydały ponad 306 mld euro na badania i rozwój. Intensywność B+R, czyli udział wydatków na B+R w PKB, wyniosła 2,19% w 2019 r. w porównaniu z 2,18% w 2018 r. Dziesięć lat wcześniej (2009 r.) intensywność B+R wynosiła 1,97%.
Oszczędny jak Polak
W odniesieniu do innych, wiodących gospodarek, intensywność B+R w UE była znacznie niższa niż w Korei Południowej (4,52% w 2018 r.), Japonii (3,28% w 2018 r.) i Stanach Zjednoczonych (2,82% w 2018 r.), natomiast była na mniej więcej takim samym poziomie jak w Chinach (2,06% w 2018 r.), wyższa niż w Wielkiej Brytanii (1,76%) i znacznie wyższa niż w Rosji (1,03%) i Turcji (1,03% w 2018 r.). Nasz region jest gdzieś w środku globalnego wyścigu po innowacje. Polska ciągnie średnią unijną w dół. Nasze wydatki na Badania i Rozwój na tle innych członków Unii są nawet sporo poniżej średniej. Według danych Eurostatu, w naszym kraju wydatki na badania i rozwój wynoszą zaledwie 1,32% PKB. Oczywiście jesteśmy daleko w tyle za liderami, czyli Szwedami, Austriakami i Niemcami.
Ta trójka na B+R wydaje odpowiednio 3,39%, 3,19% i 3,17% produktu krajowego brutto. Bardziej jednak powinniśmy się martwić tym, że wyprzedzają nas Słoweńcy (2,04%), Czesi (1,94%), Estończycy (1,61%) czy Węgrzy (1,48%). To kraje o bardzo zbliżonym do naszego poziomie gospodarczym.
Można powiedzieć, że jako kraj bardzo oszczędnie podchodzimy do badań i rozwoju. Każde euro oglądamy dwa razy. Pewnie dlatego każdy z nas rocznie na B+R przeznacza 185,6 euro, to ekwiwalent 826 złotych.
Oznacza to, że każdy Polak na B+R przeznacza dokładnie 2,26 zł dziennie. To bardzo skromna kwota. Dla porównania, Szwed wydaje niemal 10 razy więcej - 1579,1 euro. Za naszą zachodnią granicą każdy obywatel do skarbonki z napisem „badania i rozwój” wrzuca 1319,5 euro rocznie. Czesi natomiast wydają ponad dwa razy więcej niż my (408,3 euro). Oszczędzamy na badaniach, rozwoju, innowacjach, ale z drugiej strony wierzymy w edukację. Jak wynika z raportu OECD, 43% Polaków ukończyło szkołę wyższą. Dla porównania, w Szwecji ten współczynnik wynosi 37%, a w Niemczech i Czechach 33%. Wydawać, być się mogło, że kapitał intelektualny mamy i powinniśmy z niego czerpać pełnymi garściami, ale diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach.
W tym wypadku problem znajduje się w statystyce dotyczącej naukowców przypadających na 1 tysiąc mieszkańców. Według OECD, na każdy tysiąc Polaków przypada 7,381 badacza. W liderującej Szwecji jest to ponad dwukrotnie więcej (15,166).
W Niemczech ten wskaźnik jest na poziomie 9,932, u naszych południowych sąsiadów Czechów 7,825, a nieodległe Węgry wypadają jeszcze lepiej, bo tam na każdy tysiąc obywateli przypada 8,316 naukowca.
Obie statystyki pokazują, że nasza pozycja nie jest dziełem przypadku, a wypadkową wielu lat zaniedbań. Jakich konkretnie? Przede wszystkim brakowało istotnych zachęt dla przedsiębiorców, by ci rozwijali działy R+D i zatrudniali naukowców.
W odniesieniu do wiodących gospodarek, intensywność B+R w UE była znacznie niższa niż w Korei Południowej (4,52% w 2018 r.), Japonii (3,28% w 2018 r.) i Stanach Zjednoczonych (2,82% w 2018 r.). Natomiast była na mniej więcej takim samym poziomie jak w Chinach (2,06% w 2018 r.), wyższa niż w Wielkiej Brytanii (1,76%) i znacznie wyższa niż w Rosji (1,03%) i Turcji (1,03% w 2018 r.).
Na zdjęciu: Michał Górecko, Prezes Zarządu BPSC
Według Global Innovation Index, który klasyfikuje gospodarki światowe pod kątem ich zdolności innowacyjnych, nasz kraj jest na 38 miejscu. Co ciekawe, autorzy badania doceniają, że Polska osiąga dobre wyniki gospodarcze, ale zauważają, że nie jest
to wynikiem reinwestowania w innowacje i podnoszenia naszej konkurencyjności. W samym indeksie Polska osiąga najlepsze wyniki w przypadku kapitału ludzkiego i samych badań, a najsłabiej wypada w dziedzinie zaawansowania rynkowego. To pokazuje, że mamy spory kłopot z komercjalizacją innowacji.
Masz pomysł, to super, ale to za mało
Dzisiaj sam pomysł, nawet najlepszy, to za mało. Trzeba wiedzieć, jak wyjść z nim do świata. Cały nasz ekosystem ma na tym polu dużo do nadrobienia. Zarówno ludzie, którzy tworzą innowacyjne rozwiązania technologiczne, jak i inwestorzy, nie wiedzą, jak skomercjalizować projekt na globalną skalę. A niestety nasz naród, w tym korporacje, nie są pozytywnie nastawione do zmian i nie inwestują pieniędzy we wdrażanie pomysłów wymyślonych u nas. A jak podaje Europejski Urząd Patentowy (EPO), 74% przedsiębiorców z Europy zaimplementowało innowację, która powstała w kraju macierzystym. Jednak istnieje duże zróżnicowanie w poszczególnych regionach Europy. W północnej i zachodniej części Europy odsetek wykorzystania lokalnych innowacji wynosi 84%. W Europie południowej i wschodniej innowacje z kraju macierzystego wykorzystywano w 54%.
A przecież to lokalne rozwiązania są lepiej dopasowane do specyfiki danego rynku, niż te zaadoptowane z zewnątrz. Doskonale to wiemy, bo jako rodzimy dostawca systemów IT, lepiej wyróżniamy się pod tym kątem na tle konkurencji.
Żeby zmienić naszą pozycję nie tylko w lokalnym, ale też globalnym ekosystemie, firmy muszą zrobić znacznie więcej i podjąć odważne decyzje, jeśli chcą wyprzedzać świat, a nie tylko podążać za nim, co ma miejsce od dobrych kilku lat. Bo w naszych europejskich warunkach, to sektor przedsiębiorstw jest liderem w wydatkowaniu środków na badania
i rozwój, odpowiadając za 66% całkowitych nakładów. Tak przynajmniej było w 2019 roku. Dalej jest szkolnictwo wyższe (22%), administracja krajowa (11%) i sektor non-profit (1%).
Zmiana nie na pozór
Doskonałymi przykładami, wręcz punktami odniesienia dla nas, może być Korea Południowa, a właściwie tamtejsze firmy. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wiele współczesnych marek, które są liderami w swoich branżach, sprzedawało ryby, albo zaczynały jako przedsiębiorstwa budowane. Takie początki miały Samsung i Hyundai, które dziś są na pierwszym i drugim miejscu, jeśli chodzi o największe przedsiębiorstwa Korei Południowej, będącej dziś 10. gospodarką globu. . Kraj ten przez lata zaliczany był do grona tak zwanych Azjatyckich Tygrysów, czyli szybko rozwijających się krajów Azji, był nawet liderem.
Nie było to dziełem przypadku. Koreańczykom udało się to osiągnąć dzięki planowi obliczonemu na lata. Na początku importowali najnowsze technologie, uczyli się ich, by później stać się jednym z czołowych eksporterów. Korea rozwija się, bo postawiła nie na usługi, a na przemysł. To rosnący sektor wytwórczy i coraz większe jego zaawansowanie pozwalają na ekspansję handlową i napędzają rozwój kraju. Dziś nikt nie uważa, że produkty z południowej części Półwyspu Koreańskiego są słabej jakości i mało innowacyjne, nieważne czy mowa samochodach, telefonach, telewizorach, czy sprzęcie AGD.
Polska natomiast jest głównym eksporterem sprzętu gospodarstwa domowego w Europie, ale czy to dobry punkt wyjścia? Każdy jest dobry, pod warunkiem, że znamy kierunek drogi. A to, że dzięki innowacjom można zmienić swoją pozycję w globalnym łańcuchu wartości, widać na przykładzie Korei Południowej. Paradoksalnie, przed nami doskonały okres.
Nie możemy mówić, że należy inwestować w B+R. Potrzebne są bardziej kompleksowe i spójne działania, żebyśmy mogli wykorzystać szansę, tak jak niegdyś zrobiła to Korea Południowa. Warto określić kluczowe obszary i je rozwijać, a przy okazji edukować biznes o korzyściach płynących z innowacji i wybierać te lokalne. Możemy to nazwać swego rodzaju patriotyzmem innowacyjnym. Dobry plan pomoże nam uciec do przodu, a jeżeli kogoś to jeszcze nie przekonało, to dodam na koniec, że musimy to robić, żeby utrzymać konkurencyjność naszej gospodarki względem zachodniej i wschodniej, które cały czas również się rozwijają".
Autorem opinii jest Michał Górecko.