Palcem po ekranie
Fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 8/2016 (11)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Łatwo odgadniemy, z jakiego powodu urządzenia nawigacyjne z wolna, ale nieustannie tracą na popularności. Po pierwsze, masowo zastępują je smartfony – bez trudu znajdziemy do nich dobrą aplikacją z elektroniczną mapą, która doprowadzi nas do celu w dowolnym miejscu na świecie. Po drugie, coraz częściej nawigacja jest standardowym wyposażeniem nowych samochodów, jednym z wielu elementów pokładowego systemu multimedialnego o możliwościach niezłego smartfona. Co więcej, nawet w samochodach bez seryjnej nawigacji ceny tych zintegrowanych z kokpitem urządzeń są coraz niższe. To zachęca klientów do wyboru takiej opcji podczas konfigurowania wyposażenia nowego auta.
Oczywiście producenci przenośnych nawigacji nie zasypiają gruszek w popiele. Starają się bronić przed naporem smartfonów oraz producentów sprzętu montowanego fabrycznie w autach. I wymyślają funkcje, dzięki którym ich urządzenia – oryginalnie mające po prostu doprowadzić nas do celu podróży – stają się bardziej wszechstronne.
Nawigacja jako kamera
Jednym z wielu rozwiązań, jakie znajdziemy w nowych przenośnych nawigacjach, są kamery. Dzięki temu nawigacja zyskuje nową funkcjonalność: wideorejestratora. Czy możliwość nagrywania sytuacji na drodze jest rzeczywiście przydatna? By się o tym przekonać, wystarczy poszukać filmów pojawiających się w serwisie YouTube albo na Facebooku. Są ich tysiące i przedstawiają wiele interesujących zdarzeń na drodze. To funkcja społecznościowa. Są jednak i poważniejsze zastosowania takiego urządzenia: po pierwsze, korzystając z jego zapisu, można odtworzyć przebieg zdarzeń w razie kolizji lub wypadku, po drugie zaś, film można przekazać policji, gdy zauważymy szczególnie naganne zachowanie innych użytkowników ruchu. To podstawa do wystawienia mandatu.
Inne ciekawostki związane z opcją wideo, a dostępne we współczesnych nawigacjach, to możliwość podłączenia mikrokamery zamontowanej z tyłu auta – wówczas zyskujemy kamerę ułatwiającą cofanie. Każde takie urządzenie ma też wbudowane gniazdo karty MicroSDHC lub SDHC – do zapisywania filmów. Te najlepsze potrafią rejestrować obraz o rozdzielczości 1080p i nagrywać filmy z wykorzystaniem nowoczesnego kodeka H.265, który pozwala uzyskać dobrą kompresję i wysoką jakość obrazu.
Nawigacja jako smartfon
Druga sprawa to możliwość wykorzystania innych aplikacji niż ta przygotowana przez producenta do obsługi urządzenia. Prawda jest taka, że większość współczesnych, przenośnych nawigacji wykorzystuje system Android lub leciwy już Windows 6.0 CE, tyle że z nakładką, która sprawia, że użytkownik może wykorzystywać tylko te funkcje systemu operacyjnego, na które pozwala producent. Wielu osobom to przeszkadza, bo przecież gdyby nie to, nawigacji można by użyć też do innych celów, np. przeglądania zdjęć i filmów czy nawet czytania e-booków. Na szczęście producenci odchodzą już od tej praktyki, oferując urządzenia, z których można korzystać tak, jakby to były zwykłe smartfony pracujące w oparciu o Androida. Dzięki temu możemy nawet zainstalować na nich inne aplikacje niż te domyślne, np. Google Maps.
Pełne wykorzystanie takiego systemu wymaga połączenia z internetem. Mimo że to nadal unikalna funkcja w przenośnych nawigacjach, pojawiają się już na rynku urządzenia wyposażone w moduły łączności. Czasem to tylko Wi-Fi, ale niekiedy możemy też zainstalować kartę SIM. Taką możliwość daje np. urządzenie NavRoad Nexo Mobi, które kosztuje ok. 500 zł. Wyglądem właściwie niewiele różni się od dużego, współczesnego smartfona (albo małego tabletu) z 6-calowym wyświetlaczem. Tyle że ma nieco gorsze parametry niż telefony, np. pracuje w oparciu o system Android 4.2.2 i ma zaledwie 2-rdzeniowy procesor. To jednak wystarczy, by nawigacja działała szybko, podobnie zresztą jak podstawowe aplikacje przydatne w podróży (np. Yanosik – ostrzegający o fotoradarach i kontrolach policji). Co więcej, stała łączność z internetem pozwala np. skorzystać z Google Maps albo po prostu na bieżąco aktualizować informacje o korkach.
Z AutoMapą po Polsce
Wspomniane po raz kolejny narzędzie Google’a skłania do postawienia pytania o to, jaka mapa sprawdzi się w podróży. Podczas jazdy po Polsce na pewno nie zawiedzie często używana AutoMapa, którą znajdziemy m.in. w urządzeniach firm NavRoad i Modecom, popularnych w polskich sklepach. Mapa ta jest chwalona m.in. za dokładność odwzorowania sieci dróg lokalnych, co nie jest takie oczywiste w przy- padku zachodnioeuropejskich lub amerykańskich rozwiązań. Minusem AutoMapy jest konieczność przedłużania licencji, ponieważ zwykle jest ona kupowana tylko na rok. Po upływie tego czasu nadal można wprawdzie korzystać z mapy i przeglądać zapisane na niej obiekty (muzea, stacje benzynowe, parkingi, hotele), ale przestają działać funkcje prowadzenia do celu. W przypadku AutoMapy dla Windows CE (np. w niektórych urządzeniach NavRoad) koszt rocznej licencji obejmującej mapę Polski to 91,5 zł, a Europy – aż 150 zł. Nie są to symboliczne sumy.
Dopracowanym i uniwersalnym urządzeniem również wykorzystującym AutoMapę (nie tylko Polski, ale też Europy) jest np. Modecom FreeWay MX4HD, który kosztuje ok. 600 zł. Jego zalety to szybkość działania, wbudowany interfejs Bluetooth czy też możliwość obsługiwania plików multimedialnych. Przydałby się jednak lepszej jakości ekran: bardziej kontrastowy i o lepszej czułości na dotyk. Prawda jest jednak taka, że w tanich przenośnych nawigacjach naprawdę trudno o dobry wyświetlacz.
Potentaci
Na zachód od naszych granic warto skorzystać z innych map: Garmina lub TomToma. Te dwie firmy to potentaci w produkcji urządzeń nawigacyjnych i jednocześnie firmy najbardziej konserwatywne. O ile niemal wszystkie urządzenia Modecom lub NaviRoad dają do dyspozycji odblokowany system operacyjny, o tyle Garmin i TomTom nadal pozostawiają użytkownika z jedną, zamkniętą aplikacją. Nie da się na nich instalować dodatkowych programów ani wygodnie przeglądać multimediów. Poza tym urządzenia tych uznanych producentów są drogie, np. dość popularna nawigacja Garmin NüviCam LMT EU kosztuje prawie 1500 zł. Jest jednak chwalona za szybkość działania i za dobry 6-calowy ekran. Ma też wbudowaną kamerę, może zatem służyć jako wideorejestrator. Można też do niej podłączyć bezprzewodową kamerę cofania. I jeszcze jedno: choć płacimy za nią sporo, to aktualizacje map są darmowe. Inna rzecz, że w przypadku Polski nie zawsze wprowadzane są wszystkie zmiany. Sygnały od użytkowników Garmina wskazują, że nadal brakuje niektórych dróg, które są już otwarte od kilku lat.
Oczywiście tacy producenci jak Garmin i TomTom nie bazują jedynie na rynku popularnych nawigacji samochodowych, lecz oferują też urządzenia dla kierowców ciężarówek, rowerzystów czy żeglarzy. Nawiązują też współpracę z producentami samochodów, dostarczając im mapy i aplikacje, np. nawigacje TomToma są fabrycznie montowane w Fiatach, Renault, Mazdach oraz Lexusach i Toyotach.
Jaka mapa
Dostępne są trzy rodzaje map: online, w postaci aplikacji oraz fabrycznie zainstalowane w przenośnych nawigacjach lub samochodowych systemach multimedialnych. Mapy online, czyli np. Google Maps, potrzebują stałego połączenia z internetem, by można było korzystać z ich wszystkich funkcjonalności, np. z bardzo obszernej bazy interesujących lokalizacji oraz informacji o ruchu drogowym. Można wprawdzie korzystać z map Google’a bez połączenia z siecią – trzeba tylko wcześniej ściągnąć wybrany obszar o powierzchni maks. 120 tys. km2 (ok. jednej trzeciej powierzchni Polski) – niestety, nie ma wtedy informacji o korkach, nie da się też obliczać trasy dla roweru, pieszych albo transportu publicznego. Nie zawsze też możliwe jest ściągnięcie wybranego obszaru (np. wynika to z ograniczeń umowy).
Na zapisywanie map w pamięci smartfona (nie potrzebujemy wtedy w podróży stałego dostępu do internetu) pozwala również darmowa aplikacja Maps.me wykorzystująca mapy OpenStreetMap, które niestety nie zawsze są tak dokładne jak komercyjne. Maps.me ma też ograniczone możliwości – np. tylko jedną metodę obliczania trasy. Nie ma oczywiście informacji o ruchu drogowym, o ograniczeniach prędkości czy fotoradarach. Bardziej rozbudowana jest aplikacja Here Maps – można ściągnąć dokładne mapy wybranych obszarów i wyznaczać trasę zgodnie z precyzyjnie określonymi zasadami (np. szybka, optymalna, krótka, z autostradami lub bez). Podobne możliwości dają oczywiście aplikacje AutoMapa lub TomTom, które są jednak produktami komercyjnymi.
W typowych nawigacjach, oprócz aplikacji takich jak AutoMapa (stosowanych przez niektórych polskich producentów), najczęściej mamy do czynienia z działającymi offline mapami TomToma lub Garmina. Te ostatnie są bardzo dokładne w Europie Zachodniej, w Polsce jednak ustępują szczegółowością AutoMapie.
Nawigacje montowane fabrycznie przez producentów samochodów niestety zwykle są najmniej dokładne, choć w autach niektórych marek coraz częściej otrzymujemy pakiet darmowych aktualizacji, a niekiedy stosuje się w nich po prostu nawigacje znanych producentów, jak TomTom lub Here.
Jaka nawigacja
W smartfonie
Podstawową wadą map dostępnych za darmo w smartfonie jest to, że w większości przypadków wymagają stałego dostępu do internetu. W Polsce to nie problem, ale już w innych krajach trzeba się liczyć z dużymi kosztami roamingu. I nawet gdy mamy pakiet transmisji danych obejmujący kraje UE, mogą nas zaskoczyć niemiłe niespodzianki, np. po wjeździe do Szwajcarii, której nie obowiązują unijne regulacje, z czego skwapliwie korzystają operatorzy telekomunikacyjni. Plusem map online jest stała aktualizacja, bowiem za każdym razem są one ściągane z centralnych serwerów do pamięci smartfona. Kolejne ułatwienie to możliwość łączenia funkcji mapy z kontaktami czy kalendarzem, a także wysyłania SMS-em współrzędnych celu do kolegi, który zmierza w to samo miejsce.
Fabryczna
Jedną z najważniejszych zalet tego rozwiązania jest... ładny wygląd. Takie nawigacje zwykle zintegrowane są z kokpitem auta i idealnie do niego pasują. Z bardziej praktycznych aspektów na pewno warto wymienić fakt, że nie trzeba nosić ze sobą urządzenia ani obawiać się, że zostanie ono skradzione. Kolejny plus – nie musimy troszczyć się o naładowania baterii. Zwykle obsługa samochodowej nawigacji jest prosta – odbywa się za pomocą ekranu dotykowego albo przycisków i pokręteł zamontowanych na konsoli centralnej lub między fotelami. Fabrycznie instalowane nawigacje mają też lepszą antenę GPS, a dzięki połączeniu z licznikiem kilometrów nie zgubią się w tunelach. W niektórych modelach informacje mogą być prezentowane np. na wyświetlaczu między prędkościomierzem a obrotomierzem lub nawet rzutowane na przednią szybę. Problemem w przypadku fabrycznych nawigacji jest aktualizacja map: najczęściej trzeba jej dokonywać w serwisie, a darmowe aktualizacje zwykle otrzymujemy tylko przez 2–3 lata. Na szczęście ta sytuacja powoli się zmienia i coraz częściej aktualizacji można dokonać online, wykorzystując wbudowany moduł UMTS/LTE.
Nawigacja przenośna
Jej najważniejszą zaletą jest to, że mapy ma zapisane na stałe w pamięci – niepotrzebne jest połączenie z internetem, by korzystać ze wszystkich danych. W niektórych modelach jest jednak możliwość łączenia się z globalną siecią, dzięki czemu mamy dostęp np. do informacji o korkach. Poza tym odpowiednio dobraną przenośną nawigację można wykorzystywać nie tylko w samochodzie, lecz także podczas pieszych wędrówek albo jazdy na rowerze. Wiele z tych urządzeń ma trwalsze baterie niż smartfony.
Więcej możesz przeczytać w 8/2016 (11) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.