Fan otwartości

Fot. Rafał Masłow
Fot. Rafał Masłow 99
Mur. Jest długi i wysoki. Pod nim tłum. Wszyscy podskakują, bo chcą pokonać ścianę przed sobą. Udaje się nielicznym. Michał Sadowski jest już po drugiej stronie.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2015 (1)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Ten mur to dla Michała Sadowskiego, szefa Brand24, sukces globalny, o którym marzy wielu pomysłowych, odważnych Polaków.  – Tylko czasem ktoś z nas przeskoczy go samodzielnie. Ale gdybyśmy pomagali sobie i ten, kto jest na szczycie, wyciągałby rękę do tego, który jeszcze się nie odbił, na świecie byłoby o nas o wiele głośniej – mówi. – Nie mamy się czego wstydzić, żadnych kompleksów, no, może jedynie tego, że się wstydzimy.

Jestem dumny z sympatii w sieci 

Dlatego jego siłą napędową i prowadzonej przez niego firmy stała się otwartość. Przede wszystkim na klientów, współpracowników, także na konkurencję, cały biznes i w ogóle na międzyludzkie relacje.  – Jest taka szkoła, która mówi, że lepiej siedzieć cicho i robić swoje, bo jak za dużo się powie, to wykorzysta to konkurencja. Ale diabeł tkwi w szczegółach i tych naszych, oryginalnych, nikt nie skopiuje. To właśnie wyróżniające nas szczegóły sprawią, że pewne rozwiązania przyniosą nam wartość, a komuś innemu przeciętniactwo albo nic – dodaje Sadowski. Brand24 to, jak mówi, „fan otwartości”. Dzięki temu jest liderem w Polsce, w branży monitoringu internetu i mediów społecznościowych oraz analizy marki w sieci.

To zafiksowanie na byciu otwartym wzięło się z dwóch źródeł. Po pierwsze – mama. Po niej odziedziczył umiejętność nawiązywania kontaktów. Po drugie – Dolina Krzemowa: nawet najwięksi tamtejsi rywale potrafią spotkać się, przybić piątkę i pomyśleć, jak rozwinąć rynek, żeby tort urósł, a każdy z nich mógł mieć w nim udział większy niż dotąd. 

Sadowski jest dynamiczny, pracowity i uważny. Stara się tak szybko, jak to możliwe, odpisywać na e-maile i SMS-y. Nie może być tak, że ktoś tkwi przed monitorem i wyczekuje na jego odpowiedź: – Dostaję palpitacji, wyobrażając sobie, że nie mogę odpisać klientowi w ciągu kilkunastu, a w porywach kilkudziesięciu, minut. 

Dba, żeby nie stracić bezpośredniego kontaktu z odbiorcami. Mimo że jego zespół liczy już ponad 30 osób, zarząd musi czasem włączać się w tak prozaiczne czynności, jak właśnie odpisywanie na e-maile klientów w opałach (na przykład w sobotni wieczór). 

Przyznaje, że w żadnej ze specjalności swojej firmy (programowanie, grafika, marketing) nie jest „super-, hiperwirtuozem, ale jest przyzwoity”. Niemniej połączenie tych kompetencji plus relacje z innymi tworzą coś unikalnego. 

– Gdybym z ostatnich trzech, czterech lat, gdy firma nabrała rozpędu, miał wybrać jedną wartość, z której jestem najbardziej dumny, byłaby to rzesza naszych sympatyków – zauważa Sadowski. Sympatycy byli wtedy, kiedy Brand24 stawiała pierwsze kroczki, gdy zyskała pierwszą setkę klientów, i nadal cały czas ją obserwują, kibicują jej, jak dobre ciocie i wujkowie. 

Dzięki za Wasz megafon!

To oni, wykorzystując najróżniejsze drogi dotarcia, zwłaszcza w sieci, polecają innym Brand24. Wśród jej przyjaciół i przyjaciół-klientów są osoby bardzo wpływowe w mediach społecznościowych. Przekonane, że wskazują na firmę godną zaufania, fachową, przyjazną, mogą ponieść ją ku tzw. mainstreamowemu odbiorcy. I robią to. Brand24 informuje na swojej stronie, że monitoruje w tej chwili 30 tys. marek i zgromadziła 3 mld wzmianek z mediów społecznościowych i „klasycznego” internetu (fora, blogi, serwisy informacyjne i inne). Wśród jej klientów są wielkie, średnie i małe przedsiębiorstwa z wielu branż, w tym wiele międzynarodowych marek. Firma zbliża się do tysiąca klientów w Polsce.

Od 2014 r. działa globalnie, na Zachodzie i na Wschodzie. O skali tych zdobyczy świadczą jej przyczółki – amerykański i indonezyjski. W sumie, jest już w ponad 30 krajach. – To się dopiero zaczyna, dobijamy do setki klientów za granicą. Najbardziej cieszymy się z tego, że produkt się podoba, że jest korzystny cenowo. Teraz musimy w sposób rentowny i skalowalny dotrzeć nie do setek, ale tysięcy odbiorców  – mówi Sadowski. Podkreśla, z jak ogromną sympatią i konkretnym wsparciem spotkał się ze strony amerykańskiej Polonii: – Nasi rodacy, pracownicy Facebooka, Google, LinkedIn, robili nam intra do potencjalnych klientów.

Uważa, że polskie spółki, które chcą zaistnieć za granicą i zaczynają od organizowania tam biura, popełniają błąd. Brand24 nie ma placówki w Stanach Zjednoczonych. Z Polski obsługuje wszystkich klientów zagranicznych. – Nie spotkałem się z brakiem zaufania do nas z tego powodu, a nam odpada problem zatrudniania ludzi gdzieś tam, na miejscu, którzy najczęściej są piekielnie drodzy – wyjaśnia.

Ma być prosto i wygodnie

Poza otwartością, kolejnym konceptem, dzięki któremu Brand24 zawojowała branżę monitoringu internetu, jest to, jakie mają być jej usługi i jak je świadczyć. Idée fixe Michała Sadowskiego jest bowiem również wygoda i prostota. Korzystanie z Brand24 musi przynosić pożytek i frajdę każdemu, niezależnie od tego, czy pracuje w korporacji  czy w małym zakładzie fryzjerskim. Jego odbiorców łączy jedno: chcą szybko wiedzieć, co się o nich mówi, dobrego i złego, działać lepiej, usprawniać obsługę klientów, wspierać swą sprzedaż. Dlatego Brand24 oferuje prosty, intuicyjnie zrozumiały interfejs, dane w postaci infografik i pełną samoobsługę. Zachęca wyborem rozwiązań. Proponuje 14-dniową próbę za darmo. Daje możliwość zmiany pakietu, rezygnacji, proponuje różnorodne formy płatności, pomoc przez 24 godziny na dobę, przygotowuje raporty, no i nie ma ukrytych kosztów. 

Firma pracuje w modelu subskrypcyjnym. Według Michała Sadowskiego, jest on optymalny. Klienci za rozwiązanie swego problemu wnoszą często niewielką opłatę co miesiąc. W tej chwili bardzo dużo firm, które stosowały rozmaite modele biznesowe, przechodzi właśnie na subskrypcję.

Wszystko przed nami 

Niektórzy już teraz widzą w Michale Sadowskim i jego firmie symbol polskiego sukcesu, lecz on ich powstrzymuje: – To jeszcze nie ten poziom. Nie sukces, ale raczej sukcesiki. Poziom sukcesu, jaki się nam przypisuje, świadczy o tym, jak spragniona jest zwycięstw nasza społeczność internetowa, w tym startupowa. Ze swoim raptem kilkumilionowym przychodem, jesteśmy zapraszani na prelekcje i udzielamy wywiadów. 

Sadowski podkreśla, że prawdziwy sukces jest jeszcze przed nimi, ale są zmotywowani, by z Brand24 go osiągnąć. Mówi, że chciałby w znaczący sposób zmienić życie wielu ludzi i przedsiębiorstw na całym świecie. Zmienić, znaczy poprawić, usprawnić, ułatwić. Być użytecznym. Dla niego symbolem polskiego sukcesu w jego sektorze, takim branżowym benchmarkiem, jest LiveChat Software, spółka informatyczna działająca na rynku globalnym, oferująca usługi wspierające sprzedaż i obsługę klientów. 

Przyznaje, że nie planuje dalej niż na rok, a „dwa lata to już po omacku”. Niemniej  do końca 2016 r., może 2017 r., chciałby dobić do 10 tys. klientów. Najważniejsze, to zdobyć pierwszy tysiąc, a to jest tuż-tuż. Potem pojawi się efekt kuli śnieżnej. Ma nadzieję, że za dwa, trzy lata o Brand24 będzie można śmiało mówić jako o dojrzałym, globalnym biznesie, generującym duże pieniądze. Okoliczności sprzyjają. Według raportu LinkedIn monitoring mediów społecznościowych jest w tej chwili najbardziej rozchwytywaną kompetencją specjalistów od marketingu czy PR. 

Jedną z głównych postaci, które współtworzyły narzędzie Brand24, jest ojciec Michała Sadowskiego, Mirosław. Pomógł synowi rozwinąć jego pasję. Ma 56 lat. – Ludzie z pokolenia moich rodziców często wyłapują nowinki, bo dzięki swojemu doświadczeniu wiedzą, że świat się zmienia, a wielu młodszym wydaje się, że wystarczy samo przebywanie w środowisku swoich rówieśników, żeby być na bieżąco. Tymczasem nowinki trzeba odkrywać, uczyć się ich i używać ich do swoich celów. 

Sadowski też ciągle się uczy. I nie lubi się chwalić: – Jestem swoim największym trollem.


Michał Sadowski

  • Prezes i założyciel Brand24 – firmy oferującej narzędzie do monitoringu internetu i mediów społecznościowych. 
  • Ma 31 lat, pochodzi z Brzegu Opolskiego.
  • Skończył Wydział Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej (w 2006 r.). 
  • To tu poznał swoich przyszłych partnerów biznesowych. 
  • Programista, grafik, menedżer, bloger i komentator zjawisk związanych z internetem.
  • Współtworzył serwisy: Patrz.pl, PinoTV.pl, Moblo.pl, Slajdzik.pl, Livesite.pl.
  • Autor książki „Rewolucja social media”.
  • Najchętniej odpoczywa aktywnie: sport, spacery z żoną i córeczką.
  • Ma poczucie humoru i dystans do siebie. Lubi zaskakiwać. Promuje firmę, rapując (grupa „Bitsy Boys”, która nagrała teledysk „Internety robię”). Gitarzysta.  

 Robimy startupy prosto z kanapy

Trzech założycieli Brand24 w komplecie. Od lewej: Karol Wnukiewicz, Michał Sadowski i Piotr Wierzejewski.

Na swoich wieloletnich już wspólników i partnerów biznesowych, Piotra Wierzejewskiego i Karola Wnukiewicza, Michał Sadowski trafił dzięki studiom na Wydziale Informatyki i Zarządzania Politechniki Wrocławskiej. Michał poznał się z Karolem w stołówce studenckiej, a potem obaj zetknęli się z Piotrem w wydziałowej drużynie koszykówki. W 2011 r. założyli Brand24, ale jeszcze podczas studiów, w 2006 r., postawili pierwszy krok w biznesie, choć wstępnie miał to być projekt na zaliczenie przedmiotu. Od początku wiedzieli, że chcą pracować nad czymś użytecznym. Powstał więc portal patrz.pl – gdzie można podzielić się filmami, fotografiami, teledyskami. Już po kilku tygodniach miał ponad milion użytkowników. Potem była porównywarka produktów finansowych Finansosfera.pl.

Twórcy Brand24 zgodnie twierdzą, że w rozkręcaniu biznesu ważniejsze od pieniędzy na start są wiedza i umiejętności oraz pasja i przekonanie, co się chce osiągnąć. Ludzie – to największa wartość, jaką wynieśli z okresu studiów. Trafili w dziesiątkę. W biznesie rzadko można usłyszeć opinię o partnerach, że się im ufa w stu procentach i że „ze świecą takich szukać”, a założyciele Brand24 tak właśnie opowiadają o sobie.

– Po sprzedaży serwisu patrz.pl nie było u mnie różowo. Szukałem zatrudnienia. Wielu znajomych okazało się fałszywymi przyjaciółmi. Rok przeżyłem bez wynagrodzenia. Pomogła mi jedna osoba. Zrobiliśmy Brand24 – wspomina Sadowski.  Dziś jest prezesem wartej 30 mln firmy, a Wierzejewski i Wnukiewicz są w jej radzie nadzorczej. Piotr uważany jest za najbardziej racjonalnego, praktycznego w tym triumwiracie, a Karol i Michał to bardziej marzyciele i wizjonerzy.  Dali się szerzej poznać swym klientom dzięki zabawnemu teledyskowi „Internety robię”: „Robie startupy/prosto z kanapy./Internety robie/ imponuje tobie./O startupy…/śliczne klimaty…” Pokazali w nim dystans do siebie oraz talenty artystyczne i… gimnastyczne.

My Company Polska wydanie 1/2015 (1)

Więcej możesz przeczytać w 1/2015 (1) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie