Gwiezdnie hojny: Imperium kontratakuje
Space jest wredny – zaczyna rozmowę ze mną prezes jednej z największych polskich spółek kosmicznych. Udaje nam się spotkać po kilku zmianach terminu – w firmie dużo się dzieje, ciągłe spotkania z klientami. Jak słyszę, bardzo wymagające: – Wydeptujemy sobie ścieżki do współpracy z największymi gigantami takimi jak Nokia czy Airbus. To bardzo trudne dyskusje, gdyż po drugiej stronie są najwybitniejsi fachowcy, dopytujący o każdy szczegół. Doskonale znają rynek, perfekcyjnie definiują nasze słabsze punkty. Po prostu nie da się im wcisnąć ściemy.
– Dlaczego space jest wredny? – dopytuję.
– Jeśli nie masz produktu, który w 100 proc. się obroni, to żadne znajomości ani marketingowe mydlenie oczu nie pomoże. Fizycznie trudno polecieć w kosmos, więc w momencie, kiedy na orbicie coś się zepsuje, trudno będzie to naprawić – tłumaczy przedsiębiorca.
Tę opinię konfrontuję z innymi przedstawicielami rodzimego sektora kosmicznego. – Powiedziałbym inaczej: branża jest w bardzo specyficznym momencie, ponieważ najprawdopodobniej czeka nas reset. Brutalne, ale potrzebne przeoranie rynku. Mniejsze podmioty albo obronią się komercyjnie, albo w ich miejsce po prostu wejdą inni. Świat na nikogo nie będzie czekał – komentuje Paweł Rymaszewski, CEO Thorium Space Technology, z którym wywiad przeczytacie na kolejnej stronie.
Na spacetechy, nie tylko polskie, czekają liczne wyzwania, ale – jak słyszę od przedstawicieli tego sektora – klimat wokół branży jeszcze nigdy nie był tak sprzyjający, zwłaszcza w naszej części Europy, która, zdaniem ekspertów, może stać się wręcz kosmicznym centrum świata. Czy rodzime imperium space’owe jeszcze skontratakuje?
Dziwolągi
W przemyśle kosmicznym nasz kraj funkcjonuje od dawna, jednak przez większość czasu byliśmy raczej konsumentami, aniżeli producentami innowacyjnych technologii. Jeśli potraktować by temat w pełni holistycznie, Polska może poszczycić się ponad 500-letnim doświadczeniem w badaniach i eksploracji kosmosu. Zapewne pamiętacie z lekcji historii, kto wstrzymał Słońce, a ruszył Ziemię. Pierwszy polski instrument naukowy został wysłany na orbitę w 1973 r., z kolei pięć lat później wielkie poruszenie wzbudził Mirosław Hermaszewski, który poleciał w kosmos na pokładzie statku załogowego Soyuz-30. Lata 70. to w ogóle bardzo istotny okres w historii rodzimych dokonań związanych z odkrywaniem kosmosu, ponieważ właśnie w tym czasie rozpoczęto nad Wisłą praktyczne wykorzystanie zobrazowań satelitarnych oraz łączności satelitarnej.
Choć pierwszą umowę z Europejską Agencją Kosmiczną – o współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej – podpisaliśmy w 1994 r., rodzimy sektor kosmiczny nabrał rozpędu dopiero 18 lat później, kiedy zostaliśmy pełnoprawnymi członkami ESA. – To wydarzenie bardzo usystematyzowało branżę: zyskaliśmy możliwość pozyskania finansowania dla najlepszych projektów dotyczących technologii kosmicznych i satelitarnych, udziału w przetargach ogłaszanych przez Agencję oraz dostępu do najbardziej zaawansowanych laboratoriów i ośrodków badawczych. Szczerze? Wcześniej zarówno w kraju, jak i za granicą, trochę odbierano nas jako takie dziwolągi: Polska w kosmosie, serio?!...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 5/2024 (104) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.