Dyskryminujesz? Tracisz pieniądze
Jak wynika z najnowszego raportu Open for Business, koszty ekonomiczne z powodu dyskryminacji LGBT+ w Polsce to prawie 9,5 mld złotych rocznie. – Co zrobić, żeby kształtować niedyskryminacyjną politykę? – zastanawiał się moderator dyskusji, Krzysztof Kiryczuk z Radia ZET.
Czas na różnorodność
- Jeśli tworzymy gospodarkę nieotwartą, zamykamy ją na innych, dyskryminujemy pewne grupy osób, to potem wszyscy za to płacimy z własnej kieszeni – powiedział Łukasz Antkiewicz, prezes Higher Media i przedstawiciel Open for Business w Polsce.
Budowa otwartych miejsc pracy powinna być kluczowa. Pokazują to przykłady firm, które są otwarte. - Takie firmy są bardziej konkurencyjne na rynku, lepiej przyciągają pracowników. Tam po prostu chce się pracować – dodał.
Jak zaznaczył obecnie widoczny jest spory postęp, jeśli chodzi o zmianę podejścia polskich firm. – To pierwszy, bardzo ważny filar zmiany podejścia do osób LGBT+. Drugi filar to obszar regulacji. Musimy uświadamiać regulatorów, by też byli otwarci na takie osoby. Trzeci filar to samorządy. Środowisko inwestycyjne powinno wspierać je w polityce różnorodności. Stąd też przygotowaliśmy ranking dotyczący miast pokazujący to, w jaki sposób różne aglomeracje są otwarte na różnorodność – stwierdził podczas Forum Ekonomicznego.
Nie tylko straty gospodarcze
Marcin Tomaszewski, ekonomista Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju zaznaczył, że liczby zawarte w raporcie to dane wstępne, bo brakuje dokładnych danych w naszej części świata. – Trzeba zrozumieć, że jest nierównowaga i dyskryminacja. One generują koszt ekonomiczny, ale dzięki raportowi możemy dokładnie stwierdzić, że koszt dyskryminacji to 0,5 proc. PKB. To równowartość rocznych wydatków na edukację na poziomie szkolnictwa średniego – powiedział.
Zdaniem Anny Berczyńskiej, wiceprezes Rady Strategicznej ABSL, trendy w Polsce wyznaczają dziś firmy zagraniczne, które stosują politykę inkluzywności. W ten sposób budowane jest morale i przynależność do marki. – Żyjemy w czasach utraty zaufania. Dlatego ludzie oczekują od kadry menadżerskiej, która buduje strategię, dbania o wpływ społeczny firmy. Ludzie chcą, by mówić o różnorodności – tłumaczyła.
Co więcej, Anna Berczyńska stwierdziła, że firmy, które są świadome i mają wdrożone narzędzia, są w stanie wygenerować sprzedaż wyższą o nawet 45 proc. – dzięki swojej polityce otwartości.
W jaki sposób duży biznes podchodzi do takich kwestii? – Firmy stawiają sobie cele w postaci spełnienia pewnych wskaźników a następnie przygotowują budżet. Przygotowują nowe polityki rekrutacyjne, ale też edukację m.in. dla liderów w firmie. To zadanie przed działami HR, by budowały poczucie różnorodności – dodała.
Barbara Stępień, dyrektor ds. komunikacji L’Oreal opowiedziała o swoich doświadczeniach w budowie takiego miejsca pracy. – To nie jest trudne, ale wymaga strategii i bardzo konkretnych budżetów, ale także i konsekwencji. W proces nie mogą angażować się tylko działy marketingowe, HR-owe czy pojedynczy menadżerowie, ale dosłownie wszyscy. W naszym przypadku dobre praktyki przyszły „z góry”, ze świata. W mniejszych firmach, instytucjach publicznych, te standardy są wciąż niewystarczające – skomentowała.
Stępień pokazała także zalety otwartej polityki. – To opłaca się pod względem biznesowym. Zespoły różnorodne są bardziej wydajne, bardziej twórcze, ale także tworzą bezpieczne miejsca pracy dla wszystkich, niezależnie od wieku, płci czy preferencji seksualnej. Jeśli ludzie czują się bezpieczniej, to jest mniej odejść, widzimy większe poczucie satysfakcji i większą szansę na stworzenie środowiska, w którym będą szczęśliwsi – dodała.