Bycze życie

Lamborghini
Fot. mat. pras.
„Jak się nie podciągniesz w szkole, to dostaniesz Ferrari!” – tak motywował swojego syna do nauki Ferruccio Lamborghini. Historię jego życia, kompleksów związanych z rolniczym pochodzeniem, wynalazków, rywalizacji i biznesowych pomysłów opowiada film „Lamborghini. Człowiek, który stworzył legendę”.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2023 (96)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Był nie tylko pasjonatem techniki, ale także absolwentem Wydziału Mechaniki na Uniwersytecie Bolońskim. Podczas drugiej wojny światowej służył we włoskim lotnictwie. Na krótko dostał się do brytyjskiej niewoli. Po powrocie do swojej wioski chciał połączyć rodzinne rolnicze tradycje z własną pasją techniczną. 

W 1948 r. powstaje jego nowatorska konstrukcja – mały ciągnik Carioca. Oryginalny pomysł polegał na zbudowaniu hybrydowego silnika pracującego początkowo na bardzo wówczas drogiej benzynie, który potem płynnie przechodził na znacznie tańszą ropę. Na bazie tego sukcesu zaczyna produkować swoje traktory. Lokalny bank finansuje powstanie pierwszego tysiąca sztuk. Uzyskuje dodatkową motywację, bo zawsze powtarzał, że „mężczyzna bez długu nie ma powodów do pracy”. Potem do swojego biznesu dokłada jeszcze produkcję kotłów gazowych i klimatyzatorów. 

Traktory i torreadorzy

Wreszcie buduje fabrykę w Pieve di Cento. Zarabia wielkie pieniądze, tak duże, że może sobie pozwolić, aby na każdy dzień tygodnia mieć inny model samochodu marki Ferrari. Uważa jednak, że w każdym z nich źle działają sprzęgła. Ferruccio Lamborghini spotyka się więc z legendą sportu motorowego i słynnym przedsiębiorcą – Enzo Ferrarim. Proponuje mu współpracę i założenie spółki, ale wtedy słyszy „wracaj do traktorów, rolniku”. Upokorzenie, nie pierwsze w życiu, utwierdza go w słuszności jego życiowej dewizy – „przegrywa tylko ten kto się poddaje!”. Ściąga do siebie najlepszych włoskich konstruktorów, którzy dotychczas pracowali u konkurencji i wraz z nimi tworzy zupełnie nowy samochód z wieloma innowacyjnymi rozwiązaniami (aluminiowy silnik). Było to Lamborghini  350 GT wystawione w 1964 r. na Międzynarodowym Salonie Samochodowym w Genewie. Prawdziwe superauto powstało jednak dwa lata później – Lamborghini Miura. Nazwa nawiązywała do słynnej hiszpańskiej hodowli byków prowadzonej przez rodzinę Miura, z której wywodzili się wielcy toreadorzy. Wówczas Ferruccio mógł już oznajmić światu swój reklamowy slogan –  „Lamborghini kupuje ten, kto jest kimś!”. Było to jednoznaczne nawiązanie do hasła używanego przez jego wielkiego konkurenta – „Ferrari kupuje ten, kto chce być kimś”. 

Miura była nie tylko świetnym, ale także zniewalająco pięknym samochodem. Sprawiała wrażenie, że przednie reflektory są otoczone pięknymi trzepocącymi rzęsami. W 1968 r. auto w barwie ognistej czerwieni trafiło do Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. Tym samym samochód został uznany za prawdziwe dzieło sztuki, równoprawne z wystawianymi w MOMA obrazami: Vincenta van Gogha, Pabla Picassa, Salvadora Dalego oraz Edwarda Hoppera. To były złote czasy firmy. W latach 70. Włochy były już paraliżowane robotniczymi strajkami i zaczął się kryzys paliwowy. Ferruccio Lamborghini powoli więc sprzedaje swoje imperium. 

Wino jak czujnik stopu

Słynna marka jednak przetrwała. Lamborghini to dziś nadal traktory. Brytyjska gwiazda programu „Top Gear” Jeremy Clarkson jest bohaterem serialu dokumentalnego „Farma”. Obserwujemy w nim jak ekscentryczny mieszczuch próbuje, jakoś sobie radzić, prowadząc gospodarstwo rolne. Pierwszą jego decyzją jest oczywiście zakup olbrzymiego ciągnika marki Lamborghini. Tak wielkiego, że nie mógł nawet wjechać nim do szopy, w której miał parkować. Jakimże innym traktorem miałaby jeździć na swojej farmie wyrocznia motoryzacyjnego dziennikarstwa? 

Sportowe samochody Lamborghini ciągle są dostępne, nie tylko na aukcjach klasyków, gdzie osiągają astronomiczne ceny, ale też w salonach. W Warszawie jest oferta sprzedaży używanego modelu z 2020 r. Lamborghini Huracán EVO z silnikiem o mocy 640  KM za 1 599 000 zł. Zdecydowanie tańsze są za to wina Sangue Di Miura - krew Miury. Po odejściu z samochodowego biznesu Ferruccio Lamborghini zaczął je sam produkować. W Umbrii na 100-hektarowej posiadłości La Fiorita założył winnicę. Tutaj mógł w praktyce sprawdzić jak sprawdza się jego kolejna życiowa dewiza: „Kto pracuje w dobrej wierze, ten w porze plonów owoce zbierze”. Ceny win marki Lamborghini – klasycznych czerwonych oraz produkowanych metodą szampańską – zaczynają się już od kilkudziesięciu euro. To mniej więcej tyle co „czujnik stopu włącznika świateł hamowania” do traktora Lamborghini lub cewka zapłonowa do innego kultowego modelu Diablo. C

My Company Polska wydanie 9/2023 (96)

Więcej możesz przeczytać w 9/2023 (96) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ