Podajemy tlen małym firmom. Wywiad z Jadwigą Emilewicz

fot. East News
fot. East News 73
Państwo zrobi wszystko, by podmiotom gospodarczym udało się przetrwać – mówi Jadwiga Emilewicz, wicepremier, minister rozwoju.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2020 (56)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Jak żyć, pani premier?

Wszyscy się nad tym zastanawiamy. Nadeszły czasy wielkiej próby naszej odpowiedzialności i solidarności.

Jak długo to wszystko potrwa?

Na pewno czekają nas ekonomicznie chude tygodnie i chudsze miesiące, ale mogę obiecać, że państwo zrobi wszystko, by podmiotom gospodarczym udało się przetrwać. Także, a może przede wszystkim tym mniejszym, osobom na samozatrudnieniu czy właścicielom małych firm. Dla nas priorytetem jest utrzymanie miejsc pracy.

Czeka nas gigantyczna recesja, prawda?

Nie ma wątpliwości, że obecna sytuacja będzie miała bardzo poważne skutki gospodarcze, choć ja nie używam na razie słowa „recesja”. Jeśli sprawdzi się optymistyczny scenariusz, to ciągle widzę szansę, że w skali roku nie odnotujemy spadku PKB.

To chyba małe szanse.

Dziś wszystkie prognozy są wróżeniem z fusów. Minister zdrowia Łukasz Szumowski, pytany, co będzie za dwa, trzy miesiące, odpowiada, że nie ma na świecie wirusologa, który by mógł to przewidzieć. Podobnie – nie ma ekonomisty, który by odpowiedział na pytanie, na ile ucierpi nasza gospodarka.

Mówi pani o optymistycznym scenariuszu. Co on zakłada?

Wszyscy wiemy, że to, co dobre dla naszego zdrowia, a więc ostre restrykcje w zakresie kontaktów społecznych, jest zabójcze dla gospodarki. Liczymy jednak na to, że radykalna strategia zamrożenia życia społecznego w czasie kilku, może kilkunastu tygodni zdusi rozprzestrzenianie się wirusa. I że po stosunkowo krótkim czasie możliwe będzie stopniowe odmrażanie obiegu gospodarczego. Pocieszające dla nas są zwłaszcza doniesienia z Chin czy Korei Południowej, gdzie po trzech miesiącach odbicie gospodarcze ma kształt litery V.

To znaczy?

Po trzech miesiącach wielkiego spadku produkcji, który wyniósł kilkanaście procent, sytuacja bardzo szybko i dynamicznie wróciła do stanu sprzed epidemii. To scenariusz, o którym marzymy także dla Polski i Europy. Przy zdrowym systemie finansowym, a w Polsce taki mamy, jest to scenariusz realny.

Jednak wiele osób boi się sytuacji, w której ludzie przeżyją epidemię, ale będą głodni. Może lepsza jest strategia tych krajów, które postanowiły pójść na żywioł i nie zamroziły życia społeczno-gospodarczego?  

Ta darwinowska taktyka na naszych oczach bankrutuje. Kraje, które uważały, że jak najwięcej ludzi musi przejść przez chorobę i się uodpornić, wycofują się z tych pomysłów albo pod presją obywateli, albo pod wpływem twardych danych. Także ekonomicznych, bo sytuacja, w której ludzie masowo chorują, powoduje wyłączanie całych zakładów pracy, w dodatku paraliżuje służbę zdrowia. To są dla gospodarki ogromne koszty.

Spiera się pani czasem z ministrem Leszkiem Szumowskim, czy bardziej ratować zdrowie ludzi, czy gospodarkę?

Oczywiście, że dyskutujemy o wpływie wprowadzanych ograniczeń na gospodarkę, analizujemy poszczególne modele, zastanawiamy się, w jakim przypadku zapłacimy więcej. Ale powtarzam – alternatywa, czy chronić ludzi, czy gospodarkę, jest fałszywa. Gdy nie będziemy chronić ludzi, narazimy na szwank podstawy ekonomiczne.

Załóżmy zarysowany przez panią optymistyczny scenariusz, że za kilkanaście tygodni zaczniemy odmrażać nasze życie, a gospodarka zacznie odbijać, jak w Chinach. Czy wszystko wróci do normy, czy to będzie jednak inny świat?

Na pewno w wielu aspektach życie będzie się toczyło na nowych zasadach. W niektórych branżach będzie się trzeba np. przyzwyczaić do używania maseczek czy rękawiczek w pracy, może czeka nas zamknięcie stołówek zakładowych. Cały świat oczekuję, że w ciągu kilkunastu miesięcy, przy czym mówimy raczej o 12 niż 19, pojawi się szczepionka na Covid 19. Dopiero wtedy będziemy mogli ogłosić koniec batalii, ale pewne przemiany, jakie nas dotknęły, pewnie już z nami zostaną. Zresztą, niektóre z nich napełniają nadzieją.

Na przykład?

Wszyscy przechodzimy przyspieszony proces cyfryzacji. Tego, co w ciągu ostatnich kilku tygodni udało się wprowadzić do administracji, normalnie nie wdrożylibyśmy przez wiele lat! Do chmury cyfrowej będziemy przenosić urzędy pracy, które jeszcze jesienią ubiegłego roku wielu chciało likwidować. Także firmy z dnia na dzień zmieniają profil działania, dużą część aktywności przenoszą do sieci, zajmując się doradztwem czy organizując webinaria. To są cywilizacyjne przemiany, które nagle przyspieszyły. Od lat narzekamy też na „Polskę resortową”, w której poszczególne działy administracji ze sobą nie współpracują. Otóż kryzys wymusił bezprecedensową kooperację między urzędami zajmującymi się chociażby zdrowiem, gospodarką, cyfryzacją czy ubezpieczeniami społecznymi. Przejawem tej współpracy jest choćby uruchomiony na początku kwietnia portal www.gov.pl/TarczaAntykryzysowa.

Porozmawiajmy więc o Tarczy Antykryzysowej, której pani stała się siłą rzeczy twarzą.

Cieszę się, że Sejm przyjął ją miażdżącą większością głosów. Mimo trudnej debaty, posłowie stanęli na wysokości zadania. Dzięki temu już na drugi dzień po podpisaniu ustaw przez prezydenta, przedsiębiorcy mogli wysyłać pierwsze wnioski o pomoc. To sukces.

Organizacje pracodawców zarzucają wam, że zadbaliście głównie o małych i średnich przedsiębiorców.

Rzeczywiście, objęliśmy ich szczególną troską, ale to wynika z tego, że polska gospodarka oparta jest właśnie na nich. Wiele z tych osób nigdy nie było objętych jakąkolwiek ochroną. Piloci wycieczek, barberzy, kosmetyczki, fryzjerzy tracą dochody z dnia na dzień. Przewidzieliśmy dla nich świadczenie w wysokości 2080 zł, dzięki któremu będą mogli przetrwać. Dla nich wszystkich oraz dla mikroprzedsiębiorców zatrudniających do dziewięciu osób istnieje też możliwość zawieszenia opłacenia składek na ubezpieczenia społeczne.

To wszystko zapewne bardzo ważne, ale los mniejszych przedsiębiorstw zależy często od dużych.

To prawda. Dlatego trzeba wyraźnie powiedzieć: tarczą objęliśmy wszystkich, także tych większych. Ta ustawa nie dyskryminuje dużych podmiotów. Mamy choćby instytucję „postojowego” czy dopłatę do wynagrodzeń dla pracowników czy możliwość odraczania płatności danin. Duże firmy mogą też skorzystać z instrumentów inwestycyjnych, dzięki rozszerzeniu kompetencji Polskiego Funduszu Rozwoju, który na prostych zasadach pozwala zasilać je finansowo. Tak więc dla wszystkich mamy jakieś rozwiązania.

Opozycja uważa, że zbyt skromne.

Opozycja rzuca czasem populistyczne pomysły. Proponowała np. dopłaty do pensji w wysokości 75 proc., na które nas po prostu nie stać. Budżet nie jest z gumy.

Nie boi się pani, że wprowadzone przez rząd rozwiązania zakwestionuje Unia Europejska jako niedozwoloną pomoc publiczną?

Wszystkie rozwiązania omawiamy z Brukselą, od wielu dni mam „gorącą linię” z wiceszefową Komisji Europejskiej Margrethe Vestager, z którą właściwie rozmawiam co drugi dzień. Wszystkie rozwiązania tarczy były roboczo konsultowane z Unią, odpowiedzi przychodziły błyskawicznie, często na drugi dzień. Mamy dużo zrozumienia ze strony pani komisarz, która ocenia, że nasz pakiet jest kompleksowy i adekwatny. Unia godzi się na nadzwyczajne rozwiązania, bo sytuacja jest bez precedensu.

No właśnie – wszyscy pamiętamy kryzys z 2008 r. Czym obecna sytuacja będzie się różniła od tej sprzed 12 lat?

Różnica jest zasadnicza. Tamten kryzys miał charakter jednowymiarowy, dotyczył bowiem głównie rynków finansowych. W związku z tym państwo miało większe możliwości reagowania, choćby wdrażając instrumenty fiskalne czy popytowe. Teraz te mechanizmy nie zadziałają, bo sparaliżowani są wszyscy aktorzy życia gospodarczego.

A mówiąc bardziej ludzkim językiem?

W sytuacji, w której obieg gospodarczy nie istnieje, rząd ma ograniczone pole manewru. Co z tego np., że dorzuci ludziom pieniędzy, jeśli wszyscy siedzimy w domu i nie bardzo mamy, jak te pieniądze wydać? Państwo nie może też np. zorganizować robót publicznych, bo nie będą one mogły być wykonane w sytuacji, gdy trzeba zachowywać półtorametrowy dystans między pracownikami. W wielu sprawach jesteśmy więc, niestety, bezradni. Musimy stosować bezpośredni pakiet pomocowy nastawiony na to, by utrzymać pracowników na rynku pracy, zadbać, by mieli wypłacone pensje, zwolnić przedsiębiorców z niektórych obowiązków publiczno-prawnych, zapewnić tanie lub wręcz bezzwrotne pożyczki.

Taka kroplówka?

Raczej tlen, podany zwłaszcza małym firmom, by nie upadły. Chodzi o to, żeby pomóc przedsiębiorcom utrzymać się na rynku. Nie znamy jeszcze pełnej skali kłopotów, w jakich znajdą się firmy, ale już dziś wiemy, że nie będzie dobrze. Mieliśmy np. rekordowo dobrą sytuację na rynku pracy, co miesiąc pojawiało się kilkaset tysięcy nowych ofert zatrudnienia. Tymczasem w marcu zanotowaliśmy ich spadek o 54 proc.! To oznacza, że na pewno pojawią się zwolnienia. Duże zakłady pracy już teraz ogłaszają postojowe, m.in. producenci mebli czy przedstawiciele branży motoryzacyjnej.

Henryka Bochniarz z Konfederacji Lewiatan mówi, że rozwiązania, które proponujecie, to zdecydowanie za mało. Że potrzebna jest Tarcza 2.0, 3.0, a nawet 4.0. Podobnie mówi Business Centre Club.

Przecież my nie mówimy, że przyjęcie Tarczy Antykryzysowej załatwia sprawę. To nie jest koniec tematu, będą dalsze propozycje. Dlatego tak ważny jest dialog z podmiotami społecznymi na temat potrzebnych rozwiązań. 

Zdaniem opozycji, jest to dialog pozorowany. Większość sejmowa odrzuciła właściwie wszystkie propozycje, które zaproponował Senat.

Przez tydzień poprzedzający prace sejmowe odbyłam szereg konsultacji, m.in. ze związkami branżowymi, przedstawicielami pracodawców i podmiotami zasiadającymi w Radzie Dialogu Społecznego. Wiele uwag uwzględniliśmy. Dlatego nie przyjmuję zarzutu, że konsultacje społeczne miały charakter rytualny. Mogę też zapewnić, że część odpowiedzialnych rozwiązań, także proponowanych przez opozycję, uwzględnimy w nowej tarczy antykryzysowej. W nowym pakiecie znajdą się chociażby rozwiązania przewidujące pomoc dla samorządów. Naprawdę, w sprawie działań antykryzysowych rząd powiedział pierwsze, nie ostatnie słowo.

---

Jadwiga Emilewicz 

wicepremier, minister rozwoju, wcześniej minister przedsiębiorczości i technologii. Ukończyła politologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, stypendystka Uniwersytetu Oxford oraz programu American Council on Germany, Dräger Foundation, ZEIT-Stiftung Ebelin und Gerd Bucerius. W latach 1999–2002 pracowała w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Od 2003 r. związana z Wyższą Szkołą Europejską im. ks. J. Tischnera w Krakowie. W 2009 r. kierowała Muzeum PRL-u w Krakowie. Była prezesem Fundacji Lepsza Polska.

 

My Company Polska wydanie 5/2020 (56)

Więcej możesz przeczytać w 5/2020 (56) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie