Znak towarowy – jak skutecznie ochronić swoją pozycję na rynku

fot. Wojciech Górski
fot. Wojciech Górski 25
Debata „Znak towarowy – jak skutecznie ochronić swoją pozycję na rynku” z udziałem ekspertów odbyła się 29 października w redakcji „My Company Polska”.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2015 (3)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Dorota Rzążewska
Radca prawny, krajowy i europejski rzecznik patentowy, JWP Rzecznicy Patentowi.

Anna Korbela
Prezes Polskiej Izby Rzeczników Patentowych.

Bartosz Krakowiak
Krajowy i europejski rzecznik patentowy, Polservice Kancelaria Rzeczników Patentowych.

Szymańska-Rybak
Naczelnik Wydziału Prawnego i Oznaczeń Geograficznych, Urząd Patentowy.

Karol Walczak
Wicedyrektor, Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości (SGGW, Uczelnia Łazarskiego).

Mateusz Lebiedziński
Koordynator, Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości (SGH, PW).


Debata „Znak towarowy – jak skutecznie ochronić swoją pozycję na rynku” z udziałem wyżej przedstawionych ekspertów odbyła się 29 października w redakcji „My Company Polska”.

Dorota Goliszewska: Co to jest znak towarowy i dla kogo? Czy każdy przedsiębiorca powinien pomyśleć o tym, żeby znak towarowy mieć i żeby go chronić?

Dorota Rzążewska: Podstawową funkcją, jaką spełnia znak towarowy, jest funkcja identyfikacji – przedsiębiorcy oraz jego towarów na rynku. Inaczej mówiąc – znak wskazuje źródło pochodzenia danego towaru. W związku z tym chyba nie ma takiego przedsiębiorcy, który nie posługiwałby się znakiem towarowym. Odrębną kwestią jest tylko, czy i na ile robi to świadomie. Najczęściej, decydując się na wykorzystanie pewnego oznaczenia, robi to niemal automatycznie: tworzę firmę, ona powinna mieć nazwę, być łatwo identyfikowana na rynku, w związku z tym przyjmuję oznaczenie, którym będę się posługiwać. Dzieje się to bez zastanawiania się nad tym, jak firma będzie się rozwijać, dokąd będzie zmierzać i czy będzie działać tylko na rynku polskim.

A do problemu należałoby podejść inaczej. Już na samym wstępie popatrzeć szerzej, perspektywicznie oraz przyjąć odpowiednią strategię ochronną znaku towarowego jako oznaczenia, które ma zdobyć odpowiednią pozycję na rynku i być rozpoznawalne.

Anna Korbela: Chciałabym zaproponować Państwu spojrzenie na problem przez pryzmat konkretnych przypadków.  Trafił do mnie pewien przedsiębiorca, który otrzymał  pismo ostrzegawcze od poważnej kancelarii obsługującej dużą sieć handlową, w którym to piśmie informuje się go, że nie może dostarczać kory mielonej do sieci supermarketów, ponieważ koliduje to z prawami zarejestrowanego znaku towarowego firmy X. Ocenę sytuacji prawnej należało rozpocząć od analizy, jaki zakres uprawnień przysługiwał temu podmiotowi, który powoływał się na rejestrację swego znaku towarowego, który używał określenia kora mielona. Trzeba było wyjaśnić, że ten element chronionego znaku towarowego (o charakterze opisowym) nie może stanowić  podstawy prawnej zablokowania sprzedaży produktu w postaci mielonej kory i tym samym działalności firmy. Dzięki skutecznej interwencji atakowane przedsiębiorstwo nie zaprzestało działania, nie utraciło płynności ani też współpracy z siecią handlową. Ale gdyby zaatakowany przedsiębiorca uzyskał wcześniej ochronę opakowania swoich produktów, pewnie też dysponowałby swoim znakiem towarowym i dyskusja byłaby prostsza.

Drugi przykład to przedsiębiorca, który eksportuje do Niemiec klocki. Okazuje się, że podmiot w Niemczech zarejestrował tak długą listę wspólnotowych znaków towarowych przestrzennych, że unieważnienie tych znaków i wykazanie, że nie powinny one uzyskać rejestracji, byłoby bardzo trudne i kosztowne. Najprościej było wycofać się. Przedsiębiorca polski, nieosłonięty rejestracją swojego znaku towarowego i swojego produktu prawem własności przemysłowej udzielonym przez Urząd Patentowy czy też przez urząd wspólnotowy (Urząd Harmonizacji Rynku Wewnętrznego w Alicante – OHIM), musiał wycofywać swoje produkty, żeby uniknąć poważniejszej kolizji prawnej.

I na koniec jeszcze jeden krótki przykład, który dotyczy przestrzennego znaku towarowego R-116211, który przedstawia znane nam ciasteczko delicje. Przez pewien czas było ono zarejestrowanym, przestrzennym znakiem towarowym. Znak ten, przed jego unieważnieniem, blokował działanie sześciu firm w Polsce. Unieważnienie otworzyło możliwość realizowania przez nie produkcji.

DG: Czy zatem każdy przedsiębiorca powinien chronić swój znak?

DR: Nie uważam, by każde najmniejsze oznaczenie wykorzystywane w biznesie przez przedsiębiorcę musiało być zarejestrowane jako znak towarowy. Wychodzę z założenia, że jeżeli firma się rozwija i rozszerza wachlarz oferowanych produktów czy usług, to oznaczeń będzie przybywało.
Urząd patentowy, który przeprowadza postępowanie rejestrowe w trybie krajowym czy wspólnotowym, pobiera za to konkretne opłaty. Zastanawiając się nad strategią ochrony czy nad strategią budowania portfolio praw własności intelektualnej, nie można tracić z pola widzenia aspektu finansowego. Co więcej, przepisy, które obowiązują w Polsce i w innych krajach na świecie, dają możliwość dochodzenia ochrony oznaczeń, które nie są zarejestrowanym znakiem towarowym. W związku z tym to nieprawda, że przedsiębiorca, który nie zarejestruje znaku, jest w ogóle pozbawiony narzędzi pozwalających go chronić.

Bartosz Krakowiak: Podsumujmy to, co powiedziały poprzedniczki: znak towarowy może być tożsamy z nazwą, logiem, opakowaniem, może być też kształtem produktu. Natomiast, co ważne, nie każde z oznaczeń odróżniających może być znakiem towarowym. Jest szereg przesłanek, które znak towarowy powinien spełnić, aby rejestrację uzyskać. A w zasadzie odwrotnie – jest szereg przeszkód, które tę rejestrację mogą uniemożliwić, począwszy od przeszkód bezwzględnych, związanych z opisowym lub słabo odróżniającym charakterem znaku, po przeszkody wynikające z wcześniej istniejących praw osób trzecich.

Natomiast co chronić jako znak towarowy, z zastrzeżeniem, że wierzymy, iż właśnie dane oznaczenie nas identyfikuje, jest decyzją w pierwszej kolejności marketingową, a dopiero w drugiej – prawną.

Sferę prawną podzieliłbym na dwie części. Pierwsza część to weryfikacja tego, czy dane oznaczenie, z punktu widzenia  bezwzględnych przesłanek, jak również z punktu widzenia ewentualnego naruszenia praw osób trzecich, w ogóle nadaje się do tego, aby ubiegać się o jego ochronę jako znaku towarowego.

Drugi etap stanowi sama procedura zmierzająca do uzyskania rejestracji.

O rzeczywistej ochronie znaku towarowego możemy jednak mówić dopiero wówczas, kiedy, posiadającrejestrację, dochodzimy tej ochrony w sądzie. Musi istnieć pewna determinacja po stronie przedsiębiorcy, aby dochodzić swoich praw. Szczególnie w naszym kraju jest ona konieczna, ponieważ w dzisiejszej rzeczywistości przy dochodzeniu swoich praw przedsiębiorca napotyka trudności – czy to natury finansowej, czy to organizacyjnej – związanej, w zakresie ochrony własności intelektualnej, chociażby z systemem naszego sądownictwa, któremu daleko do perfekcji.

AK: Jeżeli jesteśmy już świadomi tego, że nasze oznaczenie może podlegać ochronie, nie tylko z tytułu rejestracji w charakterze znaku towarowego w Urzędzie Patentowym, możemy rozwinąć tę myśl. Prawa do niego mogą wynikać również np. z art. 1 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych czy art. 13 Ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.

Ale trzeba podkreślić, że z pewnych przywilejów finansowych można korzystać tylko w wypadku uzyskania rejestracji znaku. Znak towarowy jako taki będzie mógł podlegać ochronie bez konieczności jego rejestracji jako na przykład znak powszechnie znany. Natomiast w ocenie sądów administracyjnych nie będzie mógł być amortyzowany.

Małgorzata Szymańska-Rybak: Nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z tym, że decyzja o tym, czy chronić, w jakiej formie i w jakim zakresie, musi być podjęta najpierw. Jest ważna i trzeba ją przemyśleć, żeby nie narazić się na niepotrzebne koszty.

Co prawda, nie są one duże. Prawo ochronne na znak towarowy trwa 10 lat od daty zgłoszenia, a wysokość opłaty za okres ochronny UPRP ustala na podstawie liczby klas towarowych i wynoszą one 400 zł za każdą klasę towarową do trzech klas, a powyżej trzech – 450 zł.  Jeżeli opłaty te rozłożymy w kosztach przedsiębiorstwa na 10 lat, to nie jest to duże obciążenie. Jednak najpierw trzeba zapłacić za zgłoszenie, a opłata za zgłoszenie znaku towarowego do urzędu nie oznacza jeszcze, że prawo ochronne zostanie przyznane.

Karol Walczak: Ile wynosi opłata za zgłoszenie?

MSR: 550 zł za samo zgłoszenie do trzech klas towarowych i od każdej klasy powyżej trzech – 120 zł. Ale opłaty te będą inne, jeżeli przedsiębiorca zamierza działać za granicą. W przypadku znaków wspólnotowych zakres ochrony dotyczy całej Unii Europejskiej.

KW: Jakie są wtedy koszty?

DR: Zgłoszenie wspólnotowe to koszt 900 euro i 150 euro za każdą kolejną klasę towarową. Trzeba pamiętać, że prawo ochronne na znak towarowy jest prawem terytorialnym, czyli w zależności od tego, na jakim rynku firma chce działać, to tam należałoby zadbać o uzyskanie tego prawa, żeby mieć później narzędzie użyteczne w zwalczaniu wszelkich przejawów naruszeń.

Procedury pozwalają chronić znak na kilka sposobów. W trybie krajowym należy złożyć podanie o jego rejestrację do Urzędu Patentowego. Inna możliwość to uzyskanie ochrony w trybie wspólnotowym, co pozwala chronić znak na terenie Unii Europejskiej.

Ponadto jest jeszcze procedura międzynarodowa, która umożliwia ochronę znaku towarowego w tych wybranych krajach na świecie, w których np. chcemy prowadzić działalność gospodarczą.
W procesie określenia strategii ochrony oznaczenia zawsze doradzam wykonanie badania znaków towarowych pod kątem zdolności rejestracyjnej. Dzięki temu weryfikujemy, jeszcze przed poniesieniem opłat, czy nasze oznaczenie ma szansę uzyskania ochrony, ponieważ może się okazać, że podobne czy nawet identyczne zostało już zarejestrowane przez jakąś inną firmę.

KW: Czy istnieje możliwość sprawdzenia tego wcześniej, bez wizyty u rzecznika patentowego? Czy jest jakaś baza online?

DR: Urząd Patentowy dysponuje taką bazą. Oczywiście my nie protestujemy przeciwko temu, żeby  przedsiębiorcy sami przeglądali ogólnodostępne bazy znaków. Natomiast jest możliwe, że pomimo takiej samodzielnej weryfikacji UP stwierdzi konflikt z innym wcześniej zarejestrowanym oznaczeniem. Oprócz przejrzenia baz danych konieczna jest także znajomość przesłanek, jakie musi spełnić oznaczenie, żeby mogło zostać zarejestrowane.

MSR: Potwierdzam, że przedsiębiorca może działać sam i wtedy urząd mu pomaga. Oprócz tego, że udostępnia bazę, to można liczyć na pomoc Centrum Informacji. Staramy się też docierać do przedsiębiorców i tworzyć przewodniki z najważniejszymi dla nich informacjami.

KW: No właśnie, nie możemy zapominać, że świadomość  tych zagadnień wśród małych firm jest de facto zerowa. Przeciętny, zwłaszcza początkujący przedsiębiorca, nie widzi różnicy między znakiem towarowym a patentem. A ci nieliczni, którzy widzą potrzebę korzystania z tych rozwiązań, odkładają to do momentu, w którym firma powinna osiągnąć większą skalę. Tyle że wówczas może być już za późno. Ponadto niedostrzegane są inne korzyści wynikające z rejestracji znaku towarowego.

Rocznie w Polsce powstaje ponad 300 tys. firm. Nawet średnio zorientowany przedsiębiorca ma choćby podstawowe pojęcie na temat podatków czy składek ZUS, za to o znakach towarowych czy patentach nie wie nic. Państwo nie wychodzi nawet z podstawową informacją, która przekaże choćby zarys tematu – co to jest, dla kogo, do kogo się udać oraz kiedy i dlaczego warto. Każdy „nowy” przedsiębiorca może przecież otrzymywać ulotkę, folder informacyjny, swoisty drogowskaz nowego przedsiębiorcy. W takiej broszurze można zawrzeć (koniecznie w skondensowanej formule!) praktyczne informacje, np. dotyczące znaków towarowych. Urząd powinien chcieć być partnerem przedsiębiorcy, bo to się po prostu wszystkim opłaca.

DG: Powróćmy do wątku proceduralno-kosztowego, który jest niesłychanie ważny dla małych i średnich firm, także w kontekście międzynarodowym, bo wiele przedsiębiorstw z sektora MSP „stoi” eksportem. 

AK: Rejestracja krajowa to sprawa czytelna. Poza opłatą za zgłoszenie, która wynosi 550 zł, płacimy także 120 zł za każdą klasę towarową powyżej trzech. Wnosimy także opłaty wtedy, kiedy urząd podejmie decyzję o udzieleniu nam ochrony. Wnosimy wówczas opłatę w wysokości 400 zł za udzielenie ochrony na każdą klasę towarową (do trzech klas).

Ta rejestracja może być rejestracją bazową, na podstawie której zwracamy się do Biura Międzynarodowego w Genewie (powołując się na rejestrację/zgłoszenie) i wnosimy o udzielenie ochrony międzynarodowej w wyznaczonych krajach. Bazowa opłata wynosi 530 franków szwajcarskich, jednak za każdy z wyznaczonych krajów należy wnieść dodatkową opłatę, zazwyczaj w wysokości 100 franków szwajcarskich, ale niekiedy więcej (np. Japonia kosztuje drożej).

Mogę dokonać rejestracji na całym świecie, jeżeli biznesowo jest to opłacalne. To możliwe. Bazą może byćnie tylko nasza polska rejestracja, lecz także rejestracja wspólnotowa, która pozwala uzyskać ochronę w całej Unii.

Jednak w przypadku, gdy nasz przedsiębiorca eksportuje swoje produkty do Niemiec i Czech, to wcale wspólnotowa rejestracja nie będzie najlepszym typem ochrony, o jaki powinien się ubiegać. Korzystniejsza będzie być może międzynarodowa rejestracja znaku, która obejmie tylko te dwa kraje. W każdej sytuacji trzeba przeprowadzić symulację kosztów i wybrać najkorzystniejszy wariant ochrony.
Mateusz Lebiedziński: Jako młody przedsiębiorca tak naprawdę nadal nie wiem, po co jest ten znak towarowy. Jaką on mi daje wartość w praktyce?

DR: Jeśli Pana firma jest identyfikowana przez konkretne oznaczenie, słowne czy graficzne, to warto zadbać o to, żeby ten element, będący nośnikiem informacji o pozytywnych cechach Pana firmy, był chroniony.

Po drugie, ustawodawca tak określił charakter prawa ochronnego, że jest ono traktowane jako prawo podmiotowe o charakterze majątkowym. To oznacza, że ma ono swoją wartość i wchodzi w skład majątku całego przedsiębiorstwa.

Jako przedsiębiorca zyskuje Pan narzędzie pozwalające np. zaciągać kredyty, których zabezpieczeniem może być prawo ochronne na znak towarowy, lub ustanawiać zastaw. Mając do dyspozycji rozpoznawalny znak towarowy może Pan np. pokrywać aportem udziały w spółkach, do których będzie Pan przystępował, albo może Pan ten znak sprzedać. Co więcej, jeśli dochodzi Pan do wniosku, że nie chce samodzielnie prowadzić swojego biznesu, to może Pan znaleźć innego przedsiębiorcę, któremu udzieli Pan licencji na wykorzystywanie tego oznaczenia i ta licencja może być odpłatna. Prawo to będzie zatem generowało dla Pana przychód.

W związku z tym, wydaje mi się, że to narzędzie biznesowe jest stworzone przez ustawodawcę w taki sposób, żeby to przede wszystkim przedsiębiorca wypełniał je treścią i korzystał z niego w takim zakresie, w jakim to jest potrzebne przy prowadzeniu biznesu.

BK: Wielu specjalistów od marketingu uważa, że ta magiczna „erka” w kółeczku ma swoją wartość. To pokazuje, że jest to oznaczenie po pierwsze odróżniające, a po drugie, że jest indywidualne i nie powinno naruszać praw osób trzecich, jako że została mu już udzielona ochrona. Pamiętajmy, że symbol „erki” w kółeczku można stosować tylko wtedy, gdy znak jest zarejestrowany, nie tyle zgłoszony w Urzędzie Patentowym.

DR: Wielokrotnie warunki przetargów przewidują wskazanie, czy firma posiada prawa własności przemysłowej. Trzeba wtedy pamiętać o tym, że taką własnością jest nie tylko patent, lecz także znak towarowy czy wzór przemysłowy. 

ML: Prawie jestem przekonany, ale tak jak było powiedziane wcześniej, och­ronę i tak posiadam bez konieczności rejestracji znaku, a tu muszę wydawać pieniądze i chodzić po urzędach…

MSR: O nie, nie. Urząd przyjmuje zgłoszenia także w formie elektronicznej i wcale nie musimy wychodzić z domu. Jeśli znak jest dobrze „dobrany” i nikt nie zgłasza uwag, wszystko można załatwić z domu.

ML: Nawet jak mam już znak towarowy, to i tak muszę iść do sądu, by dochodzić swoich praw. Pani rzecznik podała przykład z korą. Dla mnie to jest zwykłe cwaniactwo ze strony większej firmy, która poprzez jakieś triki prawne chciała wybić konkurencję z rynku. A ja chcę tworzyć czysty biznes. Nie chcę budować swojej firmy na patologii.

AK: Ale kupuje Pan np. zamki do drzwi...

ML: Gdy początkujący przedsiębiorca zaczyna biznes, to w pierwszym, drugim roku może chcieć dużo zmienić, np. nazwę na bardziej chwytliwą. Jak wtedy wygląda kwestia edycji? Czy mogę edytować swój znak, czy jakakolwiek zmiana nazwy, pochylenie kreski oznacza rozpoczęcie całej procedury od nowa?

DR: Przepis mówi o tym, że jeśli Pan posługuje się znakiem towarowym zarejestrowanym, który różni się od tego, który był zgłoszony, nieistotnymi szczegółami, przy zachowaniu istoty tego znaku, to jest to działanie, które mieści się w zakresie uzyskanego prawa ochron-
nego. Przestawienie kreski nie zmieni istoty znaku.

ML: Ale jeśli np. Puma zmieni się na Pumbę?

DR: Gdyby doszło do postępowania o wygaszenie ze względu na to, że Pan nie używał znaku, który został zgłoszony, to Urząd Patentowy mógłby dojść do przekonania, że to jest zbyt duża różnica, żeby przyjąć, iż nadal posługuje się Pan swoim oznaczeniem. Takie sprawy należy rozpatrywać indywidualnie, gdyż ich wynik zależy od wielu szczegółów.

DG: A kolorystyka?

BK: Z kolorystyką jest ciekawie, bo chodzi o to, w jakim zakresie mamy zastrzeżoną kolorystykę i na ile kolorystyka jest tym, co znak wyróżnia. Nie tylko polskie orzecznictwo, ale nawet pewne wytyczne wszystkich urzędów europejskich są zgodne i dostępne na stronie Urzędu Patentowego.

Drugą stroną tego medalu jest, na ile Pana konkurent może modyfikować Pana znak towarowy po to, aby uniknąć zarzutów naruszenia znaku towarowego. I tutaj pole ochrony Pana znaku towarowego jest szersze niż tylko to, co wynika z rejestracji, czyli w zakresie identyczności znaku. Znaki towarowe co do zasady chronione są w granicach podobieństwa, które może wprowadzać odbiorców w błąd. Czyli w sytuacji, gdyby firma odzieżowa zaczęła produkować odzież Pumba, to z całą pewnością, pomijając już renomę znaku towarowego Puma, dochodzenie praw przez firmę Puma do znaku towarowego Pumba byłoby skuteczne, mimo że tożsamość znaków została zmieniona.  Jest to bowiem podobieństwo, które w określonych sytuacjach mogłoby wprowadzać odbiorców w błąd.

DR: Brak sądu wyspecjalizowanego sprawia, że sędziowie nie zawsze i nie w każdym przypadku rozumieją specyfikę spraw dotyczących znaków towarowych. Przepisy unijne nałożyły na Polskę obowiązek utworzenia odrębnego sądu i mamy w Polsce, w Sądzie Okręgowym w Warszawie, wydział zajmujący się sprawami dotyczącymi naruszeń wspólnotowych znaków i wzorów przemysłowych. Z przepisów wynika, że jeśli chcemy dochodzić ochrony wspólnotowego znaku towarowego, to z taką sprawą możemy udać się tylko do tego sądu.

DG: Czy mogliby Państwo podać przykłady odmowy rejestracji ze względu na aluzyjność znaków? Co to są znaki aluzyjne?

MSR: Zacznijmy od tego, że znak towarowy nie powinien być opisowy. Niestety, zdarza się, że przedsiębiorca zgłasza do nas znak i w momencie, kiedy my zaczynamy odmawiać, mówiąc, że niestety, opisujesz towar, który chcesz chronić, to on odpowiada, że właśnie o to mu chodziło. Nie może być to znak w stylu „mleko na mleko”. Musi być na tyle fantazyjny, żebyśmy widząc go, od razu mieli przekierowanie na tego właściwego producenta.

Jest jedna kwestia podstawowa. Nie ma definicji ustawowej, co to jest znak aluzyjny. To eksperci danego urzędu patentowego oceniają, z czym się znak kojarzy lub nie. Postrzeganie aluzyjności zmienia się, jest dziś ono znacznie bardziej restrykcyjne niż dawniej.

BK: Nie możemy wychodzić z założenia, że aluzyjność jako taka jest przesłanką odmowy rejestracji. Przesłanką odmowy rejestracji jest opisowość znaku towarowego.

MSR: Co to jest ta opisowość? To są takie pojęcia, które powinny zostać wolne od monopolizacji, którymi każdy producent danego towaru powinien móc się posługiwać. W przypadku np. mleka, jeśli ktoś swoje oznaczenie buduje na połączeniu „świeże mleko”, czy to połączenie będzie tego producenta identyfikowało? Nie.

DG: Od 1 grudnia, a potem od 15 kwietnia 2016 r. nastąpią istotne
zmiany w Ustawie Prawo Własności Przemysłowej? Czy możemy zasygnalizować te najistotniejsze?

MSR: Pierwszą dużą zmianą, od 1 grudnia, będzie możliwość umieszczania w swoich znakach nazwy „Polska”, czego do tej pory odmawialiśmy polskim firmom, a nawet urzędom państwowym. Prawda jest taka, że ani przepisy Konwencji paryskiej, ani urzędy w innych krajach nie są tak restrykcyjne pod tym względem jak nasze przepisy. Wszyscy jesteśmy zadowoleni z tej zmiany.

Druga zmiana to tzw. listy zgody – zezwolenie uprawnionego do wcześniejszego znaku na rejestrację znaku późniejszego. W przypadku kolizji pomiędzy znakami urząd nie mógł tego listu zgody wziąć pod uwagę. Ma to głównie znaczenie dla firm matek i córek.

BK: To jest rozwiązanie w sytuacjach, w których przedsiębiorcy między sobą nie widzą problemu, a Urząd Patentowy widzi. Można powiedzieć, że Urząd Patentowy miał obowiązek uszczęśliwiania na siłę uprawnionych z wcześniejszych praw, bo niejako z urzędu cytował kolizję, czyli znaki podobne, wcześniej zarejestrowane.

DG: Inne ważne nowości?

MSR: Przy wspólnym prawie ochronnym wymagano do tej pory, żeby osoby, które ubiegają się o to wspólne prawo, były przedsiębiorcami. Nowy zapis art. 122 idzie w tym kierunku, że nie tylko przedsiębiorcy będą mogli zgłaszać wspólne prawa. Zresztą, mamy 5 lat na to, żeby zacząć używać znaków, a my wymagaliśmy, żeby zgłaszający stał się przedsiębiorcą przed zgłoszeniem.
To są trzy najistotniejsze zmiany od 1 grudnia 2015 r.

DG: A od kwietnia?

MSR: Od 15 kwietnia 2016 r. zmieniamy system rejestracyjny i to jest zmiana bardzo istotna. Jak wspomniałam wcześniej, Urząd miał obowiązek badania, czy istnieją wcześniejsze prawa, znaki podobne, nie tylko krajowe, ale także znaki międzynarodowe i znaki wspólnotowe. To jest bardzo duża baza znaków, więc tak naprawdę trudno było znaleźć coś podobnego. W tym momencie Urząd będzie badał tylko przesłanki bezwzględne, czyli np. to, czy znak nie jest opisowy.

Będziemy też zawiadamiać zgłaszającego o istnieniu znaków podobnych, ale będzie to jedynie informacja, że takie znaki istnieją i być może musi on liczyć się z tym, że po publikacji ktoś zgłosi sprzeciw.

BK: Urząd Patentowy do tej pory wyręczał przedsiębiorców i dbał o ich prawa. W tej chwili jeśli przedsiębiorcy zależy na aktywnej ochronie jego znaku towarowego, będzie musiał monitorować zgłoszenia, żeby móc w porę, w ciągu 3 miesięcy od oficjalnej publikacji, zareagować.

MSR: W obecnym systemie Urząd, jeśli stwierdził istnienie przeszkód rejestrowych, to nawet w sytuacji, gdy strony zainteresowane nie widziały problemu, był zobligowany do odmowy. Do tej pory np. odmawialiśmy rejestracji znaków osób działających na rynkach lokalnych, często w oddaleniu, bo według nas ich znaki były podobne. Teraz, jeśli rzeczywiście nie wejdą ze sobą w konflikt, taka rejestracja będzie możliwa.

Zmiany, które zaczną obowiązywać od kwietnia, przeniosą tę kwestię na pole wzajemnych ustaleń pomiędzy przedsiębiorcami.

My Company Polska wydanie 3/2015 (3)

Więcej możesz przeczytać w 3/2015 (3) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie