Emerytura 2060. Dostaniesz tylko 1/4 pensji. Jak uniknąć finansowej katastrofy?

mała emerytura
Głodowe emerytury dla milenialsów i pokolenia Z. Co z tym zrobić? / Fot. Shutterstock/fizkes
System emerytalny w Polsce trzęsie się w posadach. I nie zmieni tego coroczna waloryzacja świadczeń. Jak uchronić się od głodowej emerytury i gdzie odkładać pieniądze (póki je mamy), żeby były pociechą na starość? Oto rozwiązanie.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Gdy ja i ty, czytający ten tekst, będziemy przechodzić na emeryturę, kwota zstąpienia będzie wynosiła 25 proc. naszych pensji. Wyobraź to sobie. Opłacasz mieszkanie, jedzenie i leki za ¼ tego, co zarabiasz. Dlatego o odkładaniu na emeryturę warto myśleć na serio i zacząć już dziś. Niezależnie, czy pracujesz na etacie, B2B czy umowie cywilnoprawnej.

Nie bez powodu - według prognoz Komisji Europejskiej, do 2060 roku stopa zastąpienia (przeciętny stosunek emerytury do ostatniej pensji) spadnie w Polsce do zaledwie około 25 proc. Oznacza to, że osoba zarabiająca dziś 10 000 złotych miesięcznie, na emeryturze może otrzymać jedynie 2500 złotych. Mało. Jak żyć?

O tym, jak świadomie planować swoją emeryturę i jakie narzędzia finansowe wykorzystać do budowania kapitału emerytalnego, rozmawiamy z Klaudią Sibielak z firmy Finax. Ekspertka wyjaśnia, dlaczego warto zacząć oszczędzać jak najwcześniej, jak działa zasada procentu składanego oraz jakie korzyści podatkowe oferuje państwo w ramach trzeciego filaru emerytalnego.

Aneta Zabłocka (My Company Polska): Rozmawiamy dziś o emeryturach. Jestem świeżo po publikacji tekstu o waloryzacji i jest mi naprawdę smutno. Według danych z zeszłego roku, 217 000 osób pobierało emeryturę w wysokości zaledwie 1800 złotych. To przerażająca liczba. Zastanawiam się, ile osób w Polsce czeka podobny los.

Klaudia Sibielak (Finax): Jeśli spojrzymy na przyszłość systemu emerytalnego, prognozy nie są optymistyczne. Już teraz dane są niepokojące, szczególnie w przypadku kobiet. Emerytura przeciętnej Polki ledwie przekracza obecnie trzy tysiące złotych , a mówimy tutaj oczywiście o kwotach brutto. To kwota, za którą bardzo trudno się utrzymać.

Warto zwrócić uwagę na tzw. stopę zastąpienia, czyli wskaźnik pokazujący stosunek przeciętnej emerytury do przeciętnego wynagrodzenia przed przejściem na emeryturę. Obecnie kształtuje się ona na poziomie około 50 proc. Oznacza to, że przechodząc na emeryturę, otrzymujemy mniej więcej połowę tego, co zarabialiśmy wcześniej.

Prognozy na przyszłość są jeszcze gorsze. Według wyliczeń Komisji Europejskiej, do 2060 roku stopa zastąpienia spadnie do około 25 proc. Oznacza to, że osoba zarabiająca obecnie 10 000 złotych miesięcznie, na emeryturze może otrzymać zaledwie 2500 złotych. Co więcej, prognozy ZUS są jeszcze bardziej pesymistyczne. Wskazują, że do takiego poziomu możemy dojść już w 2050 roku. To jasno pokazuje, że musimy zadbać o nasze emerytury na własną rękę.

Szczególnie, że mówimy tu o osobach zatrudnionych na etacie, które przepracowały więcej niż 25 lat. A co z moim pokoleniem i młodszymi, pracującymi na umowach o dzieło czy będącymi na B2B? Oni mogą spodziewać się jeszcze niższych świadczeń, prawda?

Głównym problemem jest to, że osoby na B2B, czasem nie z własnego wyboru, a czasem również w celu uzyskania wyższej wypłaty netto, odprowadzają składki w minimalnej wysokości. To przekłada się na bardzo niską przyszłą emeryturę. Co więcej, przy korzystaniu z określonych ulg dostępnych dla przedsiębiorców, istnieje ryzyko, że nie spełnią oni wszystkich wymogów do otrzymania nawet emerytury minimalnej. Jeśli nie zadbają o dodatkowe oszczędności na własną rękę, grozi im w przyszłości emerytalne ubóstwo.

Ale jak odkładać na własną rękę? Mając trójkę dzieci, odkładanie to dla mnie raczej sfera "oszczędzania na buty na wiosnę", a nie na emeryturę.

Rozumiem te obawy, ale najważniejsze jest uświadomienie sobie, że na emeryturę musimy zacząć odkładać jak najwcześniej. To najczęstszy błąd - bardzo długo myślimy, że jest jeszcze za wcześnie, po czym nagle okazuje się, że jest już za późno. Gdy emerytura pojawia się na horyzoncie, orientujemy się, że jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji i mamy niewiele czasu na działanie.

Ale nawet jeśli zostało nam tylko kilka lat do emerytury, warto podjąć działania, by poprawić swoją sytuację. Im wcześniej zaczynamy, tym lepiej. Nie mówię tylko o osobach w wieku 40-50 lat, ale także o 20-30-latkach. Wcześniejsze rozpoczęcie oszczędzania pozwala nie tylko osiągnąć spokój psychiczny, ale też zgromadzić większy kapitał przy mniejszych wpłatach, dzięki zasadzie procentu składanego.

Na przykład, 200 złotych może wydawać się niewielką kwotą, ale jeśli zaczniemy systematycznie odkładać taką sumę co miesiąc przez 40 lat, to nawet bez inwestowania uzbieramy 96 tysięcy złotych. A jeśli zainwestujemy te pieniądze ze średnią stopą zwrotu 8 proc. rocznie - co jest osiągalne przy długoterminowym inwestowaniu w zdywersyfikowany portfel akcji - możemy zgromadzić nawet 700 tysięcy złotych. Co istotne, większość tej kwoty to nie nasze wpłaty, a wypracowane zyski.

To oznacza, że nie mówimy tu o odkładaniu do skarpety, tylko o jakichś konkretnych narzędziach inwestycyjnych?

Dokładnie. My, Polacy, nie jesteśmy najgorsi w oszczędzaniu, ale mamy dwa główne problemy. Po pierwsze, często oszczędzamy "na czarną godzinę", bez konkretnego celu, jak emerytura. Po drugie, boimy się inwestować i nie wiemy, jak to robić. Zwykle trzymamy pieniądze na nisko oprocentowanych kontach oszczędnościowych czy lokatach.

Jest wiele sposobów inwestowania, co może być przytłaczające. Zawsze zachęcam do edukacji i niezaczynania od skomplikowanych instrumentów. Warto zacząć od najprostszych rozwiązań - obligacji czy akcji, ale w przypadku akcji najlepiej inwestować w zdywersyfikowane portfele, które ograniczają ryzyko przy zachowaniu potencjału zysków.

Szczególnie warto zwrócić uwagę na trzeci filar emerytalny. To świetne rozwiązanie na początek, ponieważ oferuje dodatkowe korzyści od państwa. Co ważne, w przeciwieństwie do pierwszego i drugiego filaru, środki w trzecim filarze należą w pełni do nas. Prawdopodobieństwo, że państwo przejmie te pieniądze, jest tak samo małe, jak w przypadku środków na koncie bankowym.

Trzeci filar emerytalny można porównać do prawnego parasola. To struktura, w której możemy mieć różne instrumenty finansowe: od kont oszczędnościowych przez lokaty po produkty inwestycyjne i ubezpieczeniowe. Kluczowe jest to, że spełniając określone warunki, otrzymujemy korzyści podatkowe.

Najpopularniejszą korzyścią (dostępną w przypadku Indywidualnego Konta Emerytalnego – IKE oraz Ogólnoeuropejskiego Indywidualnego Produktu Emerytalnego – OIPE) jest zwolnienie z 19 proc. podatku od zysków kapitałowych. W przypadku Indywidualnego Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE) mamy nieco inny mechanizm - możemy odliczyć wpłacone kwoty od podstawy opodatkowania, a przy wypłacie płacimy tylko 10 proc. ryczałtowego podatku dochodowego od całej wypłacanej kwoty. Jest to szczególnie korzystne dla osób w drugim progu podatkowym.

Czyli to nie to samo co PPK, gdzie ludzie zaczęli się zapisywać, by wypłacić środki po roku na remont czy szkołę dla dzieci?

W przypadku wszystkich tych programów także mamy dostęp do środków i możemy je wypłacić wcześniej. Jednak wtedy tracimy korzyści podatkowe i staje się to zwykłą inwestycją. Główną ideą jest tu długoterminowe oszczędzanie na emeryturę.

Warto rozważyć również opcję dłuższej pracy, jeśli nasze zdrowie i sytuacja życiowa na to pozwalają. Nawet kilka dodatkowych lat pracy może znacząco wpłynąć na wysokość naszej emerytury. Nie musimy działać w ciemno. Na stronie ZUS możemy sprawdzić prognozy naszej przyszłej emerytury, gdy osiągniemy odpowiedni staż pracy.

Co istotne, dłuższa praca ma podwójną korzyść. Po pierwsze, odkładamy więcej składek emerytalnych. Po drugie, zgromadzone środki będą dzielone przez mniejszą liczbę okresów. ZUS wylicza emeryturę, dzieląc zgromadzone składki przez przewidywaną długość życia od momentu przejścia na emeryturę. Pracując dłużej, nie tylko gromadzimy więcej składek, ale też kwota ta jest dzielona przez mniejszą liczbę miesięcy, co może znacząco podwyższyć miesięczne świadczenie.

Wspomniała Pani o nieufności do instrumentów finansowych. Ta nieufność, szczególnie w kontekście emerytury, wynika głównie z doświadczeń z OFE. Ludzie pamiętają, że odkładali pieniądze, które zostały później upaństwowione. Do dziś mówi się, że "zabrali nam pieniądze". ZUS pobiera dużą część naszej pensji, a potem okazuje się, że emerytura wynosi 1800 złotych. Gdy zaczynamy odkładać na fundusze czy lokaty, nie przynoszą one obiecanych zysków. Jak przekonać ludzi, że ich pieniądze są bezpieczne?

To rzeczywiście trudny temat, jest sporo uprzedzeń. Warto jak najwięcej dowiedzieć się o funkcjonowaniu trzeciego filaru. Kluczowe jest to, że ma on zupełnie inny charakter niż pozostałe dwa filary emerytalne. Środki nie są w żaden sposób deponowane u państwa. To jak nasze prywatne konto w banku czy konto inwestycyjne jak każde inne. Korzystamy tylko z określonych korzyści prawnych, ale pieniądze pozostają nasze.

A czy te rozwiązania są dostępne dla wszystkich - osób na umowie zlecenie, dzieło, B2B?

Mamy dwa typy programów - związane z pracodawcą, jak PPK czy PPE oraz trzy programy indywidualne (OIPE, IKE, IKZE), które są dostępne niezależnie od formy zatrudnienia. Może z nich korzystać praktycznie każdy pełnoletni przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Pewne ograniczenia dotyczą tylko osób niepełnoletnich i tych, które osiągnęły nabyły już prawo do emerytury.

Czy mogłaby Pani podzielić te inwestycje według wieku - co dla dwudziestolatka, który zaczyna odkładać, co dla czterdziestolatka, a co dla osoby w wieku 50+, której do emerytury jest już bliżej i chciałaby zintensyfikować oszczędzanie?

Myślę, że nie zawsze trzeba dopasowywać strategię inwestycyjną wyłącznie do wieku. Równie istotny jest poziom edukacji finansowej i doświadczenia. Na przykład, trzydziestolatek, który przez 10 lat testował różne możliwości inwestowania lub pracuje w branży finansowej, będzie inwestował inaczej niż jego rówieśnik, który dopiero zaczyna swoją przygodę z finansami. Pierwszym krokiem powinno być dostosowanie strategii do swojego poziomu wiedzy i doświadczenia.

Jeśli chodzi o konkretne formy inwestowania, zalecałabym rozpoczęcie od najprostszych instrumentów. Pierwszą opcją są obligacje skarbowe, które są bardzo lubiane przez Polaków i mogą być dobrym narzędziem na początek. Jednak w przypadku młodego wieku i celu emerytalnego mają one pewne ograniczenia - charakteryzują się niskim ryzykiem, ale też znacznie ograniczonym potencjałem zysków. Jest to szczególnie istotne, biorąc pod uwagę, że aby wypracować realne zyski, musimy przede wszystkim pokonać długoterminową inflację. Obligacje mogą być dobrym początkiem przygody z inwestowaniem, ale niekoniecznie pozwolą nam zbudować satysfakcjonującą emeryturę.

Gdy mamy przed sobą jeszcze wiele lat do emerytury, możemy pozwolić sobie na podjęcie nieco większego ryzyka. Paradoksalnie, długi horyzont czasowy działa na naszą korzyść, obniżając ryzyko rynkowe.

Drugą, bardzo ciekawą opcją na początek są robodoradcy. To świetne rozwiązanie dla osób, które nie mają jeszcze dużego doświadczenia w inwestowaniu, ponieważ robodoradca prowadzi nas "za rękę" przez cały proces. Obecnie w Polsce robodoradcy nie oferują IKE i IKZE, ale oferują OIPE . Finax jest przykładem takiego robodoradcy - podczas zakładania konta algorytm zadaje szereg pytań i na tej podstawie dobiera odpowiednią strategię inwestycyjną.

Środki są automatycznie inwestowane w szeroki rynek poprzez ETF-y, co zapewnia dużą dywersyfikację portfela. Zamiast ryzykować inwestycją w pojedyncze spółki, inwestujemy w kilkanaście tysięcy akcji i obligacji, co znacząco obniża ryzyko. Celem jest odzwierciedlenie średniej rynkowej stopy zwrotu, która historycznie wynosiła około 8-10 proc. rocznie dla portfeli akcyjnych.

Należy pamiętać, że rynek jest cykliczny. Nie oznacza to, że każdego roku otrzymamy 8 proc. zwrotu - jednego roku może to być +20 proc., a drugiego -10 proc. Jednak w dłuższym okresie, 10-20 lat, widoczny jest trend wzrostowy zbliżający się do tej średniej historycznej stopy zwrotu. Oczywiście, wyniki historyczne nie gwarantują przyszłych zysków.

Ogromną zaletą robodoradców jest niska bariera wejścia. Podczas gdy samodzielne inwestowanie w akcje czy fundusze ETF często wymaga jednorazowo kilku lub nawet kilkunastu tysięcy złotych, jeżeli chcemy zadbać o odpowiednie zróżnicowanie, z robodoradcą można zacząć już od 50 złotych miesięcznie. Za taką niewielką kwotę otrzymujemy dostęp do szeroko zdywersyfikowanego portfela. To świetny sposób na rozpoczęcie przygody z inwestowaniem - możemy powoli oswajać się z tym procesem, obserwować, jak działa i zdobywać wiedzę. A w przyszłości także środki na spokojną emeryturę.

ZOBACZ RÓWNIEŻ