Chłopiec, który śnił, że lata

Beccarii to pierwszy na świecie dron, który może przenieść człowieka zarówno po lądzie, w przestworzach i po tafli wody. Jego twórca Witek Mielniczek w najgorszym momencie, kompletnie spłukany, musiał pożyczyć 100 tys. złotych, żeby utrzymać koszty patentu i nie stracić technologii, którą budował przez cale dorosłe życie. W tym czasie upadły dwa niemieckie projekty podobnych dronów, w które zainwestowano łącznie 3 mld euro. Ale to Polak doprowadził sprawę do końca, z tysiąckrotnie mniejszym budżetem, po drodze poznając gorzki smak finansowych niepowodzeń.
Dziś dron Beccarii to obiekt zainteresowania największych armii na świecie, m.in. amerykańskich sił powietrznych i Pentagonu. Jego zdolności wywiadowcze przez interdyscyplinarność funkcji wzbudzają podziw i wyznaczają przyszłość lotnictwa. Dron zadebiutował też w hollywoodzkiej superprodukcji „Niezniszczalni 3”, obok Sylvestra Stallone’a, który wypatrzył sprzęt w internecie i postanowił włączyć w fabułę filmu.
Chłopiec, który śnił, że lata
Witek Mielniczek, rocznik 1983, pierwsze lata dzieciństwa spędza w małej wiosce pod Przemyślem. W urokliwej okolicy Podkarpacia spędza czas ze zgrają rówieśników, biegając na bosaka po łąkach, lasach i pagórkach. Po przeprowadzce do Przemyśla jego rodzice prowadzą osiedlowy sklepik. Pewnego dnia w czarno-białym telewizorze razem z tatą ogląda dokument o pierwszych lotach balonami. Jeszcze tego samego wieczoru, biorąc przykład z filmu rozpala ognisko i próbuje nad nim zawiesić plandekę ojca, skradzioną z folii do okrywania pomidorów na rodzinnej działce. Jak można się domyślać eksperyment nie kończy się dobrze. Witek ukrywa dowody zbrodni przed rodzicami, ale w myślach chowa coś jeszcze: marzenie, by wznieść się nad poziom ziemi i przelecieć nad głowami gapiów.
Z tego powodu już jako 13-latek dołącza do lokalnego aeroklubu prowadzonego w przemyskim MDK-u przez pasjonata lotnictwa Marka Wołocha. Dwa lata później wykonuje pierwsze loty na paralotni. To wspaniałe wycieczki, pełne przygód, szukania wiatru i wspinaczki na podkarpackie wzgórza. Wiedza z zakresu aerodynamiki da mu podwaliny pod późniejsze stworzenie przełomowego wynalazku. Zanim to się wydarzy, wyrabia licencję na szybowce. To wszystko jest możliwe dzięki miejskiemu finansowaniu programu dla młodych adeptów lotnictwa. To wielka rzecz, bo taka pasja sporo kosztuje, a u niego w domu się nie przelewa. Naturalnym kierunkiem dla takich zapaleńców, jak on, jest liceum w Dęblinie przygotowujące do szkoły pilotów. Jednak gdy przyjeżdża rozpocząć w nim naukę, dochodzi do pierwszego zderzenia z rzeczywistością. - To był koniec lat 90. i smutne, polskie koszary. Spojrzałem na szare baraki, w których miałem spędzić kolejne 13 lat życia. Stwierdziłem, że nie dam rady tu wytrzymać. Wróciłem do technikum w Przemyślu – wspomina founder B-Technology.
Nie każdy jest w stanie przetrwać wojskową musztrę i podłe warunki. A Witek, obok lotniczej pasji, ma duszę artysty. Świetnie rysuje i po maturze próbuje dostać się na Krakowską ASP. - Byłem 17. na 500 chętnych. Przyjmowano 13 osób na rok. Okazało się, że mój...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Więcej możesz przeczytać w 8/2025 (119) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.