Brexit może spowodować osłabienie się złotego, przede wszystkim wobec euro

Witold Orłowski. Fot. Newseria.pl
Witold Orłowski. Fot. Newseria.pl 65
Na wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej mogą zyskać tylko polscy eksporterzy, cała gospodarka jednak na tym straci – przekonuje Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Na wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej mogą zyskać tylko polscy eksporterzy, cała gospodarka jednak na tym straci – przekonuje Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. Brexit może osłabić złotówkę wobec euro, dolara czy franka. Słabsza złotówka to wyższe raty kredytów dla wszystkich zadłużonych w obcych walutach, również przedsiębiorstw, to zaś mogłoby obciążyć sektor bankowy. Tania złotówka to także wzrost zagranicznych długów, a obecnie zagraniczne zadłużenie Skarbu Państwa wynosi 475 mld zł. 

– Jeśli Brytyjczycy opowiedzą się za wyjściem z Unii Europejskiej, to należy się spodziewać osłabienia wielu walut, w tym złotego, i można sobie wówczas wyobrazić euro za 5 zł. Natomiast same zmiany kursu walutowego, po pierwsze, są czymś, z czym musimy się w gospodarce rynkowej liczyć. Po drugie, na każdej zmianie ktoś zyskuje, ktoś traci – przekonuje w rozmowie z agencją Newseria Inwestor Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. 

Osłabienie waluty to dobra wiadomość dla eksporterów, którzy mogą liczyć dzięki temu na wyższe marże. To zaś powinno się przełożyć na większy eksport na koniec roku. To jednak jedyna grupa, dla której słaba złotówka oznacza zyski. Stracą importerzy, sprowadzane towary będą droższe, a przeciętny Polak odczuje to przede wszystkim na stacjach benzynowych. Wyższe koszty paliwa przekładają się na droższy transport, a koszt podwyżki najczęściej przerzucany jest na klienta. 

– Droższa benzyna to oczywiście droższe wyjazdy zagraniczne i droższe importowane towary. Ogólnie konsumenci w przypadku słabszego złotego odczuliby podrożenie towarów. Mamy co prawda deflację, w związku z tym nie byłaby to może dramatyczna zmiana, ale jednak ludzie są na to bardzo wrażliwi – ocenia Orłowski. 

Jak wskazuje ekspert, przy poważnym osłabieniu złotówki do euro, na poziomie ok. 5 zł, skutki mogłyby być poważniejsze. Przede wszystkim słaba złotówka uderza w posiadaczy kredytów w obcych walutach, a tych w Polsce jest dużo. To nie tylko kredytobiorcy we frankach szwajcarskich, choć wśród kredytów hipotecznych ci przeważają. Ponadto ok. 100 tys. kredytów mieszkaniowych jest rozliczanych w euro. Duża jest też wartość walutowego zadłużenia Polaków w relacji do PKB (na poziomie 10 proc.). 

– Również polskie przedsiębiorstwa mają pozaciągane kredyty w walutach obcych, dlatego tym razem problem nie dotyczyłby tylko kredytów mieszkaniowych. Część tych kredytów mogłaby nie być spłacana, czyli problem mogą mieć banki. Banki mają obowiązek mieć zrównoważone bilanse, są przygotowane na zmiany kursu walutowego, natomiast jeśli efektem zmian kursu byłoby np. gwałtowne zwiększenie się udziału niespłacanych kredytów, to wtedy bilans banków się pogarsza. A jeśli banki są w kłopotach, to wszyscy musimy się składać na ich ratowanie – przekonuje ekspert. 

Tania złotówka oznacza także, że rosną nasze zagraniczne długi. Polska może to mocno odczuć. Jeszcze kilka lat temu w rękach zagranicznych inwestorów znajdowało się 35 proc. Skarbu Państwa. Obecnie zagraniczne zadłużenie przekracza 475 mld złotych, co stanowi ok. 56 proc. całego długu. Przy słabszej polskiej walucie rosną koszty obsługi długu przy obecnym zadłużeniu i tak na wysokim poziomie. 

– Zwiększy się też koszt wykupu obligacji, które minister finansów musi wykupić, a jeśli są w walutach obcych, to znaczy, że musi wymienić złotówki i wykupywać. Oczywiście, im wyższy będzie kurs złotego, tym więcej to będzie ministra kosztowało, to tak samo może wpłynąć negatywnie na stan finansów publicznych – tłumaczy Witold Orłowski. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ