Rosyjski Zuckerberg
Paweł Durow, fot. Shutterstock27 maja 2012 r. Paweł Durow, 28-letni twórca rosyjskiego startupu WKontatie, spoglądał na Newski Prospekt z okna szóstego piętra Domu Singera. Dwa lata wcześniej do tego reprezentacyjnego budynku w centrum Petersburga przeniósł siedzibę swojej firmy, ale ani on, ani jego ekipa wciąż nie czuli się tu najlepiej. Mentalnie byli bardziej grupą studentów niż biznesmenów. Sam Paweł, którego majątek przekraczał już wtedy 8 mld dol., np. ciągle mieszkał w wynajmowanej stancji.
Teraz, na jego sygnał, koledzy zaczęli wyrzucać przez okno banknoty o nominale 5 tys. rubli. To był wcześniej zaplanowany happening, młode wilki chciały zobaczyć, jak na lecącą z nieba forsę zareagują mieszkańcy Petersburga. – Ponieważ był wiatr, pieniądze zaczęły się przyklejać do fasady kamienicy. Paweł zaczął więc robić z nich papierowe samolociki – wspominał jeden z pracowników.
Dwudziestoparoletni milionerzy nie mogli powstrzymać śmiechu, widząc, jak nobliwi przechodnie wyrywają sobie nawzajem spadające na ziemię pieniądze. – Zamienili się w zwierzęta! – komentował po latach Durow, dodając z dumą, że wyrzucił tego dnia przez okno kilka tysięcy dolarów.
Happening spotkał się z powszechnym oburzeniem. „Potraktował ludzi jak bydło!”– krzyczała prasa. Jeden z dziennikarzy zasugerował nawet, by szefa WKontaktie zamknąć w obozie reedukacyjnym, „Niedo-Zuckerberg!” – szydził Władimir Sołowjow, czołowy propagandysta Kremla. Paweł Durow nie tylko się tą krytyką nie przejął, ale – na pamiątkę akcji – samolocik z papieru umieścił w logo Telegramu, komunikatora, który stworzył dwa lata później. Dla niego był to symbol wolności, przekraczania granic. Nie tylko geograficznych, ale też mentalnych.
Dziś ma 37 lat, ponad 17 mld dol. na koncie i władzę, której rozmiarów nikt nie potrafi oszacować. Od czasu rosyjskiej inwazji pogardzany dotąd Telegram stał się cyfrowym polem bitwy o Ukrainę. I zagroził stabilizacji cyfrowych gigantów rodem z Doliny Krzemowej.
Most informacyjny
Na tym polu bitwy walczą wszyscy. Prezydent Ukrainy i jego urzędnicy codziennie ostrzegają cywilów przed nalotami bombowymi, udostępniają mapy lokalnych schronów, a także zdobywają międzynarodowe uznanie. Mieszkańcy okupowanych terenów przekazują sobie informacje dotyczące ruchów rosyjskich wojsk. Miliony widzów na świecie nawet nie zdają sobie sprawy, że zdjęcia i filmy z wojny, takie jak słynne nagranie z płonącego teatru w Mariupolu, pochodzą właśnie z tego komunikatora. – Jeśli jakiś rząd chce wpływać na to, co ludzie myślą o konflikcie ukraińskim, nie może zrezygnować z Telegramu – powiedział niedawno w rozmowie z „Time” Clint Watts, były agent FBI. Nawet Władimir Putin, który już na początku wojny zablokował rodakom dostęp do Facebooka, Twittera i YouTube’a, nie odważył się zbanować Telegramu. – To ostatni most informacyjny łączący Rosję ze światem – ocenia Watts. Według brytyjskich analityków, liczba rosyjskich użytkowników aplikacji wzrosła od końca lutego aż o 48 proc!
To, że aplikacja jest dziś najbardziej niezależnym komunikatorem na świecie, wzbudza zarówno nadzieję, jak i strach. Podobnie jak sam Durow. Zresztą komunikator przejął od swego twórcy wiele cech. Na przykład obsesję prywatności. Paweł prawie nie udziela wywiadów, niewiele wiadomo o jego życiu prywatnym, regularnie zmienia numer telefonu. – To kwestia higieny, jak wymiana szczoteczki do zębów – tłumaczy znajomym, którzy nie mogą się do niego dodzwonić. Anarchizujący libertarianin, przeciwnik wszelkich zakazów i nakazów,...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 6/2022 (81) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.