Recepta na aplikację
fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 4/2020 (55)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Zaczęło się od warsztatów psychoterapeutycznych dla osób chorych na nowotwory prowadzonych w Krakowie przez dr. Mariusza Wirgę. Wśród ludzi, którzy przyjechali na spotkanie z polskim lekarzem na co dzień pracującym w Long Beach w Kalifornii, znalazł się Marek Ostrowski, filozof i przedsiębiorca z Wrocławia współpracujący terapeutycznie z pacjentami onkologicznymi.
Dzisiaj dzięki badaniom naukowym wiemy, że istnieje ścisła zależność pomiędzy stanem psychicznym pacjenta a efektami leczenia nowotworów. Im lepiej człowiek radzi sobie mentalnie, tym większa szansa, że wyjdzie z choroby. W Polsce, jak zresztą w całej Europie, brakuje jednak specjalistów, którzy pomogą osobie zmagającej się z ciężkim przeżyciem od razu po usłyszeniu diagnozy. W kolejkach do psychoonkologa w ramach NFZ można czekać latami. Na Zachodzie jest trochę lepiej. W Wielkiej Brytanii pacjent na taką pomoc czeka rok.
Brzmi strasznie, prawda? – Na krakowskich warsztatach Marek Ostrowski zobaczył, jak zdumiewające efekty miała terapia, która w kilka dni wyrwała ludzi z totalnej apatii. Zainspirowany tym zwrócił się do dr. Wirgi z prośbą o konsultację – opowiada Andrzej Jończyk, jeden z późniejszych założycieli Prosomy. Ostrowski razem ze współpracownikami z krakowskiego ośrodka psychoonkologii UNICOR doszli do wniosku, że wiele elementów terapii, takich jak RBT (racjonalna terapia zachowań), CBT (terapia poznawczo-behawioralna) czy mindfulness (trening uważności) można wspomóc technologią, która w interakcji z pacjentem mogłaby przeprowadzić go przez leczenie.
– Zaczął myśleć nad stworzeniem narzędzia, które być może nie w tak doraźny sposób, jak bezpośrednie spotkanie, ale na większą skalę, dzięki zastosowaniu sprawdzonych metod, pomoże wyrwać pacjenta chorego na nowotwór ze stanu depresji, strachu, załamania i tym samym zwiększy szanse na lepsze rezultaty leczenia onkologicznego – tłumaczy Jończyk.
Ostrowski pomyślał o VR jako narzędziu, które zabierze pacjenta w terapeutyczną wirtualną przestrzeń przynoszącą rzeczywiste rezultaty i uczyni terapię łatwiej dostępną. A technologię miał nie kto inny jak Andrzej Jończyk, który od kilku lat prowadził firmę VR Global. Jończyk z wykształcenia jest lekarzem i od zawsze szukał sposobu na połączenie w swoim życiu dwóch najważniejszych pasji, medycyny i technologii.
Do Jończyka i Ostrowskiego dołączyła jeszcze Ema Kufel, która wcześniej pracowała dla NHS (brytyjski odpowiednik Narodowego Funduszu Zdrowia). Z pomysłu stworzyli koncepcję produktu, którą wysyłali do uczestników konferencji IPOS (Międzynarodowe Stowarzyszenie Psychoonkologów), a następnie spotykali się ze wszystkimi, którzy zareagowali pozytywnie. W ciągu dwóch lat zjeździli cały świat, odwiedzając konferencje najważniejszych psychoonkologów od Hongkongu po Boston. – Już na etapie koncepcji zaangażowało się w ten projekt wielu specjalistów, tworząc światowy zespół ludzi najważniejszych w swoich dziedzinach. To ponad 11 osób, w tym Mariusz Wirga z Los Angeles, Lahiru Russell z Melbourne, Anna Zubrzycki z Wrocławia, Luzia Travado, była prezydent IPOSU, czy Tit Albreht, nazywany nieformalnym szefem europejskiej polityki onkologicznej – opowiada Jończyk.
Problemem, na który natrafił zespół, była słaba dostępność do zestawów VR. Choć Jończyk pracował z tą technologią od lat, doradzał, by odejść od wykorzystywania rzeczywistości wirtualnej tam, gdzie było to możliwe.
Terapia ze świata fantastyki
– Popularyzacja sprzętu VR nie poszła tak szybko, jak rynek to przewidywał. Zależy nam na jak najpowszechniejszym dotarciu do pacjenta. Dlatego większość zawartości terapeutycznej Prosomy to kursy oparte na RBT, CBT czy mindfulness, które trzeba przejść w sposób interaktywny, ale niekoniecznie VR-owy. Wystarczy do tego zwykły ekran, okulary VR są dodatkiem. Dla wirtualnej rzeczywistości zostawiliśmy tylko to, czego pacjent może potrzebować w najtrudniejszych momentach, kiedy przeżywa wielki stres związany z diagnozą, zapoznaniem się ze złymi wynikami badań i rokowaniami. Wtedy trudno jest rozmawiać o emocjach, należy pozwolić im przepłynąć. To czas, kiedy trzeba zastosować tzw. terapię rozpraszającą zawierającą elementy muzykoterapii, ćwiczeń oddechowych i prowadzonej medytacji. Wtedy VR ma wielki sens, ponieważ tam rzeczywiście chodzi o to, żeby pacjenta prześnić ze świata stresu i bólu w inną, bezpieczną przestrzeń – wyjaśnia współzałożyciel Prosomy.
Ostrowski razem z Kufel i Jończykiem w trzech międzynarodowych grupach specjalistów, poznanych podczas konferencji IPOS, wzięli się do opracowywania konkretnych części terapeutycznych, przygotowywania scenariuszy, które późnej trafiły na biurka grafików i i animatorów.
Terapia Prosomy oparta jest na zachodnioeuropejskiej konwencji fantastyki. Razem z wirtualną przewodniczką Evą podróżujemy przez świat nawiązujący swoją topografią do Wiedźmina. Przechodząc poszczególne etapy podróży, poznajemy koleje autonomiczne postaci, które uosabiają i prowadzą konkretne elementy terapii, używając przy tym magii niczym z Harry’ego Pottera. Mieszkają wśród dzikiej przyrody w pobliżu kamiennych budowli, które przypominają przygody Indiany Jonesa czy Lary Croft. Pomiędzy tym wszystkim Prosoma tworzy własny świat, który instynktownie kojarzy się ze spokojem, oddaleniem od codzienności i problemów, bo zaprasza do podróży naszej wyobraźni – swobodnej, radosnej i niczym nieograniczonej.
Atrakcyjny świat terapii cyfrowej nie jest jednak substytutem pracy terapeutów. Twórcy Prosmy konstruują swoje narzędzie tak, by było synergiczne w stosunku do terapii prowadzonej w gabinecie specjalisty. – Prosoma to kurs, z którym pacjent ma interakcje codziennie od momentu usłyszenia diagnozy. Projektujemy nasz produkt w taki sposób, żeby psychoonkolog mógł przepisać Prosomę jako terapię towarzyszącą. Pacjent dzięki niej może w domu sam wykonać ćwiczenia i przedyskutować je potem podczas spotkania z terapeutą – zapewnia Jończyk.
Niestety to jedynie bardzo idealistyczne życzenie i nie chodzi w tym przypadku o brak urządzeń do spotkania wirtualnej Evy, ale ograniczenia związane z dostępem do specjalisty psychoonkologa, w przygnębiająco realnym świecie refundowanych usług medycznych. Ostrowski, Kufel, Jończyk i zespół specjalistów, wiedząc, że z pomocą terapeutyczną nie można czekać ani chwili po usłyszeniu przez pacjenta diagnozy, musieli zbudować Prosomę w taki sposób, by mogła działać niezależnie od pracy terapeuty. Wychodząc naprzeciw pacjenta, stworzyli aplikację smartfonową, która ma zawierać ok. 75 proc. całej zawartości terapeutycznej Prosomy.
Refundowany cyfrowy „lek”
Twórcy Prosomy przewidują, że w ciągu 10 najbliższych lat wraz z wypisywaniem lekarstw czy tradycyjnych terapii, powszechne stanie się również wydawanie recept na aplikacje refundowane przez prywatnych i państwowych ubezpieczycieli. Obecnie istnieją na świecie klinicznie przebadane mobilne oprogramowania leczące depresje, uzależnienia czy bezsenność. Podobnie może być w przypadku psychoonkologii.
– Depresja i stany lękowe przekładają się na gorsze wyniki i wyższą śmiertelność pacjentów onkologicznych. Chcemy nie tylko poprawić samopoczucie pacjentów, ale też przedłużyć im życie. Mówimy tutaj o cyfrowym terapeutyku, a nie aplikacji typu wellness – konkluduje Jończyk.
Aplikacja musi przejść taki sam proces badań klinicznych jak każdy wprowadzany lek. Obecnie rygorystyczne testy i próby medyczne można przeprowadzić w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji czy Japonii. Tamtejsze państwowe organizacje jak amerykański FDA (Food and Drug Administration) czy brytyjski NHS (National Health Service) wprowadzają regulacje umożliwiające refundację aplikacji medycznych tak samo jak leków.
– Prosoma niebawem ma przystąpić do potrzebnych badań w Stanach Zjednoczonych – zaznacza współtwórca aplikacji. Takich testów nie można jak na razie przeprowadzić w Polsce. Choć twórcy Prosomy mogą pochwalić się pozytywną reakcją polskiego środowiska onkologicznego, to niestety nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie zostały podjęte rozmowy na temat potrzebnych regulacji dotyczących możliwości wprowadzenia cyfrowego „leku”. Swoją siedzibę przenoszą do Cambridge, by zadebiutować na brytyjskim rynku.
Potrzebni inwestorzy
Do działania zabrali się jednak polscy przedsiębiorcy i prywatne fundacje. Fundusz Black Pearls LQT specjalizujący się we wspieraniu przedsięwzięć, których misją jest poprawa jakości życia człowieka, wyłożył na kolejne badania 1,2 mln zł. Firmę wspiera także Fundacja na rzecz Nauki Polskiej. W zeszłym roku firma została również wytypowana do udziału w programie InCredibles Sebastiana Kulczyka. – Przez program poznaliśmy Leesę Soulodre, która jest naszą główną konsultantką w pozyskiwaniu grantów i finansowaniu międzynarodowym. Doświadczenie innych firm, które biorą udział w tym programie, bardzo wiele nas uczy. Nadal aktywnie poszukujemy inwestorów i chcemy wyjść po kapitał zagraniczny w Wielkiej Brytanii. Potrzebujemy pieniędzy przede wszystkim na przeprowadzenie badań i wejście na rynek. Wspieramy się stypendiami, ale musimy myśleć również o naszym wkładzie – tłumaczy.
W połowie 2020 r. produkt powinien trafić na rynek. Wkrótce cyfrowa terapia będzie testowana na zamkniętej grupie pacjentów. Dzięki danym o jej użyciu i zaprogramowanym w niej ankietom twórcy będą mogli dowiedzieć się, jak pacjenci korzystają z terapii i jaka jest jej skuteczność. Całość ma doprowadzić do rozpoczęcia procedur akredytacyjnych FDA i sprzedaży produktu pod koniec obecnego lub na początku przyszłego roku. Andrzej Jończyk podkreśla jednak główny cel i misję Prosomy: – Chcemy, aby aplikacja była refundowana, a przy tym dostępna dla wszystkich.
Więcej możesz przeczytać w 4/2020 (55) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.