Gdy zapada decyzja
© Dawid Ryskiz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2016 (10)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
W przypadku innowacyjnych, kosztochłonnych i z założenia szybko rosnących startupów liczba zrodzonych z nich udanych firm jest jeszcze mniejsza. Daniel Lewczuk, doświadczony inwestor, anioł biznesu, udziałowiec w m.in. Sprzedajemy.pl i ClickQuickNow.pl, podaje, że w naszym kraju w ciągu pierwszych trzech lat zbankrutuje osiem, dziewięć startupów na 10. – Ale przedsiębiorczość polega na tym, że umie się wynieść lekcję z upadku – dodaje od razu.
Lewczuk nie zna biznesmena, który kiedyś nie doświadczyłby porażki. Statystyczny miliarder ma ich na swoim koncie 10. Dlatego, żeby dojść w interesach tam, dokąd się chce, po pierwsze i najważniejsze, od samego początku niezbędna jest duża determinacja.
Jej źródła bywają rozmaite: pasja, marzenie, niezgoda na zastaną rzeczywistość, potrzeba niezależności czy rozwoju. Wiele też mówią badania pokazujące, że w Polsce bezrobocie wśród absolwentów kierunków humanistycznych jest niższe niż wśród absolwentów politechnik. Tłumaczy się to m.in. tym, że wielu z tych pierwszych, mając świadomość, że znaleźć dobrą pracę będzie im trudniej, częściej zakłada własne firmy – a potem są bardziej zmotywowani, by je utrzymać.
Czego naprawdę chcesz
Lecz zanim pojawi się determinacja, powinny przyjść inspiracja, pomysł i chęć, by wcielić go w życie całkiem samodzielnie. U niektórych myśl o własnej firmie pojawia się już w wieku szkolnym, u innych – nawet po długich latach pracy u kogoś. Oczywiście łatwiej jest wchodzić w biznes ludziom z natury odważnym czy mającym w najbliższym środowisku wzory, zwane przez niektórych „DNA przedsiębiorczości”. Ale np. Daniel Lewczuk przyznaje, że takiego DNA nie ma. Tym, co go stymulowało, by skończyć z pracą u kogoś, była chęć swobodnego rozwijania się, tworzenia oraz silna potrzeba niezależności.
Najważniejsze, by inspiracji towarzyszyło wyznaczenie sobie celu. Dobrze, żeby wynikał on nie z przypadku, lecz z wnętrza przyszłego przedsiębiorcy: był efektem jego poglądów, zamiłowań, wyznawanych przez niego wartości. Powinien być mu bliski i go wyrażać. Wtedy jest się bardziej gotowym do poświęceń, do ciężkiej pracy, łatwiej znieść przeciwności i zachować potrzebny entuzjazm.
W przypadku Przemka Kuśmierka, twórcy Migam.org. – platformy pomagającej niesłyszącym porozumieć się ze słyszącymi – najpierw było marzenie z domieszką misji społecznej. Z kolei Marcin Beme, założyciel Audioteki, twierdzi, że od dziecka „lubił być na scenie”, a poza tym pragnął stworzyć coś o globalnym zasięgu dla poprawy jakości życia „zagonionych Ziemian”.
Izabela Makosz, właścicielka Time for Wax, sieci salonów do depilacji woskiem, sama korzystała z takich zabiegów i zastanawiała się, co można by zrobić, aby były mniej nieprzyjemne. Z tej potrzeby zrodził się pomysł na biznes i bliski jej sercu cel.
Czasem dochodzi racjonalna kalkulacja, by czerpać z rodzinnych biznesowych tradycji. Tak jak w przypadku Ani Kruk, która postanowiła stworzyć własną markę. Połączyła „DNA przedsiębiorczości” ze swymi plastycznymi pasjami i zamiłowaniem do biżuterii. Laura Godek-Miąsik od najmłodszych lat podpatrywała codzienność w firmie spożywczej swego ojca, po czym dodała do tego podejście na miarę współczesności i stworzyła markę Lyofood – posiłków liofilizowanych, a zarazem smacznych i atrakcyjnych.
Do założenia własnej firmy może też zainspirować rozczarowanie czy znużenie karierą w korporacji – to zresztą całkiem częsty powód. Tak było choćby z Małgorzatą Fraszką. A że zawsze lubiła przyrodę i w rodzinie był odpowiedni kawałek ziemi, wymyśliła z mężem oryginalny pensjonat – Apartamenty w Drzewach. Również Lucyna i Marek Przyborkowie otworzyli swoje salony optyczne Perfect Vision po latach spędzonych w korporacjach. Wynieśli stamtąd, oprócz wiedzy biznesowej, także przekonanie, że duże firmy zwykle nie odpowiadają na indywidualne potrzeby i wymagania klientów. A ich kręciła właśnie taka odpowiedź – najlepiej jak najdoskonalsza.
Bywa, że odkrywa się całą niezagospodarowaną niszę, a przy tym łączy się to jakoś z naszą pasją i potrzebami – tak było z Martyną Zastawną, założycielką firmy Wosh Wosh, zajmującej się renowacją ukochanych butów, których nie przyjąłby żaden szewc.
Nastawienie na długie trwanie
Mamy ustalony cel i kierunek działania – pora zadać szczegółowe pytania: co mam wyjątkowego do zaproponowania, czy klienci potrzebują tych produktów albo usług i czy za nie zapłacą? Czy widzę siebie na rynku masowym, czy raczej w niszy? O tym więcej piszemy w następnym artykule. Tu jedynie dodamy, że wybór branży, choć istotny, nie jest tak ważny, jak nasze serce do przedsięwzięcia i pełna pokory wiara w siebie, a także morze cierpliwości i elastyczność.
Wiele badań prowadzonych na świecie dowodzi, że sukcesy osiągają zwłaszcza ci, którzy potrafią oprzeć się naturalnej skłonności człowieka do osiągania natychmiastowej gratyfikacji. Okazuje się np., że małe dzieci, które podczas eksperymentów były w stanie oprzeć się kuszącemu ciastku i zaczekać, aby potem dostać dwa, w dorosłym życiu radziły sobie o wiele lepiej niż większość, która od razu smakołyk pałaszowała. Także w przypadku przedsiębiorców, szczególnie początkujących, odkładanie w czasie gratyfikacji jest nieocenione. Warto przyjąć taką postawę, bo, aby rozwinąć biznes, trzeba będzie reinwestować prawie każdy grosz i powstrzymywać się od kupowania sobie drogich zabawek, nawet wtedy, gdy tym groszem naprawdę sypnie. Duże pieniądze to za mało, żeby pójść do przodu. Trzeba inwestować w zespół, rozwiązania technologiczne, promocję... – Nie spełniam tymczasowo swoich potrzeb materialnych, tylko tworzę firmę „na długie trwanie” – podkreśla Jakub Chmielniak, twórca marki odzieżowej Mr. Gugu & Miss Go.
Trzeba być też otwartym na innych (klientów, współpracowników, na ich pomysły, uwagi, przestrogi i potrzeby). A także przyjmować do wiadomości własne błędy i porażki, bo tylko wtedy można z nich wyciągnąć naukę i skończyć z ich powtarzaniem. To jest właśnie pokora i elastyczność. Potrzebna jest wszystkim przedsiębiorcom, także tym z wieloletnim stażem.
Będzie mur odrzucenia
Zwykle, gdy pojawia się dobitna chęć założenia własnej firmy, odzywa się też lęk, i to potrójny. Przed niewiadomą, przed opinią innych i przed przegraną. W chwilach wahania warto, jak to ujmują psychologowie, „wizualizować zwycięstwo”: oczami wyobraźni starać się zobaczyć siebie u celu swojego marzenia. I powtarzać sobie, że to, czego się pragnie, jest po drugiej stronie strachu. Przy takim nastawieniu łatwiej stawiać czoło surowym regułom rynku, ryzyku, trudnościom, nieraz czyhającemu oszustwu. Łatwiej nie spalać się w środku emocjonalnie, tylko krok po kroku przeć naprzód.
– Czego spodziewać się w biznesie? Częściej, zamiast glorii i chwały, jest pod górkę. Młody przedsiębiorca od razu musi założyć, że spotka się z murem odrzucenia – przestrzega Daniel Lewczuk.
Nie wolno też dać sobie wmówić, że powinniśmy sobie przygodę z własnym biznesem darować, bo nie mamy doświadczenia, odpowiedniego wykształcenia, pieniędzy, jesteśmy za młodzi albo za starzy.
Anna Ryś, współzałożycielka serwisu TurboTlumaczenia.pl, uważała, że nie nadaje się do roli lidera, bo nie ma żadnego doświadczenia w prowadzeniu internetowych projektów biznesowych. – Na szczęście jeden z moich obecnych wspólników przekonał mnie, że dam radę – wspomina. Uczyła się na żywym organizmie, na własnych wzlotach i upadkach. Uważa, że jeśli ktoś czuje, że chce wziąć byka za rogi, to najprawdopodobniej ma stosowne predyspozycje i powinien dać sobie szansę.
Nie działaj sam
Zachęć do swego pomysłu kogoś, komu ufasz. Doświadczony inwestor i przedsiębiorca Daniel Lewczuk przebiegł cztery pustynie. Cytuje słowa, które go „niosły” w ekstremalnych warunkach: „Jak chcesz biec szybko, to wystarczy samemu, a jeśli daleko, to wspólnie”. Dobrzy partnerzy wspierają siebie, i to jest bezcenne. Choć zanim utwierdzimy się w przekonaniu, że możemy z kimś prowadzić firmę, pamiętajmy, że powinien być tak samo zdeterminowany i zmotywowany jak my. A jeśli jeszcze jest otwarty i skłonny przyznawać się do błędu, nie myli determinacji z oślim uporem, potrafi poczekać na gratyfikację... to nasza młoda firma naprawdę ma duże szanse.
Mentor, czyli mądre słuchanie mądrych
Jakub Chmielniak, twórca marki odzieżowej Mr. Gugu & Miss Go, podkreśla, że choć przede wszystkim „słuchał siebie i stawiał na swoim”, to odkrywcze były dla niego słowa ludzi mniej lub bardziej zorientowanych rynkowo. Mieli bowiem w sobie życiową mądrość i odpowiedni dystans do jego pomysłu. – Dobry mentor, który już przeszedł drogę, na którą dopiero wchodzisz, pomoże ci zaoszczędzić wiele czasu, emocji, energii i pieniędzy – radzi z kolei przedsiębiorca i inwestor Daniel Lewczuk.
Więcej możesz przeczytać w 7/2016 (10) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.