Roboty w domu i w biurze
Fot. Materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2018 (32)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Podczas tegorocznych targów elektroniki konsumenckiej w Las Vegas dziesiątki, a może nawet setki firm prezentowały rozwiązania, które mogą ułatwić nam życie, przerzucając na elektronicznych pomocników część naszych uciążliwych, codziennych obowiązków. Co ciekawe, nie są to już opowieści z gatunku science fiction, ale całkiem namacalna rzeczywistość, czego dowodzą bardzo konkretne produkty. A tych jest mnóstwo.
Codzienne prace łatwiejsze
Zacznijmy od dobrze znanych rozwiązań, które zdążyły się już opatrzeć w licznych sklepach z elektroniką. Chodzi o roboty sprzątające, czyli po prostu zautomatyzowane odkurzacze. Ten najbardziej znany to iRobot Roomba, ale podobne urządzenia proponują też tacy potentaci, jak Samsung, Electrolux czy Philips, a także liczne mniejsze firmy, które w powstającej niszy zwietrzyły szansę na sukces i skuteczną rywalizację z potężnymi koncernami. Gdy pytamy ich przedstawicieli, w czym widzą swoją przewagę nad popularną Roombą, odpowiadają wprost: nasze urządzenia potrafią to samo, lecz kosztują o wiele mniej. I to prawda, najprostszy sprzęt tego typu można kupić już za kilkaset złotych, podczas gdy ceny rynkowego flagowca, w zależności od modelu, mieszczą się w przedziale od 1,6 do 4,5 tys. zł.
Automatyczne odkurzacze to oczywiście nie jedyni pomocnicy, którzy mogą wyręczyć nas w codziennych obowiązkach. Możemy kupić też roboty, które umyją podłogę, wyczyszczą okna czy skoszą trawnik. Co prawda, z tymi ostatnimi były na początku pewne problemy, bo nie najlepiej radziły sobie z omijaniem małych zwierząt, np. jeży, obecnie jednak producenci stosują specjalne zabezpieczenia, które mają zminimalizować to ryzyko. Cóż, rozwój nowoczesnych technologii napotyka czasem bardzo niepożądane, i nieoczekiwane, przeszkody.
Automatyzowanie pewnych procesów, które niezmiennie powtarzamy i które, co tu dużo mówić, po prostu nas nudzą, jest charakterystyczne dla myślenia o przyszłości robotyki. Przedstawiciele firm produkujących pierwsze maszyny wyposażone w namiastkę sztucznej inteligencji twierdzą, że za kilka lat będą w stanie wytwarzać urządzenia mogące wspomóc nas w wielu bardziej skomplikowanych domowych czynnościach. Przykład? Weźmy choćby robota... składającego ubrania. Urządzenie o nazwie FoldiMate, o wielkości zbliżonej do średniej lodówki, potrafi składać właściwie dowolne tekstylia, w tym np. odzież czy ręczniki. Robi to ponoć idealnie, składając podsuwane mu ubrania i podając pięknie ułożone na dolnej półce. Po pierwsze jednak urządzenie jest dość duże i żeby o nim myśleć, trzeba mieć wydzieloną pralnię i suszarnię, po drugie zaś – nie zwalnia nas z monotonnego podawania kolejnych ubrań. FoldiMate zatem nie wyręczy nas całkowicie.
W domu mogą się przydać również dwa inne roboty. Jeden z nich – Walker firmy Ubtech – został stworzony z myślą o ochronie naszego lokum. To dwunożny robot, którzy potrafi wchodzić i schodzić po schodach oraz omijać przeszkody. W przyszłości (podobno niedalekiej) takie urządzenia będą mogły patrolować dom i jego otoczenie, odpowiednio reagując na nieprzewidziane zdarzenia. Z kolei robot o nazwie Aeolus ma po prostu... zostać naszym przyjacielem (lub wszechstronnym domowym pomocnikiem). Dzięki oprogramowaniu, które nosi cechy sztucznej inteligencji, ma umieć posprzątać mieszkanie (umyć podłogi, rozłożyć naczynia, przestawić meble – a nie tylko odkurzyć podłogi, jak Roomba) czy choćby przynieść z kuchni chipsy i piwo. Aeolus ma kamery, które zastępują mu oczy, i potrafi odpowiednio zinterpretować to, co „widzi”. Mało tego, ma także świetną pamięć (co oczywiste), w tym tę wzrokową – dzięki temu może pomóc nam w poszukiwaniu zagubionych przedmiotów, o ile oczywiście wcześniej je widział. Zdaniem producenta Aeolus ma kosztować mniej niż 20 tys. dol.
Biurowi asystenci
Szybko rośnie też liczba robotów-asystentów. Zaczęło się od prostych rozwiązań, jak zaprojektowana przez Amazona Alexa czy też Google Now. To asystenci głosowi, którzy dzięki sztucznej inteligencji potrafią odpowiedzieć na pytania zadawane naturalnym językiem: o pogodę, bieżące wiadomości czy dostępność jakiegoś towaru w wybranym sklepie. Kolejnym etapem w tej dziedzinie było stworzenie asystentów przypominających kształtem człowieka. Takie urządzenia mają głowę, ręce, czasem nawet nogi (by było bardziej realistycznie) i potrafią odpowiadać na wiele pytań, np. związanych z danym miejscem. Te rozwiązania mogą się oczywiście przydać w biznesie: jako zautomatyzowana informacja w sklepie, na dworcu, w muzeum czy też jako wewnętrzny informator w dużym zakładzie. Z badań wynika, że jeśli robot przypomina kształtem człowieka, budzi on większe zaufanie.
Zapewne z tego właśnie powodu jedną z nowości dobrze znanej u nas firmy LG jest asystent Cloi wykorzystujący własną technologię z dziedziny sztucznej inteligencji – ThinQ. Podczas targów CES w Las Vegas doszło jednak do zabawnej wpadki, która jasno pokazała, że choć prace nad sztuczną inteligencją przebiegają w bardzo szybkim tempie, to jednak postęp technologiczny nie oznacza niezawodności. W trakcie prezentacji robot w pewnym momencie po prostu przestał reagować na wydawane komendy. Nie było sposobu, by go ponownie uruchomić. Dziennikarze skomentowali, że najwyraźniej sztuczna inteligencja też może mieć swój zły dzień.
Nie zmienia to jednak faktu, że koreański gigant ma sporo do powiedzenia na rynku robotów komercyjnych, które można stosować np. w hotelach, na lotniskach czy w sklepach. LG już teraz prezentuje robota, który może zastąpić kelnera (dostarcza posiłki na wysuwanej tacy), recepcjonistę (może przynieść bagaż do danego pokoju hotelowego) lub... wózek na zakupy. Roboty Airport Guide oraz Airport Cleaning już zresztą działają i przeszły pierwsze testy na lotnisku w Seulu.
Bardzo ciekawe roboty, stworzone z myślą o zastosowaniach biznesowych, zaprezentowała też Honda. Postawiono jednak przed nimi nieco inne zadania. Pierwszy z nich, 3E-C18, ma służyć jako mobilne miejsce do pracy, np. dla sprzedawcy ulicznego, artysty albo muzyka (jego zastosowanie można dopasować do potrzeb, dodając stosowne elementy). Większy 3E-D18 to właściwie inteligentny quad o napędzie elektrycznym. Potrafi poruszać się w trudnym terenie i pokonywać rozmaite przeszkody, samodzielnie docierając do wskazanych miejsc. Mogą go zatem wykorzystać strażacy, budowniczowie, ekipy ratunkowe czy energetycy.
Kolejna konstrukcja japońskiej firmy, 3E-A18, przypomina przyjazną lalkę o kulistych kształtach. Jej zadaniem jest „stworzenie emocjonalnej więzi między maszyną a człowiekiem”. Robot ten umie rozpoznawać emocje, ale też na nie odpowiadać. Jest przy tym, jak twierdzą przedstawiciele Hondy, miły w dotyku, więc można go przytulić jak pluszaka. A18 może służyć jako przewodnik, ale też np. opiekować się dzieckiem pod nieobecność rodziców.
Oczywiście, współczesne roboty bywają jeszcze niedoskonałe. Sztuczna inteligencja ma ograniczone możliwości, a poszczególne konstrukcje stworzono z myślą o konkretnym zadaniu. Żebyśmy mogli mówić o większej uniwersalności, potrzebny jest kolejny przełom, który zbliży roboty do możliwości intelektualnych ludzkiego mózgu. Bez tego nie będą w stanie tak naprawdę nas zastąpić. Nawet przy bardzo prostych czynnościach, które jednak wymagają abstrakcyjnego myślenia lub... po prostu myślenia.
12 hamburgerów naraz
Ciekawostką, tym razem już nie z targów w Las Vegas, jest robot zaprojektowany po to, by... smażyć mięso przeznaczone do hamburgerów. Robot o dźwięcznej nazwie Flippy odmierza czas smażenia, rozpoznaje rodzaj mięsa, a także mierzy jego temperaturę. Jednocześnie może nadzorować przygotowywanie aż 12 hamburgerów. Innym pomocnikiem w gastronomii mogą być z kolei roboty samoczynnie przygotowujące kanapki (według podanych wytycznych). Fastfoodowe restauracje na pewno mogą w przyszłości skorzystać z takich urządzeń.
Dla dzieci też
Z myślą o najmłodszych powstał np. robot-pies, czyli Sony Aibo. W porównaniu z podobnym urządzeniem sprzed kilku lat (pierwszy model pojawił się na rynku już w 1999 r.), nowa wersja potrafi rozpoznawać twarze i reagować na wiele komend. Umie też wiele typowych psich sztuczek, jak np. podnoszenie kości z połogi. Mało tego, Aibo ma także walory użytkowe: wbudowana kamera sprawia, że może służyć jako strażnik mieszkania podczas nieobecności domowników. Jak prawdziwy pies. Niestety, to zabawka o wiele droższa niż rasowy czworonóg. Aibo ma kosztować ok. 1,8 tys. dol., a do tego ma dojść jeszcze miesięczna opłata.
Więcej możesz przeczytać w 5/2018 (32) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.