Miodowe lata. Jak w kilka lat podbić rynek pszczelarski
Pasieki Rodziny SadowskichRazem z nami pracuje ok. 200 mln pszczół zamieszkujących ponad 3,5 tys. uli, które zapylają pola Mazowsza i Kujaw. To 7 proc. powierzchni Polski – mówi z dumą Arkadiusz Sadowski. Oglądając jego imponujące gospodarstwo, niektórzy myślą, że to dziedzictwo kilku pokoleń. Tymczasem on wszystko osiągnął w 10 lat. A zaczynał jako żółtodziób.
- Pochodzę z Płocka, więc wsi praktycznie nie znałem – opowiada Arkadiusz. Po maturze, w trakcie najdłuższych wakacji w życiu, chciał zarobić na wspólny urlop z dziewczyną i trafił do pszczelego gospodarstwa jej ojca. Było w nim jakieś 300 uli i właściciele potrzebowali sezonowej pomocy. – Byłem wtedy nastoletnim mieszczuchem. Pomyślałem, że moja praca na wsi będzie krótką, jednorazową przygodą. Wcześniej szukałem nawet dorywczego zajęcia jako ochroniarz i do pracy w pasiecie podchodziłem na tej samej zasadzie – opowiada.
Tymczasem świat pszczół absolutnie go zachwycił. – Zafascynowało mnie, jak żyją te owady, jak wspólnie tworzą „społeczeństwo” i swój „majątek”. Pszczoły w niezwykły sposób wspierają się nawzajem, gotowe są poświęcić życie za swój ul. Pomyślałem, że chciałbym, by także ludzie żyli w ten sposób – dodaje.
Ule zamiast wczasów
Zamiast wczasów za zarobione w pasiecie pieniądze Arek kupił pięć uli. Rodzice dorzucili mu zresztą 2 tys. zł, za co jest im wdzięczny do dziś. To był 2008 r., on sam wtedy studiował dwa kierunki: politologię i stosunki międzynarodowe i pszczoły traktował jeszcze tylko jako pasję.
Ale rok później miał już 18 uli, po kilku miesiącach - 45. - Podpatrywałem bardziej doświadczonych, czytałem sterty książek, uczyłem się na własnych błędach. I przede wszystkim coraz bardziej się wkręcałem w świat pszczół – opowiada.
Pasieka się rozrastała, w pewnym momencie przekroczyła 300 uli. Arkadiusz nie był wtedy do końca zdecydowany, co ma w życiu robić, można powiedzieć, że pracował wtedy na trzech etatach. Od 8.00 do 16.00 był przedstawicielem handlowym w dużej firmie farmaceutycznej, od 16.00 do 20.00 zajmował się pszczołami, a później, mniej więcej do 2.00 w nocy, pracował w konsultingu. Praca w korporacji szła mu bardzo dobrze, odnosił ciągłe sukcesy, awansował. – W pewnym momencie stwierdziłem jednak, że to nie ma sensu i że lepiej całkowicie się poświęcić temu, co mnie fascynuje, czyli pszczelarstwu – opowiada.
Spółka z przyjaciółmi
Miał wtedy trzech przyjaciół, dwóch z Płocka i jednego ze Śląska. Jak mówi, miał do nich największe zaufanie i uznał, że właśnie z nimi chce robić biznes. Zaproponował im założenie spółki. Wszyscy mu zaufali i się zgodzili. – Kuba, który mieszkał na Śląsku, ryzykował najwięcej – opowiada Arkadiusz. Miał niespełna roczne dziecko i nowo wybudowany dom, do którego wprowadził się dosłownie pół roku wcześniej. Razem z żoną postanowili go sprzedać, przenieść się na Mazowsze i wejść ze mną w biznes. Pozostali musieli wziąć kredyty – wspomina twórca Pasiek Rodziny Sadowskich, który ma w nich 58 proc. udziałów.
Gdy pytam, co zadecydowało o jego sukcesie, słyszę, że przede wszystkim nieszablonowe podejście do biznesu. - Poszliśmy pod prąd, weszliśmy mocno w e-commerce i zdrową żywność – podkreśla. Od razu też wymienia ludzi, bez których – jak podkreśla – nie byłby dziś tam, gdzie...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 5/2023 (92) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.