Poszukiwacze innego spojrzenia
© Filip Millerz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2016 (10)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Teraz wypływają na wody komercji, ale bez wewnętrznych kompromisów. Oboje nie kryją emocji. Za nimi dwa lata realizacji komedii romantycznej „Kochaj”, która na początku czerwca weszła do kin.
Paweł Pluciński, producent, brat Marty, cieszy się, że zrobił film, jaki sam chce oglądać, z ciekawą historią o relacjach między kobietami, z obsadą, która spełnia jego marzenia, nawet te z dzieciństwa. – Uwielbiałem wtedy role Jacka Fedorowicza czy Piotra Machalicy. A dziś występują w naszym filmie.
Zespół zgranych talentów
Podkreślają, że udała się im rzecz prawie niemożliwa. „Kochaj” wpisuje się w zapotrzebowanie rynku, a jednocześnie odpowiada ich ambicjom. – Po latach w branży filmowej i wielu różnych doświadczeniach jedno wiem na pewno. Trzeba być wiernym sobie – podkreśla Marta. Ta wierność sprowadza się, ich zdaniem, do utrzymywania poziomu wypowiedzi, pod którym chcieliby się podpisać.
Są wdzięczni ekipie. Zresztą sami ją zgromadzili, kierując się swą wizją końcowego efektu. Ich firma producencka, Federico Film, na wstępnym etapie pracy nad filmem zatrudnia kilka osób. W miarę, jak działania się rozkręcają, dochodzą kolejne, aż do kilkudziesięcioosobowego zespołu.
Oboje szukają ludzi utalentowanych, którzy podzielają ich potrzebę innego spojrzenia. Na konwencję filmową także, ale ogólnie – na życie. – To ryzykowne, niemniej otrzymujemy wartości dodane prowadzące do szansy na wygraną. Spójny zespół to dla nas absolutny punkt wyjścia w pracy. Naszym zadaniem jest skonstruować całość – tłumaczy Paweł.
Marta jest ciekawa oceny artystycznej „Kochaj”, a Paweł, ze względu na swoją rolę przy realizacji, przede wszystkim zastanawia się nad wynikiem finansowym. Oboje wierzą w sukces. Czy go osiągnęli, dowiedzą się po wakacjach, gdy już będą recenzje i poznają letnią frekwencję na seansach. Trend im sprzyja. Od około dwóch lat rośnie w Polsce liczba osób chodzących do kina.
Na promocję filmu, który ma trafić do szerokiej widowni, potrzeba u nas mniej więcej tyle samo pieniędzy, ile wynosi budżet na jego produkcję, a ten średnio zaczyna się od ok. 4 mln zł. O wsparcie finansowe dla tego rodzaju biznesu było i jest trudno. Inwestowanie w filmy uważa się w Polsce za obarczone dużym ryzykiem.
Licencje telewizyjne i internetowe też przynoszą dochód, ale jest on znacznie skromniejszy od generowanego przez kino. Poza tym w internecie szaleje piractwo. Marta i Paweł aktywnie z nim walczą, za cenę zmagań z absurdami. – Regularnie dostaję wezwania na komisariat. Muszę się tłumaczyć, dlaczego ścigam piractwo. A piraci...? Kradną nadal – opowiada Marta. Ma w sobie poczucie środowiskowej misji. Od lat działa w organizacjach filmowców. Kilka razy reprezentowała młodych producentów na festiwalu w Cannes, przyczyniła się do powstania Dolnośląskiego Funduszu Filmowego. Teraz pracuje nad definicją zawodu „producent filmowy”.
Czterdziestolatkowie
W przyszłym roku minie 20 lat, odkąd Marta założyła Federico Film. Wspomina, że była pierwszym niezależnym producentem, który na to się zdecydował, a nie miała żadnych tzw. pleców, rodzinnych czy towarzyskich. – Namawiali mnie moi pedagodzy z łódzkiej filmówki, reżyserzy Stanisław Różewicz, Lech Majewski, Robert Gliński i na samym początku – mój pierwszy opiekun artystyczny, prof. Henryk Kluba. Mam szczęście do mistrzów – zauważa. Zaczęła od małych form, np. teledysków. Świadczyła usługi dla filmowców zagranicznych. Zbierała dla nich materiały, była koproducentem ich dokumentów. Niektóre dostały nagrody na festiwalach. Ponad 10 lat temu namówiła do współpracy Pawła. – Uczyłem się krok po kroku. Aż do funkcji producenta. Nadszedł teraz czas, żeby Marta skupiła się na tym, co zawsze ją najbardziej pociągało, czyli na reżyserii – stwierdza.
W Polsce firm producenckich, prowadzonych przez ludzi z ich pokolenia, czterdziestolatków, właściwie więcej nie ma. Starsi producenci dominują w świecie seriali, czasem robią filmy komercyjne, a młodsi zajmują się głównie kinem festiwalowym.
Do tej pory spod skrzydeł Federico Film też wychodziły przede wszystkim filmy festiwalowe („Przebacz”, „Droga do raju”, „Pajęczyna szczęścia”). Wiele nagród zdobył „Mój rower” (z 2012 r.) w reżyserii Piotra Trzaskalskiego. – Możemy ten obraz uznać za nasz pomost między filmami niskobudżetowymi, festiwalowymi a komercyjnymi, bo „Mój rower” miał elementy ich wszystkich. Obok jazzmana Michała Urbaniaka, który pierwszy raz wystąpił w filmie, zagrał w nim popularny Artur Żmijewski – mówi Paweł.
Szczególną wartością, którą wnosi, jest jego wykształcenie i znajomości w środowisku muzycznym. Przy produkcjach Federico Film jest też muzycznym konsultantem. Uczył się grać na fortepianie przez ponad 20 lat. Instrument zakodował w nim cierpliwość, wytrwałość, konsekwentne dążenie do celu, umiejętność interpretacji. Marta od wczesnego dzieciństwa biegała z ojcem i kamerą 8 mm po rodzinnych imprezach i w plenerze. Kręciła codzienność i świąteczne wydarzenia, słuchała dialogów, patrzyła. Paweł wspomina też radziecki aparat fotograficzny FED (naśladujący Leicę) należący do ojca oraz domowe projekcje filmów i slajdów.
Źródło energii
Już wybiegają w przyszłość, do następnych filmów. Może będzie kontynuacja „Kochaj”? Może seriale? Szukają dobrych scenariuszy. Marta też je pisze. Jest bardzo wymagająca, a najwięcej wymaga od siebie. Od dłuższego czasu przymierzają się do zrobienia dwóch fabuł: o ataku terrorystycznym w 2004 r. w Biesłanie i o Krystynie Żywulskiej, ocalałej w czasie wojny polskiej Żydówce, pisarce, autorce tekstów piosenek, której życie pełne było zwrotów akcji, emocji, trudnych decyzji.
Dla Pawła ideałem w kategorii twórców filmów historycznych jest Oliver Stone, świetnie opowiadający o ludziach poprzez wydarzenia w skali makro. Żałuje, że coraz rzadziej udaje mu się oglądać filmy jak przeciętny widz. Patrzy jak producent, najczęściej wyłapując usterki.
To nieczęste, by rodzeństwo szło razem przez życie zawodowe. Do tego z taką satysfakcją. Plucińscy uzupełniają się i wzajemnie inspirują. Własne filmy spełniają ich marzenia i ambicje, a choć pochłaniają mnóstwo energii, zwracają ją, i to w dwójnasób. Bo film to dla nich nie tyle ruchome obrazki, ile świadoma praca w grupie, która daje siłę do kolejnych wyzwań – intelektualnych, artystycznych i finansowych.
Marta Plucińska
Producentka filmowa, reżyserka, scenarzystka.
Założycielka i współwłaścicielka firmy producenckiej Federico Film.
Absolwentka Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Wrocławskiego i Wyższego Studium Zawodowego Organizacji Produkcji Filmowej i Telewizyjnej na PWSFTViT w Łodzi.
Aktywna w organizacjach branżowych, m.in członkini Europejskiej Akademii Filmowej.
Paweł Pluciński
Producent filmowy, pianista, kompozytor.
Współwłaściciel Federico Film.
Absolwent Akademii Muzycznej we Wrocławiu (klasa fortepianu) i Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
Mistrz carbonary.
Więcej możesz przeczytać w 7/2016 (10) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.