Jak nie upaść (lub przynajmniej zrobić to szybko)
fot. Adobe Stockz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2020 (56)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Jeszcze rok temu wniosek o ogłoszenie upadłości złożyło w Polsce 1345 firm, a prawie 8 tys. osób o upadłość konsumencką. W przypadku firm ok. 55 proc. stanowiły spółki z o.o., natomiast ok. 26 proc. z nich to były jednoosobowe działalności gospodarcze. Dziś ta sytuacja, jeśli chodzi o jednoosobowe firmy, wygląda zgoła inaczej. W ciągu pierwszych tygodni kwietnia kilkadziesiąt tysięcy firm zawiesiło bądź zakończyło działalność. Można przypuszczać, że spółki czeka podobna fala upadłości. Tym bardziej że od 24 marca zmieniło się prawo – możliwość ogłoszenia upadłości konsumenckiej uzyskały osoby prowadzące działalność gospodarczą. Dla tej grupy będzie to często prostsze i lepsze rozwiązanie.
Pytanie zasadnicze brzmi: co robić w sytuacji, gdy widzimy, że taka sytuacja nam grozi? – Nie zwlekać – radzi Anna Grudzień-Kurpiewska, radca prawny specjalizujący się w prawie upadłościowym i restrukturyzacyjnym, syndyk i autorka bloga poświęconego tej tematyce.
Niestety to, że w bardzo wielu przypadkach, z jakimi będziemy mieli do czynienia w najbliższym czasie, do kłopotów doprowadziły czynniki zewnętrzne, nie ma wpływu na ich sytuację prawną.
Polskie prawo upadłościowe stanowi, że ten kto utracił zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań musi złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości w terminie 30 dni. Jeśli zarząd spółki tego nie zrobi, ponosi osobistą odpowiedzialność materialną – co oznacza, że wierzyciele spółki mogą upomnieć się o zaspokojenie swoich roszczeń z osobistego majątku członków zarządu takiej spółki. Dopuszczalną alternatywą jest złożenie wniosku o wszczęcie postępowania restrukturyzacyjnego.
Owszem, w niektórych przypadkach niepodjęcie takiej akcji w terminie w przypadku epidemii koronawirusa może być usprawiedliwione i nie pociągnąć za sobą tych konsekwencji, ale z tym trzeba uważać.
– Jeżeli ktoś jest jedynym członkiem zarządu i jest w szpitalu, to faktycznie nie ma możliwości złożenia wniosku, więc zaniedbanie jest niezawinione. Ale już jeżeli tylko przebywa na kwarantannie, to może działać, może się skontaktować z prawnikiem, wynająć kancelarię czy zlecić księgowości przygotowanie dokumentów do upadłości. Sam fakt, że jest pandemia koronawirusa, nie zwalnia z obowiązku złożenia wniosku o upadłość – mówi Anna Grudzień-Kurpiewska.
Zagrożenie upadłością to jeszcze nie upadek
Co powinien zrobić podmiot zagrożony upadłością? Po pierwsze natychmiast zrobić bilans – nie księgowy lecz faktyczny – swoich miesięcznych kosztów i przychodów.
Tu konieczne może być podzwonienie po kontrahentach, od których firma spodziewa się pieniędzy, żeby sprawdzić, czy zapłacą. Kluczową kwestią dla większości firm w najbliższym czasie będzie bowiem płynność finansowa.
Jeżeli się okaże, że nasi dłużnicy nam nie zapłacą, to jeśli spółka nie jest w stanie pozyskać kredytu, ani nie ma swoich własnych rezerw, to znaczy, że właśnie zaczyna jej się liczyć wspomniany wcześniej termin 30 dni.
Im szybciej się w tej sytuacji zacznie działać, tym lepiej. Z jednej strony zyskuje się czas na ewentualne dogadywanie się z wierzycielami, z drugiej zwlekanie w sytuacji, gdy firma już nie spłaca swoich zobowiązań, może doprowadzić do tego, że w firmie pojawi się komornik i np. zajmie jej konto.
Szybkie działanie jest tu szczególnie istotne z perspektywy tego, że zagrożona upadłością firma niekoniecznie jest na nią skazana. Wiele z firm, które zostały dotknięte przez kryzys ma zdrowe fundamenty i były rentowne. Prawdopodobnie jak tylko kryzys minie, znów będą w stanie normalnie funkcjonować i generować zyski.
To właśnie one w pierwszej kolejności powinny skorzystać z możliwości restrukturyzacji. Owszem nie zawsze będzie to łatwe – określenie planu takiej restrukturyzacji utrudniać będą dwie okoliczności. Po pierwsze, to, że ciężko jest przewidzieć jak długo potrwają związane z epidemią ograniczenia. Po drugie, nawet po ich ustaniu nie ma co spodziewać się boomu. Klienci będą raczej ostrożni i sami będą lizali rany, a związany z tym mniejszy popyt po epidemii też trzeba uwzględnić w kalkulacjach.
Jeżeli jednak firma ma szanse na restrukturyzację, to warto przystąpić do działania jak najszybciej. Teoretycznie sądy powinny wydawać decyzję w ciągu 30 dni, faktycznie może się to przeciągnąć nawet do kilku miesięcy. W obecnej sytuacji raczej trzeba się spodziewać opóźnień. Tym bardziej warto samemu reagować błyskawicznie.
– Samo złożenie wniosku o restrukturyzację jeszcze nic nam nie daje, ale już otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego daje nam bardzo dużo – przekonuje Anna Grudzień-Kurpiewska. Z jego istoty wynika, że nie można wówczas spłacać starych zobowiązań. Odcinamy się więc od nich na chwilę dłuższą lub krótszą – do momentu, kiedy będziemy zawierali układ z wierzycielami i wtedy z nimi uzgadniamy, jak będziemy je spłacali.
Tu potencjalnych rozwiązań jest wiele i mogą być one dostosowane do sytuacji, np. możemy zastosować ich redukcję, rozłożenie ich na raty czy odłożenie w czasie (np. ustalenie, że będziemy je płacić dopiero za rok czy jeszcze później).
Taka ochrona to rzecz bardzo cenna, choć trzeba pamiętać, że nie obejmuje ona wszystkich naszych zobowiązań. Nie dotyczy tych zabezpieczonych rzeczowo (np. kredyty hipoteczne) czy zobowiązań pracowniczych. Tu w jakiejś mierze można liczyć na ulgi wynikające z wdrażanych właśnie osłonowych programów rządowych. Dodatkowo w postępowaniu restrukturyzacyjnym zyskujemy ochronę przed postępowaniami komorniczymi.
Co jest w tym wypadku ważne to dobór ścieżki. W prawie restrukturyzacyjnym do wyboru są cztery postępowania restrukturyzacyjne. Powinniśmy wybrać to z nich, które najbardziej pasuje do naszej sytuacji (patrz: „Który model restrukturyzacji wybrać”). Oczywiście może się okazać, że mimo wniosku do zawarcia układu z wierzycielami nie dojdzie, bo wierzyciele się na niego nie zgodzą. Poza samą sytuacją firmy dużo zależy tu od nadzorcy sądowego, jego zaangażowania oraz umiejętności negocjacyjnych. To jego rolą jest przekonanie wierzycieli, że zawarcie układu będzie dla nich korzystniejszym wyborem niż upadłość. A tak jest zazwyczaj, ponieważ gdy firma zostaje postawiona w stan upadłości, to po odliczeniu kosztów jej przeprowadzenia oraz po zaspokojeniu roszczeń, które mają pierwszeństwo (zobowiązania zabezpieczone rzeczowe, pracownicze, itd.) zwykle dla pozostałych zostaje niewiele. W przypadku układu mogą one liczyć na więcej.
Korzystne zmiany dla mikrofirm
Rada by się spieszyć, dotyczy również sytuacji, gdy na układ z wierzycielami nie ma szans. O ile w przypadku postępowania restrukturyzacyjnego jego zasady są w miarę stałe od lat, o tyle w przypadku upadłości w stosunku do jednej grupy firm – najmniejszych – nastąpiła istotna zmiana, jeśli chodzi o warunki jej przeprowadzenia.
W skrócie mówiąc, jednoosobowe działalności gospodarcze prowadzone przez osoby fizyczne po wejściu w życie nowych przepisów 24 marca br. mogą skorzystać z krótszej i tańszej ścieżki ogłoszenia upadłości. Wcześniej w przypadku takich firm wymagany był inny tryb. – Najpierw trzeba było złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości, jako przedsiębiorca. To się wiązało ze sporymi opłatami ok. 5 tys. zł zaliczki i 1000 zł. opłaty sądowej – mówi Anna Grudzień-Kurpiewska. – Po czym często okazywało się, że i tak, ponieważ firma nie ma żadnego majątku, wniosek był oddalany. Dopiero potem taka osoba mogła złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości jako konsument – dodaje. Teraz według nowych przepisów przedsiębiorca może po prostu zamknąć swoją działalność i od razu złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości jako konsument.
Ten nowy tryb to oszczędność pieniędzy (wspomniane obowiązkowe 6 tys. zł plus wynagrodzenie prawnika) oraz czasu, bo proces rozpatrywania wniosku o upadłość przedsiębiorstwa zwykle zajmował 10–12 miesięcy.
Niestety wprowadzone zmiany oprócz blasków mają i cienie: co prawda dzięki nim łatwiej będzie małemu przedsiębiorcy ogłosić upadłość, trudniej jednak skutecznie pozbyć się długów. Przy dotychczas obowiązujących przepisach w ok. połowie przypadków nie dochodziło do upadłości (oddalenie wniosku o ogłoszenie upadłości). Jeśli jednak sąd upadłość taką ogłaszał, to albo umarzał długi, albo wyznaczał plan spłaty zobowiązań rozłożony na maksymalnie 3 lata. Teraz każdy otrzyma upadłość. Nie zawsze skończy się ona jednak oddłużeniem. Sąd będzie miał więcej możliwości zakończenia postępowania – w tym m.in. ustalenia planu spłat na 7 lat (w przypadku gdy do powstania zadłużenia doszło w sposób zawiniony lub rażąco niedbały), warunkowego umorzenia (które można w ciągu 5 lat odwiesić) albo wręcz odmowy sformułowania planu spłaty, gdy zdaniem sądu dłużnik celowo doprowadził do swojej niewypłacalności.
---
Który model restrukturyzacji wybrać
Prawo restrukturyzacyjne daje przedsiębiorcy do wyboru cztery możliwości:
∫ Postępowanie o zatwierdzenie układu (pozu)
∫ Przyspieszone postępowanie układowe (ppu)
∫ Postępowanie układowe (pu)
∫ Postępowanie sanacyjne (ps)
W pierwszym z nich (pozu) dłużnik musi zawrzeć umowę z doradcą restrukturyzacyjnym. To on rozmawia z wierzycielami, przygotowuje propozycję układu i z układem uzgodnionym z wierzycielami idzie do sądu. To rozwiązanie rzadko stosowane. Głównie dlatego, że jest możliwe tylko, gdy firma ma zwykle do 10 wierzycieli,
W dwóch kolejnych postępowanie od początku odbywa się przed sądem. Sąd wyznacza nadzorcę sądowego, który prowadzi negocjacje z wierzycielami.
Istotną sprawą przy wyborze pomiędzy ppu a pu są tzw. wierzytelności sporne, a więc długi, których objęta postępowaniem firma nie uznaje za uzasadnione (np. kontrahent pozwał nas do sądu o zapłatę z tytułu rękojmi, a my uważamy że jego zarzuty są bezzasadne). W takiej sytuacji z ppu możemy skorzystać, gdy zobowiązania sporne nie przekraczają 15 proc. wszystkich wierzytelności.
Najciekawszym rozwiązaniem jest czwarte (ps), również prowadzone przed sądem, które pozwala firmie nim objętej nie tylko na renegocjację warunków spłaty zadłużenia, ale również na pozbycie się niekorzystnych kontraktów. Wtedy sąd wyznacza już nie nadzorcę sądowego, a zarządcę, który przejmuje rolę zarządu i zajmuje się nie tylko kwestiami finansowymi, ale też biznesowymi.
Więcej możesz przeczytać w 5/2020 (56) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.