Mówiły jaskółki, że (nie)dobre są spółki

Fot. Shutterstock
Fot. Shutterstock 18
Chcąc zrobić wspólny biznes z dobrym kolegą czy koleżanką, trzeba się także zastanowić, ile nas to będzie kosztowało, nie tylko finansowo, ale też psychicznie. Czy chcemy i umiemy razem zarabiać, czy może wolimy się przyjaźnić? Okazuje się, że te pytania mają szczególną wagę w przypadku biznesów kobiecych.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2019 (40)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Bo kobiece biznesy zaczynają się bardzo często od wspólnych marzeń, pasji i przyjaźni. Co więcej, przytłoczone obowiązkami domowymi czy pracą na etacie przyszłe założycielki takich firm nieraz wyobrażają sobie, że robienie czegoś przyjemnego – biżuterii, ubrań, wydawanie pięknych książek – stanie się ich życiową odskocznią i zapewni zarazem dochody. 

W tym zamiarze umacniają je inni, choćby w mediach społecznościowych, przekonując: jeśli wasz pomysł na biznes jest dobry, to na pewno uda się go wcielić w życie i zarobić. Kobiety rzucają się więc w wir działania. Jednak wspólny zapał i kreatywność często przyćmiewają bardziej pragmatyczne podejście, dzięki któremu pomysł miałby większą szansę zamienić się w zyskowne przedsięwzięcie. Pragmatyzm dotyczy zaś nie tylko tego, co konkretnie będzie się w firmie robić i ile czasu oraz pieniędzy można na to poświęcić. Pozwala również odpowiedzieć na inne pytania: dlaczego tak naprawdę chcemy mieć własny biznes i czy nie chodzi nam głównie o przyjaźń i sposób na fajne źródło zarobku?

Entuzjazm czasem szkodzi

Kobiety lubią działać w duecie – z koleżanką, z przyjaciółką – bo wtedy czują się miło i bezpiecznie. Czy jednak rzeczywiście jest wtedy bezpiecznie?

– Często wspólny biznes to pogłębianie przyjaźni, ale bez zacięcia do zarabiania – ujmuje rzecz Katarzyna Wierzbowska, współzałożycielka Sieci Przedsiębiorczych Kobiet. I dodaje: – Z naszych doświadczeń wynika, że kobiety często zakładają firmy, nie zadając sobie kluczowego pytania: po co to robimy? Idą na żywioł, nie przygotowują modelu biznesowego, pobieżnie dzielą się obowiązkami. 

Wiele z nich, niesionych falą optymizmu, skupia się zwłaszcza na dodającej im energii wizji – wyobrażają sobie, jak będzie wyglądało ich biuro i co sobie kupią, gdy zarobią pierwsze pieniądze. – A powinny przygotować skrupulatny plan, jak dla każdego komercyjnego przedsięwzięcia – mówi Ewa Wiejas-Lipiecka, wiceprezes zarządu ds. finansowych Grupy Ströer. 

Gdy zaczynają się problemy, np. zabraknie pieniędzy, zrozumienia, wreszcie – wspólnej wizji, wspólniczki udają się czasem po pomoc. Taką jak coaching, warsztaty biznesowe czy rozwojowe. Najczęściej jednak zrzucają winę na innych: utyskują na rynek, na przepisy, na brak zainteresowanych inwestorów, i w końcu nieraz rozstają się, choćby po to, by uratować przyjaźń. 

Tymczasem problem mógł tkwić gdzie indziej: np. nie znały się wystarczająco dobrze w kontekście biznesowych wyzwań, nie zastanowiły się, czy mają odpowiednie predyspozycje, zabrakło im analitycznego podejścia, planowania, dyscypliny. 

Do założenia firmy mogły je bowiem popchnąć wspomniane już poszukiwanie odskoczni czy potrzeby finansowe. Ale to coś innego niż choćby pragnienie pomnażania kapitału. Gdyby w grę wchodziło to ostanie, ich szanse na sukces byłyby większe, gdyż łatwiej byłoby o pragmatyzm i skupienie się na policzalnych, wspólnych celach. 

Psychologia oferuje wiele możliwości zbadania, na czym nam rzeczywiście zależy, jakie są nasze pragnienia i wartości, które nami kierują. A to właśnie one są kluczem do dobierania się w udane biznesowe pary i zespoły. Człowieka mogą przy tym motywować do działania różne rzeczy, np. chęć posiadania władzy, dążenie do niezależności, ciekawość, poszukiwanie uznania, statusu, ideały, pragnienie porządku, gromadzenia, kontakty społeczne, chęć rewanżu, piękno, aktywność fizyczna, jedzenie i... spokój. Wszystkie one „siedzą” w każdym z nas, tyle że niektóre z nich są w danym przypadku silniejsze i nami sterują. Psycholog czy coach może wykonać stosowny test (np. Hogana, Reiss Motivation Profile, MBTI lub Facet5) i potem omówić z nami jego wyniki. Dzięki temu poznamy swoje predyspozycje i hierarchię wartości leżącą u podstaw naszych przekonań i zachowań. Dowiemy się, co nas powstrzymuje, a co mogłoby nas popchnąć do przodu. Np. silna potrzeba władzy (i idące w ślad za nią ambicja oraz tzw. proaktywność) wspiera przedsiębiorców, ponieważ w naturalny sposób podążają oni wtedy za własną wizją, nie mają problemów z podejmowaniem decyzji i akceptacją trudnych sytuacji. 

Często jednak zarówno kobiety, jak i mężczyźni nie chcą diagnozować swoich predyspozycji i motywacji, bo boją się związanej z tym oceny. Jednocześnie większość z nas podąża za przekonaniami, wyobrażeniami, marzeniami, co do których nawet nie wiemy, czy naprawdę są nasze, czy też po prostu podoba nam się czyjeś życie. 

Kobiety, niesione zapałem i dobrymi emocjami, które towarzyszą zakładaniu firmy z koleżanką, tym bardziej powinny więc wyczulić się na to, co je tak naprawdę nakręca: pracują, by pomnażać kapitał, czy po to, by zapłacić rachunki, kupić jedzenie i wyjechać na wakacje? Jeśli w tle jest pasja związana z tym, czym zajmuje się dane przedsiębiorstwo, to oczywiście świetnie, ale to za mało. Gdy ktoś nie wie, po co prowadzi swój biznes, prędzej czy późnej się pogubi. 

Konkretny kontrakt

Szczera rozmowa z samą sobą, poszukanie odpowiedzi na kluczowe pytania (patrz ramka) może się okazać nieoceniona dla dalszych losów firmy. Nie wspominając już o zdiagnozowaniu swych dążeń i predyspozycji. Następnie należy odbyć szczerą rozmowę ze wspólniczką. Pozwoli to wyjaśnić wiele rzeczy i zorientować się, czy dalej nam (w biznesie) po drodze. 

– Wspólne kobiece przedsięwzięcia często od początku się komplikują, bo biznesowe partnerki nie ustalają, ile czasu będą poświęcać na pracę, nie formułują warunków finansowych, zasad funkcjonowania, nie wyceniają projektu, a przede wszystkim – własnej pracy – mówi Olga Kozierowska, założycielka Fundacji Sukces Pisany Szminką. A Katarzyna Wierzbowska dodaje: – Czasem wspólniczki zapominają o stworzeniu modelu biznesowego i założeń finansowych, nie określają progu rentowności, czasu dojścia do niego, spójnego podziału obowiązków. Więc po prostu wydają pieniądze, zamiast je mądrze inwestować. 

Jeśli mamy trudności ze sprawami organizacyjnymi, administracyjnymi i księgowymi – przyda się grupa wsparcia. Warto mieć kilku zaprzyjaźnionych specjalistów, którzy w przystępny sposób wyjaśnią nam np. meandry księgowych rozliczeń. Zbudowanie grupy wsparcia zaoszczędzi wiele stresu, czasu, a często i wydatków. 

Się załatwi

Maja i Edyta poznały się na imprezie kulinarnej. Maja pracowała w firmie produkującej sprzęt AGD i organizującej kursy gotowania, a Edyta była redaktorką w dużym wydawnictwie. Zaprzyjaźniły się szybko i równie szybko uznały, że stanowią dobrze uzupełniający się duet. Postanowiły założyć małe wydawnictwo publikujące książki o polskiej kuchni i sprzedawać je za granicą. 

Edytę, zmęczoną pracą w korporacji, nęciła wizja niezależności i bycia panią swojego czasu. A Maja z niezwykłym zapałem rzuciła się w wir roboty. Bez planu i wstępnego ustalenia kosztów zaprosiła do współpracy zaprzyjaźnionego kucharza, fotografa i zorganizowała pierwszą sesję zdjęciową. – Z wypiekami na twarzy opowiadała mi przygody ekipy, która pojechała z nią fotografować kaczki, by następnie upiec je nad ogniem w jakiejś malowniczej zagrodzie nad Bugiem – opowiada Edyta. – Ja tymczasem szukałam pieniędzy wśród zamożnych przedsiębiorców i w końcu znalazłam organizację, która chciała zainwestować w nasz pomysł. Wymagali jednak skrupulatnych rozliczeń. Żadna z nas do tej pory tego nie robiła. Maja towarzyszyła mi na spotkaniach, lecz otwarcie komunikowała, że się na tym nie zna. Chcąc nie chcąc, ja się tym zajęłam: dokumentacją, urzędami, prawnikiem. 

– Edyta bardzo konserwatywnie podchodziła do wielu spraw – wspomina z kolei Maja. – A ja chciałam, żeby wszystko odbyło się w przyjacielskiej atmosferze. Wydawało mi się, że te umowy, plany, rozliczenia, to tylko formalności, przecież w końcu jakoś się je załatwi. 

To „się załatwi” jest postawą typową dla osób, które oddalają od siebie odpowiedzialność. Zrobią wiele, by atmosfera była dobra, lecz ignorują fakt, że każda decyzja rodzi konsekwencje. Bo nawet jeśli zatrudniona ekipa bawi się wspaniale, to w końcu z czegoś trzeba będzie zapłacić jej gaże, ponieść koszty produkcji i dystrybucji. – W kobiecych firmach często kuleje komunikacja, ponieważ założycielki nie umieją mówić sobie trudnej prawdy i rozwiązywać konfliktów bez emocji – zaznacza Olga Kozierowska. Wiele spraw zamiata się więc pod dywan, odkłada na później (żeby się nie pokłócić). A potem, jak to zwykle przy takim podejściu bywa, wybucha bomba. 

– W sytuacjach konfliktowych, zamiast koncentrować się na nadrzędnej sprawie, jaką jest zarabianie pieniędzy, wspólniczki często skupiają się na wątkach pobocznych, np. na własnych emocjach, które raczej nie uzdrowią ich przedsięwzięcia – zauważa Katarzyna Wierzbowska. I dodaje: – W wielu przypadkach kobiety optymistycznie zakładają też, że wspólniczka będzie je uzupełniać i wyręczać, choć często nie przegadały sprawy szczegółowo, licząc, że wszystko samo się ułoży. 

Maja zapraszała nowych znajomych do projektu, gotowała, fotografowała. Była mocno zaangażowana. Przygotowywała równolegle trzy książki, choć dostały pieniądze tylko na jedną. Miała zaufanie do Edyty i była przekonana, że ją wspiera – przecież pojawiała się na niektórych spotkaniach. – Gdy doszło do ostatecznego złożenia dokumentów finansowych do inwestora, poprosiłam Maję, by pomogła mi w rozliczeniach, a ona odpisała SMS-em, że nie da rady, bo... jedzie na grzyby – mówi Edyta. 

Od tej pory skupiła się wyłącznie na prowadzeniu firmy, natomiast Maja zaczęła się boczyć, denerwować, że wspólniczka działa na własną rękę. – Edyta była zbyt rzeczowa, przestała się ze mną konsultować – skarży się. – A przecież to ja byłam pomysłodawczynią biznesu i otwarcie komunikowałam, że oczekuję choć trochę zachęty, pochwał motywujących do pracy. 

W efekcie z trudem wydały pierwszą książkę. Maja okazała się osobą potrzebującą ciągłego wsparcia, akceptacji, taką, która ma problemy z przyswajaniem negatywnych ocen czy trudnych informacji. W zasadzie była zaprzeczeniem kandydatki na wspólniczkę, która powinna umieć dzielić się twardą, biznesową odpowiedzialnością. Skupiła się na pasji do gotowania, przekonana, że to zaangażowanie zapewni im sukces, a prowadzenie firmy zostawiła drugiej stronie. 

Dodajmy, że choć o takie postawy łatwiej w przypadku kobiecych duetów, nieraz zdarzają się także u mężczyzn, w tym u wielu byłych pracowników korporacji lub osób od zawsze „na etacie”. U pracodawcy zazwyczaj musieli coś sprzedać, wykreować albo zorganizować. I robili to, mając zapewnioną opiekę administracyjno-biznesową. A potem, we własnej firmie, okazało się, że muszą się zająć wszystkim lub odpowiedzialnie podzielić się obowiązkami ze wspólnikiem. 


Rozmowa solo i w duecie

Przed założeniem firmy warto dowiedzieć się, jakie są nasze psychiczne potrzeby, wartości, które nami kierują, co nas tak naprawdę napędza i będzie motywować, gdy uruchomimy własny biznes, a co hamować (czyli jakie są nasze talenty i blokady). Mogą w tym pomóc testy psychologiczne. Niezależnie od tego, spróbujmy odpowiedzieć sobie na kilka podstawowych pytań: 

1. Po co chcę robić ten biznes (czy wśród moich celów i aspiracji jest także np. pomnażanie kapitału)?

2. Co w moim wnętrzu pomoże mi prowadzić biznes z sukcesem (co mnie najbardziej motywuje, jakie mam umiejętności, czemu jestem w stanie stawić czoło), czy naprawdę potrafię wziąć pełną odpowiedzialność za finansową i organizacyjną stronę firmy?

3. Co (jakie zachowania, działania, jaki model przedsięwzięcia, jakie pieniądze) może mi pomóc w prowadzeniu biznesu?

4. Kto (jakie osoby, o jakich specjalnościach, z jakim doświadczeniem, w jakiej roli) może mi w tym pomóc?

5. Czy wiem, od czego zacząć, kiedy nadchodzi chwila ważnego wyboru, decyzji?

Kiedy odpowiemy sobie na te pytania, a zakładamy firmę ze wspólnikiem lub wspólniczką, poprośmy go, by również sobie na nie odpowiedział. Potem zaś przeprowadźmy z nim szczerą, konkretną rozmowę. Jeśli okaże się, że łączy nas podobna hierarchia wartości oraz że jesteśmy świadomi, co możemy od siebie dać, jeśli chodzi o biznes, i czego on sam od nas wymaga, łatwiej nam będzie go potem razem prowadzić. Podczas tej wspólnej rozmowy powinniśmy też jasno ustalić kilka rzeczy:

1. Na czym ma polegać nasz biznes?

2. Kto będzie naszym klientem?

3. Jaki mamy kapitał i jak go zainwe­stujemy?

4. Ile warta jest praca każdej ze stron?

5. Jakie jesteśmy w stanie ponieść koszty biura, pracowników i jakie faktycznie prawdopodobnie poniesiemy?

6. Jakie jesteśmy w stanie ponieść koszty zdobycia i utrzymania klienta i jakie faktyczne prawdopodobnie poniesiemy?

7. Ile pieniędzy i na co będziemy  co miesiąc wydawać?

8. Kiedy powinny nam się zwrócić nasze nakłady, a kiedy powinniśmy osiągnąć zysk?

9. Jak będziemy to wszystko monitorować i jak będzie wyglądać współpraca obu stron, jeśli coś się nie uda?

 

My Company Polska wydanie 1/2019 (40)

Więcej możesz przeczytać w 1/2019 (40) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie