Spec od skalowania biznesu
Fot. Katarzyna Wiederz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2017 (24)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Podkreśla, że nie zastanawia się zbyt długo, nim uruchomi nowy biznes czy wprowadzi innowację. Chwyta ideę i wierzy w nią. – Być może mam w mózgu filtr, który oczyszcza go z nadmiernych obaw przed realizacją pomysłu. Nie staram się robić dużych biznesplanów. Wiem, że przegrywają z rzeczywistością – opowiada z uśmiechem.
Dodaje jeszcze, że woli coś zacząć, niż kalkulować zyski i straty, że zawsze ma nadzieję na rozwiązanie problemów, które mogą pojawić się po drodze. – A jeśli ich nie pokonam, to i tak zdobywam doświadczenie i kontakty, co może się przydać przy kolejnej biznesowej próbie – zauważa.
Na każdy temat
Od ponad roku Lech Kaniuk sprawdza swoją kreatywność, optymizm i dyscyplinę pracy jako prezes firmy iTaxi, która, wykorzystując platformę online, oferuje przejazdy taksówkami w całym kraju. Ale z firmą tą był związany już wcześniej. W 2013 r. zainwestował w nią za namową Stefana Batorego, ówczesnego prezesa iTaxi, a także znanego inwestora Łukasza Wejcherta. Kaniuk nie miał jeszcze wtedy trzydziestki, a już cieszył się opinią „specjalisty od skalowania biznesu”.
Na szerokie wody wypłynął w 2006 r. Stworzył wtedy wraz z czterema innymi osobami Grupę OnlinePizza zajmującą się dostarczaniem jedzenia zamawianego przez internet. Po kilku latach sprzedał ją za 120 mln zł niemieckiemu gigantowi, firmie DeliveryHero, zobowiązując się, że będzie kierował swoją byłą spółką jeszcze przez trzy lata. – A potem Stefan i Łukasz zapytali mnie, czy nie chciałbym pociągnąć iTaxi – wspomina.
Tak, chciał, i to bardzo. Uważał, że przyszła pora, by na fundamentach wypracowanych przez Batorego wcielić kolejne koncepcje, użyteczne i atrakcyjne dla klientów. W głowie, w przegródce „biznes taksówkowy”, miał przecież na zawołanie całe mnóstwo pomysłów.
Taxi w przestrzeni publicznej
Zaczął od odświeżenia stanu floty. Postawił sobie za cel, że w ciągu kilku lat wszystkie taksówki iTaxi będą elektryczne. Lech jest człowiekiem misji, chciałby, żeby kierowane przez niego przedsiębiorstwo wywierało wpływ na obraz rynku w Polsce. – Tyle się mówi o zanieczyszczeniu powietrza. Powinniśmy mieć społeczny obowiązek wymiany starych samochodów na nowe – mówi. Zdaje sobie sprawę, że w tym procesie chodzi nie tylko o niemałe pieniądze, ale także o zmianę mentalności. – „Elektryk” nie powinien dziwić, tylko stać się pospolitym pojazdem – dodaje. Chciałby też wyposażyć taksówki iTaxi w urządzenia adekwatne do nowoczesnego cyfrowego świata, np. w czujniki stężenia smogu.
Lecz jego firma ma być forpocztą także innych zmian. Jej kierowcy powinni stać się kimś więcej niż tylko typowymi taksówkarzami. Już trwają ich szkolenia w udzielaniu pierwszej pomocy. Lekcje zaczęły się od Lublina. – Chciałbym, aby taksówkarz awansował do rangi bardzo ważnej osoby w przestrzeni publicznej, żeby łączył funkcje fachowca w kilku dziedzinach i do tego był sympatyczny, komunikatywny, aby dbał o pojazd – opisuje Lech idealnego kierowcę. Wszyscy zatrudnieni w iTaxi mają też odpowiednią licencję, co jest podkreślane w czasach, gdy środowiska taksówkarskie protestują przeciwko dynamicznie rozwijającym się przewozom uznawanym przez nie za nielegalne.
iTaxi poszerza również zakres swych usług (w tej chwili są to także zakupy z dostawą do domu, usługi kurierskie, transport zwierząt domowych, przewozy busem czy kombi, odprowadzanie samochodu klienta). Lech zamierza też wejść niedługo na rynki zagraniczne. Kierunki? Czechy, Słowacja i Skandynawia, która dla niego jest naturalnym wyborem.
Pęd do samodzielności
Miał zaledwie półtora roku, kiedy z rodzicami i starszym o cztery lata bratem Karolem wyjechali z Polski do Szwecji, do miejscowości Vånersborg pod Göteborgiem. Tam, gdy wkraczał w wiek nastoletni, ujawnił swoje przedsiębiorcze inklinacje. Zarabiał, sprzedając kwiaty. Zbierał te „niczyje”, ale też... z cudzych ogrodów. Z bukietem w ręce i z uśmiechem na twarzy dzwonił potem do drzwi ich właścicieli. Podbijał tym uśmiechem serca otwierających mu kobiet, aż do dnia, kiedy usłyszał od jednej z nich: „Nie rób tego więcej”. Poznała swoje kwiaty, zerwane przez nieznajomego uroczego chłopca. Bukiet jednak kupiła.
Będąc w szkole, wciąż jednocześnie pracował. Konstruował też wynalazki, np. sprężystą nakładkę na wąż z gazem używany w hucie, w której zatrudnił się podczas wakacji. Lista jego epizodów zawodowych jest bardzo długa, m.in. pracownik zakładu pogrzebowego, francuskiej pralni prowadzonej przez Polaka czy składacz kartonów w pizzerii. Pieniądze zbierał, aby wydać płytę ze swoimi utworami. Wyszła, choć w niewielkim nakładzie.
Podczas studiów ekonomicznych w Luleå razem z pewnym doktorantem wynalazł nową metodę do pomiaru zużycia energii w domach. Wkrótce został konsultantem ds. innowacji w jednym z państwowych urzędów. Przyszła także sława, bo znalazł się w jury programu telewizyjnego polegającego na tym, że troje nieznanych sobie uczestników w ciągu 72 godz. komercjalizowało dany pomysł. Stworzył też pierwszy w Szwecji program radiowy bazujący na podobnej koncepcji i wydał książkę o przedsiębiorczości.
Nic bez przyczyny
Potem wyjechał do Polski, by studiować w Łodzi medycynę. Była to krótkotrwała próba, ale zakochał się wtedy w swojej dzisiejszej żonie Asi. To oraz perspektywy, jakie roztaczają się przed tak dużym, wciąż rozwijającym się krajem, jak nasz, sprawiło, że postanowił zostać tutaj na dłużej. – Kiedy patrzę na ścieżkę swojej drogi zawodowej, uderza mnie wielość zmian, zwrotów akcji, branż, ale w jakiś sposób to wszystko połączyło się we mnie i nie byłbym tu, gdzie jestem, gdyby nie suma tych zdarzeń – mówi. – Bliskie są mi słowa Steve’a Jobsa, że w życiu dużo robimy, a o tym, czy było to przydatne, możemy powiedzieć dopiero w przyszłości, z dystansu.
Bardzo sobie ceni spotkania z ludźmi, którzy go stymulują i inspirują, jak Łukasz Wejchert, albo wzmacniają w dążeniach, choć nie mieli takiego celu. Wspomina zaproszenie do wygłoszenia prelekcji na konferencji, podczas której swoje prezentacje miały bardzo znane osoby. Stresował się przed swoim wystąpieniem tak, że aż zwracało to uwagę. Podszedł do niego Robert Jasiński, jeden z mówców. Nie znali się wcześniej. Wystarczył jego uśmiech i proste słowa otuchy. – Zachęcam wszystkich, by wychodzili z optymizmem naprzeciw innym czy naprzeciw swoim planom – podsumowuje Lech.
Przyznaje, że natłok pomysłów często powoduje u niego kłopoty z wyciszeniem się. Na szczęście obok są Asia i zwierzaki: pies Stefan oraz koń Klejnot. Zawsze też może wziąć samochód i udać się na przejażdżkę, co uwielbia. Lubi także chwile wytchnienia przy dobrej kawie (założył zresztą własną palarnię).
No i są jeszcze książki. Czyta je regularnie, zwłaszcza w pociągu, którym codziennie dojeżdża z Łodzi do Warszawy i z powrotem. Uważa, że nie należy czytania jakoś szczególnie celebrować. Warto znaleźć w ciągu dnia choćby kwadrans i wyhamować przy lekturze. Lech chciałby przeczytać w życiu jeszcze co najmniej tysiąc książek.
Lech Kaniuk
Prezes firmy iTaxi, a wcześniej m.in. współtwórca Grupy OnlinePizza (projekt Pizzaportal.pl), odkupionej przez DeliveryHero za 120 mln zł. Założył też palarnię kawy Bean & Buddies („Ziarno i przyjaciele”) i zainwestował w wiele aplikacji, np. w Prowly czy Migam.
Ukończył ekonomię na uniwersytecie w Luleå (Szwecja).
Lubi czytać książki, wielbiciel motoryzacji.
Ma 32 lata, mieszka w Łodzi.
Więcej możesz przeczytać w 9/2017 (24) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.