Tercet energetyczny

Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe 60
Zespół Olgi Malinkiewicz pracuje nad innowacją, która zrewolucjonizuje fotowoltaikę. Jej wspólnicy testują też nowatorskie podejście do organizacji projektów badawczych, wzorowane na sprawdzonej w świecie IT metodyce Scrum. Jeśli się uda, będzie podwójny polski hit eksportowy. A w planach – kolejne.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2016 (4)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Ta historia ma kilku bohaterów. W pierwszoplanowej roli żeńskiej – Olga Malinkiewicz, młoda fizyk, prekursorka ogniw słonecznych na bazie perowskitów, laureatka głównej nagrody w prestiżowym konkursie naukowym Photonics21 i pierwsza Polka w historii z tytułem Innovator of the Year w konkursie Innovators Under 35, organizowanym przez „MIT Technology Review”.

Główne role męskie przypadają Piotrowi Krychowi i Arturowi Kupczunasowi. Panowie od lat znają się prywatnie, ale nigdy wcześniej nie robili razem interesów. Piotr Krych związany był z branżą IT, a Artur Kupczunas, jako menedżer i konsultant, wspierał tworzenie lub restrukturyzację firm. Jest też szefem Giełdy Kaliskiej.

Obiad i perowskity

W roli drugoplanowej, acz kluczowej do dalszego rozwoju akcji – pani Irena, znajoma żony Piotra Krycha i Olgi Malinkiewicz. – Podczas wspólnego obiadu pokazała mi wycinek z prasy na temat odkrycia Olgi. Pod wpływem zmasowanej perswazji – moja żona również nie dawała mi spokoju – przyrzekłem, że zorientuję się, co to za „Olga od perowskitów”. Gdy kończyłem czytać wycinek, przyszedł do nas Artur Kupczunas. I tak narodziło się Saule Technologies – śmieje się Piotr Krych, dzisiaj prezes tej spółki.

Spółka Saule jest w stałym kontakcie z potencjalnymi odbiorcami zainteresowanymi przełomową technologią. Dzięki temu ma pewność, że za dwa lata będzie gotowa z optymalnym produktem, na który od razu będzie popyt.

Potem było kilka e-maili, telefon i błyskawiczna decyzja o wylocie do Walencji. To właśnie w tym mieście, po zakończeniu studiów na tamtejszej uczelni, prace nad użyciem perowskitów w fotowoltaice prowadziła Malinkiewicz. Gdyby nie jej wspólnicy, być może nigdy nie wróciłaby do Polski. Zraził ją nasz system edukacji, który nieszablonowych ludzi od najmłodszych lat ściąga w dół i odbiera ochotę do kwestionowania status quo. Olgę w pierwszej klasie podstawówki uznano za nieprzystającą, enfant terrible; rozkwitła dopiero w słynnym, już nieistniejącym, społecznym liceum na warszawskim Mokotowie.

Prawdziwy Partner

Olga już na starcie obdarowała przyszłych wspólników kredytem zaufania, gdyż – choć o jej odkryciu mówił wtedy cały świat – byli jedynymi Polakami, którym chciało się przyjechać do Walencji, by porozmawiać z nią o współpracy. – Dogadaliśmy się od razu, już w sobotę, a niedzielę spędziliśmy na plaży, jak dobrzy kumple. Biznesowo przekonało mnie to, że Piotr i Artur byli gotowi położyć na szali niepewnego sukcesu własne pieniądze, a przede wszystkim to, że od początku traktowali mnie partnersko, także w kwestiach finansowych. To, co zabija proces komercjalizacji innowacji w Polsce, to fakt, że przedsiębiorcy próbują zarabiać nie tylko na innowacjach, lecz także na naukowcach. A my nie jesteśmy naiwni, potrafimy ocenić, w jakiej roli chce nas obsadzić potencjalny inwestor i czy jest to rola partnera – zauważa Olga Malinkiewicz.

Objęła 50 proc. udziałów w nowo utworzonej spółce, dostała też prawo wyboru jej nazwy. Padło na Saule, czyli – według legend Bałtów – boginię słońca. Krychowi i Kupczunasowi przypadło po 25 proc. Saule Technologies.

Energetyczny Graal

Stawka w wyścigu, w którym biorą udział, jest niezwykle wysoka. Nie bez kozery mówi się tu o świętym Graalu energetyki. Perowskit można tanio i łatwo produkować w laboratoriach i jest bardziej wydajny niż krzem, wykorzystywany powszechnie w energetyce słonecznej.

Najważniejsze jest jednak to, że Olga Malinkiewicz udowodniła, iż można go „nadrukowywać” na elastyczną, półprzezroczystą folię. Odkrycie to może sprawić, że dowolny obiekt i przedmiot codziennego użytku da się przemienić w niezwykle wydajne ogniwo słoneczne. Oklejone perowskitową folią drapacz chmur, samochód czy telefon mogłyby być nawet energetycznie samowystarczalne. W grudniu w 2014 r. na prestiżowej konferencji w Bostonie Saule Technologies pokazała, jako pierwsza na świecie, folię z nadrukowanym perowskitem.

Tusz – tuż-tuż

Były liczne nagrody i międzynarodowe dowody uznania, a także przemożne pragnienie, by technologia druku ogniw na folii była „made in Poland”. O mały włos by się nie udało. – Nie jesteśmy jedynymi, którzy biorą udział w tym wyścigu, więc każdy dzień jest na wagę złota. Szukaliśmy wsparcia państwowego, wierząc, że innowacje mogą być kołem zamachowym polskiej gospodarki. Niestety, natrafiliśmy na biurokratyczny opór. Choć staraliśmy się o relatywnie niewielkie dofinansowanie (porównując np. z kwotami pompowanymi w górnictwo), to nikt nie miał odwagi wyjść poza fazę entuzjastycznego zachwytu. W Polsce wciąż łatwiej przeforsować projekt średni, ale bezpieczny, zrozumiały, dający się porównać z czymś już istniejącym, niż taki, który mógłby wynieść nas – jako naród – do innej galaktyki. Kultura premiująca konformizm jest kolejnym powodem, dla którego tracimy cenne innowacje – mówi Krych, który miewał wtedy nocne koszmary z już niepolskim błękitnym laserem w roli głównej.

Saule dostała się w końcu na „szybką ścieżkę” Narodowego Centrum Badań i Rozwoju i w połowie 2015 r. otrzymała 25 mln zł na doposażenie swego wrocławskiego laboratorium oraz zatrudnienie większej liczby badaczy. Dziś w siedmioosobowym zespole, poza Olgą, jest m.in. Hiszpan, Finka, Włoch, Belg. Zawsze mogą liczyć na wsparcie tzw. rady doradczej, złożonej z najbardziej znanych profesorów fotowoltaiki z całego świata, którzy uwierzyli w pomysł Polki. Obecnie trwają prace nad drukarką, która pozwoli pokrywać fotowoltaicznym tuszem folie o dużej powierzchni i produkować elastyczne ogniwa na przemysłową skalę.

W sierpniu 2015 r. Saule pozyskała nowego inwestora – jednego z najbogatszych i najbardziej znanych japońskich przedsiębiorców. Są pieniądze dające pewność, że można skupić się na tym, co najważniejsze. Autorytet Hideo Sawady otwiera też wiele drzwi na ważnym dla firmy rynku japońskim i chińskim. – Widzimy to teraz, gdy szukamy partnera do produkcji specjalistycznej drukarki wielkoformatowej – mówi Krych. – Ale najważniejsze jest to, że pan Sawada nie traktuje nas jak typową spółkę portfelową, w którą zainwestował, by wyjąć z niej dwa razy tyle. Zaufał nam, bo widzi w perowskitowych ogniwach szansę na to, by świat był trochę lepszy. I dlatego spędził dwa dni w naszym laboratorium zafascynowany tym, co robimy, choć mógł ten czas spożytkować bardziej efektywnie. Ten sam idealizm połączył nas dwa lata temu z Olgą, teraz mamy kolejny dowód, że przyciągamy ludzi, którym chodzi o coś więcej niż biznes.

Zająć rynek i stopniować napięcie

Saule jest w stałym kontakcie z potencjalnymi odbiorcami zainteresowanymi przełomową technologią. Dzięki temu ma pewność, że za dwa lata będzie gotowa z optymalnym produktem, na który od razu będzie popyt. – Redukujemy ryzyko, że to, co nam się wydaje skończonym ideałem, rynek, z jakichś względów, odrzuci – mówi Olga Malinkiewicz. Nie interesuje ich też mariaż z jedną branżą. – Chcemy, by nasze folie mogły poprawić jakość naszego życia i stan środowiska naturalnego na tyle sposobów, na ile się da – dodaje Artur Kupczunas. – Bierzemy przykład z najlepszych. Chcemy być jak Apple: zająć rynek innowacją, a potem tylko stopniować napięcie kolejnymi udoskonaleniami.

Piotr Krych i Artur Kupczunas chcą też częściej sięgać po przetestowany z Olgą Malinkiewicz model partnerskiej komercjalizacji innowacji. Tworzą właśnie fundusz inwestycyjny. Będzie brał pod swoje skrzydła naukowców z ciekawym odkryciem na koncie, którzy nie widzą jeszcze dla niego komercyjnego zastosowania.

Równolegle z Saule Technologies przyjaciele uruchomili dwa inne startupy biotechnologiczne: Eton Group i Acidum. Spiritus movens pierwszego jest dr inż. Dawid Nidzworski, biotechnolog z Gdańska, który opracował biosensor pozwalający wykryć wirusa grypy na podstawie wymazu z gardła pacjenta. Acidum zaczynał od prac nad odzyskiem potrawiennego kwasu solnego, teraz angażuje się w nanometale.

Sprintem do sukcesu

W XVII w. angielski poeta metafizyczny George Herbert zauważył, że piekło pełne jest dobrych zamiarów i chęci. Biznesowe piekło pod tym względem pęka w szwach. Dlatego Piotr Krych postanowił zwiększyć szanse powodzenia, sięgając po rozwiązanie sprawdzone wśród informatyków. – Byłem w szoku, gdy uświadomiłem sobie, jak dużą swobodę mają naukowcy, nie tylko w Polsce. W biznesie byłoby nie do pomyślenia, że ktoś dostaje dużą kasę na kilka lat i praktycznie nikt nie kontroluje toku jego prac.

Niedoskonałość tego modelu tkwi nie tylko w potencjalnym marnotrawieniu środków, lecz także w tym, że praca toczy się często w oderwaniu od otoczenia i zmieniających się potrzeb, technologii, możliwych zastosowań.

Dlatego Saule Technologies postanowiła do specyfiki pracy naukowej dostosować Scrum – metodologię zarządzania projektami w branży IT. Do firmy dołączył jeden z najlepszych rodzimych „scrum masterów”, Michał Grześkowiak z Edge One Solutions. W uproszczeniu: Scrum polega na tym, że praca dzielona jest na krótkie (od jednego do czterech tygodni) odcinki – sprinty – po których wspólnie ocenia się postępy. W ortodoksyjnej formie, stosowanej np. przy tworzeniu aplikacji internetowych, każdy sprint powinien owocować jeszcze bardziej funkcjonalną wersją produktu.

– Dla nas w tym podejściu kluczowa jest transparentność. Otwieram aplikację w smartfonie i widzę stopień realizacji poszczególnych zadań. Pamiętam, jak Olga mówiła: „zapomnij, profesorowie nie będą się z niczego tłumaczyć”, a potem sama była zdumiona, jak szybko Scrum wciągnął wszystkich – mówi Krych. Dzięki pełnemu przeglądowi mogą błyskawicznie „przegrupowywać wojska”. Scrum, porządkując i hierarchizując codzienną pracę, daje kolosalną przewagę w wyścigu z czasem. Wierzą, że to autorskie podejście do organizacji prac badawczo-rozwojowych będzie drugim, po perowskitach, wkładem Saule w lepszą, bardziej innowacyjną przyszłość polskiej gospodarki.

My Company Polska wydanie 1/2016 (4)

Więcej możesz przeczytać w 1/2016 (4) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie