To już nie może być fanaberia

Materiały prasowe
Materiały prasowe 54
Polska szuka swojego miejsca wśród liderów innowacji. Mamy coraz więcej pomysłów, są pieniądze i wsparcie państwa. Brakuje tradycji, odwagi i dobrego podejścia.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2017 (27)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Czym są dziś innowacje? Obecnie to pojęcie jest ściśle powiązane z innym terminem – „Przemysł 4.0”, który oznacza maksymalnie efektywny sposób produkowania czy świadczenia usług (docelowo w pełni zautomatyzowany), gdzie na końcu powstaje zindywidualizowana oferta dla konkretnych odbiorców. Przemysł ten mocno już u siebie rozwijają Niemcy czy USA. Nie chodzi tu jednak tylko o technologię. – Największym innowacyjnym osiągnięciem jest skorzystanie z istniejących zasobów w taki sposób, w jaki nikt do tej pory tego nie zrobił. Przykładem mogą być Uber czy sieć miejsc noclegowych Airbnb – mówi dr Michał Turczyk, lider zespołu ds. innowacji i zachęt inwestycyjnych (Gi3) w Deloitte. Technologie, jak choćby cyfryzacja, są często tylko paliwem przyspieszającym tego rodzaju procesy, które ochrzczono – a jakżeby inaczej – mianem „Innowacji 4.0”. 

10 obszarów dla innowatora

Deloitte wyróżnia w ramach tych procesów aż 10 typów innowacji: 1. sposób generowania przychodów (profit  model); 2. partnerstwa tworzące wartość dodaną  (network); 3. wykorzystanie aktywów, w tym talentów (structure); 4 unikalność i efektywność procesów (process); 5. wyróżniające cechy i funkcjonalności (product performance); 6. komplementarne produkty i usługi (product system); 7. wsparcie i dodatkowe zachęty otaczające ofertę (service); 8. dostarczanie oferty do klientów i użytkowników (channel); 9. postrzeganie firmy czy marki i jej produktów (brand); 10. poziom interakcji z klientem (customer engagement). 

Weźmy sposób generowania przychodów czy zysków. Innowacje mają tu pole do popisu choćby dlatego, że zmieniają się modele dokonywania zakupów przez klientów, przede wszystkim za sprawą rozwoju internetu i technologii mobilnych. Na przykład na sprzedaży oprogramowania dotychczas zarabiano w ten sposób, że nabywca płacił jednorazowo za licencję. Obecnie natomiast coraz częściej spotyka się model subskrypcyjny, w którym sprzedawca uzyskuje odnawialne przychody. 

Albo unikalność i efektywność procesów. Innowacją może być tutaj np. wykorzystanie rozwiązań chmurowych w taki sposób, żeby różne osoby, bez względu na to, gdzie przebywają, mogły w tym samym czasie przeglądać, edytować czy akceptować dokumenty niezbędne do realizacji jakiegoś firmowego procesu. Powiedzmy, że tym procesem jest przyjęcie zamówienia, jego wykonanie, dostarczenie go do klienta i realizacja płatności. Przy okazji może to zahaczać także o partnerstwo kilku firm tworzące wartość dodaną. 

Badania Doblin/Deloitte pokazują zresztą, że najlepsze firmy nie skupiają się na jednym tylko typie innowacyjności, lecz rozwijają swoje nowatorskie projekty średnio w 3,6 z 10 wymienionych obszarów. Tę tendencję potwierdzają także analizy spółek z amerykańskiego indeksu giełdowego S&P 500, z lat 2007–2011. Wynika z nich, że im więcej typów innowacji dana firma u siebie realizowała, tym bardziej jej notowania przekraczały średnią dla całego indeksu. Ale nawet koncentracja tylko na jednym z tych obszarów sprawiała, że wycena danej spółki była wyższa. 

– Firma czy organizacja, która chce być skutecznym innowatorem, powinna dokładnie poznać wszystkie 10 typów innowacji i skupić się na tych, w których może zdobyć przewagę konkurencyjną – radzi dr Turczyk i dodaje, że odpowiedni potencjał ma każde przedsiębiorstwo, trzeba go tylko odkryć. 

Choć są też pewne „ale”. Po pierwsze, innowacja jest zawsze obarczona ryzykiem, po drugie, muszą się w nią zaangażować wszyscy interesariusze firmy, a po trzecie, początkowo wymaga ona często więcej pieniędzy niż pozostanie przy działaniu „po staremu”. – Najwięcej trzeba wydać na innowacje w ofertę, czyli nowy produkt – podsumowuje dr Turczyk. 

Polska w peletonie

Dane na temat innowacyjności różnych krajów nie są dla nas szczególnie korzystne. Na przykład w 2015 r. zgłosiliśmy do Europejskiego Urzędu Patentowego zaledwie 12 patentów w przeliczeniu na 1 mln mieszkańców, podczas gdy lider naszego kontynentu, czyli Niemcy, zgłosił ich aż 317. Niemniej są pewne podstawy do optymizmu, bo ostatnio innowacji i patentów u nas przybywa, coraz więcej jest też przykładów ich komercjalizacji czy też firm stosujących nowatorskie modele biznesowe. 

Bardzo obiecująca jest np. polska fotonika, następczyni elektroniki, która dotyczy materiałów i urządzeń wykorzystujących światło, gdzie mamy ogromną przewagę konkurencyjną w porównaniu z resztą świata i możemy ponieść sztandar krzemowej rewolucji. Zwraca też uwagę rozkwit firm oferujących automatyzację i robotyzację procesów biznesowych, co świadczy o intensywnych,  innowacyjnych przeobrażeniach w polskich przedsiębiorstwach. Mówi się o elektromobilności, wskazując m.in. na sukcesy Solarisa, odrodzenie się Ursusa czy plany spółki ElectroMobility, a także o nowatorskich aspektach rodzimej bankowości. Nasze ambicje są duże, ale Jan Staniłko, wicedyrektor departamentu innowacji w Ministerstwie Rozwoju, proponuje spojrzeć na rzecz realnie i przypomina, że aby stworzyć od zera innowacyjny produkt rynkowy (jak np. telefon komórkowy), potrzeba co najmniej 15–20 lat. – Większe szanse mamy tam, gdzie liczy się dizajn, innowacyjne podejście do rynku i marketingu – zauważa. 

Tak czy owak, przeszkodą w rozwoju innowacji mógłby być brak odpowiednich pieniędzy. Na szczęście tych teoretycznie powinno wystarczyć. W budżecie Unii Europejskiej na lata 2014–2020 na rozwój innowacyjności polskich firm przeznaczono przecież 8,6 mld euro. Szacuje się także, że w sumie unijne i sprzężone z nimi prywatne środki wydane w Polsce na innowacje powinny w ciągu najbliższych pięciu lat sięgnąć 12 mld euro. 

Finansowaniem innowacji zainteresowały się też państwowe giganty, jak wielkie spółki energetyczne, naftowe czy banki, a także duże firmy prywatne, jak choćby Adamed. Do tego dochodzą środki z samorządów czy parków technologicznych albo wreszcie z funduszy inwestycyjnych i od aniołów biznesu. – Szczególnie pieniędzy dla startupów, które odgrywają jedną z poważniejszych ról w rozwoju innowacyjności, w Polsce nie brakuje – mówi Jerzy Grzesiak, ekspert ds. innowacji i zachęt inwestycyjnych (Gi3) w Deloitte. 

Dyrektor Staniłko podkreśla zaś, że mamy o wiele większy problem niż niedobór środków: – Źle funkcjonuje cały nasz ekosystem innowacji. Po pierwsze, brakuje nam kultury nastawionej na nowe rozwiązania i tradycji ekspansywności, a bez niej żadna poważna innowacja nie ma szans. Po drugie, polscy innowatorzy nie znajdują w firmach zrozumienia i pieniędzy na rozwinięcie swoich pomysłów. I po trzecie, nasze przedsiębiorstwa zachowują się ostrożnie, a innowacje oznaczają ryzyko, duże nakłady finansowe i potrzebują czasu. 

Czyli – zapowiadamy się dobrze, lecz hamują nas czynniki kulturowe. A co będzie: czy pomkniemy do przodu, czy też utkniemy w tzw. pułapce średniego wzrostu, gdzieś w środku peletonu w wyścigu do Innowacyjności 4.0? Czas pokaże. 

 

My Company Polska wydanie 12/2017 (27)

Więcej możesz przeczytać w 12/2017 (27) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie